Jezusowi też czasami było zimno…

J
Szczęść Boże! Kochani, w związku z prośbą o modlitwę, jaka wpłynęła ostatnio na „Napisz do mnie” w intencji, która jest już w naszej Wielkiej Księdze, chciałbym przypomnieć o istnieniu tejże Księgi i raz jeszcze prosić Was, abyście tam zajrzeli i stale zaglądali oraz abyście w codziennej modlitwie polecali Bogu wszystkie zapisane tam intencje. 
    I stałe przypomnienia: Adwent, Rekolekcje, Roraty, modlitwa wzajemna… Przecież wiecie, o co chodzi! Tym bardziej, że dzisiaj rozpoczynamy drugą część Adwentu, przygotowującą nas już bezpośrednio do Świąt…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

17
grudnia 2013.,
do
czytań: Rdz 49,2.8–10; Mt 1,1–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Jakub
zwołał swoich synów i powiedział do nich: „Zbierzcie się i
słuchajcie, synowie Jakuba, słuchajcie Izraela, ojca waszego!
Judo,
ciebie sławić będą twoi bracia, twoja bowiem ręka na karku twych
wrogów! Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon!
Judo,
młody lwie, na zdobycz róść będziesz, mój synu: jak lew czai
się, gotuje do skoku, do lwicy podobny, któż się ośmieli go
drażnić?
Nie
zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród jego
kolan, aż przyjdzie Ten, do którego ono należy, i zdobędzie
posłuch u narodów!”
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Rodowód
Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham
był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci;
Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar.
Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba;
Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a
matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed
był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid
był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był
ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem
Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem
Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem
Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem
Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po
przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel
ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima;
Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim
ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan
ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził
się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak
więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń;
od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od
przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Rodowód
Jezusa, a więc ten niewiele – jak się wydaje – znaczący ciąg
obco dla nas brzmiących imion, w rzeczywistości zawiera w sobie
prawdę dość istotną. Ewangelista Mateusz bowiem celowo ułożył
go w takie trzy „serie”, z których każda
obejmuje czternaście pokoleń,
żyjących w zupełnie różnych
okresach historycznych. Warto też zauważyć, że w sposób
zamierzony pominął on niektórych z przodków Jezusa, tych
zwłaszcza, którzy w historii Narodu wybranego zapisali się
negatywnie.
W
tej Mateuszowej genealogii, określenie: był ojcem
oznacza zarówno faktyczne zrodzenie fizyczne, jak też
przekazanie jakiejś godności czy funkcji.
A ponieważ w języku
hebrajskim każda litera ma swoją określoną wartość liczbową,
więc akurat czternaście to suma wartości liter – cyfr –
imienia Dawida.
Oto bowiem potomkiem Dawida miał być Józef,
którego tak naprawdę rodowód ten dotyczy.
Tak,
Kochani, my w istocie mamy do czynienia z rodowodem Józefa, ale
ponieważ był on przybranym Ojcem Jezusa, przeto uznajemy ten
rodowód za rodowód samego Jezusa. I dowiadujemy się, że
Jezus – po pierwsze – miał w ogóle jakiś
ziemski rodowód,
miał swoich przodków, swoją rodzinę, jakieś
określone ludzkie pochodzenie, a poprzez związanie się z Józefem
i uznanie nad sobą jego prawnej opieki, wszedł Jezus także w
prawną strukturę swego Narodu.
Wielokrotnie
później będzie to Jezus potwierdzał, zachowując chociażby
zwyczaje i tradycje swego Narodu i swojej społeczności, ale
to wszystko tylko udowadnia nam, że będąc Bogiem i przychodząc z
Nieba, przychodząc od Ojca Niebieskiego, chciał się Jezus stać
w pełni człowiekiem!
Jest o
tym mowa także w pierwszym czytaniu, z Księgi Rodzaju, gdzie
Chrystus jest zapowiedziany jako Ten, który będzie pochodził z
pokolenia Judy.
Tak
więc, miejsce Syna Bożego zostało dokładnie zaznaczone w
genealogii i precyzyjnie określone w historii. Jezus stał się w
ten sposób bardzo, bardzo realny.
Jako Bóg Człowiek zechciał
potraktować swoje życie na ziemi bardzo poważnie i –
powiedzielibyśmy – wiarygodnie. Wszedł w dzieje swego Narodu, żył
w jakimś określonym kontekście historycznym i kulturowym,
który
to kontekst wywierał wpływ na styl Jego nauczania i pracy.
Jak
już wspomniano, spełniał wszystkie wymogi prawne i praktyki
religijne swego Narodu. Płacił podatki, chodził do synagogi,
modlił się, pościł… Jego obecność na ziemi była tak
bardzo realna, jak może nie jest realną nasza obecność.
Pomimo,
że był kimś niezwykłym i w sposób nie budzący wątpliwości
przewyższał zarówno styl myślenia swoich współczesnych, jak i
przekraczał wszelkie ograniczenia ludzkiej natury i ludzkich
charakterów, to jednak był prawdziwym człowiekiem, z krwi i
kości;
człowiekiem, który cieszył się i śmiał się, ale
też człowiekiem, który cierpiał i płakał, który czasami był
głodny, czasami zmęczony, a czasami było Mu zimno…
Jezus
nie był ani przez moment postacią z baśni,
jakimś księciem z
krainy snów – nawet wtedy, kiedy po wodzie chodził i cudów
dokonywał pozostał realnym, na wskroś realnym człowiekiem!
Także w chwili Przemienienia na Taborze, chociaż wtedy na
moment ukazał przestraszonym Apostołom blask swojej chwały.
Dzisiejsza
Liturgia Słowa, umiejscawiając osobę Jezusa Chrystusa w bardzo
określonym miejscu historii, ukazuje Go nam jako postać
prawdziwą, realną i dostępną dla ludzi.
Czy
tak samo realny jest Jezus również w moim życiu? Czy ja
także postrzegam Jezusa jako Kogoś na wskroś prawdziwego, bardzo
konkretnie obecnego tu i teraz w moim życiu,
czy jest to postać
taka trochę z bajki, w istnienie której może i trochę wierzę,
ale z którą aż tak bardzo się nie liczę?…
Na
ile konkretne i precyzyjnie określone ma Jezus miejsce w mojej
osobistej historii?
Czy nie jest to miejsce gdzieś na uboczu, na
marginesie, z dala od istotnych spraw? A sam Jezus – czy nie
pozostaje dla mnie takim księciem z innej krainy, z innej
rzeczywistości, postacią baśniową, może legendarną, może nawet
historyczną, ale mało realną?…
W
czasie tego Adwentu warto może tak szczerze postawić sobie i
rozważyć tę kwestię: czy Jezus jest dla mnie kimś realnym?…
Ale tak naprawdę?…

4 komentarze

  • Pięknie się skomponowało rozważanie Ks. Jacka z trescią dzisiejszych rekolekcji (niestety juz ostatnich). O. Mariusz w obrazowy i wesoły, ale bardzo refleksyjny sposób przybliżał nas do Chrystusa przez ostatnie 3 dni. A dzisiaj mówiąc o ziemskim rodowodzie Chrystusa wykazał, że Bóg Ojciec wkomponował swojego Syna nie w jakiejs wyidelizowanej, bezgrzesznej linii ludzkich żyć – bo wielu wymienionych w tej perykopie mialo swoje słabosci, cięzkie grzechy, wzloty i upadki: niczym każdy z nas. I taka naszła mnie refleksja, że każdy z nas ma możliwosć goszczenia Boga w swoich progach – i jakże często Bóg zastaje zamknięte drzwi! Ale Bóg się "nie obraża" i w swoim Miłosierdziu idzie o wiele dalej, to On, aż do samego końca i z całą mocą trzyma otwarte przed nami drzwi do Swojego Domu! A my, jakże często, staramy się je zamknąć.
    Pozdrawiam
    Robert

  • Świetna refleksja! Tak sobie czasami myślę, że nasza Blogowa Rodzinka, a szczególnie nasi Komentatorzy, mogliby wyruszyć w świat z całą serią Rekolekcji. Ale by zrobili duchową furorę! Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

    • Wydaje mi się, że nikt nie będzie miał mi za złe jesli w imieniu nas wszystkich podziękuję: Bóg zaplać za dobre słowo, Ks. Jacku :)! Wielkim dobrem jest to, że każdy może w tym miejscu napisać co ma w duszy, w sercu i w myslach :).

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.