Czy wiecie, że to już trzy lata?!

C
Szczęść Boże! Kochani, to już trzeci rok mija, odkąd zaczęliśmy się spotykać na tym forum. Ja dzisiaj w osobistej modlitwie, a w najbliższych dniach, w trakcie rekolekcji kapłańskich – także we Mszy Świętej, podziękuję Bogu za Was, moi Drodzy, którzy to wspólne dobro tworzycie poprzez wzajemną naszą modlitwę, wpisy i codzienną, albo nawet przypadkową obecność. 
    Szczególnym dziękczynieniem przed Panem ogarniam Współautora blogu, mojego Brata, Księdza Marka. Niech Pan Wam wszystkim wynagrodzi i da natchnienie do dalszego wspólnego tworzenia tego dobra – tak długo, jak Pan zechce to prowadzić!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
pierwszych polskich Męczenników,
Świętych
Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna,
do
czytań: Mdr 6,1 – 11; Łk 17,11 – 19
CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Słuchajcie,
królowie, i zrozumiejcie, nauczcie się, sędziowie ziemskich
rubieży. Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie i chlubicie
się mnogością narodów, bo od Pana otrzymaliście władzę, od
Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze
rozsądzi.
Będąc
bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście
prawa nie przestrzegali, aniście poszli za wolą Boga, przeto
groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd surowy nad
panującymi. Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie, ale
mocnych czeka mocna kara.
Władca
wszechrzeczy nie ulęknie się osoby ani nie będzie zważał na
wielkość. On bowiem stworzył małego i wielkiego i jednakowo o
wszystkich się troszczy, ale możnym grozi surowe badanie. Do was
więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie
upadli.
Bo
ci, co świętości święcie przestrzegają, dostąpią uświęcenia,
a którzy się tego nauczyli, ci znajdą słowa obrony. Pożądajcie
więc słów moich, pragnijcie, a znajdziecie naukę.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zmierzając
do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu
trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali:
„Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na
ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A
gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest
uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz
do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.
Jezus
zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie
jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i
oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”. Do niego zaś rzekł:
„Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Obecność
i działalność pięciu Braci Męczenników na ziemiach polskich
była wynikiem propozycji, z jaką do Bolesława Chrobrego zwrócił
się w roku 1001 cesarz niemiecki, Otto III.
Cesarz ten
mianowicie zaproponował założenie na naszych ziemiach wspólnoty
zakonników, którzy głosiliby Słowianom Boże Słowo.
Za tą
propozycją poszły szybko konkretne działania, których podjął
się z polecenia cesarza jego krewny – Biskup Bruno z Kwerfurtu,
późniejszy Święty i Męczennik,
a jednocześnie wierny
towarzysz Świętego Wojciecha i człowiek znający dość dobrze
ziemie Słowian.
I
to właśnie Biskup Bruno wybrał do tej misji Benedykta – Włocha
urodzonego w 970 roku; a także starszego o trzydzieści lat Jana –
również Włocha, człowieka stanowczego, skutecznego w działaniu i
odznaczającego się wysoką kulturą. Kiedy przybyli oni do Polski
wraz z Barnabą,
trzecim swoim współbratem, założyli w 1002
roku pustelnię w okolicach Międzyrzecza.

Wtedy dołączyli do nich Polacy: żarliwi religijnie nowicjusze
Mateusz
i Izaak,
rodzeni bracia, pochodzący z możnego, a
może nawet książęcego rodu; a także Krystyn
– klasztorny sługa, pochodzący
prawdopodobnie z pobliskiej wsi.
Wszyscy
oni zobowiązali się do pustelniczego trybu życia, a przede
wszystkim do prowadzenia pracy misyjnej. Benedykt i Jan
nauczyli się nawet języka polskiego. Cały czas jednak czekali
na biskupa Brunona z Kwerfurtu.
Miał on wraz z nimi przybyć do
Polski, ale wyruszył do Rzymu po papieskie zezwolenie na prowadzenie
misji. Benedykt wysłał po niego najmłodszego ze swego grona,
Barnabę,
który długo nie wracał do klasztoru, czym wzbudził
niepokój pozostałych mnichów. Okazało się jednak, że dzięki
temu on jeden z całej szóstki ocalał.
Oto
bowiem w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku Bracia zostali
napadnięci przez zbójców i wymordowani.
Pierwsze ciosy mieczem
otrzymał Jan, po nim zginął Benedykt. Izaaka zamordowano w celi
obok. Mateusz zginął przeszyty oszczepami, gdy wybiegł z celi w
stronę kościoła. Mieszkający oddzielnie Krystyn próbował
jeszcze bronić klasztoru, ale i on podzielił los towarzyszy.
Prawdopodobnie napad spowodowany był motywami rabunkowymi,
ponieważ zakonnicy otrzymali od Chrobrego środki w srebrze na
prowadzenie misji. Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn są
pierwszymi Męczennikami polskimi, wyniesionymi na ołtarze.

W poczet Świętych wpisał ich Papież Jan XVIII.
Jeśliby
szukać analogii pomiędzy świadectwem ich życia i męczeństwa, a
przesłaniem dzisiejszej Ewangelii, to można powiedzieć, że owych
pięciu Braci wyszło na spotkanie Jezusa, tak jak owych
dziesięciu trędowatych.
Przy
czym ci, opisani w Ewangelii, wyszli, aby prosić o uzdrowienie. Ci,
których dzisiaj w liturgii wspominamy, wyszli, aby dać
świadectwo.
Aby swoim życiem
zaświadczyć o prawdzie Ewangelii. I aby z ręki Jezusa otrzymać
palmę męczeństwa, palmę zwycięstwa – dar wiecznego zbawienia.
Tak
się bowiem składa, że Pan każdemu z nas daje inne dary
i także my po różne dary do Pana idziemy. O różne dary Go
prosimy.
Czy jednak umiemy je
przyjąć – czy umiemy przyjąć to, co Pan chce nam dać?
Pięciu
Braci Męczenników przyjęło trudny dar męczeństwa. Opis ich
śmierci
potwierdza, że do końca wzywali Pana
słowami modlitwyprzyjmowali
Jego wolę
, okazując w ten sposób bohaterstwo i wierność.
Dziesięciu trędowatych także
przyjęło z ręki Jezusa dar uzdrowienia, ale tylko jeden wrócił,
by podziękować. Gdzie się podziało dziewięciu? Czemu nie
powrócili?
A
gdyby Pan nie dał im w tym momencie łaski uzdrowienia, a jakiś
inny dar; gdyby chciał im dać coś na odcinku ducha, a pozostawiłby
im chorobę – czyżby Go nie przeklinali i nie
zaprzeczaliby Jego boskości?

Tymczasem,
kiedy otrzymali upragniony dar – nie potrafili podziękować. Taka
to już przewrotna ludzka natura.
A
ja – czy przyjmuję każdy dar z Bożej ręki? Także ten
trudny, którego się może nie spodziewałem?
Czy
mam to wewnętrzne przekonanie, tę wewnętrzną wiarę, że każdy,
ale to naprawdę każdy dar, pochodzący od Boga,
ostatecznie doprowadzi mnie do dobra, do zwycięstwa?
Czy
jestem wewnętrznie przekonany – ale tak szczerze!
– że przyjmując z Bożej ręki te dary, które Pan mi
daje i w taki sposób, w jaki mi daje,
naprawdę
dobrze na tym wyjdę, czy jednak jest we mnie jakieś niedowierzanie
i wieczna pretensja do Boga?…
Oto
w pierwszym czytaniu mowa jest o tych, których Pan obdarzył darem
i zadaniem władzy nad innymi.
Jakiej
wielkiej mądrości potrzebują oni, ani dobrze się z tego zadania
wywiązać! Ale tej mądrości potrzeba i nam wszystkim, abyśmy
wdzięcznym i radosnym sercem przyjmowali każdy dar, jaki
z Bożej ręki otrzymujemy – każdy, także ten trudny i po ludzku
może niezrozumiały
– i
zrobili z niego jak najlepszy użytek!

15 komentarzy

  • "Niech Pan Wam wszystkim wynagrodzi i da natchnienie do dalszego wspólnego tworzenia tego dobra – tak długo, jak Pan zechce to prowadzić" – Oby zechciał jak najdłużej :). Dziękuje Ks. Jackowi za zorganizowanie tego miejsca i trud codziennej obecnosci. Dziękuję obu Księżom za rozważania, które przybliżają nam Chrystusa. Bóg Zapłać!

  • Gratuluję wytrwałości. Jestem niedawnym czytelnikiem tego blogu i chcę przy tej okazji wyrazić swą wdzięczność za każde słowo tu wypowiedziane. Nade wszystko za przybliżanie Ewangelii i Czytań w sposób zrozumiały dla mnie. Nie będą jedyną z dziesięciu dziękujących Panu za posługę Księży ale to dobrze, bo Bóg lubi, aby mu dziękować za wszystkie dary jakie od niego otrzymujemy a Wy Drodzy Księża jesteście jednym z takich darów. Niech będzie Bóg uwielbiony. Chwała Panu.

  • Ja także dziękuję za tego bloga. Nie mam możliwości codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej, więc chętnie sprawdzam, jakie czytania mszalne są przypisane na każdy dzień i czytam rozważania do Ewangelii, a także ciekawe informacje o świętych i błogosławionych. Słowa księży dają często radośc i nadzieję oraz pomagają ogarnąć całą tą trudną rzeczywistośc i przybliżają do Boga. Ania.

  • Bóg zapłać drogim Księżom za ogromną pracę, którą już od trzech lat tak systematycznie i z pełnym poświęceniem wykonują. Obyśmy wynieśli z niej jak najwięcej 🙂 Chciałbym również podziękować Komentatorom za cenne uwagi oraz dzielenie się swoimi głębokimi przemyśleniami. Wzorem poprzedników życzę natchnienia, wytrwałości, cierpliwości, a zwłaszcza Bożego błogosławieństwa i Jego opieki nad tym dziełem.
    Szczęść Boże!

    Artur

  • Dzieki Bogu za to miejsce i ludzi zgromadzonych wokol niego. 🙂
    A skoro juz pisze to chcialam sie podzielic. W ostatnich miesiacach coraz bardziej moje doswiadczenia i ludzi ktorzy dziela ze mna zakamarki swych serc przekonuja mnie ze cokolwiek by sie nie dzialo to Pan Bog nad tym czuwa.

  • Czuwa i ma szersze spojrzenie na moja droge i naprawde wiec co dla mnie bedzie lepsze. Chocby dzis wydawalo sie najwieksza tragedia po czasie moze okazac sie blogoslawienstwem. Dzieki za kazdego z Was!
    Ps
    z jakiegos powodu nie moglam zapisac tego w jednym poscie 🙂 Pan Bog cwiczy moja wytrwalosc i konsenkwntne dazenie do celu 🙂

  • Tak Pan czuwa… i potrafi z trudnych dla nas sytuacji wyciągnąć dobro. Ostatnio znowu mi o tym przypomniał…
    Kiedy rozpoczynało się u nas Seminarium Wiary mój mąż wyraził chęć uczestnictwa w nim, co bardzo mnie zdziwiło i uradowało jednocześnie gdyż w sprawach wiary różnimy się bardzo. Był na trzech pierwszych spotkaniach, podobało mu się i był zaskoczony że można w inny sposób, tak na luzie:) mówić o Bogu.
    Zniechęcił się jednak po pierwszym spotkaniu w grupkach dzielenia, równocześnie zaczęły mu się treningi siatkówki więc oznajmił mi, że rezygnuje. Żałowałam, że tak się stało, próbowałam tłumaczyć itp ale nic to nie dało.
    Kiedy na kolejnym spotkaniu oddawaliśmy życie Jezusowi bardzo żałowałam, że go nie ma…
    Na modlitwie końcowej jednak usłyszałam słowa rozeznania, że "na sali jest kobieta, która w sercu ma swojego męża, nie ma go tu dzisiaj i rozjeżdżają się w temacie wiary, ale Jezus przyjdzie do jej męża"
    Po prostu wiedziałam, że chodzi o nas, moje serce przepełnił niesamowity pokój i wdzięczność.
    Za kilka dni mój mąż zauważył u siebie niepokojącą zmianę w obrębie węzłów chłonnych, więc udał się do lekarza, który zalecił oszczędzający tryb życia ( czyli chwilową rezygnację z treningów) i dalszą diagnostykę. Właściwie od razu mój mąż stwierdził, ku mojemu zaskoczeniu, że pójdzie na poniedziałkowe spotkanie seminarium. Na zakończenie spotkania prowadzący Witek poprosił aby podeszli do niego wszyscy, których nie było na poprzednim spotkaniu. Wszystkie te osoby a wraz z nimi mój mąż ODDAŁY ŻYCIE JEZUSOWI. nie wiem na ile procent:), na pewno na tyle na ile był gotowy:) Bóg to wie . A ja wiem tyle, że zaczął uczęszczać ze mną i dziećmi na niedzielną Mszę Świętą- co kiedyś było nierealne.
    Wierzę, że to co się teraz w nim dzieje to początek procesu nad którym czuwa Pan Jezus. U mnie to było z dnia na dzień u niego może być inaczej… Bo przecież ile ludzi tyle nawróceń. A ja próbuję nie przeszkadzać Duchowi Świętemu, bo czasem swoją nadgorliwością można bardziej zaszkodzić niż pomóc.
    Chwała Panu i dzięki za tego bloga, gdzie otrzymuję niesamowite wsparcie i umocnienie w wierze.
    RenataB.

    • Dodam jeszcze tylko,że dalsze badania wykluczyły chorobę i ze zdrowiem u męża jest ok.
      Bądź uwielbiony Panie w tym, że dla każdego masz swój plan, wypełniaj go w nas.
      RenataB

    • Dzięki Renato za Twoje swiadectwo :)! Problem dysonansu względem otrzymanej łaski wiary wsród małżonków, a szerzej w całej rodzinie występuje dosć często – wiem co piszę 😉 . Wydaje mi się, że najlepsza droga to modlitwa, zaufnie, zawierzenie Chrystusowi oraz zręcznosć w codziennosci :).
      Pozdrawiam
      R.

    • Dziękuję Ci za to świadectwo, bo niesie nadzieję i dla mnie. Niech Duch Święty działa w mężu według Swego scenariusza a my otoczmy go swoją modlitwą.

  • Raz jeszcze dziękuję, Kochani, za wszystkie Wasze piękne i dobre słowa. Z całą mocą zaznaczam, że to w ogromnej mierze Wasza zasługa! Wszystkich Was i Wasze sprawy zabieram w sercu na czas Rekolekcji, do Tronu Matki Bożej Kodeńskiej.
    A Renacie dziękuję za świadectwo. A zwłaszcza za to zdanie, że nie można przeszkadzać Duchowi Świętemu, bo nadgorliwością można dużo zepsuć. Oj, to prawda… Dziękuję raz jeszcze i serdecznie pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.