Błogosławionego Adwentu!

B

Pozdrawiam Was, Kochani, w pierwszą niedzielę Adwentu! Zapraszam do refleksji na temat tego nowego czasu i nowych szans, które ze sobą niesie. I to tyle na ten temat. Więcej w rozważaniu. A ja chciałbym poinformować, że w Sanktuarium Ojca Pio, w którym pracuję, od przyszłej niedzieli, czyli od 5 grudnia, ruszają spotkania dla Studentów. Pierwsze spotkanie o godz. 19.00 za tydzień właśnie, a co do następnych, to formułę i termin ustalimy już razem z tymi, którzy przyjdą. Wszystkich zatem Studentów, którzy chcieliby się w to dzieło włączyć, a znajdują się w „polu rażenia”, bardzo serdecznie zapraszam. Natomiast wszystkich Was, Kochani, ogarniam szczerą modlitwą i życzę błogosławionego Adwentu. Gaudium et spes! Ks. Jacek

1 Niedziela Adwentu, A,
do czytań:         Iz 2,1-5     Rz 13,11-14          Mt 24,37-44
Słuchając dzisiejszych czytań moglibyśmy powiedzieć, że w swej wymowie niewiele różnią się one od tych, których słuchaliśmy przez ostatnich kilka tygodni. Wtedy bowiem ciągle docierały do nas wezwania do czuwania, do gotowości na ostateczne rozstrzygnięcie dziejów, zachęty do solidnego przygotowania się do Dnia Sądu, który dokona się nad światem i nad człowiekiem. Nie brakowało – jak pamiętamy – bardzo surowych, a nawet groźnych obrazów, jak jezioro ognia, wielka klęska przeciwników Boga – i innych tego rodzaju.
I oto dzisiaj pierwsza niedziela Adwentu, a więc początek nowego czasu, początek nowego roku liturgicznego, a Słowo Boże niesieprzesłanie całkiem podobne do tego sprzed Adwentu. To jaka jest właściwie różnica między jednym czasem, a drugim?
Można by powiedzieć, że takiej bardzo wyraźnej granicy i jakiegośostrego rozróżnienia nie da się tu zarysować, bo tak naprawdę kiedy byśmy nie słuchali Bożego Słowa i nie przeżywali liturgii Mszy Świętej, to zawsze znajdziemy jakąś zachętę do czuwania, jakieś upomnienie, aby czynić dobro a unikać zła, aby pełnić w życiu wolę Bożą. A to wszystko ma doprowadzić do tego, że życie tu na ziemi przeżyjemy mądrze i sensownie, a po śmierci osiągniemy radość przebywania na wieki z Bogiem. Całe chrześcijaństwo, cała nauka Pisma Świętego na to jest ukierunkowana i do tego prowadzi.
Jeżeli zatem chcemy dziś zauważyć jakąś różnicę w atmosferze ostatnich dni roku liturgicznego i pierwszych dni nowego roku liturgicznego, to różnicę tę zauważymy w innym nieco rozłożeniu akcentów. W ostatnich bowiem dniach kończącego się roku mocniej akcentujemy przyjście Pana kiedyś, na końcu czasów, w dniu ostatnim – jednak nie wiemy, kiedy ten dzień nastąpi. Dlatego mówimy o stałym stanie gotowości i ciągłej czujności.
W pierwszych natomiast dniach nowego roku liturgicznego, a więc w czasie Adwentu, mówimy o historycznym przyjściu Jezusa Chrystusa na ziemię, które dokonało się dwa tysiące dziesięć lat temu, a przez pryzmat tego przyjścia mówić będziemy o tym, że Jezus już nadchodzi! Już nadchodzi – w czasie każdej Mszy Świętej, w Bożym Słowie, w Sakramentach, na modlitwie, w drugim człowieku, już niedługo przyjdzie w czasie Świąt Bożego Narodzenia, a ostatecznie takżeprzyjdzie na końcu czasów i zaprosi nas wszystkich do siebie.
W całym czasie Adwentu wyróżniamy nawet takie dwa – jak byśmy powiedzieli – podokresy, dwie części składowe, a więc czas od dzisiaj do 17 grudnia, w którym większy akcent będzie położony na oczekiwanie owego ostatecznego przyjścia Pana – czyli jakby przedłużenie tych treści i refleksji, które w ostatnich tygodniach podejmowaliśmy, oraz  czas od 17 do 24 grudnia, a więc ostatni tydzień, będący czasem bezpośredniego, bardzo intensywnego przygotowania do przeżycia Świąt Bożego Narodzenia, a więc wspomnienia historycznego przyjścia Jezusa, które jednak będziemy wspominać nie po to, aby niejako odtworzyć sam fakt tego przyjścia, jakby obejrzeć film o tych wydarzeniach, ale żeby głęboko w sercu przeżyć prawdziwe spotkanie z Jezusem Chrystusem.
Tak więc, żeby to krótko podsumować, możemy spróbować atmosferę tych dni wyrazić w takich oto krótkich słowach, że w ostatnich dniach roku liturgicznego akcentujemy przyjście ostateczne Jezusa,które kiedyś się dokona – nie wiemy, kiedy, ale wiemy, że na pewno – w pierwszych dniach nowego roku akcentujemy natomiast tę prawdę, żeJezus już przyszedł w historii, ciągle aktualnie do człowieka przychodzi, czego wspomnieniem bardzo wyraźnym będzie obchód Świąt Jego Narodzenia, a dopełnieniem owego Jego przychodzenia będzieprzyjście ostateczne.
Tak więc oba wymiary – jak widzimy – są do siebie podobne, ale różnią się, gdy idzie o rozłożenie akcentów. Jednak i w jednym, i w drugim wymiarze chodzi o to, abyśmy dobrze przygotowali się na przyjście Pana, abyśmy Jego przyjścia nie przegapili, nie przespali. Doskonale wyraża to dzisiejsze drugie czytanie, w którym Paweł Apostoł upomina wiernych Rzymu, ale i nas wszystkich, w słowach: Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. […]Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Zresztą, Kochani, w całym odczytanym dzisiaj tekście Pawła Apostoła widzimy jakąś ogromną dynamikę: odsuwającą się noc, zbliżające się światło dnia, moment przebudzenia, do którego Paweł wzywa, odrzucenie uczynków ciemności, przyobleczenie zbroi światła – jak poetycko wyraża się Apostoł.
Zobaczmy, w tym obrazie, jaki rysuje nam przed oczami Święty Paweł tak dużo się dzieje, tak dużo dynamizmu. Oczywiście – nie tylko tego dobrego dynamizmu! Kiedy bowiem słyszymy o hulankach, pijatykach, rozpuście, wyuzdaniu, a wreszcie o kłótni i zazdrości, to – jak sądzę – wyobraźnia jakby automatycznie pokazuje nam niezwykle dynamiczne obrazy… I może nie tylko wyobraźnia, bo doświadczenie życiowe iluś lat życia na ziemi pewnie pozwoliło nam niektóre przynajmniej z tych obrazów ujrzeć zupełnie na jawie!
Paweł Apostoł natomiast, pokazując je nam, chce nas zachęcić, abyśmy swój wewnętrzny dynamizm ukierunkowali w dobrą stronę.Abyśmy byli bardzo energiczni i dynamiczni, ale w kierunku dobra, a nie zła. W kierunku światła, a nie ciemności. Apostoł zachęca: Żyjmy przyzwoicie, jak w jasny dzień.
Niektórzy nawet zauważają, że ten Pawłowy dynamizm, jaki widzimy w Jego tekście, owo ścieranie się światła i ciemności, owo odsuwanie się ciemności na rzecz światła, a przede wszystkim mocne stwierdzenie na początku: Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu – że to wszystko służyło Pawłowi w tym celu, aby zaakcentować, że życie człowieka na ziemi tak naprawdęszybko przemija, tak naprawdę jest bardzo dynamiczne i nie można go przespać, nie można go „przetrwać”, „przeczekać” w jakimś letargu, ale trzeba mądrze i sensownie przeżywać każdą chwilę, każdą minutę.
A wtedy będziemy mogli powiedzieć, że dobrze spełniamy wezwanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. Jeżeli ten nasz wewnętrzny dynamizm ukierunkujemy na dobro i w każdej chwili życia będziemy starali się dobro czynić, postępując przyzwoicie – jak mówi Paweł – to przyjście Pana nie będzie dla nas zaskoczeniem, jak owo przyjście złodzieja w nocy, bo będziemy na nie zawsze przygotowani.
Albo powiedzmy to jeszcze inaczej: stałe przychodzenie Jezusa, które już się dokonuje na tyle sposobów – jeżeli zastosujemy się do nauki Jezusa z Ewangelii i do porad Pawła z jego Listu do Rzymian – wówczas owo stałe przychodzenie Jezusa, już się dokonujące, będzie przez nas zauważone, nie będzie przegapione! Przespane! Zmarnowane! Wręcz przeciwnie: będzie dostrzeżone i docenione!
I właśnie taka postawa pozwoli nam już tu na ziemi włączyć się w ów pochód triumfalny wielkiej rzeszy zbawionych, zmierzających na Górę Pana, do Świątyni Boga, o czym tak wzniośle i pięknie mówi Prorok Izajasz, przedstawiając nam w pierwszym czytaniu wspaniałą wizję, otrzymaną od Pana.
Kochani, pragnieniem nas wszystkich jest kiedyś w wieczności włączyć się w ten wspaniały pochód, zmierzający na Górę Pana i do Jego świątyni, ale będzie to możliwe tylko wtedy, jeżeli już teraz cały swój życiowy dynamizm, całe swoje zaangażowanie ukierunkujemy właśnie na świątynię Pana. Co to konkretnie oznacza?
A to chociażby, że nasze kroki częściej będziemy kierować do świątyni, że w świątyni będziemy nabierali nowych mocy i sił do dalszego biegu – we Mszy Świętej i Komunii Świętej; że przy kratkach konfesjonału będziemy dokonywali korekty tegoż biegu, jakiejś weryfikacji tego, dokąd zmierzamy i co chcemy osiągnąć.
A temu wszystkiemu ma służyć Adwent. Jest on nam tak bardzo potrzebny: nam – zabieganym, rozpędzonym ludziom dwudziestego pierwszego wieku! Ludziom energicznym i kreatywnym! Ludziom z fantazją i z polotem! Ludziom zaradnym i przedsiębiorczym! Ludziom wszechstronnym i wykształconym! Ludziom błyskotliwym i przewidującym! Ale też coraz bardziej: ludziom przepracowanym i przemęczonym! Ludziom wątpiącym i zdezorientowanym! Ludziom zrezygnowanym i zagubionym! Właśnie nam potrzebny jest ten czas – ten dobry, święty czas, aby chociaż trochę zwolnić tego biegu i aby ten swój bieg „przekierować” bardziej na Boga. Chociaż trochę, ale jednak wyraźnie! Jak to zrobić?
Muszą to być kroki bardzo konkretne i podjęte od dzisiaj, od teraz! Pamiętajmy na przestrogę Pawła: Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Kochani – teraz! Od dzisiaj! Od zaraz! Nie jutro, albo pojutrze, albo za tydzień, bo Adwent szybko minie – jak i całe życie szybko mija – a my spostrzeżemy się, że zmarnowaliśmy kolejną okazję do refleksji i przemiany.
Dlatego już od dzisiaj, od zaraz, bardzo konkretnie: mniej telewizora, mniej komputera, mniej hałaśliwej muzyki, więcej ciszy – absolutnej ciszy, więcej rozmowy z Bogiem, więcej Pisma Świętego w ręku i osobistej jego lektury; porządna Spowiedź, poprzedzona bardzo solidnym i wnikliwym rachunkiem sumienia, w którym koniecznie muszą się pojawić pytania: po co żyję, dokąd biegnę, po co robię to, co robię i po co robię, aż tyle, ile robię; jak się odnoszę na co dzień do Boga, do otaczającego świata, do drugiego człowieka – począwszy od tego najbliższego, a wreszcie: do samego siebie? I wiele innych, bardzo wnikliwych pytań, które pozwolą jasno zorientować się w kierunku swego biegu i sposobie spożytkowania swego życiowego dynamizmu. 
A ukoronowaniem tej refleksji – jak już mówiliśmy – niech będzie porządna Spowiedź. I wreszcie – bardzo, bardzo, bardzo konkretne postanowienie na Adwent! Postanowienie dotyczące wprost mojej postawy, mojego życia. A więc nie niejedzenie cukierków, czy niejedzenie kolacji, jak to ma w zwyczaju postanawiać – bez chwili zastanowienia, niejako automatycznie – wiele osób, nie tylko nawet dzieci. Nie!
To musi być postanowienie, które dotknie najbardziej bolesnej sfery mojego życia, najbardziej zaniedbanej sfery mego życia, najbardziej – powiedzmy i to szczerze! – uciążliwej dla innych sfery mego życia…Dlatego na przykład o wiele pożyteczniejszym od ograniczenia jedzenia cukierków będzie ograniczenie operatywności języka! Albo o wiele pożyteczniejszym od niejedzenia kolacji będzie właśnie jej zjedzenie, ale razem, w rodzinie, po skróceniu godzin przesiedzianych w pracy, czy w domu – przesiedzianych przy komputerze lub telewizorze. Jeżeli takiekonkretne kroki już dzisiaj podejmiemy, to czas Adwentu przyniesie nam wszystkim dobre owoce. 
I tego sobie życzmy – życzmy sobie dobrego, pożytecznego i owocnego Adwentu! I o taki Adwent dla siebie módlmy się nawzajem,szczególnie – w czasie Mszy Świętych Roratnich!
A teraz spróbujmy przez chwilę zastanowić się:
  • Jakie będzie moje konkretne postanowienie na ten czas Adwentu?
  • Od kiedy zacznę tak naprawdę jego realizację?
  • Jak pomogę swoim bliskim w dobrym przeżyciu Adwentu?
Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie!

2 komentarze

  • Witam,
    Z uwagą śledzę Księdza komentarze i z pewnym niepokojem obserwuję ich postępującą długość… Tak wiele treści i pytań które mamy sobie stawiać sprawia że rozważanie stają się co najmniej mało konkretne.
    Tak czy inaczej pozdrawiam Autora strony i życzę owocnego Adwentu.

    ~Ania, 2010-11-28 13:40

    Witam i pozdrawiam! Dziękuję za tę uwagę, chociaż pozwolę sobie zauważyć pokornie, że dłuższe rozważania są tylko w niedzielę, w dni powszednie staram się żeby były w miarę krótkie. Przypomnę to, co napisałem w swoim pierwszym wejściu, że są to także rozważania, które głoszę z ambony w Parafii Św. O. Pio w Warszawie, a zasady liturgii są takie, że homilia niedzielna czy świąteczna winna być dłuższa, niż w dzień zwykły. Poza tym, na długość rozważania ma też wpływ to, co danego dnia przeżywamy, na przykład – wspomnienie jakiegoś Świętego, bo wtedy mogą pojawić się jakieś treści związane z jego życiem i postawą… Tak, czy owak, długość rozważania nie jest dla mnie jakimś priorytetem, natomiast chciałbym jakąś myśl przeprowadzić niejako od początku do końca, a nie tylko napisać parę zdań jedynie po to, aby coś było. Rozważanie, które znajduje się na blogu, jest też zapisem mojej osobistej refleksji nad Bożym Słowem. A wreszcie – fakt zaglądania tylu Osób na stronę jest dla mnie wielką niespodzianką, nobilitacją i motywacją do pracy, ale nie śmiem nikomu nakazywać, żeby sobie stawiał jakieś pytania – jest to zawsze osobistą sprawą każdego. Nie ukrywam, że liczę na to, iż w komentarzach mogą pojawić się zupełnie inne sugestie, inne pytania, niż te, które ja postawiłem. Nigdy nie roszczę sobie pretensji do tego, aby komuś "nakazywać" refleksję według pytań, które postawiłem. To jest tylko propozycja, z której każdy może coś wybrać, coś od siebie dodać, albo spojrzeć na całą sprawę zupełnie inaczej. Ważne, żebyśmy wszyscy rozważali Boże Słowo i nim żyli. Bardzo gorąco pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za szczery głos w dyskusji.

    ~Ks. Jacek, 2010-11-29 08:56

  • Nurtuje mnie pytanie. Skoro Jestem z wami aż do skończenia świata, to jak rozumieć ponowne przyjście Syna Człowieczego. Czy jak powiedziała siostra Faustyna, że spotykamy teraz Jezusa miłosiernego, lecz gdy ukarze nam się powtórnie, będzie sędzią sprawiedliwym. Czy Jego postać eucharystyczna jak i osobowa będzie wtedy obecna pośród ludzi. Jeśli doświadczymy sprawiedliwości Jezusa to czy modląc się "przyjdź Królestwo Twoje" zdajemy sobie sprawę o co prosimy.
    Maranatha i uczyń ziemię Twym królestwem Panie.

    ~Dasiek, 2010-11-28 18:30

    Jezus przychodzi do nas w różnych czasie i na różne sposoby. W wymiarze historycznym Jezus chodził po ziemi dwa tysiące lat temu. I wtedy powiedział, że jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Na końcu czasów objawi się jako Sędzia sprawiedliwy, ale też miłosierny. Przez cały czas istnienia Kościoła Jezus przychodzi w swoim Słowie i w Sakramentach, ale również na modlitwie i wewnętrznych natchnieniach. Kilka razy objawił się w ludzkiej postaci widzialnej, jak chociażby wspomnianej przez Pana Świętej Siostrze Faustynie.I ja bym tu nie robił rozróżnienia między Jezusem sprawiedliwym, a miłosiernym. To jest Jezus Chrystus – ten sam dziś i na wieki – który objawia się na różne sposoby w różnym czasie. I – szczerze mówiąc – nie widzę jakichś sprzeczności pomiędzy różnymi sposobami Chrystusowego objawiania się. One się między sobą nie wykluczają. Nie bardzo mogę zrozumieć istoty problemu, który Pan postawił. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2010-11-29 11:25

    Gdybym ja rozumiał to bym nie zadawał pytań. Poszukuję i liczę na to, że przejrzę. Gdy nie rozumiem, jak mi się wydaje w pełni, to drążę by poznać. Myślę, że jeśli się kogoś kocha, to warto zadać sobie trud poznawania. To jest raczej nie trud, lecz pragnienie.

    ~Dasiek, 2010-12-01 02:51

    Ja w swojej odpowiedzi nie miałem na myśli tego, że problem postawiony przez Pana jest nieważny, albo pytanie mało istotne. Ja napisałem tylko, że nie mogę sprecyzować, o co chodzi w pytaniu, co jest najważniejszą istotą pytania, problemu, który Pan postawił. Ale proszę tego tak nie pojmować, że w jakikolwiek sposób bagatelizuję Pana stanowisko, czy pytania. Nie, tak nie jest! Próbowałem tylko precyzyjnie określić sedno stanowiska, które Pan przedstawił. Szczęść Boże!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-07 00:26

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.