Pozdrowienia od Ojca Pio!

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
          Nie bez problemów, ale jednak udało mi się „złapać” internet. Wielką pomocą służy mi w tym „zdobywaniu” łączności ze światem nasza Pilotka, Pani Magda Tworzowska, której jestem ogromnie wdzięczny i za to, i za fantastyczną współpracę.
          Dzisiaj nocowaliśmy w hotelu Parco delle Rose, w San Giovanni Rotondo. Wczoraj o 21.00 byliśmy na Różańcu „międzynarodowym”, dzisiaj po śniadaniu ponownie idziemy do Ojca Pio, aby kleknąć przy Jego relikwiach i tam w modlitwie polecić sprawy nasze i naszych bliskich. Ja ze swej strony właśnie to obiecuję. Obejrzymy także inne miejsca, związane z tym Świętym, a potem postaramy się jeszcze tutaj odprawić Mszę Świętą. Potem jedziemy do Pietrelciny, miejsca urodzenia Ojca Pio, a potem już pod Rzym, do hotelu, który będzie naszą bazą w trakcie Beatyfikacji.
               Wczoraj w ciągu dnia byliśmy w Manopello, gdzie adorowaliśmy Święte Oblicze Jezusa. Tam była Msza Święta. Następnie przejechaliśmy na Monte Sant’ Angelo (Sanktuarium Świętego Michała Archanioła), a stamtąd – do San Giovanni Rotondo. Czas przejazdu – to czas modlitwy, śpiewu, oglądania filmów o Janie Pawle II i Ojcu Pio. Staramy się nie marnować czasu! Atmosfera na Pielgrzymce jest rewelacyjna: moja Ekipa, pomimo takich, czy innych niedogodności, wykazuje bardzo dużo cierpliwości i dobrego humoru.
            Nie napisałem wczoraj, bo nie miałem czasu, że przedwczoraj byliśmy w Loretto, w Sanktuarium Domku Świętej Rodziny. Chcę Wam powiedzieć, że w różnych miejscach i przy różnych okazjach, kiedy rozmawiam z Włochami, słyszę, jak bardzo wiele znaczy dla nich Jan Paweł II. Mówią, że noszą Go w sercu, że jest im bardzo bliski. Oby to w ich i w naszym przypadku przełożyło się na świętość życia!
              Bardzo Was serdecznie raz jeszcze pozdrawiam od Ojca Pio, zaraz będę przez Jego wstawiennictwo polecał Bogu wszystkie Wasze sprawy i Was samych, a w tej chwili przesyłam Wam z serca płynące błogosławieństwo. Pozwólcie, że będąc blisko Stolicy Apostolskiej, uczynię to po łacinie:Benedicat vos Omnipotens Deus: Pater + et Filius, et Spiritus Sanctus! Amen
                 Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek w Oktawie Wielkanocy,
do czytań:  Dz 4,1–12; J 21,1–14
Jezus stopniowo odsłania przed swoimi uczniami – i przed nami wszystkimi – prawdę o swoim Zmartwychwstaniu. Jeśli tak można powiedzieć, oswaja nas z tą myślą, przyzwyczaja nas do niej. Dzisiaj jesteśmy świadkamitrzeciego ukazania się Jezusa po powstaniu z martwych. A odbywa się to w dość ciekawy sposób: Jezus najpierw pokazuje się na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego, jednak uczniowie – jak w poprzednich przypadkach – nie wiedzą, że to właśnie Jezus.
Zaczyna się od takiego „niewinnego” pytania, czy nie mają czegoś do jedzenia. Niestety, nie mieli niczego. Kazał im zatem zarzucić sieć z innej strony, niż do tej pory łowili, a wówczas z powodu mnóstwa ryb nie mogli w ogóle sieci wyciągnąć. Dopiero po tym znaku Piotr poznał Pana. Kiedy dobili do brzegu, okazało się, że Jezus już upiekł rybę i chleb,a prosił tylko o dołożenie kilku spośród tych stu pięćdziesięciu trzech ryb, które ułowili. I to On, jakkolwiek był gościem, w rzeczywistości przejął rolę gospodarza, zapraszając swoich uczniów do spożycia śniadania.
Zobaczmy, jak Jezus przekonuje swoich najbliższych do tego, że żyje: objawia cały czas swoją moc! Kiedy przybywa nad brzeg jeziora, dowiaduje się, że uczniowie nie mają nic, czym mogliby go poczęstować. Co prawda, wypłynęli na połów, ale nie mieli czym się pochwalić… Zatem Jezus – jeśli tak można powiedzieć – organizuje im udany połów, a kiedy przybywają na brzeg, widzą, że On już i tak przygotował im posiłek, oni mają się tylko do niego w niewielkim stopniu – mówiąc kolokwialnie – „dołożyć”.
Cała ta sytuacja, Kochani, potwierdza jakąś wielką prawdę o działaniu Jezusa i o naszych relacjach wobec Niego:to Jezus działa, to On nas zbawia, to On ma w sobie wielką, niezmierzoną, Boską moc! I okazuje ją na każdym kroku – zawsze dla dobra człowieka. Gdyby bowiem człowiek miał liczyć tylko na siebie, to daleko raczej by nie zaszedł i nic by nie osiągnął, tak bowiem, jak Uczniowie, tak i my wszyscystajemy przed Jezusem… z pustymi rękami. Wszystko, co mamy, to mamy tak naprawdę od Niego. On nam pokazuje, jak i gdzie mamy łowić, a potem każe tylko dołożyć trochę ryb do tego, co sam przygotował, czyli – mamy podjąć współpracę z łaską Bożą, pamiętając, że większą część trudu i działania Bóg bierze na siebie, nam zostawiając tylko ostatnią, najmniejszą cząstkę zaangażowania. Ostatnią i najmniejszą – ale jednak konieczną.
Dzisiaj Jezus Zmartwychwstały zatem nie tylko zaprosił swoich Uczniów do posiłku, ale zaprosił ich też do współpracy – do szeroko rozumianej współpracy: takiej, w której to On będzie działał, a my będziemy się w to działanie włączali i je realizowali Jego mocą.
Tak, jak Piotr i Jan, którzy po dokonaniu uzdrowienia chromego – uzdrowienia oczywiście dokonanego mocą Jezusa – muszą dzisiaj tłumaczyć przełożonym i starszym ludu,dlaczego i czyją mocą dokonali tak spektakularnego znaku. Nie mówiąc już o tym, że zostali na krótko co prawda, ale jednak uwięzieni. To taki pierwszy „zgrzyt” w tym tygodniu radości i stopniowego odkrywania prawdy o Zmartwychwstaniu: pierwsza sytuacja cierpienia ze względu na tę prawdę…  Jednakże Piotr i Jan – jak zawsze – bohatersko wychodzą z całej sytuacji, jasno wskazując, czyją mocą przywrócili zdrowie choremu.
I tak to się właśnie, Kochani, cały czas odbywa: Jezus działa, a nas prosi o dołożenie kilku rybek do posiłku, który On przygotował. I prosi nas o dokonanie połowu we właściwym miejscu… A to wszystko oznacza, że mamy się w zupełności zdać na Jezusa i pozwolić Mu działać, a ze swej strony włączać się w Jego działanie tak, jak potrafimy i na ile nas duchowo stać, a będziemy świadkami naprawdę wielkich rzeczy, jakie dokonywać się będą w naszym życiu – tak jak w życiu Apostołów, tak jak w życiu młodego Kościoła!
W tym kontekście pomyślmy:
  • Jak – tak dla siebie samego – rozumiem pojęcie: „współpracować z Jezusem”?
  • Czy wypełniając jakikolwiek dobry uczynek, wykonuję go z miłością, czy jakobym robił łaskę Panu Bogu?
  • Czego ja dokonuję w swoim życiu „mocą Jezusa”?
Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: „Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan.

1 komentarz

  • Szczęsć Boże!
    Pozdrowienia dla całej grupy :). Wielkie dzięki za niemalże bezposrednią, fajną relację z podróży. Życzę Wam owocnego duchowo przeżycia mszy beatyfikacyjnej. Oczywiscie dołączam do modlących się o Wasz szczęsliwy powrót do ojczyzny.
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-04-29 08:31

    Serdeczne pozdrowienia i podziękowania za relację. Gdyby jeszcze była możliwość zobaczenia zdjęć z pielgrzymki 🙂

    I jeszcze myśl jaka naszła mnie w nawiązaniu do księdza wpisu o tym jak Jezus "zorganizował" połów uczniom. Tak często nie potrafimy dziękować za to co mamy, co wydaje nam się tak oczywiste, że nawet nie zastanawiamy się nad tym. Dlaczego na parkingu przed kościołem nie ma lexusów, mercedesów, porsche tych którym Bóg pobłogosławił "dobrym połowem"? Niestety im więcej mamy tym bardziej zapominamy komu to zawdzięczamy…

    ~Grzegorz, 2011-04-29 16:54

    Dziękuję za oba wpisy! A co do tego, że nie potrafimy dziękować Bogu za to, co mamy i im więcej mamy, tym mniej dziękujemy – to prawda! Jak to zmienić?

    ~Ks. Jacek, 2011-05-09 12:35

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.