Nie dajmy się Bogu bez końca prosić…

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w Parafii w Tłuszczu kolęda trwa w najlepsze. Dzisiaj też za godzinę ruszamy na szlak. Nie jest ona uciążliwa, bo nie wyznaczamy sobie jakichś wielkich ilości odwiedzin, a i życzliwość ludzka jest naprawdę wielka! Chcę to podkreślić z całą mocą!
      A jak u Was kolęda – była już? Jak przebiegła?
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Sm 9,1–4.17–19;10,1a; Mk 2,13–17
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Był
pewien dzielny wojownik z rodu Beniamina, a na imię mu było Kisz,
syn Abiela, syna Serora, syna Bekorata, syna Afijacha, syna
Beniamina. Miał on syna imieniem Saul, wysokiego i dorodnego, a nie
było od niego piękniejszego człowieka wśród synów izraelskich.
Wzrostem o głowę przewyższał cały lud.
Gdy
zaginęły oślice Kisza, ojca Saula, rzekł Kisz do swego syna,
Saula: „Weź z sobą jednego z chłopców i udaj się na
poszukiwanie oślic”. Przeszli więc przez górę Efraima, przeszli
przez ziemię Szalisza, lecz ich nie znaleźli. Powędrowali przez
krainę Szaalim, też ich nie było. Poszli do ziemi Jemini i również
nie znaleźli. Kiedy Samuel spostrzegł Saula, odezwał się do niego
Pan: „Oto ten człowiek, o którym ci mówiłem, ten, który ma
rządzić moim ludem”.
Saul
zbliżył się tymczasem do Samuela w bramie i rzekł: „Wskaż mi,
proszę cię, gdzie jest dom Widzącego”. Samuel odparł Saulowi:
„To ja jestem Widzący. Chodź ze mną na wyżynę! Dziś jeść
będziecie ze mną, a jutro pozwolę ci odejść, powiem ci też
wszystko, co jest w twym sercu”.
Samuel
wziął wtedy naczyńko z olejem i wylał go na jego głowę,
ucałował i rzekł: „Zaprawdę Pan namaścił cię na wodza swego
ludu, Izraela”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jezus
wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go
nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego
w komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał
i poszedł za Nim.
Gdy
Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników
siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu,
którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród
faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do
Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?”
Jezus
usłyszał to i rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi,
lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać
sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Pomimo
tego, że – jak słyszeliśmy wczoraj – Bogu nie podobało się
żądanie Izraelitów, aby dał im króla,
bo oznaczało brak
zaufania ludu wybranego do swego Boga, to jednak sam Bóg właśnie
kierował wyborem tegoż króla.
On sam wskazał Samuelowi, kto
ma być tym wybranym. Niestety, na ostatnim etapie swego życia Saul
sprzeciwiał się Bogu i Jego zasadom, ale Bóg nigdy go nie
opuszczał, opiekował się nim i zawsze dawał mu szansę.
Bóg
nie opuścił nigdy Saula. I nigdy nie opuścił swego ludu –
pomimo tego, że wykazał on taki brak zaufania.
Bo
Bóg często robi, co może, aby ludziom przysporzyć dobra i
roztoczyć nam nimi swoją opiekę. Oby tylko sami ludzie temu nie
przeszkadzali!
A z tym – jak wiemy – bywa różnie. Bóg jest
gotów pisać proste linie na krętych ludzkich drogach i wyprowadzać
dobro nawet z najbardziej zawikłanych ludzkich postaw i kontekstów,
potrzeba jednak chociaż minimalnej współpracy ze strony
człowieka…
Z
taką właśnie sytuacją stykamy się, czytając dzisiejszą
Ewangelię. Oto Jezus powołuje na swojego Apostoła, a później
także Ewangelistę – Lewiego, czyli Mateusza: celnika,
siedzącego w swojej komorze
i zgarniającego podatki na rzecz
okupanta! I możemy powiedzieć, że tym razem Bóg się nie
zawiódł na powołanym.
O ile bowiem Saul wybrany był jako ten
– jak byśmy dziś powiedzieli – „młody i piękny”,
dobrze zapowiadający się i obiecujący człowiek,
który jednak
potem sprzeniewierzył się swemu wybraniu i zaufaniu, okazanemu mu
przez Pana, o tyle Lewi był tym odrzuconym na margines i niczego
nie obiecującym człowiekiem,
który jednak dobrze wywiązał
się ze swego zaszczytnego wybrania.
Chciałoby
się zapytać: czy Bóg ich wybierał w jakiś inny sposób, czy
obdarzał ich inną miłością, czy któremuś okazał większe
zaufanie, a któremuś mniejsze? Nie!
Bóg okazał i jednemu i
drugiemu – i każdemu z nas wciąż okazuje – taką samą
miłość.
Owszem, wybiera nas do innych zadań, wskazuje też
różne drogi realizacji naszego powołania, ale miłością i
zaufaniem obdarza nas w takim samym stopniu – czyli
bezgranicznym!
Pytanie, co my zrobimy z tym wybraniem, z tym
zaufaniem, z tą miłością?…
Czy
zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby Boga nie zawieść, nie
sprawić Mu przykrości?
Oto bowiem wszyscy, poprzez Chrzest,
zostaliśmy włączeni do Ludu Bożego, Ludu wybranego, czyli
do Kościoła. Wszyscy
otrzymaliśmy szansę zbawienia i do jego osiągnięcia wszyscy
zostaliśmy zaproszeni.
Co więcej, wielu z nas przy każdej
okazji – także przy okazji wizyty duszpasterskiej – na
pytanie o wiarę odpowiada twierdząco, nierzadko z mocnym
przekonaniem i zdecydowaniem.
A jednak swym życiem i codzienną
praktyką nie wszyscy to potwierdzają. A niektórzy – trzeba to
niestety jasno powiedzieć – wręcz sprzeniewierzają się Bogu.
Dlatego
musimy ciągle pamiętać, Kochani, że Bóg także w naszym życiu
robi, co może, aby ciągle wyprowadzać dobro.
Myślę, że to
zauważamy – wiele osób w czasie wspomnianej wizyty kolędowej
wprost mówi mi o tym, że widzi, jak dużo Bóg w ich życiu
działa i zmienia na lepsze.
To dlaczego w takim razie – pytam
niejednokrotnie – tak słaby jest odzew w postaci porządnej
modlitwy czy systematycznych religijnych praktyk?
Oto
Bóg tak bardzo działa,
tak bardzo pomaga, sygnalizuje swoją
nieustanną obecność, okazuje pełną miłości opiekę, a jak
zapytać o Spowiedź, to okazuje się, że dwa razy w roku…
Dlaczego?
Oto Bóg daje wyraźne znaki, co więcej – są one
dostrzegane, a odzew jest taki, jaki jest… Dlaczego? Co jeszcze
Bóg musi zrobić i jakie dać sygnały – jak mocne – aby zwrócić
na siebie naszą uwagę i przekonać nas do siebie?…
Jeżeli
On nawet z naszych niewłaściwych decyzji i postaw potrafi
wyprowadzić dobro
– w sposób sobie tylko wiadomy i często
naprawdę zaskakujący – to znaczy, że Mu na nas naprawdę zależy.
Natomiast od nas samych zależy, czy widząc tę Bożą miłość i
dobroć, pójdziemy drogą Saula, czy drogą Mateusza; czy
sprawimy Bogu radość – czy Go zawiedziemy.
Nie
dajmy się Bogu bez końca prosić… 

9 komentarzy

  • Słuchając Słowa Bożego czy myślimy jak odpowiedzieć Panu… Naprawdę myśłimy o tym albo jeszcze nie jesteśmy w stanie myśleć? Ale Słowo Boże odpowie na nasze pytania zawsze…
    Pan rzekł do Lewiego, czyli Mateusza: „Pójdź za Mną”. " On wstał i poszedł za Nim."… w miłczeniu – nic nie zapytał… Mateusz usłyszał i wstał…
    Często słuchamy pieśni – słuchamy słów uważnie – czy myślimy o tym w jaki sposób słuchamy Pana?
    Ważnie to zapytać wszystkim sercem samych sobie. Pan już dotknął serce Swej Miłością, a czy chcemy czuć Miłość Boga, Która żyje w sercu każdego człowieka? Czy mamy pragnienie, żeby podziękować Panu i dziękować Bogu zawsze?
    Bogu niech będą Dzięki!
    z modlitwą
    Józefa

  • Spotykamy się z różnymi ludźmi każdego dnia… A coś?…Czy myślimy o to, że najważniejszym spotkaniem całego naszego życia jest spotkanie z Panem Bogiem ? To jest sensem życia człowieka. Świętość jest celem chrześcijańskiego życia, żeby mieć zbawienie w drodze ku wieczności z Panem.
    Spotkanie z Jezusem…

    z Bogiem
    Józefa

  • Wizyta duszpasterska to też jest takie spotkanie z Chrystusem. I to po obu stronach: zarówno dla Duszpasterza, jak i dla jego Parafian… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Szczęść Boże!

    W ostatni wtorek miałem możliwość uczestniczyć w kolędzie zorganizowanej w akademiku, w którym obecnie mieszkam. Wizytę duszpasterską złożył ksiądz z parafii św. Anny w Krakowie, sprawujący także pieczę nad Duszpasterstwem Akademickim (grupka, nawet dosyć liczna, Jego podopiecznych też się pojawiła). Spotkanie rozpoczęło się modlitwą, później zaśpiewaliśmy kolędę i wysłuchaliśmy świadectwa jednego z członków DA. Następnie obejrzeliśmy pokaz zdjęć z imprez zorganizowanych w poprzednim roku przez kapłana i wspomniane grono, po czym modlitwą i błogosławieństwem zakończyliśmy część "oficjalną". Później miały miejsce bardzo ciekawe rozmowy z ludźmi z DA, którzy zachęcali studentów do pogłębiania swojej wiary oraz zaangażowania się w prowadzone przez nich inicjatywy (m.in. uczestniczą oni w przygotowaniach do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie), a także słodki poczęstunek :). Muszę napisać, że wizyta ta sprawiła mi ogromną radość i pokazała, że wśród młodzieży wiele jest osób pragnących zawierzyć Panu, rozwijać się i z Jego pomocą przejść przez to ziemskie życie.

    Z Panem Bogiem,
    Artur.

  • Ja też zawsze wychodzę z założenia, że nie ma złej młodzieży. W młodzieży jest tak naprawdę dużo dobra. Młody człowiek nigdy nie rodzi się złym lub zepsutym. Jeżeli są z nim jakieś problemy, to natychmiast, ale to natychmiast trzeba pytać o rodzinę… Ks. Jacek

    • Złej mlodzieży nie ma, ale bywają młodzi ludzie, którzy źle postepują :), zresztą tak jak i dorosli. Moim skormnym zdaniem ludzka natura niewiele się zmienia, a utyskiwanie na młodzież jest juz elementem życia społecznego w każdym okresie dziejów ;). Jak nasi przodkowie ganiali za mamutami, to wieczorami biadolili przy ogniskach, że z młodego pokolenia nic nie będzie – jestem o tym głeboko przekonany :). Natomiast nie jest do konca tak, że to całe narzekanie jest bezpodstawne :). Oczywiscie zgadzam się, że większosć problemów młodych ludzi wynika z problemów w rodzinie, ale nie wszystkie. "Presja srodowiska" również odgrywa dużą rolę: pozytywną lub negatywną.

  • Z pewnością. Natomiast im więcej ten młody człowiek otrzymał owego prawdziwego dobra w rodzinnym domu, tym na mocniejszych fundamentach buduje swoje życie i w chwilach życiowego pogubienia będzie wiedział, gdzie i u kogo szukać ratunku… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.