Opuściliśmy wszystko…

O

(Prz 2,1-9)
Synu, jeśli przyjmiesz moje nauki i zachowasz u siebie wskazania, ku mądrości nachylisz swe ucho, ku roztropności nakłonisz swe serce, tak, jeśli wezwiesz rozsądek, przywołasz donośnie rozwagę, jeśli szukać jej poczniesz jak srebra i pożądać jej będziesz jak skarbów – to bojaźń Pańską zrozumiesz, osiągniesz znajomość Boga. Bo Pan udziela mądrości, z ust Jego – wiedza, roztropność: dla prawych On chowa swą pomoc, On – tarczą żyjącym uczciwie. On strzeże ścieżek prawości, ochrania drogi pobożnych. Wtedy sprawiedliwość pojmiesz i prawość, i rzetelność – i każdą dobrą ścieżkę.

(Mt 19,27-29)
Piotr rzekł do Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam z Syberii.

Dziś święto św. Benedykta z Nursji, patrona Europy (480-547). U nas to tylko wspomnienie, ponieważ nie jesteśmy już w Europie. Pozdrawiam zatem Europejczyków.

Oprócz dzisiejszych czytań, jako duchową lekturę chcę Wam zaproponować dwa fragmenty przemówień, ostatnich papieży (nie licząc obecnego).

Katecheza Benedykta XVI z 9 kwietnia 2008:

„W całej drugiej księdze Dialogów Grzegorz opisuje nam, jak życie św. Benedykta zatopione było w atmosferze modlitwy, nośnym fundamencie jego istnienia. Bez modlitwy nie ma doświadczenia Boga. Jednakże duchowość Benedykta nie była życiem wewnętrznym oderwanym od rzeczywistości. Pośród niepokojów i zamętu swoich czasów żył on pod okiem Boga i właśnie dlatego nie utracił nigdy z pola widzenia obowiązków życia codziennego oraz człowieka z jego konkretnymi potrzebami. Widząc Boga, zrozumiał rzeczywistość człowieka i jego misję. W swej Regule nazywa on życie monastyczne „szkołą służby Pańskiej” (Prolog, 45) i żąda od swoich mnichów, aby „nic nie było ważniejsze od Służby Bożej [to jest od Oficjum Pańskiego czyli Liturgii Godzin] (43,3). Podkreśla jednak, że modlitwa jest przede wszystkim aktem słuchania (Prolog 9-11), który ma się następnie przełożyć na konkretne działanie. „Pan oczekuje, że będziemy codziennie odpowiadać czynami na te Jego święte napomnienia” (Prolog 35). Tym samym życie mnicha staje się owocną symbiozą działania i kontemplacji, „aby we wszystkim Bóg był uwielbiony” (57,9). W przeciwieństwie do łatwej i egocentrycznej samorealizacji, która jest dziś często wysławiana, pierwszorzędnym i niezbywalnym zadaniem ucznia św. Benedykta jest szczere poszukiwanie Boga (58,7) na wytyczonej przez pokornego i posłusznego Chrystusa (5,13) drodze do miłości, nad którą nie może niczego przedkładać (4,21; 72,11) i właśnie tak, służąc drugiemu, staje się mężem służby i pokoju. Ćwicząc się w posłuszeństwie, podejmowanym z wiary ożywionej miłością (5,2), mnich osiąga pokorę (5,1), której Reguła poświęca cały rozdział (7). W ten sposób człowiek staje się coraz bardziej podobny do Chrystusa i osiąga prawdziwą samorealizację jako stworzenie na obraz i podobieństwo Boga.

Posłuszeństwu ucznia powinna odpowiadać mądrość opata, który w klasztorze jest „zastępcą Chrystusa” (…) Aby być w stanie podejmować odpowiedzialne decyzje, opat musi także być tym, który „słucha rady braci” (3,2), „gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze” (3,3). Polecenie to czyni zaskakująco nowoczesną Regułę spisaną niemal piętnaście wieków temu! Człowiek, na którym spoczywa odpowiedzialność publiczna, nawet w małym środowisku, musi być również zawsze człowiekiem umiejącym słuchać i wyciągającym naukę z tego, co usłyszy.

Benedykt określa Regułę jako „maleńką, pisaną dla początkujących” (73,8); w rzeczywistości jednak przynosi ona wskazania przydatne nie tylko mnichom, ale także tym wszystkim, którzy szukają przewodnika w swej drodze do Boga. Ze względu na swój umiar, na swoje człowieczeństwo i swoje trzeźwe rozeznanie między tym, co istotne a tym, co drugorzędne, mogła ona zachować do dzisiaj swoją oświecającą moc”.


Jan Paweł II, 23.03.1980, Nursja, Homilia wygłoszona w Nursji, na Placu Św. Benedykta:

„Ku czemu idzie ludzkość cała, powiązana rozlicznymi więzami spraw i zależności, które się rozciągają na wszystkie ludy i kontynenty? Ku czemu idzie nasz kontynent, a na nim wszystkie te narody i te tradycje, jakie stanowią o życiu i historii całych narodów i państw?
Ku czemu idzie człowiek?

Społeczeństwa i ludzie stali się w ciągu tych piętnastu stuleci, jakie dzielą nas od daty narodzin Benedykta z Nursji, spadkobiercami wielkiej cywilizacji – spadkobiercami jej zwycięstw, ale i klęsk, jej świateł, ale i mroków. Wyczuwa się przewagę ekonomii nad moralnością. Przewagę doczesności nad duchowością. Z jednej strony wyłączne prawie nastawienie na konsumpcję dóbr materialnych odbiera głębszy sens życiu ludzkiemu. Z drugiej strony praca staje się przymusem człowieka, podporządkowanego kolektywom, a tę pracę za wszelką cenę odrywa się od modlitwy, odbierając również życiu ludzkiemu pozadoczesny sens.

Nie można żyć dla przyszłości nie mając poczucia sensu, który jest większy od doczesności – wyższy od niej. Jeśli społeczeństwa i ludzie naszego kontynentu stracili poczucie tego sensu, muszą go odnaleźć. Czy mogą w tym celu cofnąć się o piętnaście stuleci do tych czasów, kiedy się rodzi na świat Benedykt z Nursji?

Nie, cofnąć się nie mogą. Sens życia muszą odnaleźć w kontekście naszych czasów. Nie inaczej. Nie muszą i nie mogą się cofnąć do czasów Benedykta, ale muszą sens ludzkiego istnienia odnaleźć na miarę Benedykta. Wtedy tylko będą żyć dla przyszłości. I pracować dla przyszłości. I umierać w perspektywie wieczności. Jeśli Paweł VI wezwał św. Benedykta z Nursji na patrona Europy – to znaczy, że może on w tym dopomóc Kościołowi i narodom Europy”.

Koniec cytatów, teraz moje skromne słowo…

I w tym kontekście, możemy spojrzeć na dzisiejszą Ewangelię i słowa – opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą…

Zdaje się, że wielkość dzisiejszego patrona i to co nam swoją postawą i regułą podpowiada, to właśnie owo – opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.

Może się wydawać, na pierwszy rzut oka, że to nie dotyczy świeckich, ludzi żyjących w rodzinach. To rada dla mnichów. Jednak, jak czytamy u naszych wielkich Papieży, ta reguła, to wskazania nie tylko dla mnichów. I owo – opuścić wszystko, to także wskazanie i przykład dla nas wszystkich.

Niedawno w rozmowie z pewnymi małżonkami, rozmawialiśmy o ich różnych problemach, zwłaszcza materialnych, jednak po pewnym czasie, doszliśmy do wniosku, że te materialne, to nie główne problemy. Główny problem, to problem relacji, to, że oni nie potrafią spokojnie o tych problemach rozmawiać, że gdzieś zagubił się głębszy sens, duch ich relacji, ich miłości. Człowiek dał się zepchnąć do poziomu problemów materialnych.

Nawet w materialnej biedzie, niedostatku, może być bardzo aktualnym owo – opuścić wszystko. Opuścić emocjonalnie, opuścić w sercu, aby zrobić miejsce dla Boga, dla człowieka.

Życie duchowe wymaga, tego – opuszczenia wszystkiego. Jakże często klękamy do modlitwy, a serce pełne różnych spraw, ludzi, przeżyć… Myślimy o wszystkim, tylko nie o Panu Bogu.

Opuścić wszystko i pójść za Jezusem. Opuścić wszystko, aby pójść za Jezusem – to znaleźć czas, aby popatrzeć w oczy Jezusowi, aby wsłuchać się w Jego słowo…

Opuścić wszystko i pójść za Jezusem, to czasem zostawić te, nawet realne problemy, aby spojrzeć na człowieka, tego najbliższego – męża, żonę, dzieci, i po prostu z nimi być.

Chyba tego potrzeba bardzo Europie i światu…

Na koniec jeszcze raz niektóre myśli ze wspomnianych przemówień – warto nad nimi porozmyślać:

Bez modlitwy nie ma doświadczenia Boga.

Pośród niepokojów i zamętu swoich czasów żył on pod okiem Boga i właśnie dlatego nie utracił nigdy z pola widzenia obowiązków życia codziennego oraz człowieka z jego konkretnymi potrzebami.

Widząc Boga, zrozumiał rzeczywistość człowieka i jego misję.

Żąda od swoich mnichów, aby „nic nie było ważniejsze od Służby Bożej.

Modlitwa jest przede wszystkim aktem słuchania, który ma się następnie przełożyć na konkretne działanie.

Pan oczekuje, że będziemy codziennie odpowiadać czynami na te Jego święte napomnienia.

Pracę za wszelką cenę odrywa się od modlitwy, odbierając również życiu ludzkiemu pozadoczesny sens.

Nie można żyć dla przyszłości nie mając poczucia sensu, który jest większy od doczesności – wyższy od niej.

Pozdrawiam

11 komentarzy

  • "Modlitwa jest przede wszystkim aktem słuchania, który ma się następnie przełożyć na konkretne działanie." to zdanie to dla mnie ZADANIE.
    Ps. Za sprawą pewnego Księdza, noszę na szyi krzyż benedyktyński, więc w jakiś sposób jestem związana ze Św. Benedyktem. W mojej parafii pracują Benedyktynki, za które m.i. modliliśmy się dzisiaj na Mszy Świętej. Nie zapomniałam również o Benedyktynkach z Jarosławia, o Benedyktynach z Biskupowa, no i oczywiście Tych z Tyńca z o. Leonem na czele :).

  • "Ora et labora" i "ordo et pax" – spróbujmy się zagłębić w istotę tych krótkich, a jakże pełnych tresci haseł.
    Proszę Was o pamięć w modlitwie o wszystkich – naszych rodakach, a także ofiarach innych narodowosci – bestialsko pomordowanych 70 lat temu przez Ukraińców w ramach zaplanowanej ludobójczej akcji. Aby wszyscy ludzie docenili wagę każdej niewinnie przelanej kropli krwi i wyciągnęli wnioski prowadzące ich ku Bożemu Miłosierdziu, o co proszę Boga Ojca Wszechmogącego w imię Syna Jego Jedynego, Pana naszego – Jezusa Chrystusa. Amen!
    Zachęcam rownież do przyłączenia się do akcji upamiętniającej wszystkie ofiary poprzez zapalenie wieczorem w oknie swieczki.

  • Sluchajcie prawie mnie juz tutaj nie widac. Jestem jednak czasem w tle. Chcialam napisac kilka slow o moim bracie. Pamietacie pewnie niektorzy jak chorowal w grudniu. Dzis wyszedl ze szpitala po kolejnej kontroli. Choroba wycofuje sie. Niestety pojawily sie nowe ogniska choroby. Nie wuglada to dobrze choc nie jest fatalnie jeszcze. Pamietajcie o Nim w modliteie prosze. Karolina

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.