Szczęść Boże! Ależ piękna dyskusja wywiązała się wczoraj. Nie miałem czasu tak na spokojnie przemyśleć wszystkich wpisów – zrobię to dziś wieczorem, bo przede mną dość pracowity dzień. Niemniej jednak, ogromnie cieszę się z Waszej obecności i tego duchowego bogactwa, jakim się nawzajem obdarzamy. A żeby je móc dostrzec – potrzeba jasnego i ostrego wzroku duchowego. I o tym dzisiaj Pan do nas mówi w Liturgii Słowa.
Kochani, przypominam: Adwent – i pierwszy piątek miesiąca! Mocne i wyraźne sygnały dla nas!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 1 tygodnia Adwentu,
do czytań: Iz 29,17–24; Mt 9,27–31
Proroctwo Izajasza w kolejnych dniach – tych pierwszych dniach Adwentu – odsłania przed nami wizję szczęśliwości, jaka zaistnieje w ów dzień… Dzień, w którym zapanuje królestwo jedynego Władcy, a wtedy udziałem wszystkich i całego stworzenia stanie się pokój i szczęśliwość.
A tak, jak wczoraj myślą wyraźnie dominującą w Liturgii Słowa było budowanie domu, budowanie miasta, po prostu: budowanie na trwałych lub nietrwałych fundamentach, tak dzisiaj, zarówno w Proroctwie Izajasza, jak też w Ewangelii Mateusza, pierwszą myślą, jaką dostrzegamy, jest przejrzenie niewidomych. Zwraca na to uwagę Ewangelista Mateusz, opisując cudowny fakt uzdrowienia dwóch niewidomych, którzy uwierzyli w Jezusa.
Izajasz natomiast wymienia fakt cudownego przejrzenia pomiędzy innymi znakami owej szczęśliwości, jednak kiedy się czyta lub słucha słów jego dzisiejszego Proroctwa, to akurat to stwierdzenie jest bardzo zauważalne. I jest to poniekąd oczywiste, bo przecież wzrok jest bramą do umysłu i serca człowieka. Jeżeli ktoś nie widzi, nie może się cieszyć barwami świata i nie może doświadczyć wielu wspaniałych widoków, jakie go otaczają. Aby zatem dostrzec wszystkie znaki Bożej łaskawości i bogactwa, jakim nas Pan obdarza, potrzeba zdrowych, dobrze widzących oczu. I takie właśnie przejrzenie Prorok Izajasz zapowiada, a Jezus – poprzez uzdrowienie dwóch niewidomych – faktycznie tegoż uzdrowienia dokonuje.
A dla nas, przeżywających kolejny w życiu Adwent jest to okazją do tego, byśmy spytali samych siebie:
· Na ile głębokie i jasne jest moje spojrzenie? Na ile jasny jest mój duchowy wzrok?
· Czy nie zamykam oczu duszy na ewidentne działanie łaski Bożej?
· Czy nie jestem niewdzięcznikiem, który widzi tylko to, co chce widzieć, a nie dostrzega całego dobra, którym Bóg mnie codziennie obdarza?
A tak z innej strony: Czy dostrzegam ludzi wokół siebie, czy nie noszę – mówiąc potocznie – głowy w chmurach, a oczu utkwionych tylko we własnej, wydumanej wizji świata? Właśnie, czy moje spojrzenie na innych nie jest pyszne – do tego stopnia, że tylko zło w nich dostrzegam?
Kochani, dużo takich i podobnych pytań można by tu jeszcze stawiać! Zapewne dużo ich dzisiaj postawi nam nasze serce, jeżeli tylko zechcemy go uważnie posłuchać – w ten kolejny dzień Adwentu, a do tego: w pierwszy piątek miesiąca. Nie bójmy się tych pytań – niech one mocno w sercach wybrzmią. I nie bójmy się szczerej na nie odpowiedzi.
A w razie potrzeby – prośmy Jezusa, aby w tym świętym czasie uzdrowił nasz duchowy wzrok, byśmy przejrzeli i całym sercem ucieszyli się z tak wielkich i licznych darów, których nam zechce udzielić…
Dwaj niewidomi przeżyli spotkanie, uzdrowienie , i uwolnienie. Otworzyły się ich oczy. Bóg powiedział im by uważali, by nikt się o tym nie dowiedział. Niewidomi nie posłuchali Bożego nakazu. To nieposłuszeństwo było , jest, i pewnie będzie jedynym nieposłuszeństwem bez konsekwencji karnych. Tym nieposłuszeństwem było niesienie wieści o Chrystusie po całej okolicy. Nie wieść wyuczoną, ale spotkaną, przeżytą.
My rónież musimy się nauczyć iść Jego śladami, także w ślepocie. Musimy się nauczyć widzieć Go, gdy oczy zamyka ból. Wołać do Niego, w głuchocie. Nawet gdy to ma miejsce wbrew nadziei. Musimy się nauczyć widzieć światło czasem w bardzo długim ciemnym tunelu.
… Wierzycie,że mogę to uczynić? …
Krótkie, proste pytanie skierowane do nas.
By odpowiedzieć na nie, wpierw trzeba nam uświadomić sobie naszą ślepotę.
Każdego dnia jesteśmy jak Ci niewidomi. Potrącamy innych, potykamy się o ludzi, przedmioty. Trudno się nam po omacku szuka. Wiara przecież rodzi się w ciemnościach. Wiara to nic innego jak niewidzialny drogowskaz naszych serc.
Wierzymy, że może Chrsytus to uczynić.
Wierzymy, że z Nim naprawdę zaczniemy widzieć.
Wierzymy, że On jest w stanie nas uzdrowić.
Mocne słowa – Według wiary waszej niech się wam stanie
Słysząc je, pojawia się radość ? czy lęk…
Pozdrawiam
Domownik – A
Jeszcze chciałam nawiązać do wczorajszych komentarzy.
Myślę, że jednak największą rolę w wychowaniu odgrywają rodzice.Cenne wartości, które przekażą swoim dzieciom zaowocują.Ja już się o tym przekonałam.Pozwolicie,że się czymś pochwalę. Moja córka Magda po roku pracy w dużej firmie otrzymała piękną statuetkę [ dwie złączone ręce]- Pomocna dłoń. Kiedy składałam Jej gratulacje – Ona mi powiedziała; To jest wasza zasługa, tak mnie wychowaliście.
Popłynęły mi łzy z oczu. Łzy szczęścia.
Pozdrawiam
Urszula
gratuluję takiej córki. ale niestety takich rodziców jest niewielu gratuluję. Pozdrawiam z pamięcią w modlitwie
Ja też gratuluję Urszuli. Nie mogą chyba rodzice otrzymać od dziecka piękniejszej nagrody, jak coś takiego. Bogu niech będą dzięki!
A pytanie Domownika, czy te słowa o wierze naszej, według której mamy otrzymywać Boże dary, wywołują radość, czy lęk – pytanie to jest świetnym punktem wyjścia do adwentowej refleksji i pracy nad swoim życiem… Ks. Jacek