Słowa… słowa… słowa…

S

Szczęść Boże! Dzisiaj kolejny dzień Wielkiego Postu – i kolejny temat do duchowej refleksji. Wskazuje  nam go Boże Słowo. Właśnie temat… słowa. Szerzej w rozważaniu – tym razem znowu moim, ale jutro już będzie słówko z Syberii. 
Przypominam o Wielkiej Księdze Intencji, zapraszając do modlitwy, ale też – do zgłaszania nowych intencji. 
           Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 1
tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań:  Iz 55,10–11;  Mt 6,7–15
Słowa, słowa, słowa… Słowa Boże – do nas, słowa nasze – do Boga,
słowa modlitwy
Słowa różne
Słowo Boże jest skuteczne, bo ma w sobie
ogromną moc
przemiany ludzkich serc, przemiany świata… Dlatego nie wraca
bezowocnie – jak mówi Izajasz – to znaczy: może
dokonać naprawdę bardzo wiele,
o ile na przeszkodzie nie stanie mu… opór ludzkiego serca. Bo to Słowo nigdy
nikomu się nie narzuca, chociaż też rzeczywiście dręczy sumienie tych, którzy nie chcą go przyjąć ani słuchać.
A zatem, z ust Bożych nigdy nie wychodzi słowo niepotrzebne,
słowo szkodliwe, słowo złe,
wszystkie bowiem słowa, które Pan kieruje do
człowieka mają niezmierzoną i niezaprzeczalną wartość. I na tym tle trzeba nam kształtować nasze ludzkie słowa,
szczególnie słowa modlitwy.
Dzisiaj Jezus nauczył
Apostołów i nas wszystkich, jak mamy się modlić, a więc jakie słowa mamy kierować do Boga, aby te nasze słowa jak najbardziej
przypominały, odwzorowywały Słowo Boże
… To nie znaczy, że tylko tymi
słowami mamy się do Boga zwracać, chociaż akurat tymi zwracamy się najchętniej i najczęściej, bo tej
modlitwy uczymy się zwykle jako
pierwszej w życiu
i tę modlitwę najwięcej osób potrafi wypowiedzieć – nawet
osób słabo związanych z wiarą i Kościołem.
Możemy zatem i powinniśmy jak najczęściej odmawiać Modlitwę Pańską,
ale też powinniśmy na jej wzór kształtować wszystkie nasze rozmowy z Bogiem.
Powinniśmy uczyć się zabiegania najpierw
o wzrost Królestwa Bożego, a dopiero potem – o sprawy doczesne, materialne.

I trzeba nam też zabiegać o umiejętność przebaczania, z jednoczesną prośbą o
odpuszczenie nam naszych grzechów.
Ale nade wszystko –
powinniśmy się uczyć w ogóle mądrego
szafowania darem słowa.
Wypowiadania słów naprawdę potrzebnych, przemyślanych, celowych i dobrych. I
niekoniecznie wcale – słów zbyt wielu
Tak gdy idzie o modlitwę, jak i rozmowy z ludźmi. Wielomówstwo wcale nie świadczy o dobrej modlitwie. Może lepiej
powiedzieć kilka słów, ale takich, z których każde ma jakiś sens i niesie w
sobie jakąś treść, niż – przepraszam za wyrażenie – „peplać” godzinami, nie myśląc o tym, co się mówi, albo nie wiedząc, co
się chce temu Bogu powiedzieć.
Podobnie w relacjach z
ludźmi: każde nasze słowo musi być „po
coś”, musi zawierać w sobie ładunek określonej treści. I musi być dobre!

Nasze słowa nie mogą nieść zła, rozgardiaszu, rozbicia, zniechęcenia… Nie mogą gasić ducha w innych! Nie mogą być
zarzewiem konfliktów!
A żeby udało się osiągnąć
ten wysoki poziom słowa, to trzeba je kształtować według tych wskazań, jakich
dzisiaj udzielił Jezus, a zatem: każde
słowo potrzebne, każde słowo zawierające w sobie konkretną treść i – każde
słowo dobre.
Każde słowo wypowiedziane
po to, aby budować Królestwo Boże, a nie je niszczyć!
Wtedy będziemy o
naszych słowach mogli powiedzieć to, co Izajasz powiedział w pierwszym czytaniu
o Bożym Słowie, że każde z nich przyniesie
jakieś dobre owoce.
Odmawiając zatem dzisiaj z
większą niż zwykle uwagą Modlitwę Pańską poprośmy o to, aby słowa, jakie
kierujemy do Boga i jakie kierujemy do siebie nawzajem – właśnie takie były! I abyśmy pamiętali o naszej
odpowiedzialności przed Bogiem – za każde słowo!

8 komentarzy

  • Pewna niezbyt zamożna kobieta znalazła jajko.
    Niesłychanie szczęśliwa zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie znalazłam jajko. Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury, lecz będziemy ją karmić aby znosiła nam wiele jaj z których będziemy mieli wiele innych kur , a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur, i dużo jajek, nie zjemy ani kur, ani jaj, ale je sprzedamy i kupimy jałówkę, wyhodujemy a i będzzmiemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy , kupimy, i sprzedamy…. Mówiąc to z wielkim przejęciem kobieta żywo gestykulowała, jajko wypadło jej z ręki, i rozbiło się na ziemi….

    Nasze rozmowy, często przypominają gadanie tej kobiety. Zrobię… powiem… załatwię… będę … na pewno… itd..
    Mijają dni, lata, a my nie robimy absolutnie nic z tego co obiecywaliśmy.
    Jaką wartość mają dla nas wypowiadane przez nas słowa… setki… tysiące, miliony słów…

    ''Uważaj na swoje myśli, bo staną się słowami.
    Uważaj na słowa, bo staną się czynami.
    Uważaj na swoje czyny, bo stana się Twoimi przyzwyczajeniami.
    Uważaj na swoje przyzwyczajenia, bo staną się Twoim charakterem.
    Uważaj na swój charakter, bo stanie się Twoim losem…. ''

  • Anno – chapeau bas :)!
    Mnie po dzisiejszych czytaniach i rozważaniu ks. Jacka myśli skierowały w kierunku "Fiat voluntas Tua". Wraca to do mnie jak bumerang: ile przy wypowiadaniu "Fiat…" w naszej codziennej modlitwie jest szczerości, a ile "rutyny słów"?

    • Myślę, że w tym komentarzu, co pozostawię za chwilkę, jest chociazby częściowa odpowiedź na Twoje pytanie Robercie…

      '' Nie przeszkadzaj Boże, ja się modlę…

      – „Ojcze nasz, któryś jest w niebie…”

      – Słucham?

      – Co to jest?

      – Wołałeś mnie?

      – O nie! Nie, nie. Wcale Cię nie wołałem: modlę się… „Ojcze nasz, któryś jest w niebie…”

      – Właśnie, znowu to zrobiłeś…

      – Ale co ja zrobiłem?

      – Zawołałeś mnie. Powiedziałeś: Ojcze nasz. To Ja. Coś ty myślał?

      – Och, nic… zupełnie nic, ja, ja się modlę. Nie robię nic złego, prawda?

      – Nie, odmawiaj dalej swoją modlitwę.

      – „Święć się imię Twoje…”

      – Co chcesz przez to powiedzieć?

      – No, chcę powiedzieć, że… Nie wiem, co chcę powiedzieć, ja… To jest pewna część modlitwy, to wszystko.

      – Moje imię różni się od innych imion. „Ja jestem”; to moje imię! Nic ci to nie mówi?

      – Tak! Że też nigdy o tym nie pomyślałem.., „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi…”

      – Co robisz, aby przyszło moje królestwo?

      – Co ja robię…? No nic… Zresztą, wydaje mi się, że nie byłoby źle, gdybyś Ty pokierował wszystkimi rzeczami tak, jak to robisz na górze!

      – Czy kieruję twoim życiem?

      – No… chodzę do kościoła…

      – Wiesz co, moje panowanie już się zaczęło. Moje Królestwo jest w tych, którzy naśladują Mojego Syna. Czy jesteś pewny, że idziesz Jego śladami?

      – Słuchaj, Panie, jestem tak samo dobry jak wszyscy, którzy chodzą do kościoła w każdy niedzielny poranek.

      – Jak chcesz, aby moja wola się wypełniała, jeśli ci, korzy o to proszą, nie zaczęli jej wypełniać?

      – Oh, wiem, że mam problemy. Nie jestem święty.

      – Wiem o tym.

      – Wiesz? Więc może wiesz, że chciałbym wyzwolić się z tych wszystkich starych historii, które mi przeszkadzają być prawdziwie wolnym!

      – Oczywiście! Ale zrobiliśmy postępy: jeszcze trochę razem popracujemy, ty i ja, i nie odklepiemy, lecz naprawdę przeżyjemy „Ojcze nasz”.

      – No nie, tego wieczoru to idzie za daleko, i co więcej, pochłania zbyt wiele czasu… . „Chleba naszego daj nam dzisiaj…”

      – Czy zaufasz mi dla chleba?

      – Tak.

      – Modlitwa jest czynnością niebezpieczną. Wiesz o tym, że możesz zostać przemieniony. Ale nie skończyłeś swojej modlitwy. Mów dalej…

      – Nie mogę.

      – Boisz się?

      – Wiem, co mi powiesz.

      – Zatem spróbuj, a zobaczysz…

      – „…Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”

      – Myślisz o tych, co ci wyrządzili krzywdę?!

      – Właśnie, wiedziałem, że o nich będziesz mi mówił. Jednak, Panie, oni mi uczynili zbyt dużo zła, rozumiesz? Przysiągłem, że się zemszczę…

      – A twoja modlitwa?

      – To, to kwestia przyzwyczajenia, to wszystko.

      – Przynajmniej jesteś szczery. Jednak nie jest łatwo nosić w sobie nienawiść, prawda?

      – Tak, tak, to nie jest łatwe. Ale chciałbym Ci powiedzieć: jak tylko im odpłacę, będę już potem o wiele lepszy.

      – To nie zmienia na lepsze, wręcz przeciwnie. Jesteś już wystarczająco załamany… Mogę to wszystko zmienić.

      – Ty… Ty możesz? Ale jak?

      – Przebacz im tak, jak Ja ci kiedyś przebaczyłem.

      – Nie, Panie, nie mogę im przebaczyć, naprawdę, nie mogę…

      – Co mówiłeś w swojej modlitwie?

      – …Spróbuję im przebaczyć. Ty będziesz mógł, być może, spróbować również im to powiedzieć. Nie wiem, czy oni się modlą do Ciebie każdego ranka.

      – To mnie nie powstrzymuje. Skończ swoją modlitwę.

      – ,I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.” –

      To właśnie zrobię. A ty naucz się żyć w mojej miłości ''

  • Mieszkam w dużej rodzinie. Panuje u nas hierarchia. Starsi w tym układzie mogą mówić co im się podoba, czasem tak ostro i niegrzecznie, że wciąż mnie to szokuje. Młodsi wobec starszych mają milczeć, a już na pewno nigdy nie podnosić głosu, nie krytykować starszych itp. A więc zupełnie co innego, niż głosi tzw. dzisiejszy świat, gdzie tak bardzo ważne jest wyrażenie siebie – własnych uczuć i opinii, spokojnie, łagodnie, bez lęku itp. Czasem tak trudno powiedzieć dobre słowo, zamiast tego, które rani i rozbija. Stanąć po stronie słabszego tak, żeby starszy nie poczuł się dotknięty. Tyle, ile mnie tu czasem kosztuje milczenie, albo powiedzenie czegoś bez złości, wyrzutu, nie zrobienie dzikiej awantury – ojej. Poczekanie na wyjaśnienie, bo może czegoś znowu nie zrozumiałam. Ale po tych latach widzę, że warto było ten wysiłek podejmować, choć często wydawał mi się bez sensu.
    Asia (Karaczi)

  • Dziękuję Domownikowi za dwa bardzo "mocne" wpisy. I Asi za równie "mocne" świadectwo. Bardzo cenne dopowiedzenia do wczorajszego rozważania. Trudno tu cokolwiek dodać. Dlatego podpisuję się pod słowami uznania, wyrażonymi przez Roberta. Pozdrawiam. Ks. Jacek

    • Ależ nie ma za co ,cała przyjemność po mojej stronie.
      Tworzyć z Wami Blogową Rodzinę, móc się tutaj wypowiadać, to dla mnie przyjemność i zarazem zaszczyt.

      Pozdrawiam

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.