Tam była prawdziwa Polska…

T

Witam serdecznie! Przeżyliśmy Rocznicę Smoleńską! Dzisiejsze relacje z wczorajszych uroczystości zupełnie pomijają te wszystkie wydarzenia, które stanowiły spontaniczny, naturalny, szczery zryw serc ludzi, domagających się prawdy o tym, co stało się przed rokiem. Na Mszy Świętej wieczorowej w Archikatedrze Warszawskiej były takie tłumy ludzi, że nie tylko zapełniły całą katedrę, ale też cały plac przed nią i uliczki doprowadzające. Homilię Proboszcza Parafii Katedralnej, Ks. Bogdana Bartołda, co chwilę przerywała burza oklasków! Śpiewano „Boże, coś Polskę…”, z tą wersją zakończenia, jaką wczoraj zakończyłem swój wpis wstępny. Niestety, nie ma o tym wzmianki w publicznych mediach, spolegliwych wobec „jedynie słusznej” linii aktualnej władzy. A jednak – to właśnie tam była PRAWDZIWA POLSKA!
           Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 5 tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Dn 13,41–62;  J 8,1–11
Dzisiejsza Liturgia Słowa ukazuje nam wielką miłość i dobroć Boga, objawiającą się w tym, że ratuje On człowieka z sytuacji „bez wyjścia”. W dwóch bliźniaczo wręcz do siebie podobnych opisach wydarzeń, dziejących się w zupełnie różnym czasie i miejscu, odnajdujemy nawiązanie do tej samej w każdym przypadku – miłosiernej miłości Boga.
Oto w pierwszym czytaniu słyszymy opis ocalenia niewinnej Zuzanny. W Ewangelii – opis ocalenia jawnogrzesznicy. Różnicą jest to, że Zuzanna była naprawdę niewinna, została natomiast fałszywie oskarżona. Z koleijawnogrzesznica była winna tego, co jej zarzucano – i akurat sam fakt jej grzeszności nie budził wątpliwości. 
Natomiast wszystkie inne kolejne elementy opisu są do siebie bardzo podobne: w jednym i drugim przypadku przeciwko kobietom rozpętano całą „kampanię” oskarżeń,oskarżyciele byli zdeterminowani do tego, aby doprowadzić do skazania jednej i drugiej; jedna i druga znalazły się w sytuacji dramatycznej i po ludzku – „bez wyjścia”, jedną i drugą uratowała nadzwyczajna interwencja Boża, przy czym w pierwszym przypadku w imieniu Boga działał Daniel, w drugim – sam Chrystus. I w obu przypadkach ocalono oskarżane kobiety. 
Zwraca jednak uwagę wielka zawziętość oskarżycieli,którzy w pierwszym przypadku nie powstrzymali się przed kłamstwem, aby tylko „dopiąć swego”, w drugim – bardzo chcieli w kłopotliwej sytuacji postawić Jezusa, co też było wyrazem ich nienawiści do Niego. Właściwie, co do kobiety, to byli już pewni, że nie uniknie kamienowania, natomiast chcieli – mówiąc językiem potocznym – upiec „dwie pieczenie na jednym ogniu”. Chcieli jeszcze przy tej okazji „pogrążyć” Jezusa, zastawić na Niego pułapkę.
Oto bowiem gdyby kobietę ułaskawił, to sprzeciwiłby się Prawu Mojżesza. Gdyby ją skazał – wystąpiłby przeciw prawu rzymskiemu, które zabraniało Żydom skazywać kogokolwiek na śmierć, poza wypadkiem profanacji świątyni. W każdym razie – tak w jednym, jak i drugim przypadku – byłoby o co Jezusa oskarżyć. Tymczasem jednak okazało się, że przeciwnicy nie docenili Jezusa! Jezus bowiem – nie po raz pierwszy – znalazł tak zwane trzecie wyjście.
Ani nie oskarżył kobiety, ani nie ułaskawił, co więcej –pozwolił nawet rzucić w nią kamieniem! Pozwolił! Naprawdę – wczytajmy się dokładnie w tekst Ewangelii! Pozwolił rzucić w nią kamieniem – ale temu, kto jest bez grzechu! A wtedy cóż się okazało? Wiemy dobrze! Wszyscy, jeden po drugim, zaczęli odchodzić… Bo wiedzieli, jakimi są ludźmi; wiedzieli, jakie jest ich życie…
Dodatkowo, tradycja przypisuje do wskazanej w Ewangelii czynności pisania przez Jezusa na piasku takie znaczenie, że miał On wówczas pisać grzechy swoich adwersarzy… Nie wiemy dokładnie, czy tak naprawdę było, ale ich wstydliwe odchodzenie mogłoby to potwierdzać. W każdym razie, nagle okazało się, że już nikt nie miał ochoty rzucać… W pierwszym czytaniu także mądre przedsięwzięcie Daniela zdemaskowało wstrętną intrygę dwóch zepsutych starców.
Kochani, te dwa piękne w swej wymowie opisynasuwają wiele skojarzeń… Skojarzeń z miłością Boga, z Jego przebaczeniem, z Jego mądrością, ale także – po stronie człowieka – skojarzeń z grzechem, z nienawiścią, ze wzajemną zawziętością, nastawaniem na drugiego i chęcią zaszkodzenia drugiemu… Kochani, skąd my to znamy?
Dlatego trzeba, abyśmy przede wszystkim starali się o usunięcie ze swoich serc choćby najmniejszych okruchów grzechu, podstępu, intrygi, zawziętości, zawiści… Kiedy jednak znajdziemy się w takiej sytuacji, jak obie bohaterki dzisiejszej Liturgii Słowa, iż staniemy w obliczu zmasowanego ataku na nas skierowanego, kiedy żadne argumenty obronne z naszej strony nie będą do nikogo docierały, kiedy będziemy się czuli wręcz osaczeni nienawiścią i fałszem ze strony otoczenia; kiedy będzie się nam wydawało, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia – w sytuacji, w której pozostaje tylko krzyczeć ze wściekłości i „kąsać”wszystkich dookoła w akcie zupełnej desperacji – właśnie w takiej sytuacji zachowajmy wielką godność i zwróćmy się o pomoc do samego Jezusa!
On zawsze znajdzie wyjście! Bo On dokładnie widzi, po której stronie leży prawda. I to On – nie ludzkie opinie – będzie sądził wszystkich w odpowiednim czasie. Dlatego – żeby to jeszcze raz powtórzyć – zachowajmy wielką godność, wysoki moralny i duchowy poziom, nie dajmy się sprowokować do takiego postępowania, jakie przyjmują nasi prześladowcy, nie oddawajmy ciosem za cios i złem za zło!
Pamiętajmy, że Jezus przeszedł taką samą drogę – i zwyciężył, ostatecznie pokonując śmierć, nienawiść, zło… A do tego jeszcze – zawstydzając swoich przeciwników! I my także, trzymając się Jezusa i zwracając się do Niego, na pewno zwyciężymy! Obyśmy tylko godnie przetrwali czas ciężkiej próby!
W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy unikam oskarżania innych?
  • Czy umiem z godnością przyjąć i mądrze zareagować na fałszywe oskarżenia lub krzywdzące opinie o sobie?
  • Czy stać mnie na to, aby nie stosować zasady: „oko za oko, ząb za ząb”?
I ja ciebie nie potępiamIdź, a od tej chwili już nie grzesz.

1 komentarz

  • Szczęśc Boże!
    Na Krakowskim Przedmieściu było biało – czerwono, cieszy mnie to ogromnie, bo w ogólnym codziennym trendzie medialnym nie widac ludzi, którym leży dobro ojczyzny na sercu, którzy nie wstydzą się hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna", nie uważają go za "passe" :/.
    Mam nadzieję, że obok tych dużych, również lokalne ceremonie towarzyszące rocznicy smoleńskiej spełniły swoją bardzo ważną rolę. Czułem towarzyszącą Polskę również nam, w czasie Drogi Krzyżowej – żal, że abp Mieczysław Mokrzycki nie dojechał 🙁 , no ale "niezbadane są wyroki Boże…"
    A tutaj podaję (z nadzieją, że ks. Jacek się nie pogniewa) link do wspomnianej homilii ks. Bartołda: http://www.youtube.com/watch?v=98o4wxjEhcQ
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-04-11 16:00

    Bardzo serdecznie dziękuję! Także polecam tę homilię!

    ~Ks. Jacek, 2011-04-13 07:32

    Refleksja dotycząca pierwszego pytania: "czy unikam oskarżania innych?". Wydaje mi się, że bardzo ważny jest kontekst i płaszczyzna na której do oskarżenia dochodzi. Wszak żyjemy w zbiorowości, której członkowie postępują różnie – a ludzkie prawa (o ile zachowane są odpowiednie proporcje wrażliwości na Prawo Boże) służą temu, aby nasza koegzystencja układała się w miarę dobrze :). Zasada: zły czyn – oskarżenie i obrona – kara, wydaje się być logiczna w naszym ludzkim wymiarze sprawiedliwości, chociaż wszyscy wiemy jak ta logika bywa czysto teoretyczna. Problem w tym, aby kara była adekwatna do winy, a oskarżenie nie było zawiścią, zemstą, zaciętością: słowem – nie miało cech nikczemnych. Chrystus widzi winę cudzołożnicy, ale czy akceptuje z tego powodu najwyższą karę, jaką może człowiek ponieść tutaj, na tym padole: śmierć? Wierzę w to, że nie. Być może Jezus wie, że kobietę pchnęła do cudzołóstwa np. potrzeba przeżycia z dziećmi po śmierci lub oddaleniu przez męża (co w ówczesnym społeczeństwie żydowskim było zgodne z prawem Mojżeszowym)? Wszak uczył „Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo” (Mt 5, 32) – a zatem grzeszy przyczyniając się do grzechu. Być może wie, że jej grzech narodził się z grzeszności mężczyzn, może któregoś trzymającego kamień? Jeżeli już przyjdzie nam oskarżać czy osądzać jakiś czyn niegodny – róbmy to sprawiedliwie, nie szukajmy "kozła ofiarnego", aby oczyścić zbiorowość czy własne sumienie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-04-12 11:22

    Dlatego zawsze należy zachowywać zasadę, iż można, a nawet trzeba potępiać czyny, ale nigdy nie wolno potępić człowieka! Bo – faktycznie – nigdy nie znamy motywacji, dla których uległ pokusie do grzechu! Z niewielkiego doświadczenia kapłańskiego widzę, że wielu chcących rzucać kamieniami w innych, rzeczywiście grzeszących ludzi – jakoś tak nie spieszy się do modlitwy o ich nawrócenie. A szkoda… Dziękuję za głęboką i mądrą wypowiedź!

    ~Ks. Jacek, 2011-04-13 07:36

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.