Niech ten Znak przemawia!

N
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam w dzień bardzo szczególny – Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Kochani, spójrzmy dzisiaj z większą, niż zawsze, miłością na Krzyż, który wisi na ścianie naszego domu. I pomyślmy chociaż przez chwilę nad tym, jak wiele treści i mocy ten Znak w sobie zawiera. 
      A przy okazji módlmy się za naszą Ojczyznę, aby masowe protesty związkowe dały cokolwiek do myślenia rządzącym.
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Podwyższenia Krzyża Świętego,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Lb 21,4b–9; J 3,13–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
W
owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli
mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu wyprowadziliście nas z
Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a
uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”. Zesłał więc Pan
na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że
wielka liczba Izraelitów zmarła.
Przybyli
zatem ludzie do Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy, szemrząc
przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby
oddalił od nas węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”.
Sporządził
więc Mojżesz węża z brązu i umieścił go na wysokim palu. I
rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na
węża z brązu, zostawał przy życiu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz
Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz
wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna
Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby
świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
Wydarzenie
z Księgi Liczb, opisane w dzisiejszym pierwszym czytaniu, to taka
zamknięta w pigułce historia wzajemnych relacji człowieka i
Boga.
Oto człowiek jest przez Boga obdarowany wieloma darami i
łaskami, na co odpowiada niewdzięcznością i arogancją.
Szybko przekonuje się, do czego to prowadzi, bo spadają na niego
konsekwencje jego własnej postawy. I kiedy odczuje już na
sobie skutki swego postępowania, wtedy zaczyna się szukanie ratunku
i wtedy człowiek zwraca się o pomoc właśnie do tego Boga,
którym dopiero co wzgardził.
A
wówczas Bóg nie obraża się na niego i nie odrzuca go, ale daje mu
znak zbawienia i ratunku – Krzyż, którego
zapowiedzią był wysoki pal z umieszczonym na nim miedzianym wężem.
Z pewnością, wolno nam uczynić taką analogię, bo sam Jezus w
Ewangelii taką analogię uczynił, gdy stwierdził: A
jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by
wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał
życie wieczne
.

A
to wszystko wynika z wielkiej miłości Boga do człowieka, o czym
Jezus tak dalej mówi: Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby
świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Zobaczmy,
Kochani, że Bóg nie obraził się na człowieka, nie zagniewał się
na niego, chociaż miałby wszelkie powody, aby to uczynić,
natomiast cały czas szuka dla człowieka ratunku, a
wręcz – szuka
człowieka, aby mu podać rękę, aby mu pomóc…

To właśnie w tym celu posłał na krzyż swojego Jedynego Syna, aby
w tym Krzyżu
ludzie wszystkich czasów mogli
szukać ratunku i nadziei.
Rozumieli
to dobrze pierwsi chrześcijanie, dlatego z wielką wiarą, ale i
wielkim przejęciem powtarzali: „Ave
Crux, spes unica nostra!” – „Witaj, Krzyżu, jedyna nasza
nadziejo!”
.
Oni
to rozumieli bardzo dosłownie, bo dla nich wyznawanie wiary
nierzadko wiązało się bardzo
dosłownie z Krzyżem.
Ale
i
my dzisiaj także z
miłością
wpatrujemy
się w Krzyż.

Z miłością – i
nadzieją właśnie.

Może dzisiaj jest dobra okazja ku temu, aby spojrzeć na ten Krzyż
nieco
inaczej, niż spoglądamy codziennie:

może trzeba go zauważyć, bo tak na co dzień to ginie nam gdzieś
wśród mnóstwa obrazów, obrazków i dekoracji, wiszących
na naszych ścianach. Może zatem dzisiaj będzie okazja, by
spojrzeć na niego z
innym nastawieniem, niż zwykle

– nie jako na jeden z wielu gratów w domu, ale jako na
znak szczególny, znak zbawienia, znak naszej wiary, znak miłości,
znak nadziei…

Może właśnie dzisiaj trzeba nam się w ten Krzyż tak spokojnie i
w wielkim skupieniu zapatrzeć,
zamyśleć
nad
nim

Nic nie mówić, tylko zapatrzeć się w niego – niech
on sam mówi…
Tak,
niech ów Krzyż,
wiszący na naszej ścianie, sam zacznie do nas przemawiać. Tylko
dajmy mu na to czas, stwórzmy
odpowiednią atmosferę – chwilę takiej zupełnej, zupełnej
ciszy…

A wówczas przekonamy się, jak wiele treści, jak wiele wymowy
zapisane jest w tym prostym
kształcie dwóch skrzyżowanych belek…

I
dlatego warto nam ciągle korzystać z
rady
Mojżesza, a potem także z
rady
samego
Jezusa –
i
spoglądać na Krzyż. Z wielką wiarą.

I ukochać ten Krzyż, ustawić go w centrum swego serca, w centrum
swego życia.
Niech
ten zewnętrzny znak Krzyża będzie na
tyle widoczny i umieszczony w takim miejscu naszego domu,

że zawsze i zewsząd będzie widoczny. I że nie będziemy się go
wstydzili przed przychodzącymi do naszego domu gośćmi – i
w ogóle, że nie będziemy się go wstydzili.

Z tego powodu również zadbamy od dzisiaj o to, aby czynić
ten znak na sobie w sposób bardzo staranny,

bo nieznośna rutyna i pośpiech sprawiają, iż bardzo często ów
nieokreślony ruch ręki, jaki niedbale wykonujemy na piersiach, ze
wszystkim się może kojarzyć,
tylko
nie ze znakiem Krzyża.

Dzisiaj jest więc dobra okazja do tego, aby to przemyśleć i coś w
tej kwestii postanowić.
Kochani,
trzeba nam – naprawdę! – ustawić Krzyż w
centrum naszego serca i naszego życia.

A wówczas, nawet gdyby przyszły najcięższe i największe burze,
będziemy mieli wspaniałą
latarnię morską,
pokazującą
swoim światłem port, do którego będziemy mogli spokojnie dobić.

Bo Krzyż jest właśnie taką latarnią, rozsiewającą wokół swój
blask i pokazującą
drogę ratunku dla człowieka, błądzącego nieraz bardzo daleko po
odmętach grzechu.
Ustawmy
zatem, Kochani, Krzyż w
centrum naszego życia, ustawmy go w naszym sercu,

spójrzmy na niego z większą, niż dotąd, miłością, a czyniąc
go na sobie z uwagą i skupieniem, bądźmy
wdzięczni Panu,

że nie zapomina o nas, ale w każdym czasie i w każdej sytuacji
spieszy nam na ratunek. Tak
bowiem Bóg umiłował

świat, że
Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie
zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego
Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat
został przez Niego zbawiony.

6 komentarzy

  • Pamiętam z wczesnych lat szkolnych ten moment kiedy do szkoły, do której chodziłam wróciły krzyże. To było wielkie wydarzenie: najpierw zebranie rodziców, potem Msza Święta w kościele i poświęcenie krzyża do "naszej" sali lekcyjnej. Na zakończenie tej Mszy Świętej moja Mama "popchnęła mnie" żebym podeszła do ołatarza i odebrała od Proboszcza ten krzyż. Pamiętam, że kazała mi podejść, przyklęknąć, ucałować krzyż i wrócić z nim na miejsce… A potem było jeszcze nocne wieszanie tych krzyży na ścianach sal szkolnych. Potrzeba było do tego prawdziwej konspiracji. To też było zadanie rodziców… robili to z pewnością z wielką wiarą ale i ogromną determinacją – mówili "jak je zdejmą – powiesimy następne"… Czasami kiedy wspominam te minione czasy to tak mimo woli zastanawiam się, czy współczesnych rodziców stać byłoby dziś na takie świadectwo wiary? niektórych pewnie tak, ale czy wszystkich?
    Pozdrawiam serdecznie. J.B

  • Dziś uwielbiałam Chwalebny Krzyż Chrystusa we Wspólnocie OwDŚ na diecezjalnym spotkaniu w Zduńskiej Woli w kościele u Orionistów. Były śpiewy, Msza Święta i konferencja na temat Przebaczania naszym winowajcom i modlitwa wstawiennicza o dar przebaczenia. Prosiliśmy byśmy umieli czcili święty Krzyż, jak uwielbiony był przez samego Chrystusa. Piękny Wizerunek Jezusa Króla otulającego ramieniem swój Zwycięski Krzyż widziałam dziś również w kościele Orionistów. Uczmy tulić się do krzyża Jezusa, uczmy pokochać Jego Święty Krzyż nie tylko w dniu Podwyższenia Krzyża, ale w każdym dniu naszego życia. Amen.

  • Dobre pytania. Ja też mógłbym wspomnieć, jak wieszaliśmy krzyże w naszej sali w Liceum im. Kraszewskiego, przy czym było to w drugiej naszej klasie, bo kiedy w pierwszej klasie chcieliśmy to zrobić, to Dyrektor stwierdził, że nie można, bo szkoła jest instytucją świecką. Po roku ten sam Dyrektor już się bez słowa zgodził. A inna historia – to zdjęcie wszystkich krzyży w siedzibie Sądu Rejonowego, gdzie pracowała moja Mama. Bardzo mądrym zabiegiem Proboszcza pobliskiej Parafii p.w. Świętej Anny było umieszczenie wszystkich tych krzyży na dwóch wielkich tablicach w tymże kościele, w samym prezbiterium. Do dziś pamiętam, jak one mocno przemawiały do serc wszystkich obecnych w kościele. A wiemy, że także porządnie drażniły tych, którzy spowodowali ich usunięcie. Czy dzisiaj byłoby ludzi stać na taką postawę?… Pozdrawiam i błogosławię+! Ks. Jacek

  • Moja tesciowa wiele razy opowiadała jak w Drohiczynie jeden z MO-wców zrywał krzyże i wrzucał do szamba. Ja pamiętam jako nastolatek akcję wieszania krzyży w latach 80, potem ich znikanie, następnie powrót i…..teraz znowu palikotowa zaraza niszcząca ludzkie serca. Obecnie, egzamin w obronie krzyża chyba nie został zdany dwa lata temu na Krakowskim Przedmiesciu, ani przez młodzież (chcemy Barabasza!!!!!!!!!! Pluszowy mis na krzyżu z puszek!!!!!!!!!), ani przez ludzi koscioła instytucjonalnego (najwyraźniej przyjaźń kardynalska z prowokatorem ważniejsza od krzyża!!!), ani przez wiernych (za mało odważnych).

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.