O mojej osobistej reewangelizacji…

O

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Dzisiaj planujemy wyjazd do Karpacza i zdobywanie Śnieżki. Pogoda – póki co – wymarzona! Ta w sercach – też! Bogu Najwyższemu niech będą za to dzięki!
Zapewniam, że każdego dnia pamiętam o Was w modlitwie!
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 16
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Jr 3,14–17;  Mt 13,18–23
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
Pan
mówi: „Wróćcie, synowie wiarołomni, bo jestem Panem waszym i przyjmę was,
jednego z każdego miasta, dwóch z każdego rodu, by zaprowadzić na Syjon. I dam
wam pasterzy według mego serca, by was paśli rozsądnie i roztropnie.
A
gdy się pomnożycie i wydacie liczne potomstwo na ziemi w tamtych dniach, mówi
Pan, nikt nie będzie już mówił: «Arka Przymierza Pana». Nikt już nie będzie o
niej myślał ani jej wspominał, odczuwał jej braku, ani też nie uczyni nowej. 
W
tamtych czasach Jerozolima będzie się nazywała tronem Pana. Zgromadzą się w
niej wszystkie narody w imię Pana i nie będą już postępowały według zatwardziałości
swych przewrotnych serc”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Posłuchajcie, co znaczy przypowieść o siewcy. Do
każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i
porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno
posiane na drodze.
Posiane
na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je
przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk
lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. 
Posiane
między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda
bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. 
Posiane
w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też
wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.
Jak przyjąć Boże Słowo, aby
nie pozostało ono bezowocne? Jak go słuchać, jak nad nim myśleć, jak je
rozważać, żeby przemieniało nasze życie? Oto dzisiaj Jezus w Ewangelii mówi, że
Jego Słowo, niczym ziarno, tak naprawdę
siane jest obficie.
A jednak – tylko jego niewielka część przynosi zamierzony efekt. Dlaczego? Dlaczego nawet
pomimo tego, że niektórzy to Słowo przyjęli – niczego w swoim życiu nie
zmienili?
A zatem, nawet przyjęcie Bożego Słowa jeszcze niczego nie
rozstrzyga?
Otóż właśnie! Okazuje się
bowiem, że trzeba to Słowo przyjąć sercem
czystym, sercem otwartym, sercem ochotnym
… Nie wystarczy „jakoś tam” go
przyjąć, „jakkolwiek”… Trzeba przyjąć na
sto procent, chętnie i bez zastrzeżeń!
Wtedy plon będzie stokrotny,
sześćdziesięciokrotny, trzydziestokrotny…
Kochani, wydaje się, że ta
przypowieść, dotycząca Bożego Słowa, w jakiś sposób dotyczy także w ogóle naszych relacji z Jezusem i naszej wiary. Bo
wielu stwierdza niejednokrotnie, że oni „przecież” wierzą, „no przecież” chodzą
do kościoła, „no przecież” nawet do jakieś wspólnoty należą, „no przecież” to, „no
przecież” tamto… Tylko okazuje się, że
ziarno Słowa, ziarno wiary – padło na drogę, albo na miejsce skaliste, albo
między ciernie
… Jakże zatem bardzo trzeba nam się starać i mobilizować, aby
nie zmarnować Bożych darów, aby je przyjąć całym sercem! Aby na Sądzie Bożym nie doznać smutnego
zdziwienia,
że przecież tak bardzo byłem obdarowywany, a ja nic z tego nie
skorzystałem, nie przyjąłem, nie ucieszyłem się…
To są chyba najbardziej
dramatyczne sytuacje w życiu, kiedy człowiek niby jest wierzący, ale tak naprawdę to raczej nie wierzy…
Kiedy jest chrześcijaninem, ale tak
naprawdę
Jezus jest dla niego kimś zupełnie pobocznym… I kiedy słucha
Bożego Słowa, ale tak naprawdę nic z
niego nie przyjmuje, nie słyszy, nie rozumie – gdyż nie chce zrozumieć… I
dochodzi do takiej oto paradoksalnej sytuacji, że się jest niby ogarniętym jakąś rzeczywistością, ale tak naprawdę to się jest
obok niej
To jest na pewno o wiele gorszy stan od tego, kiedy człowiek
jest wprost zbuntowany,
odwrócony, nastawiony wrogo – bo wtedy przynajmniej
wiadomo, co myśli i że musi się nawrócić, musi coś w swoim życiu zmienić, albo jasno deklaruje, że go to nic nie obchodzi,
ale też wtedy przyjmuje konsekwencje takiego wyboru.
Kiedy natomiast
człowiek trwa w stanie takiego swoistego „rozkroku”, to jest to o tyle niebezpieczna sytuacja, że jest on
przekonany o swojej wierze, o swoim bliskim związku z Chrystusem, a tak naprawdę jest bardzo daleko. Nie
dopuszcza on zatem żadnego sygnału o tym, że ma coś zmienić – i brnie w grzechy pod sztandarem swej
rzekomej wiary
Do czego doprowadzić może
taka sytuacja, to z całą pewnością pokazują losy narodów Europy Zachodniej – krajów będących niegdyś filarami
chrześcijaństwa i fundamentami wiary w Europie, a dzisiaj dryfujących gdzieś na obrzeżach, albo wprost popadających we
wtórne pogaństwo.
Dlatego Benedykt XVI czyni tak wiele w kierunku nowej ewangelizacji, reewangelizacji
Europy.
I dlatego także każda i każdy z nas musi myśleć o takiej własnej reewangelizacji – o ciągłym
odnawianiu swej wiary, o jej ciągłym aktualizowaniu, o jej ciągłym pogłębianiu.
Bo przecież problemy całych narodów
zaczynają się zawsze od pojedynczego człowieka
A w tym momencie sytuacja –
także w naszej Ojczyźnie – jest taka, że być
może niedługo czarnoskórzy misjonarze z Afryki będą przyjeżdżać do nas i uczyć
nas wiary od podstaw.
Afryka bowiem przeżywa wiosnę Kościoła, a stara Europa
gnuśnieje i poganieje. Może więc dzisiaj trzeba nam modlić się, aby Pan spełnił
zapowiedź, zawartą w pierwszym czytaniu, że da swemu ludowi nowych pasterzy, a Jerozolimę uczyni swoim tronem.
W tej zapowiedzi oczywiście widzimy zapowiedź jedynego Pasterza, Jezusa Chrystusa, oraz nowego Ludu, którym będzie
Kościół, jak i nowego kultu,
którego już nie będzie wyrażała Arka
Przymierza. Wiemy, że te zapowiedzi zostały już w historii zbawienia spełnione.
Potrzeba, aby każdego dnia
od nowa spełniały się naszym życiu. A może inaczej: abyśmy każdego dnia dostrzegali i głęboko w sercu przeżywali to, że się
spełniają…
I dlatego teraz zapytajmy
samych siebie:
·       
Czy
nie odczuwam znudzenia wiarą?
·       
Czy
każde Boże pouczenie odnoszę bezpośrednio do siebie – bez żadnych zastrzeżeń?
·       
Jak
wygląda moja osobista reewangelizacja?
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza
tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi
sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny

2 komentarze

  • Witam
    Smutne slowa ale bez watpienia prawdziwe.
    Moim zdaniem skorupa konsumpcjonizmu ktora obrastamy coraz mocniej w bardzo skuteczny sposob odciaga nas od wiary,od rzeczy fundamentalnych,prostych ktore my komplikujemy potwornie.Otaczamy sie halasem,przedmiotami,wazniejsze jest by miec wszystko ,piekny dom ,samochod itd.
    Kiedy jest cicho,za cicho,wariujemy bo niewiadomo co ze soba zrobic.To wszystko odciaga,zaprasza na msze do supermarketu w niedziele aby ciagle konsumowac.To moim zdaniem w duzej mierze powoduje ten brak spojnosci w wierze o ktorej mowa w Pismie.Pisze ksiadz ze lepsza postawa jest postawa buntu i niewiary ,oczywiscie jest to postawa prawdziwa tyle ze mniejszoscowa.Koscioly bylyby puste gdyby nie Ci ktorzy niby wierza a tak naprawde sa slabi i nie postepuja zgodnie z tym co mowi Jezus,czesto sa falszywi.Pisze jako jeden z nich ,ciagle rozdarty miedzy wspolczesnym swiatem a nieograniczona miloscia Boga.Przychodzimy tam nie tylko z tradycji,mysle ze ciagle jednak z nadzieja na realne nawrocenie i umocnienie.
    Pozdrowienia
    Robson

  • Robsonie, nie chodziło mi o to, że namawiam do buntu, tylko do jasnego opowiedzenia się i skrystalizowania swojego stanowiska w odniesieniu do Boga i do wiary… Natomiast całkowicie zgadzam się z tym, że wiele osób przyjmuje postawę poszukującą, niepewną… Mają do tego prawa – właśnie do owych poszukiwań. Ja natomiast w rozważaniu krytycznie odniosłem się do postawy fałszywej, polegającej na złudnym przekonaniu o swojej mocnej wierze, przy zupełnym braku odniesienia do Boga. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.