Który syn tak naprawdę odszedł?…

K
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Serdecznie pozdrawiam w Dniu Pańskim! Zapraszam do pochylenia się nad Bożym Słowem, a dziś przypowieść o miłosiernym ojcu, albo – jak kto woli – o synu marnotrawnym. 
      A dla mnie – to trzecia już Niedziela w nowej Parafii. Póki co – wszystkiemu się przyglądam i „wchodzę w temat”…
   Na dzisiejszy dzień przesyłam wszystkim kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

24
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Wj 32,7–11.13–14; 1 Tm 1,12–17; Łk 15,1–32
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Gdy
Mojżesz przebywał na Górze Synaj, Bóg rzekł do niego: „Zstąp
na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś
z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im
nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu, i oddali
mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: Izraelu, oto twój bóg,
który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”.
I
jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest
ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił
się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić
wielkim ludem”.
Mojżesz
jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić:
„Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który
wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką?
Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym
przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: «Uczynię
potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie i całą ziemię, o
której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki»”.
Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój
lud.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Dzięki
składam Temu, który mnie przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi,
naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do
posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.
Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem w
nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się
łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w
Chrystusie Jezusie.
Nauka
ta zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus
Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których
ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie
pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako
przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia
wiecznego. A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu
samemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zbliżali
się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to
szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników
i jada z nimi”.
Opowiedział
im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto
owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A
gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu;
sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną,
bo znalazłem owcę, która mi zginęła». Powiadam wam: Tak samo w
niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się
nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych,
którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo
jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną
drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka
starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki
i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę,
którą zgubiłam». Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u
aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”.
Powiedział
też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł
do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada».
Podzielił więc majątek między nich.
Niedługo
potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i
tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko
wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął
cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli
owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie.
Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły
się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy
zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod
dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do
mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem
ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń
mnie choćby jednym z najemników».
Wybrał
się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko,
ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw
niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do
niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już
nie jestem godzien nazywać się twoim synem». Lecz ojciec rzekł do
swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie
go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi.
Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i
bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył;
zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.
Tymczasem
starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu,
usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał
go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec
twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go
zdrowego». Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy
ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu.
Lecz
on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie
przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia,
żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn
twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś
zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz
on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i
wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z
tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a
odnalazł się»”.
Dobrze
znamy i zapewne wielokrotnie słyszeliśmy przypowieści, którymi
dzisiaj Jezus zobrazował treść swego nauczania. Przypowieść o
zagubionej owcy, przypowieść o zagubionej drachmie, a wreszcie –
przypowieść o synu marnotrawnym, częściej jednak nazywana
teraz przypowieścią o miłosiernym ojcu. Syna marnotrawnego
dotyczy bowiem zasadniczo pierwsza część tej przypowieści, ale
głównym bohaterem, tak naprawdę, zdaje się być ojciec,
który zajmuje tak bardzo piękne i mądre stanowisko zarówno wobec
jednego, jak i drugiego swojego syna.
Oto
młodszy syn zażądał swojej części majątku, a więc tej, która
przypadłaby mu w ramach spadku. Nic w tym dziwnego, było to
bowiem działanie zgodne z ówczesnym prawem żydowskim, które
pozwalało ojcu podzielić swój majątek poprzez zapisanie swojej
woli w testamencie
– do zrealizowania po jego śmierci, bądź
też mógł on już za życia przyznać część majątku,
która danemu synowi przypadła. I chociaż zasadniczo sam
zarządzał całością majątku do śmierci
, to jednak od tej
zasady mogły być odstępstwa i syn mógł rzeczywiście przejąć
zarząd nad swoją częścią spadku
. Tak się właśnie stało,
do tego momentu wszystko odbywa się zgodnie z prawem i tradycją.
Cały
dramatyzm tej przypowieści zaczyna się w momencie, kiedy
młodszy syn, żyjąc rozrzutnie, traci swój majątek, kiedy
zniża się do tego poziomu, iż zamierza jeść pokarm,
przeznaczony dla świń
, a i tego nie chciano mu dać. Pamiętajmy
przy tym, że świnia była w rozumieniu Żydów zwierzęciem
nieczystym
, przeto nie spożywano jej mięsa. A oto tutaj syn tak
znamienitego człowieka schodzi do poziomu jeszcze niższego od
poziomu nieczystych zwierząt,
bo
jego pragnieniem staje się pokarm świń, którego i tak nie
otrzymuje.
To
obrazowe ukazanie przez Jezusa sytuacji tego młodego człowieka ma
zasygnalizować problem: ma pokazać, jak nisko się on stoczył,
jak bardzo zlekceważył ojcowską miłość.
A jednocześnie –
jak bardzo wielka i bezwarunkowa jest owa ojcowska miłość.
W
tym wszystkim jednak także ważna wydaje się postawa starszego
syna
. Na jej temat już bardzo dużo powiedziano i wielu sprzecza
się, jak ocenić tego człowieka, bowiem co do oceny postępowania
młodszego syna, jak również ojca – nie ma wątpliwości.

Młodszy syn to pewny siebie i pyszałkowaty hulaka, nieco chyba
rozpieszczony przez rodziców, zatem jego postępek można tylko i
wyłącznie skrytykować
, chociaż na pewno zasługuje na
pochwałę to, że wreszcie oprzytomniał, zastanowił
się
– jak mówi Ewangelia – i w całej pokorze powrócił
do ojca, nie roszcząc już żadnych pretensji
do tego, że
cokolwiek mu się jeszcze od ojca należy.
Ojciec
z kolei to człowiek bardzo szczery i dobry, może aż za
dobry dla swoich synów, zwłaszcza dla tego młodszego, bo może
gdyby tak wcześniej surowiej go potraktował, nie przejmując
się zasadą „bezstresowego wychowania”, tak modnego w naszych
czasach, to może i syn nie postąpiłby tak, jak postąpił.
Nie ulega jednak wątpliwości, że dobroć ojca i jego miłosierdzie
wobec syna, jego wyczekiwanie pełne tęsknoty na to, kiedy to syn
powróci – te wszystkie dobre odruchy serca zasługują na
uznanie, na pochwałę i na naśladowanie.
Ale jak w tym
wszystkim ocenić postawę starszego syna?
Wśród
komentatorów i tych, którzy analizują tenże fragment Ewangelii
Świętego Łukasza nie brakuje takich, którzy zdecydowanie
bronią starszego syna.
On był przecież uczciwy, pracowity, nie
miał czasu na głupoty – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – robił
swoje, zależało mu na utrzymaniu gospodarstwa, był lojalny,
odpowiedzialny, kochał swego ojca,
miał do niego ogromny
szacunek, nie poszedł też za wzorem swojego młodszego brata, a
więc tutaj także pokazał, jak podchodzi poważnie do całej
sprawy.
I
w tym kontekście zupełnie uzasadnionym wydaje się być jego
oburzenie na młodszego brata
i na całą sytuację, jaka się
wytworzyła w związku z jego odejściem, a następnie – w związku
z jego powrotem. Któż z nas, w takiej sytuacji, nie zachowałby
się podobnie?
Czyż nie należało owemu młodszemu synowi dać
solidnej nauczki, aby na przyszłość nie pozwalał sobie na podobne
„wyskoki”? A oto ojciec, tak po prostu, przygarnia go z
powrotem
.
Z
drugiej jednak strony niektórzy zauważają, iż skoro rzeczywiście
starszy syn tak był ojcu bliski, to powinien zrozumieć jego
bezwarunkową miłość także do tego syna zagubionego
. Dlatego
nie brakuje w różnych komentarzach i takich opinii, że ojciec
tak naprawdę utracił dwóch synów
. Pierwszy odszedł w dalekie
strony – ale powrócił. Starszy w zasadzie cały czas był na
miejscu, ale uważa się, że odszedł jeszcze dalej – w swoim
przekonaniu o sobie
. On był dobrym synem, ale na swoje własne
nieszczęście – o tym wiedział! Miał bardzo głębokie
przekonanie o swojej doskonałości i poprawności, dlatego nie
dopuszczał do siebie, że ojciec tak samo może kochać brata, jak
kocha jego.
On
był tak zapatrzony w swoją poprawność, swoją lojalność, swoją
doskonałość, że poza nią nie widział nic. Na pewno także
nie dostrzegał swoich błędów, które – co przecież jest
ludzkie – także musiały mu się przytrafiać. I dlatego nie
chciał wejść na ucztę
, a my też nie wiemy, czy wreszcie z
tego zaproszenia skorzystał, czy jednak nie.
W
tym względzie przypowieść ta pozostaje nie dokończona, ale to
jest celowy zabieg Jezusa, bo dokończenie tejże przypowieści
dopowie sobie każdy z nas.
Przypowieść ta bowiem, podobnie jak
wszystkie inne przypowieści Jezusa, nie jest piękną bajką,
którą Nauczyciel opowiada swoim uczniom dla zajęcia czasu.
Przypowieści mają zobrazować pewien problem, a jednocześnie
zawsze zawierają w sobie pytanie, czy ta sytuacja, o jakiej w
przypowieści mowa, ma odbicie w moim życiu.
A jeśli tak – to
w jaki sposób?
Święty
Paweł, który mówi do nas w drugim czytaniu, chociaż jest gorliwym
Apostołem i wytrwałym głosicielem Jezusa i Jego Królestwa

co sam często odważnie przypominał i podkreślał – ma jednak
ciągle świadomość tego, że w swoim czasie był bluźniercą,
prześladowcą i oszczercą
. Świadomość tego
pomagała mu zawsze stawać w pokorze przed Jezusem, który
okazał mu tak wiele miłosierdzia i przebaczenia, a w końcu uczynił
go swoim Apostołem.
Z
kolei członkowie Narodu Wybranego także byli tymi, którzy doznali
wielu szczególnych łask od Boga, ale jakoś szybko o tym
zapominali. Świadomość wybrania czasami sprawiała, że czuli się
lepsi, żeby nie powiedzieć – nieco rozkapryszeni, toteż
kiedy tylko postępowanie Boga wobec nich wydawało się im w
jakikolwiek sposób „nie na rękę”, po prostu odwracali się
od Boga,
okazując Mu na różny sposób nieposłuszeństwo, na
przykład – czyniąc sobie cielca, ulanego z metalu, którego
ogłosili swoim bogiem. Słyszeliśmy o tym w pierwszym czytaniu.
W
kontekście tego i my, moi Drodzy, musimy odczytać swoje miejsce
w wydarzeniu, opowiadanym przez Jezusa. Oto bowiem są tacy ludzie,
którzy – jak ów syn marnotrawny – odeszli od Boga poprzez
grzech,
albo od swoich rodzin – poprzez zdradę lub alkoholizm.
Są oni nieustannym zmartwieniem swoich najbliższych, którzy często
bezskutecznie oczekują ich powrotu, ich nawrócenia, modląc się za
nich nieustannie. Myślę, że dzisiejsza Liturgia Słowa jest
tutaj źródłem nadziei.
Jeżeli bowiem młodszy syn,
nawet tak bardzo pewny siebie i przekonany o swojej racji, jednak
wrócił do ojca; jeżeli Paweł, niegdyś tak bardzo
zaangażowany przeciwnik Jezusa, stał się Jego Apostołem, to znak,
że każdy, nawet najbardziej pogubiony, może powrócić i nigdy
nie można przekreślić żadnego człowieka.
Każdemu
trzeba dać szansę, na każdego warto poczekać, nigdy nie
można tracić nadziei, że nawet z najdalszej wędrówki pogubiony
człowiek może powrócić. Może właśnie trzeba, aby dotknął
dna moralnej nędzy
, może trzeba, aby bardzo boleśnie
doświadczył swojego wyboru (nazwijmy to po imieniu: swojej
głupoty!), aby mógł się od tego dna odbić i zacząć
wracać.
Nie wolno zatem tracić nadziei i nie wolno rezygnować
z modlitwy w intencji takich ludzi, nie można takich ludzi
przestać kochać.
Oni mają najczęściej największy problem z
samymi sobą – trzeba im zatem pomóc!

jednak i tacy, którzy dokładnie i bez zastrzeżeń wypełniają
religijne praktyki,
nawet codziennie uczestnicząc we Mszy
Świętej, a jednocześnie niczego nie zmieniają w swoim sposobie
bycia,
w swoim odniesieniu do drugiego człowieka. Mają oni
świadomość tego, że są porządni – bo tacy są, podobnie jak
ów starszy syn – ale też z tego powodu bardzo surowo oceniają
błędy innych,
nie dostrzegając przy tym swoich własnych
błędów.
I
z jednej strony modlą się codziennie, wznosząc ręce i serce do
Boga w modlitwie, ale odwracając to serce od drugiego człowieka.
Dlatego często, kiedy ktoś nie po ich myśli postąpi, gotowi są
wytoczyć najcięższe działa i spowodować największą awanturę,
aby tylko postawić na swoim i udowodnić, jaki to ten drugi jest
nic nie wart, a jacy to oni sami są doskonali.
Taka
doskonałość i taka pobożność tak naprawdę – trzeba to
odważnie powiedzieć – jest pobożnością fałszywą,
bowiem nasze religijne praktyki muszą mieć wpływ na nasze
życie
, szczególnie na odniesienie do drugiego człowieka.
Zatem
nie o to chodzi, aby przestać uczestniczyć we Mszy Świętej
codziennej, jeżeli ktoś ma taki zwyczaj. Wręcz przeciwnie –
wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, aby w każdą niedzielę i
święto, ale także w zwykłe dni
przeżywać spotkanie z
Jezusem w Jego Słowie i w Eucharystii na Mszy Świętej.
I
nie o to chodzi, aby zaprzestać codziennej modlitwy i praktyk
pokutnych, na przykład postów. Wręcz przeciwnie – należy to
zachować, ofiarując Bogu czas na rozmowę z Nim,
składając Mu
także ofiarę z tego, co lubimy, co sprawia nam jakąś przyjemność
i zrezygnować z tego w ramach postu – najlepiej w jakiejś
intencji. Jesteśmy do tego zaproszeni i nie powinniśmy z tego
nigdy rezygnować.
Ale
też te wszystkie praktyki muszą przyczyniać się do tego, że
szerzej będziemy widzieli miłość Boga do drugiego
człowieka i oczekując tej miłości wobec siebie, nie będziemy
zdziwieni czy zgorszeni, że także tego drugiego, może nie tak
gorliwego, jak my, Bóg także kocha
– i daje mu szansę bycia
bardziej gorliwym, bardziej świętym. Wszystkie nasze religijne
praktyki muszą się przyczyniać do naszej większej
wyrozumiałości wobec innych
, większego ducha zrozumienia i
przebaczenia wobec innych.

12 komentarzy

  • Dziękuję Księdzu za rozważanie!

    Pozwoliłam sobie skopiować i wkleić mój komentarz (nie cały), który zawarłam pod ostatnim rozważaniem o Synu marnotrawnym …. i dodać nowe wnioski.

    Zachowanie Ojca jest dobrym przykładem, mimo iż nie ukarał syna, ponieważ syn zrozumiał swój błąd, doświadczył skutków, a potem szczerze żałował. A czy zachowanie drugiego syna jest dobre? Czy zamiast zazdrościć bratu, gniewać się na ojca, nie powinien się cieszyć razem z ojcem z powrotu brata? Oczywiście nie wiemy, jak potem postąpił starszy brat.

    Postawy obu braci możemy dostrzec również dziś. Młodszego, który chce poznać życie i cieszyć się nim nie przestrzegając zasad, praw, umiaru. Oraz starszego, który stara się tych zasad przestrzegać, ale…

    Myślę, że w tej opowieści postawa braci obrazuje złe podejście do zaspokajania własnych pragnień. Zarówno młodszego brata, który smakował życia bez Boga, jak i starszego, który mam wrażenie, że źle rozumiał za równo pobożność – był "ostentacyjnie pobożny", jak i bycie dobrym synem. Może dobrym synem nie był na pokaz – tak mi się wydaje – ale pochłaniała go pycha.

    Patrząc na ojca i starszego syna nasuwa się jeszcze problem przebaczenia .

    Myślę, że zarówno ojciec jak i starszy syn poczuli się w jakimś sensie oszukani, skrzywdzeni może nawet opuszczeni.
    Jak się zachowali? Ojciec nie zastanawiając się – przebaczył. Starszy brat nie przebaczył, a nawet zazdrościł młodszemu bratu i złościł się na ojca.

    Problem przebaczania dotyka nas również w dzisiejszych czasach. Dobrze wiemy jak nie łatwo jest wybaczyć i jak nie łatwo przebaczenie uzyskać.

    Pozdrawiam
    Gosia

  • Tak, tak była kiedyś na forum dyskusja na ten temat, która rozwiała moje wątpliwości. Teraz już wiem i jestem pewna, że przebaczyć, to nie zawsze znaczy zapomnieć.
    Pozdrawiam

  • "Dobrze wiemy jak nie łatwo jest wybaczyć i jak nie łatwo przebaczenie uzyskać." Myślę, że ten problem jest zarówno poważnym, jak i główniejszym w czasach teraźniejszych.
    Jak się wybaczyć? Mówić tylko słowa przebaczenia i wszystko? A potem sądzić o tej sytuacji dzień w dzień, myśleć albo niewiele myśleć i znów…cóż więc zostaje… – zamknięty krąg…
    Dlaczego? Może być rozpocząć ze swego serca? Dlaczego nie mam siły przebaczyć, jak dziecko przebaczy wszystko i wszystkim, nie martwi się nic. Tak łatwo i szczerze dziecko przebaczy…Jak dziecko będziemy przebaczyć – otwartym sercem, które nie zapomina i pamięta o Miłość.

    Pozdrawiam
    Z modlitwą
    Józefa

    • Skąd u dziecka ta zdolność wybaczania? Czemu tak łatwo wybacza? Za mało rozumie czy po prostu kocha tak mocno i szczerze? Czy rzeczywiście wszystko jest w stanie wybaczyć?

      Pozdrawiam

  • Dziecko ma czyste i otwarte serce. Tak Pan Bóg widzi i wie serce dziecka, gdy "przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł:" Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzającie im przyść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd".(Mt 19, 13-15). Jezus poszedł – nie mówił więcej- poszedł dalej, cichy z pokorą Swego Serca, zbliżając się do Ojca…
    Jezus nie mówi dzieci, żeby wybaczyli wszystko i wszystkim, bo widzi serca ludzi. Jezus włożyl ręce na nie i poszedł, nic do dzieci nie rzekł, nic. Dziękował Ojcu.

    Pozdrawiam

    • ..jak dziecko przebaczy wszystko i wszystkim, nie martwi się nic…
      ..Jezus nie mówi dzieci, żeby wybaczyli wszystko i wszystkim…
      Myślę, dlaczego tak odpowiedziałam?
      Dzieci przebaczy – tak myślimy, ale dziecko nie troszczy się o przebaczenie. Tylko wiemy o tym I tylko dziecko nie myśli o tym, bo po prosty kocha i wszystko i wierze, …
      Pozdrawiam

    • …Jezus do nas rzekł :"Bądźcie jak dzieci, bo do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Jak dzieci, którzy KOCHA. Pan uczy nas Kochać, jak dzieci po prostu, otwarte, mocno, szczere, nic nie trzeba, nic niczego się za to niespodziewając.
      Miłujcie się!
      "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie,a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie,a będzie wam odpuszczone…"(Łk 6, 36-37)
      Odpuszczajcie…Prosi nas wszystkich Pan- "Odpuszczajcie." Po prostu szczerzym sercem, wszystko odpuszczajcie, jak Ojciec nam odpuszcził już wszystko – Oddał Syna Swego Jednorodzonego dla nas ludzi, dla naszego zbawienia.
      Jezus do dzieci nie mówi – Odpuszczajcie. Pan błogosławi dziecka, bo serce dziecko KOCHA.
      Miłujcie się.

      Pozdrawiam gorąco
      Z modlitwą
      Z Bogiem
      Józefa

  • Ale tu cały czas wraca wspomniane powyżej rozróżnienie między przebaczeniem a zapomnieniem. Przebaczyć – to pozbyć się pragnienia zemsty, oddać sprawiedliwość w ręce Boga. I modlić się za tego, kto skrzywdził. A zapomnienie – przyjdzie z czasem, ale trzeba się o nie bardzo modlić… Serdecznie pozdrawiam i błogosławię+! Ks. Jacek

    • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
      Drogi Księże Jacku!
      Bardzo serdecznie dziękuję za wyjaśnienie tego rozróżnienia między przebaczeniem,a zapomnieniem.

      Pozdrawiam gorąco
      Dobrego dnia 🙂
      Z modlitwą
      Józefa

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.