Ojciec Pio woła o głębię!

O
Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj wspomnienie Świętego Ojca Pio. Z tej okazji serdecznie pozdrawiam i w modlitwie Bogu polecam – przez wstawiennictwo tego niezwykłego Zakonnika – wszystkich moich Przyjaciół z Parafii Ojca Pio w Warszawie, gdzie przez rok miałem zaszczyt posługiwać. Szczególnie serdecznie dziękuję tym, którzy tak aktywnie uczestniczą w funkcjonowaniu tego bloga, dzieląc się z nami swoimi refleksjami. Ale też pozdrawiam serdecznie wszystkich, dziękując za okazywane wielokrotnie i przy różnych okazjach wyrazy pamięci i życzliwości. I modlitwy.
    Wszystkich polecam wstawiennictwu Ojca Pio, zapraszając do refleksji nad jego postawą i jego heroiczną świętością. 
   Proszę Was, Kochani, abyście dzisiaj pamiętali w modlitwie o Młodzieży z mojej nowej Parafii, bo dzisiaj u nas Bierzmowanie.
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. O. Pio z Pietrelciny, Zakonnika,
do
czytań: Ezd 1,1 –6; Łk 8,16–18
POCZĄTEK
KSIĘGI EZDRASZA:
Aby
się spełniło słowo Pana przepowiedziane przez usta Jeremiasza,
pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego
panowania, żeby ogłosił w całym swoim królestwie i wydał na
piśmie, co następuje:
Tak
mówi Cyrus, król perski: «Wszystkie królestwa ziemi dał mi Pan,
Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, która
jest w Judei. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze
ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim; a niech idzie do Jerozolimy
w Judei i niech zbuduje dom Pana, Boga Izraela, to jest Boga, który
jest w Jerozolimie. A każdego z tych, co przetrwali, współmieszkańcy
wszystkich miejscowości, gdzie taki przebywa, mają go wesprzeć
srebrem, złotem, sprzętem i bydłem, nadto dobrowolnymi ofiarami
dla domu Boga, który jest w Jerozolimie»”.
Wtedy
powstali naczelnicy rodów Judy i Beniamina, jak również kapłani i
lewici, słowem każdy, którego ducha Bóg pobudził, aby ruszył w
drogę zbudować dom Pana znajdujący się w Jerozolimie. A wszyscy
sąsiedzi poparli ich wszystkim: srebrem, złotem, sprzętem, bydłem
i kosztownościami, oprócz wszystkich darów złożonych
dobrowolnie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do tłumów: „Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej
garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku,
aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic
ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by
nie było poznane i na jaw nie wyszło.
Uważajcie
więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma,
temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma”.
Patron
dnia dzisiejszego, Ojciec
Pio, a wcześniej: Francesco Forgione, urodził się 25 maja 1887
roku,

w wiosce Pietrelcina nieopodal Benewentu we Włoszech. Wstąpiwszy do
Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów oraz przyjąwszy święcenia
kapłańskie, spełniał posługę zwłaszcza
w klasztorze w San Giovanni Rotondo w Apulii.
Z
największym duszpasterskim zaangażowaniem posługiwał wiernym
przez
duchowe kierownictwo,

jednanie grzeszników z Bogiem i roztropną troskę o chorych i
ubogich, służąc ludowi Bożemu w modlitwie i pokorze. To
właśnie z tego duchowego nastawienia Ojca Pio, powstała – w roku
1922 – inicjatywa
wybudowania szpitala w San Giovanni Rotondo.

Szpital szybko się rozrastał, a problemy finansowe przy jego
budowie udawało się szczęśliwie rozwiązać. „Dom
Ulgi w Cierpieniu” – jak nazwano i jak do dziś nazywa się ten
szpital – otwarto w maju 1956 roku.

Kroniki zaczęły się zapełniać kolejnymi świadectwami cudownego
uzdrowienia dzięki wstawienniczej modlitwie Ojca Założyciela.
Jednak
Ojciec
Pio był przede
wszystkim wielkim
mistykiem.
Często surowo
pokutował, bardzo dużo czasu poświęcał na modlitwę.

Wielokrotnie przeżywał ekstazy, miał wizje Maryi, Jezusa i swojego
Anioła Stróża. Bóg obdarzył go również darem
bilokacji,

a więc znajdowania się jednocześnie w dwóch miejscach.
Ponadto,
nasz Święty niezwykłą
czcią darzył Eucharystię.

Przez długie godziny przygotowywał się do niej, trwając na
modlitwie, i długo dziękował Bogu po jej odprawieniu. Odprawiane
przezeń Msze Święte trwały nieraz nawet dwie godziny!

Ich uczestnicy opowiadali, że Ojciec Pio w ich trakcie – zwłaszcza
w momencie Przeistoczenia – w
widoczny sposób bardzo cierpiał fizycznie.

Kapucyn z Pietrelciny nie rozstawał się również z różańcem. Od
1918 roku, przez pięćdziesiąt lat, nosił stygmaty

– rany Chrystusowe, które zniknęły zupełnie na kilka
dni
przez śmiercią.
A
nastąpiła ona 23
września 1968 roku,

kiedy
to całkowicie
upodobniony do Chrystusa Ukrzyżowanego, cicho
ukończył
on
swą ziemską
pielgrzymkę. Beatyfikacji
niezwykłego Zakonnika dokonał Jan Paweł II w dniu 2 maja 1999
roku, zaś 16 czerwca 2002 roku, tenże Papież dokonał jego
kanonizacji.
Świętość
Ojca Pio realizowała się w
konkrecie
jego postawy, a charakteryzowały ją szczególnie i określały
takie oto cztery wyznaczniki:
duchowość
Krzyża,
heroiczna
wręcz posługa
w konfesjonale, modlitwa

oraz wynikająca z niej i mocno z nią związana – aktywność
w
działaniu
,
szczególnie na odcinku posługi charytatywnej.
Kiedy
słuchamy słów Jezusa, zapisanych w Ewangelii Świętego Łukasza,
a odczytanych przed chwilą – słów przypowieści
o lampie,
której
nie da się ukryć pod korcem, ale która świeci wszystkim wokół –
wówczas możemy tak wprost odnieść je do postawy naszego
dzisiejszego Patrona, który jakkolwiek uczynił wiele
niezwykłych rzeczy na oczach tysięcy ludzi,

na przykład: sprawując w sposób sobie właściwy Mszę Świętą,
w której uczestniczyły tłumy, to jednak większość
swojej posługi realizował w 
zupełnym
wyciszeniu:
w ciszy swojej celi, w ciszy konfesjonału… A nawet – w ciszy
swoistego odsunięcia
na boczny tor

w czasie, kiedy przełożeni zabronili mu publicznie spotykać się z
ludźmi i odprawiać dla nich Mszę Świętą.
Dzisiaj
widzimy, że te wszystkie zabiegi i działania niezwykłego Zakonnika
jaśnieją
pełnym blaskiem, wytyczając drogi do świętości milionom ludzi!

A zatem, przekonujemy się, że dla Boga nie liczy się jakiekolwiek
efekciarstwo i działanie pod publiczkę, jakiekolwiek działanie w
celu zewnętrznego zabłyśnięcia, ale najgłębsze,
realizowane w cichości serca, zjednoczenie z Nim na modlitwie i w
cierpieniu.

To właśnie wtedy – paradoksalnie! – kiedy człowiek maksymalnie
wewnętrznie się wyciszy, a zjednoczy się z Bogiem i Boga do głosu
dopuści, dokona
rzeczy naprawdę wielkich i publicznie znanych!

I
wtedy także bardzo często taki człowiek zdobywa
powszechne uznanie u ludzi,

jest niezwykle szanowany, ma autorytet, ludzie go słuchają i pragną
się z nim spotykać – chociaż
on sam tego nie chce

i stara się na siebie większej uwagi nie zwracać.
W
tym czasie ci wszyscy, którzy właśnie samych
siebie próbują za wszelką cenę promować

i stawiać w centrum powszechnego zainteresowania, wykazują
ostatecznie swoją miałkość i płytkość, a ich popularność
okazuje się przelotna
i jednosezonowa.
Najważniejsza
bowiem w życiu człowieka, Kochani, winna być zawsze więź
z Bogiem.

I zainteresowanie tym, aby to Bogu,
a

nie
ludziom się podobać.

Aby Jego uznanie zdobywać, a nie przelotne i zmienne uznanie u
ludzi. Bo to właśnie wtedy człowiek ma największe poczucie sensu
życia i największe poczucie osobistego spełnienia.
W
tym wszystkim bowiem chodzi
o
to,
aby – jak to nam dzisiaj podpowiada pierwsze czytanie – całą
naszą uwagę skoncentrować
na budowaniu,
a może
dokładniej:
odbudowywaniu świątyni Bożej w sercach naszych i w sercach osób
nam bliskich,

a nie
na wznoszeniu pałaców własnej pychy i własnego, przemijalnego
splendoru.
Zatem,
niezwykła postawa heroicznej świętości Ojca Pio z Pietrelciny
jest skierowanym do każdej i każdego z nas indywidualnie –
wielkim
wołaniem o głębię życia duchowego i o jak najmocniejsze
związanie się z Bogiem!

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.