Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat!

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dziękuję za wczorajszą dyskusję. Jest bardzo interesująca – przeczytałem wszystkie wpisy, ale potrzebuję spokojnej chwili na przemyślenie ich i odpisanie. Liczę w tym względzie na dzisiejszy wieczór.
       Kochani, w dalszym ciągu pamiętamy o Benedykcie XVI, który finalizuje pielgrzymkę do Beninu. Módlmy się dzisiaj szczególnie o to, aby przyniosła ona liczne i dobre owoce w tym pięknym, chociaż doświadczonym kraju. I w całej Afryce!
     Polecam także Waszym modlitwom wyświęconego wczoraj dla diecezji warszawsko – praskiej nowego Biskupa Pomocniczego Marka Solarczyka. Niech Pan wspiera jego posługę dla dobra diecezji – i całego Kościoła!
        A Wam wszystkim, moi Drodzy, życzę wspaniale przeżytego Dnia Pańskiego, z serca błogosławiąc mocą Chrystusa – Króla Wszechświata: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Uroczystość Chrystusa – Króla Wszechświata, A
do czytań:  Ez 34,11–12.15–17;  1 Kor 15,20–26.28;  Mt 25,31–46
Słuchając Słowa Bożego z dzisiejszej liturgii, spoglądamy na Chrystusa, który jest Królem, ale w bardzo wyjątkowy sposób. Liturgia dzisiejsza bowiem ukazuje Go jako Pasterza, jako Zwycięzcę i wreszcie – jako Sędziego.
Pierwsze czytanie, z Księgi Proroka Ezechiela, rysuje przed naszymi oczami obraz zatroskanego pasterza, który sam szuka swoich owiec i ma o nie pieczę, który dokonuje przeglądu swojej trzody i uwalnia je z tych miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne. Widzimy obraz pasterza, który pasie swe owce, układa je na legowisko, szuka zagubionych, zabłąkane sprowadza z powrotem, opatruje skaleczone, umacnia chore, tłuste zaś i mocne ochrania.
Z kolei Paweł Apostoł ukazuje wiernym Koryntu, ale i nam wszystkim, obraz Jezusa – Zwycięzcy nad śmiercią, Zmartwychwstałego Pana nad wiekami. I Ewangelia, gdzie w dobrze nam znanym obrazie Sądu Ostatecznego widzimy Chrystusa, który jest Sędzią sprawiedliwym.
Te wszystkie trzy wymiary, Kochani, tworzą obraz Chrystusa, Króla wszechświata – jak Go dzisiaj nazywa Liturgia Kościoła. Króla, którego panowanie nic nie ma wspólnego z ziemskim przepychem, pałacowym splendorem, dworską etykietą, czy tak często spotykaną u wysoko postawionych próżnością. Jezus Chrystus – to Król zapracowany, zatroskany, to król niezwykle pokorny, ale wreszcie także Król cierpiący, umierający na Krzyżu za zbawienie człowieka, którego bezgranicznie umiłował. To Król, który pochyla się nad każdym bez wyjątku człowiekiem, aby go podźwignąć, podać rękę, poprowadzić, dać drugą, trzecią i nie wiadomo którą kolejną szansę, to Król po prostu niezwykły…
A my wszyscy jesteśmy Jego poddanymi, a właściwie – to jesteśmy Jego przyjaciółmi, bo sam nas tak nazwał. I możemy być dumni, że takiego króla mamy, że do takiego królestwa należymy. Ale to nasze zadowolenie, ta nasza radość nie może się sprowadzić do chwilowego li tylko zachwytu, do jakiegoś poetyckiego, wzruszającego uniesienia, które jednak nie będzie miało żadnego odzwierciedlenia w życiu. Wręcz przeciwnie – przynależność do takiego Królestwa i takiego Króla zobowiązuje!
Zobowiązuje do tego, abyśmy zasady Jego Królestwa i Jego panowania wprowadzali w swoją codzienność. Abyśmy się jak najwięcej od tego Króla nauczyli. A czegóż możemy się od Niego nauczyć?
Z pewnością właśnie takich postaw, jakich on sam daje nam przykład. Z postawy zatroskanego Pasterza możemy nauczyć się osobistego, szczerego zatroskania o tych, którzy są nam powierzeni. I to nie tylko w tym wymiarze szerokim, w jakim – na przykład – Papież jest zatroskany o cały Kościół, ale również w tym wymiarze rodzinnym, w jakim rodzice odpowiedzialni są za swoje dzieci, czy rodzeństwo – za siebie nawzajem.
Zresztą, w Kościele wszyscy jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni i nie ma na ziemi ani jednego takiego człowieka, który by nie odpowiadał przed Bogiem za chociażby jedną osobę. Jeśli nawet bowiem byłby ktoś taki, kto nie byłby nigdy rodzicem, czy małżonkiem, albo nie pełnił żadnej funkcji, związanej z odpowiedzialnością za innych, to zawsze każdy chrześcijanin jest odpowiedzialny za zbawienie tych, wśród których żyje, dlatego powinien – na przykład – umieć zwrócić uwagę na czynione przez innych zło. Właśnie w imię tej odpowiedzialności!
Mamy się więc o kogo troszczyć, a Chrystus pokazuje nam, jak mamy to czynić: zawsze z największym oddaniem, zawsze odnosząc się do konkretnego człowieka i do jego problemów, zawsze z największą delikatnością i dyskrecją, zawsze z miłością…
Z kolei z postawy Chrystusa – Zwycięzcy chcemy się uczyć osobistego zwyciężania zła w swoim życiu, w swoim postępowaniu. W mocy Chrystusa Zmartwychwstałego ma się dokonywać nasze ciągłe zmartwychwstawanie. I ciągłe rozpoczynanie od nowa pracy nad sobą, nad swoją przemianą, nad swoim życiem…
Wreszcie – z obrazu zarysowanego w dzisiejszej Ewangelii bierzemy dwa wskazania: pierwsze to takie, iż mamy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby w chwili Sądu znaleźć się po stronie tych wybranych, nie zaś tych odrzuconych. Drugie zaś wskazanie, a jednocześnie lekcja, jaka wynika dla nas z postawy Chrystusa Sędziego jest taka, że my, kiedy będziemy wypowiadali swoje sądy lub opinie na jakikolwiek temat, a już szczególnie na temat drugiego człowieka – obojętnie kogo – winniśmy się zawsze kierować sumieniem i dobrym nastawieniem do niego tak, aby nasze sądy, opinie, oceny nigdy nikogo nie krzywdziły, nie raniły, nie umniejszały, nie odbierały innym należnego im szacunku i dobrego imienia.
Zobaczmy, Kochani, jak wiele dobrych wskazań, jak wiele nauk wypływa dla nas z dzisiejszej Liturgii Słowa i z postawy Chrystusa Króla. A przecież nie mamy wątpliwości, że to, co zostało tu powiedziane i wyliczone, to tylko kilka bardzo skromnych przykładów, bo z pewnością z postawy Chrystusa Króla nauczyć możemy się znacznie więcej. Moglibyśmy tu jeszcze sporo różnych postaw wyliczyć. Co jednak łączy te wszystkie wymienione i nie wymienione przykłady?
Z pewnością i przede wszystkim to przekonanie, że wiara wyraża się w konkrecie. Wiara wyraża się w konkrecie! Tak, jak bardzo konkretne było życie i ofiara Jezusa, tak bardzo konkretna z naszej strony winna popłynąć odpowiedź. Świętujemy dzisiaj bowiem uroczystość bardzo nietypowego Króla: takiego, którego majestat wyraża się w miłości, a panowanie – właśnie w konkrecie.
Zauważmy zresztą, że ta dzisiejsza uroczystość jest ostatnią niedzielą roku liturgicznego. Już za tydzień pierwszą niedzielą Adwentu zaczniemy nowy rok liturgiczny. Jest zatem dzisiejsze święto swoistą klamrą, która spina i zamyka cały rok: trzysta sześćdziesiąt pięć dni, w trakcie których wspominaliśmy wszystkie ważne wydarzenia z historii zbawienia. Ale właśnie – nie tylko wspominaliśmy tak, jak wspomina dziadek przy kominku przeżycia ostatniej wojny. Wspominanie liturgiczne zawsze jest przeżywaniem na nowo danego wydarzenia, a jednocześnie zawsze pojawia się pytanie: co dla mnie z tego wynika? Jak konkretnie mam przełożyć treść tego święta, tej uroczystości – na moje życie?
I kiedy przeżywaliśmy Adwent, i kiedy śpiewaliśmy wzruszające kolędy, i kiedy w ciszy serc wchodziliśmy w atmosferę Wielkiego Postu, czy następnie z uniesieniem serca śpiewaliśmy uroczyste Alleluja, czy wreszcie kiedy w Okresie Zwykłym dane nam było przeżywać ową najzwyklejszą działalność Jezusa – zawsze pojawiało się pytanie o to, ile z tych wielkich i pięknych przeżyć znajdzie odzwierciedlenie w moim pięknym życiu, w mojej pięknej postawie…
Zapewne zauważyliśmy, że obchodząc jakiekolwiek święto czy uroczystość, Kościół nie poprzestaje nigdy – w swoich tekstach liturgicznych – na samym przypomnieniu, czy związanym z nim wzruszeniu. Kościół zawsze pyta: jakie wnioski wyciągam dla siebie z tychże przeżyć? Jak przekładam fakt Narodzenia Pańskiego, Zmartwychwstania – na zwyczajne życie? Jak konkretnie potwierdzam swoimi uczynkami, że nie na darmo dany mi był od Boga ten kończący się, kolejny rok liturgiczny, wraz ze wszystkimi jego treściami?
Zauważmy, że takie pytania, takie refleksje pojawiały się bardzo często w homiliach, wygłaszanych przy okazji tychże Świąt. I tak być powinno, bo chrześcijaństwo to religia konkretu i jeżeli tego konkretu miałoby braknąć, to właściwie trudno nawet mówić o chrześcijaństwie, o prawdziwej wierze.
Dzisiaj te wszystkie refleksje, te wszystkie nasze przemyślenia zbieramy razem i składamy u stóp Chrystusa, Króla wszechświata, Króla nad wiekami, wyrażając szczere pragnienie oddawania Mu czci i uwielbienia nie słowami, ale właśnie konkretnymi dobrymi czynami.
I dlatego właśnie może dobrze byłoby jeszcze raz prześledzić ten ostatni rok liturgiczny i zapytać samego siebie, jak wspominam jedne Święta, drugie Święta. Ile w ich przeżywaniu było ducha religijnego, a ile tylko pięknych tradycji i zwyczajów, jak choinka czy pisanka. A z jakim nastawieniem i skupieniem przeżywałem jedne i drugie rekolekcje? Czy podejmowane wtedy postanowienia poprawy zostały rzeczywiście zrealizowane? A jak wyglądało moje uczestnictwo we Mszy Świętej niedzielnej? Czy w każdą niedzielę i święto przybywałem tu, do świątyni, czy raczej nie miałem czasu, albo bywałem nazbyt zmęczony pracą całego tygodnia?
Czy lepiej jest na odcinku mojej modlitwy – szczerej rozmowy z Bogiem, czy nadal jest to pospiesznie i tylko od czasu do czasu „klepany” paciorek? Czy systematycznie i dobrze się spowiadałem? Z jakiego choćby jednego grzechu, jednej wady, udało mi się poprawić?
I wreszcie – czy więcej było w ciągu tego ostatniego roku dobrych uczynków? Czy dostrzegałem w potrzebującym pomocy sąsiedzie, członku rodziny, przyjacielu – samego Jezusa? I czy kiedy był On głodny – dałem Mu jeść? A kiedy był spragniony – czy dałem Mu pić? A kiedy był przybyszem – przyjąłem Go? A kiedy był nagi – przyodziałem Go? A kiedy był chory lub w więzieniu – odwiedziłem Go?
Kochani! Te wszystkie pytania musimy sobie naprawdę poważnie postawić i szczerze na nie odpowiedzieć. I nie chodzi tu wcale o to, aby robić sobie nawzajem jakieś wyrzuty, żeby tu komuś uprzykrzać życie na zasadzie, że jak nie ma problemu, to trzeba go „na siłę” znaleźć. Nie! Tu chodzi o to, że musimy sobie takie pytania postawić, aby stwierdzić, czy Jezus rzeczywiście jest naszym Królem, czy też tylko tak mówimy przy okazji święta? Czy Jezus rzeczywiście jest naszym największym autorytetem, punktem odniesienia, jedynym celem w życiu, najwyższym Prawodawcą, prawdziwym Nauczycielem życia, czy też taką ładną postacią z obrazka, kolorową i słodką, jaką zwykliśmy pokazywać naszym dzieciom?…
Pytanie o królowanie Jezusa w naszym życiu jest pytaniem również o to, co dzisiaj, po powrocie z tej Mszy Świętej, uczynię dobrego w swoim domu, w odniesieniu do najbliższych, jaką tam wprowadzać będę atmosferę. To jest także pytanie o to, jak będę realizował swoje chrześcijaństwo jutro i przez najbliższy tydzień, kiedy to pójdę po raz kolejny do szkoły czy do pracy. Powiemy zapewne, że to przecież takie zwyczajne, normalne nasze obowiązki i taka zwyczajna codzienność. Tak, to prawda, nic szczególnego z pewnością nie jest w tym, że idziemy do pracy czy do szkoły.
Ale to właśnie tam będziemy mieli codziennie okazję potwierdzać, że Jezus jest naszym Królem, a my jego przyjaciółmi, Jego poddanymi, Jego Królestwem. Właśnie tam! Nie trzeba szukać specjalnych okazji i nie należy wypatrywać jakiegoś wyjątkowego czasu na to, żeby potwierdzić swoją wiarę i swoją przynależność do Chrystusa, gdyż taką okazję daje nam każdy dzień, a wręcz – każda kolejna godzina naszego życia. Każda godzina, każda chwila, którą należy przeżyć tak, aby w dniu Sądu móc usłyszeć skierowane do nas słowa: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

4 komentarze

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    Dziękuję za to pełne mądrości kazanie. Życzę Księdzu wszelkich Łask Bożych i opieki Ducha Świętego. Szczęść Boże! DLJ

  • Te dzisiejsze czytania rokrocznie budzą we mnie refleksje – po której Chrystusa stronie będę stała? Czy codziennie nie mijam beznamiętnie "tych najmniejszych"? Czy to co czynię dla Chrystusa, w Jego imię to nie jest za mało? Czy nie żyję w pewnej masce, która brudzi prawdziwy obraz mojej duchowości?

    Zawsze chcę to zmienić. I tak samo zawsze uczęszczam na rekolekcje i pragnę wdrażać w swe życie te zasady, które dla każdego katolika powinny być dla mnie naturalne. Walczenie o swoją duchowość jest rzeczą cudowną, która niezwykle pobudza do życia w każdej wspólnocie, do której zostaje się powołanym.

    Jak dobrze, że Jezus jest naszym Królem! Jak dobrze, że jest Królem wiecznym i wszechmocnym. Czy to nie wspaniałe, że niedługo do nas przyjdzie, że już teraz czeka na naszą duchową odnowę?

    Dziękuję WAM i ks. Jackowi – prawdziwie budzicie mnie do życia w Chrystusie! Niech Wam Bóg błogosławi 🙂

    + Mam wrażenie, że za kilkanaście lat to Ameryka Łacińska i Afryka będą wspólnotami prawdziwych chrześcijan. To już teraz są świątynie żywej wiary. Jak mi brakuje w naszych polskich kościołach tej siły. Tego uśmiechu na twarzach wiernych. Dlaczego tak trudno okazywać nam emocje, dlaczego blokujemy się nawzajem i w sposób naturalny nie wyrażamy swej miłości do Boga? Toż to jest jest jeden z wielu czynników powodujących zmniejszanie roli Kościoła – ludzie nie będą przychodzili do zimnych, sztywnych domów Bożych, to naturalne, że kiedy wybieramy się na spotkanie z przyjacielem to nie idziemy do zgrzybiałych blokowych piwnic tylko do naszych ogrzanych ciepłem domowym lokali. Bądźmy wspólnotami spontanicznymi w miłości i otwartości na innych!

    Ela!

  • Dziękuję za tyle życzliwych słów – i za wspólnotę, którą razem tworzymy. A szerzej odnoszę się do tego w poniedziałkowym słowie wstępnym! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.