Cóż to przeszkadza, że nie jesteśmy Papieżami?…

C
Szczęść Boże! Kochani, te ostatnie tygodnie, a właściwie już dni w Celestynowie są tak intensywne i pracowite, że właściwie z niczym nie mogę nadążyć. Ale na modlitwę wykradam czas, a tak dokładniej – to wykradamy, bo wczoraj po 22.00 ruszyliśmy z Michałem i Karolem, moimi kochanymi Lektorami, na naszą przykościelną drogę różańcową, po której drepcząc ponad godzinę, odmówiliśmy cztery części Różańca, Litanię do Matki Bożej i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Osobiście przekonuję się, że tylko ta modlitwa trzyma mnie w pionie i pomaga nie pogubić się totalnie we wszystkim. A jeśli ta modlitwa jest odmawiana we wspólnocie, wtedy nabiera jeszcze większego znaczenia!
                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Piusa X, Papieża,
do
czytań: Sdz 9,6–15; Mt 20,1–16a
CZYTANIE
Z KSIĘGI SĘDZIÓW:
Wszyscy
możni miasta Sychem oraz cały gród Millo zgromadzili się i
przyszedłszy na równinę, gdzie stała stela w Sychem, ogłosili
Abimeleka królem.
Doniesiono
o tym Jotamowi, który poszedłszy, stanął na szczycie góry
Garizim, a podniósłszy głos, tak do nich wołał: „Posłuchajcie
mnie, możni Sychem, a Bóg usłyszy was także. Zebrały się
drzewa, aby namaścić króla nad sobą. Rzekły do oliwki: «Króluj
nad nami!» Odpowiedziała im oliwka: «Czyż mam się wyrzec mojej
oliwy, która służy czci bogów i ludzi, aby pójść i kołysać
się ponad drzewami?» Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa
figowego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedziało im drzewo
figowe: «Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego
owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Następnie
rzekły drzewa do krzewu winnego: «Chodź ty i króluj nad nami!»
Krzew winny im odpowiedział: «Czyż mam się wyrzec mojego soku,
rozweselającego bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad
drzewami?» Wówczas rzekły wszystkie drzewa do ostu: «Chodź ty i
króluj nad nami!» Odpowiedział oset drzewom: «Jeśli naprawdę
chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim
cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry
libańskie»”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo
niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym
rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z
robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy
wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na
rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy,
a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie
około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy
wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i
zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?»
Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i
wy do winnicy».
A
gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy:
«Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od
ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej
godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli,
że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go,
szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę
pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar
dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie
czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź,
co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak
tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym
okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak
ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Patron
dnia dzisiejszego, Józef
Sarto, urodził się
we
Włoszech,
w
Riese, w roku 1835.

Wyświęcony na kapłana z wielką gorliwością spełniał obowiązki
pasterskie. W roku 1884 został biskupem Mantui, w roku 1893
patriarchą Wenecji i kardynałem. W
roku 1903 został wybrany
Papieżem
i wybrał imię Pius X. Zmarł w roku 1914.
Na
każdym etapie swego życia i swej duszpasterskiej posługi – czy
to jako Proboszcz Parafii, czy jako Biskup, czy jako Kardynał i
Patriarcha, czy wreszcie jako Papież – odznaczał się niezwykłą
troską o biednych i potrzebujących,

dla których nie szczędził nawet rzeczy ze swego osobistego
wyposażenia. Jednocześnie odznaczał się niezwykłą gorliwością
duszpasterską, pokorą
i pogodą ducha, troską
o swoich wiernych, dbałością o rozpalanie ducha modlitwy,

ale także – o
pogłębianie religijnej wiedzy.
Jako
Papież podjął też reformę Kurii Rzymskiej, reformę
prawa kanonicznego,

reformę
liturgii i
śpiewu kościelnego,
reformował też
styl
życia duchowieństwa. Jemu
również
zawdzięczamy rozporządzenia o
wczesnej i częstej Komunii Świętej,

bo przed Piusem X pojmowano bardziej Komunię Świętą jako swoistą
nagrodę za świętość i dlatego przystępowano do niej rzadziej,
niejednokrotnie
z poczuciem obawy,
czy można, czy nie…

Natomiast nasz dzisiejszy Patron promował właśnie częste,
wręcz
systematyczne przystępowanie,

które polecał
zaczynać
już od wieku dziecięcego.
W
Ewangelii, której przed chwilą wysłuchaliśmy, jest nam podarowana
dość ciekawa w treści przypowieść Jezusa. Dotyczy ona bowiem
powoływania
pracowników winnicy o różnych porach dnia,

przy czym – jak się na końcu okazuje – wynagrodzenie
wszystkich jest dokładnie takie samo.

Oczywiście, od strony zasad normujących relacje „pracodawca –
pracownik”, także tych zasad, których naucza Kościół, taka
sytuacja jest nie do pomyślenia. Jest wręcz skandaliczna.

Ale
Jezusowi nie chodziło tu o promowanie społecznej sprawiedliwości,
a bardziej o podkreślenie, że człowiek
w każdej chwili swego życia, na każdym jego etapie, może się
zwrócić do Boga i wejść z nim we współpracę.

Oczywiście, że tu nie chodzi o to, aby kaprysić i dowolnie sobie
opóźniać ten czas –
na
zasadzie, że najpierw
się „wyszumię”, a potem się ewentualnie pomyśli…

Nawet z dzisiejszej przypowieści wynika, że pracownicy rozglądali
się za pracą, a właściciel winnicy także ich szukał. Było
zatem – po obu stronach – owo pragnienie
nawiązania współpracy i dążenie do niej, były dobre intencje,
z
których potem wszystko inne wynikło.
Dlatego
bardzo ważnym jest, aby i człowiek w swoim życiu szczerze
pragnął i szczerze szukał relacji z Bogiem,

a na pewno je znajdzie. Natomiast
czas, kiedy się to dokona, nie ma tu
znaczenia.
Oto bowiem niektórzy mają wiarę i bliskie relacje z Bogiem niejako
wyssane z mlekiem matki,

podczas gdy inni takiego szczęścia nie mieli, przeto droga
ich poszukiwań staje się dłuższa.

Jezus zaś,
wynagradzając tak, jednych, jak i drugich, patrzy nie
tyle na efekt końcowy ich życia, ile bardziej na wysiłek, staranie
się człowieka,

ale także – wspomniane
powyżej okoliczności,

w jakich kształtuje się i rozwija jego wiara, a także trudności,
które na tej drodze musi pokonać.
I
to wszystko wziąwszy pod uwagę, można stwierdzić, że o wiele
bardziej zasługuje na nagrodę ten, który nawet
późno wszedł na drogi Boże,

ale musiał wcześniej pokonać
całą masę przeszkód,

aniżeli ten, który dostał
to niejako w darze, w chwili urodzenia…

Tym wszystkim jednak rządzą zasady
Bożej ekonomii

tak bardzo różne od tych ludzkich
zasad.

Z
naszej strony natomiast bardzo ważnym jest, abyśmy starali
się te sprawy rozumieć i nie patrzeć na nikogo zazdrosnym okiem,

że oto ten czy tamta postępuje tak, lub owak, a jemu się lepiej
powodzi, czy też może Bóg szybciej wysłuchał jego modlitwy niż
mojej, albo też – że ten, czy tamta to teraz chodzą do kościoła,
a kiedyś to oni byli tacy, czy inni… Kochani,
ileż tego typu „obserwacji” codziennie czynimy i ileż takich
sądów wypowiadamy!

Czyż nie lepiej, żebyśmy modlili
się za innych

i swoim przykładem i swoją szczerą, nieobłudną
pobożnością, pomagali innym w osiąganiu zbawienia?
Abyśmy
nie
byli owym ostem z dzisiejszego pierwszego czytania,

który został wybrany do królowania nad drzewami, bo żadne inne
nie chciało. Jeżeli uważamy się za wartościowe
drzewa w ogrodach Pana,

to musimy wydawać dobre
owoce swego życia

– na tyle dobre i na tyle obfite, aby móc nimi obdzielić tych,
którzy ich nie mają.
Tak
właśnie postępował dzisiejszy Patron, który sam pochodząc z
rodziny głęboko wierzącej, całe
swoje życie poświęcił temu, aby innym pomóc w osiąganiu i
pogłębianiu wiary,

a potem – kiedy był już Papieżem i kiedy od jego decyzji tak
wiele zależało – uczynił wszystko, aby otworzyć
bramy Kościoła naprawdę wszystkim, pragnącym w nie wejś
ć,
począwszy od dzieci.
My
nie jesteśmy Papieżami, ale od naszych osobistych decyzji, a
jeszcze bardziej od naszych postaw naprawdę
bardzo wiele zależy.

Skoro bowiem już odpowiedzieliśmy na zaproszenie Pana i pracujemy
już w Jego
Winnicy,
to naszym zadaniem jest zaprosić
– w imieniu Pana – do tej współpracy także innych.

I – na ile to od nas zależy – jak
najszerzej otwierać bramy Winnicy

przed tymi, którzy może jeszcze gdzieś tam błądzą, rozglądają
się i nie wiedzą, w którą stronę skierować swoje kroki.
To
właśnie na
takich ludzi czeka Jezus,

to właśnie takich ludzi chce – jeśli tak można powiedzieć –
zagospodarować, natomiast liczy bardzo na to, że
my Mu w tym pomożemy!

14 komentarzy

  • Szczęść Boże,

    ja króciótko w kwestii o. Bashobory, ponieważ będąc uczestniczką niezapomnianych i niezwykłych dla mnie rekolekcji JEZUS NA STADIONIE zwracam uwagę na tego wyjątkowego kapłana.
    W dzisiejszym wydaniu Gazety Polskiej jest dołączony film o ojcu Bashoborze.
    Ośmielam się film polecić w ciemno (rano już go nabyłam, ale nie obejrzałam.) Mam natomiast wewnętrzne przeczucie, że ten obraz da do tzw. myślenia, jak chyba wszystko, co związane jest z tym kapłanem.
    http://www.gazetapolska.pl/numer/667

    Wykorzystujmy różne możliwości na niełatwej ścieżce metanoi.

    JEZU DAJ NAM ZBLIŻYĆ SIĘ DO CIEBIE

    Ania

  • Cóż wniosek z tej refleksji jest tylko jeden – i z miotłą i z pastorałem poprostu trzeba się starać i to bardzo, bo inaczej nic ze świętości nie będzie. A, co najważniejsze nie da się tego zrobić o własnych siłach. Pozdrawiam serdecznie. J.B.

  • Czyżby jawna niesprawiedliwość ? A może chore porównywanie się z innymi. Któż wyznacza miarę wykonywanej czynności ? Przecież każdy stara się według swoich możliwości. Istotne są dwa elementy : starać się i wg swych możliwości. Królestwo niebieskie nie ma nic wspólnego z bezczynnością. Przychodzi chwila, w której każdy otrzymuje odpowiednią dla siebie pracę. Zauważmy, iż każdy pokornie oczekiwał, aby zostać najętym do winnicy. Pozorną bezczynność wpleść możemy w próbę.
    Gospodarz chce, by wszyscy znaleźli się w jego winnicy, Ciekawe, któremu by się chciało tyle razy wychodzić na rynek, by sprawdzać kto tam jeszcze czeka. Po ludzku powinien siedzieć w domu albo pilnować włości. Przecież to Bóg interesuje się nami, wychodzi ku nam nieustannie, czy to rankiem, czy około trzeciej, czy o szostej i dziewiątej, czy wreszcie tuż przed zmierzchem. Tak sobie myślę, że każdy wykonał swoją pracę solidnie i rzetelnie, także ci ostatni, bo zapewne starali się jak umieli. Skąd więc takie niesmaki i niezadowolenie tych pierwszych ? Przecież gdyby ostatni nie dostali denara to nie mieliby z czego wyżywić rodziny. Czy niebo miałoby mieć niedoskonałości ? Czy brak pełni świadczy o królestwie niebieskim? Kawałka nieba potrzebujemy wszyscy w jednakowej mierze. Skupili się na zapłacie. Myśleli, że więcej dostaną. Skoncentrowali się na darze, a nie na Dawcy. Efektem tego jest zaślepienie, nieumiejętność ujęcia istoty. To szemranie wprowadza zamęt. Ciągle stoi mi przed oczyma obraz, że ci, którzy ostatni otrzymali pracę najwięcej znosili ciężar dnia i spiekoty, bo musieli w nim walczyć z beznadzieją w sercu. Zbawiony nie wyobraża sobie, by jego brat czy siostra mieli pozostać poza królestwem niebieskim. Bo cóż więcej dostać można ? Czy życie wieczne nie jest cudem w naszych oczach ? Bog zyje swoją logiką zbawienia. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim , co chcę ? czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry ? Nie wkładajmy Pana w jakieś ramy. Nie próbujmy narzucać Bogu naszego myślenia. Ciekawe co stałoby się, gdyby On przyłożył do nas nasze stereotypy ? Gdyby wziął w stosunku do nas miarę zapłaty, którą byśmy zastowowali wobec bliźnich ?
    Chrześcijanin raduje się tym, że drugi zbliża się do Boga. Nie czuje się pokrzywdzony, a stara się, by wszyscy ludzie poznali Chrystusa i przez to osiągnęli zbawienie. Nie zniechęca się, że musi wychodzić tyle razy i za każdym razem spotyka kogoś na rynku, kto oczekuje na angaż do królestwa niebieskiego, kto czeka na zameldowanie się w niebie.

    • To jest nasze zadanie na dziś i jutro… Poznać Słowo…zrozumieć je… i według niego żyć.
      O stanie naszej wiary może świadczyć fakt, uniesionych w górę pojedynczych rąk w tłumie 300osób uczestniczących w rekolekcjach na pytanie o. Bashabory " kto z was czyta encykliki papieskie, kto zna przesłanie papieskie na Rok Wiary, który się kończy, kto z Was czyta Pismo Święte codziennie, kto ma je ze sobą… itd…
      Dało nam to obraz kondycji naszej wiary…Panie przymnóż mi wiary. Panie przymnóż Nam wiary. Panie uzdrów naszą wiarę, w naszej ojczyźnie, która mieni się katolickim krajem. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.