Nie narzekajmy!

N
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, bardzo polecam Waszej uwadze świadectwo dotyczące wizyty duszpasterskiej w akademiku, jakie w swoim wpisie zamieścił Artur. 
   Przyznaję, że w drugim roku swego kapłaństwa, kiedy uczyłem w technikum, przy którym był internat, właśnie w tymże internacie także zrobiłem kolędę, przy czym ja odwiedzałem moich Uczniów w ich pokojach. 
    Do dziś uśmiecham się na wspomnienie tamtej wyjątkowej wizyty duszpasterskiej – również dlatego, że przez cały dzień, w którym wieczorem miała się odbyć owa wizyta, odkurzacz był dosłownie wyrywany sobie nawzajem z rąk! Tak się to spodobało Pani Kierownik owego internatu, że prosiła mnie, aby odbywać wizytę duszpasterską co miesiąc, a wtedy nie byłoby problemu z porządkami! 
     A jak u Was, Kochani? Był już ksiądz? Wracam do wczorajszego pytania, na które nie doczekałem się zbyt wielu odpowiedzi…
     W dniu dzisiejszym mój serdeczny Przyjaciel i Brat w kapłaństwie, Ksiądz Mariusz Szyszko, przeżywa dzień swoich imienin. Jest to człowiek, na którego w każdej chwili i w każdej sprawie zawsze mogę liczyć. Dlatego w tym ważnym dla Niego dniu, z całego serca dziękuję za dobroć, jaką mi i wielu Osobom okazuje, a życzę nieustającej gorliwości w pełnieniu kapłańskiej misji oraz wielkiej odwagi do mocnego i radosnego świadczenia o Chrystusie! I właśnie o to chcę się dla Niego modlić.   
   A na dzisiejszą Niedzielę – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

2
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Iz 49,3.5–6; 1 Kor 1,1–3; J 1,29–34
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan
rzekł do mnie: „Tyś sługą moim, Izraelu, w tobie się
rozsławię”.
Wsławiłem
się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą. A teraz
przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego
sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela.
I
mówił: „To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia
pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię
światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców
ziemi”.
POCZĄTEK
PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Paweł,
z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa, i Sostenes,
brat, do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali
uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół
ze wszystkimi, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana
naszego Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana.
Łaska
wam i pokój od Boga Ojca naszego i od Pana Jezusa Chrystusa.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jan
zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: „Oto Baranek
Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym
powiedziałem: «Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył
godnością, gdyż był wcześniej ode mnie». Ja Go przedtem nie
znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się
objawił Izraelowi”.
Jan
dał takie świadectwo: „Ujrzałem Ducha, który jak gołębica
zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem,
ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do
mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i
spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym».
Ja
to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym”.
Jan
Chrzciciel daje świadectwo o Jezusie.
Takie zdanie usłyszeliśmy
w dzisiejszej Ewangelii. Sam Jan mówi o tym z dumą: Ja Go
przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił
wodą, powiedział do mnie: „Ten, nad którym ujrzysz Ducha
zstępującego i spoczywającego na Nim, jest Tym, który chrzci
Duchem Świętym”.
Ja to ujrzałem i daję
świadectwo, że On jest Synem Bożym
.
Jan,
gdy zobaczył Jezusa, od razu rozpoznał w Nim Bożego Baranka,
który gładzi grzech świata,
a więc – Zbawiciela. I
zaczął chrzcić wodą po to, aby Jezus mógł objawić się światu,
aby ten świat przygotować na Jego przyjście. A skoro już
Zbawiciel się pojawił i Jan Go rozpoznał, odezwało się w Nim
naturalne pragnienie, naturalna potrzeba dawania świadectwa. On nie
mógł dla siebie zachować tej wieści,
nie mógł dla siebie
tylko zachować tej niezwykłej świadomości, iż oto Jezus,
oczekiwany Zbawiciel, jest na świecie, przyszedł do ludzi.
Tej
wiadomości chyba nawet nie dałoby się utrzymać w tajemnicy,
bowiem ładunek radości w niej zawarty rozpiera serce człowieka i
każe mu głosić dobrą wieść wszystkim wokół. Tak właśnie
postąpił Jan, ogłaszając i dając świadectwo tego, co
widział,
a mianowicie – że Jezus jest prawdziwym Synem Bożym.

Nie
mniejszą radość wyczuwamy także w wypowiedzi Pawła Apostoła,
skierowanej do Kościoła w Koryncie. Chociaż całe dzisiejsze
drugie czytanie może się wydawać nieco dziwne, albo pozbawione
treści, bo w sumie faktycznie całość jest jedynie
wydłużonym bezpośrednim zwrotem do adresatów.
Słyszymy
bowiem: Paweł […] i Sostenes, brat, do
Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w
Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze
wszystkimi, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego,
Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana
i dopiero po
tej formule następuje właściwa treść listu, a ona w dzisiejszym
czytaniu stanowi zaledwie jedno zdanie: Łaska wam i
pokój od Boga Ojca naszego i od Pana Jezusa Chrystusa
.
To taki dziwny list o zmienionych proporcjach: adres, a więc
stwierdzenie, do kogo się pisze, jest znacznie dłuższe od tego, co
się chce do tego kogoś napisać.
Przyznaję,
że kiedy przeczytałem po raz pierwszy to dzisiejsze czytanie z
Listu do Koryntian, zastanawiałem się, o co tu chodzi? Jaka
treść jest w takim dziwnym czytaniu, jeżeli nie ma żadnych
konkretnych stwierdzeń, żadnych nakazów, żadnych upomnień. Ot,
po prostu – jedno zdanie pozdrowień, skierowane do Koryntian.
Ale
po spokojnej refleksji doszedłem do wniosku, że cała tajemnica
i cała zasadnicza treść tego czytania tkwi właśnie w tym
bezpośrednim zwrocie do Koryntian
, a dokładniej – w tym, co
Paweł napisał o Koryntianach. A zawarł on tam kilka ważnych
informacji, dotyczących ich wiary, ich chrześcijańskiego życia,
czyli – dał o nich dobre świadectwo. To tutaj właśnie
tkwi zasadnicze przesłanie dzisiejszego czytania.
Właśnie
z Pawłowego pozdrowienia dowiadujemy się, jakimi byli Koryntianie i
jakie zalety ich postawy Paweł dostrzega i akcentuje.
Myślę,
że gdyby dzisiejsze drugie czytanie było dłuższe i zawierało w
sobie więcej treści z Listu do Koryntian, wówczas zwrócilibyśmy
w naszych rozważaniach uwagę na te treści
– na to, co Paweł
skarci, co uzna za godne naśladowania, co i jak skomentuje. Bo –
rzeczywiście – List do Koryntian wiele takich uwag zawiera. A z
pewnością nawet przez moment nie pomyślelibyśmy o tym,
aby zastanawiać się, co też pisze na początku Listu.
Wszak
my wszyscy piszemy dużo maili, smsów; coraz mniej, ale jeszcze
czasami piszemy także listy – i każdą z tych wypowiedzi
zaczynamy od pozdrowień, formuł grzecznościowych i innych, które
zawsze się pisze, bo tak wypada, ale na które z reguły nigdy
nie zwraca się większej uwagi
, bo zawsze z ciekawością
czyta się, co też ważnego zostało zapisane w głównej części
owej wiadomości, owego listu.
A
oto dzisiaj Paweł wypowiada słowa pozdrowień do Koryntian, zaś
Liturgia Kościoła każe nam się skoncentrować na tych właśnie
słowach
i zauważyć w nich jakieś przesłanie. Tym przesłaniem
jest przepiękne świadectwo Pawła o żywotności młodego
Kościoła Korynckiego.
Moi
Drodzy, jeżeli tak wnikliwie w tej chwili analizuję takie oczywiste
kwestie, dotyczące pisania listów i jeżeli tyle uwagi poświęcam
nawet moim osobistym odczuciom związanym z tym czytaniem, to czynię
tak dlatego, że nasuwa mi się skojarzenie z pewnymi naszymi
przyzwyczajeniami
i – do pewnego stopnia – chyba jednak wadą,
polegającą na tym, że w codziennym zabieganiu nie dostrzegamy
dobra u innych
, a czasami nawet u siebie. Stykając się
codziennie z tyloma ludźmi, czy to domownikami, czy to sąsiadami,
czy to z koleżeństwem w pracy lub w szkole, zbyt szybko
przechodzimy do owej „dalszej części listu”.
Absorbuje
nas tak wiele spraw, boli nas tak wiele problemów, że w sumie poza
nimi nie dostrzegamy wielkiego dobra, jakiego Bóg nam codziennie
udziela. Jakoś tak przyzwyczailiśmy się, że kiedy dzieje się
coś dobrego, to tak być powinno, żadna rewelacja.
Ale kiedy
stanie się coś złego, ktoś coś złego powie albo zrobi, wówczas
„jedna sąsiadka drugiej sąsiadce” i „trzeci sąsiad czwartemu
sąsiadowi” szybko to przekaże i zaraz cała okolica tylko o tym
rozpowiada.
I
dlatego – wydaje mi się – mamy taką rzeczywistość, jaką
mamy, że my ją sami taką tworzymy w naszych rozmowach, w
naszych relacjach wzajemnych.
Na dobro nie zwracamy większej
uwagi, na zło – znacznie większą i wówczas może się wydawać,
że żyjemy w rzeczywistości bardzo trudnej. Ona z pewnością
nie jest łatwa,
ale może okazałaby się jaśniejszą, gdybyśmy
bardziej tego sami chcieli.
Zauważmy,
Kochani, jak mało dostrzegamy dobra w tym, że obok nas żyją nasi
bliscy, że mamy wokół siebie członków naszych rodzin, naszych
sąsiadów, kolegów… Ja sam spotkałem się już
kilka razy z taką sytuacją, że mąż narzeka na żonę,
„biadoli”, że taka, a nie inna, że „nie wytrzyma z nią już
dłużej”. Ale wystarczyło, że żona znalazła się w
szpitalu,
a on nie mógł sobie znaleźć miejsca w domu i drżał
o to, aby jej się nic nie stało, aby jak najszybciej wyzdrowiała.
I zdarza się tak, iż żona narzeka na męża, bo pije, bo
ciągłe kłótnie w domu, ale kiedy go zabraknie, to jednak ta
strata boli ogromnie.
Moi
Drodzy, zobaczmy, jak wielkim błogosławieństwem jest dla nas każdy
drugi człowiek, który jest na naszej drodze. Czy potrafimy o tym
drugim człowieku dać dobre świadectwo?
Czy potrafimy
wypowiedzieć naszą radość z faktu, że jest on obok nas?

Pomyślmy teraz przez moment o naszych najbliższych i spróbujmy
wyobrazić sobie sytuację, że oto dzisiaj zabrakło kogoś z
naszych najbliższych. Jak będziemy się czuli? Czy pomimo
tego, że ten człowiek może naprawdę dużo cierpliwości obecnie
nas kosztuje – będziemy czuli ulgę, kiedy go zabraknie, czy
jednak poczujemy ból i stratę?
Czy
zatem nie trzeba byłoby do naszych modlitw włączyć dziękczynienia

za to, że mamy wokół siebie tylu dobrych ludzi, że mamy wokół
siebie członków naszych rodzin, że mamy się do kogo odezwać?
Chodzi mi o to cały czas, Kochani, abyśmy dostrzegli Bożą
obecność i Boże działanie w sprawach, które wydają nam się tak
oczywiste, że już nie dziwią.
A jednak, same w sobie, sprawy
te są nadzwyczajne i niezwykłe. Drugi człowiek zawsze jest
rzeczywistością w jakimś sensie niezwykłą.
I
może dobrze byłoby, abyśmy częściej dawali to dobre świadectwo,
abyśmy w naszych rozmowach nie przechodzili od razu do „drugiej
części listu”, ale byśmy potrafili wypowiedzieć wdzięczność
i radość drugiemu człowiekowi za to, że jest, że jest w nim
naprawdę dużo dobra i że tyle dla nas znaczy.
Może trzeba,
abyśmy sobie czasami powiedzieli, że nam na sobie zależy,
że nam siebie nawzajem bardzo potrzeba.
Ja
wiem, że w miłości jak najmniej trzeba kłaść akcent na słowa,
bo znacznie więcej znaczą czyny, ale i słowa nie są bez
znaczenia.
Tym bardziej, że tak dużo wypowiadamy słów ostrych
i twardych, często przykrych. I może też trzeba, abyśmy pisząc
do siebie
wiadomości, maile, listy
bardziej rozbudowali tę pierwszą część,
aby stać nas było
na kilka szczerych, ciepłych słów pod adresem tej drugiej osoby,
aby stać nas było na wypowiedzenie wdzięczności za dobro
otrzymane.
I
może też trzeba, abyśmy wysyłając do siebie życzenia
świąteczne, umieli nie tylko wypisać kilka słów w stylu:
„Wszystkiego najlepszego, szczęścia, zdrowia” i tak dalej, ale
byśmy się odważyli napisać coś szczerego od serca –
może tylko jedno zdanie, ale które jednak
ucieszy
.
Mi
tu, Kochani, nie chodzi o jakieś tanie i naiwne komplementy, które
będziemy sobie prawili dla przysłowiowego „zamydlenia oczu”.
Chodzi mi o to, abyśmy dostrzegali to dobro, które już
istnieje,
które już jest – i abyśmy z tego dobra potrafili
się cieszyć, za nie Bogu dziękować, o tym dobru dawać prawdziwe
świadectwo.
Mówi
się o nas, Polakach, że na wszystko narzekamy i jesteśmy narodem
nastawionym pesymistycznie. Nie wiem, ile w tym stwierdzeniu jest
prawdy, każdy musi to na własnym odcinku rzetelnie ocenić. Ale ja
sam przyłapuję się na tym, że łatwiej mi jest zauważyć
jakąś wadę, jakieś zło, niż pochwalić czy wskazać dobro
,
łatwiej mi jest krytykować niż wypowiadać się pozytywnie. A
tymczasem każda krytyka, którą trzeba także wypowiedzieć i
każde zauważone zło musi mieć przeciwwagę w postaci konkretnego
dobra,
które jednocześnie będzie drogą wyjścia z tego zła.
Pozostaje
mi w pamięci postawa mojego seminaryjnego Spowiednika, który ile
razy kończył Spowiedź i miał zadać pokutę, zawsze zaczynał to
od takich oto słów: „W duchu dziękczynienia za dobro,
jakie w ostatnim czasie się w Twoim życiu dokonało i w duchu
przeproszenia za grzechy – proszę odmówić taką czy inną
modlitwę”. Tak było zawsze i nie ukrywam, że bardzo mi się
podobało takie stawianie sprawy.
I
dlatego, moi Drodzy, dzisiaj razem z Wami chcę się modlić o to,
abyśmy wszyscy potrafili doceniać każde dobro, jakie jest
naszym udziałem – i dawać o sobie nawzajem dobre świadectwo.

6 komentarzy

  • Wizytę Duszpasterską mam dopiero w piątek wieczorem. Teoretycznie pracuje tego dnia od 14 . Teoretycznie, bo jutro poproszę managera żeby mi zmienił grafik – zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂
    Gosia

  • Zgodzę się z Księdzem, że zło zawsze widzimy, a dobro, którego jest tak wiele, albo nie zauważamy, albo zauważamy, ale myślimy że tak ma być i nic w tym nadzwyczajnego. Tak jak podaje Ksiądz w najprostszych przykładach mąż – żona.

    Mamy z tym problem, to prawda.

    Gdyby tak spróbować chociaż przez jeden dzień (tak na początek), dostzegać/doceniać dobro. W szczególności to dobro, które się nam wydaje oczywiste???

    Gosia

    • Dostrzegać dobro…
      Doceniać dobro…
      Od Pana Boga pochodzi wszelkie dobro…
      Jak to spróbować zrobić chociaż przez jeden dzień..?
      Czy dziś dostrzegałi dobro? Oto dziecko się uśmiecha do ciebie i patrzy się na ciebie… Oto dociera
      wiadomości do ciebie… Ktoś udzieli pomocy, przygotowuje śniadanie, wypełni prośby… Ktoś modli się, o ciebie…codziennie… Trzeba stać jedni dla drugich uprzejmi codziennie.
      Człowiek żyje tu na ziemie pewnego razu. Największym darem od Boga dla człowieka jest dar życia. Czy o tym pamiętamy?
      Gdy dostrzega dobro to mówimy Panu" Tak" – co znaczy Dziękujęmy Panu za to Dobro, które Pan delikatnie podał nam. Kiedy dobro przejmujemy jak zwykło, " że tak ma być i nic w tym nadzwyczajnego", wtedy możemy stać obojętnymi ludźmi – wybrać siebie zamiast Boga, możemy oderwać się od Pana, Który dał dobro, możemy wybrać doczesne dobro, a potem zaczać myślić o tym, pragnąć więcej – będziemy niewolnikami. Nie potrafimy" dostrzegać/doceniać dobro."
      Trzeba starać się widzieć sercem dobro … A w każdej chwili życia nie ustawać Dziękować Panu.
      I modlić się Bogu …

      "Modlitwa uwielbienia
      Ty jesteś Święty Pan Bóg jedyny,
      Który czynisz cuda,
      Ty jesteś wielki,
      Ty jesteś najwyższy,
      Jesteś Królem wszechmogącym,
      Ojcze święty,
      Królu nieba i ziemi.

      Ty jesteś w Trójcy jedyny
      Pan Bóg nad bogami,
      Ty jesteś dobro wszelkie dobro, najwyższe dobro
      Pan Bóg żywy i prawdziwy.

      Ty jesteś miłością, kochaniem;
      Ty jesteś mądrością,
      Ty jesteś pokorą,
      Ty jesteś cierpliwością,
      Ty jesteś pięknością,
      Ty jesteś łaskawością,
      Ty jesteś bezpieczeństwem,
      Ty jesteś ukojeniem,
      Ty jesteś radością,
      Ty jesteś nadzieją naszą i weselem,
      Ty jesteś sprawiedliwością,
      Ty jesteś łagodnością,
      Ty jesteś w pełni wszelkim bogactwem naszym,
      Ty jesteś pięknością,
      Ty jesteś łaskawością,
      Ty jesteś opiekunem,
      Ty jesteś stróżem i obrońcą naszym,
      Ty jesteś mocą,
      Ty jesteś orzeźwieniem.

      Ty jesteś nadzieją naszą,
      Ty jesteś wiarą naszą,
      Ty jesteś miłością naszą,
      Ty jesteś całą słodyczą naszą,
      Ty jesteś wiecznym życiem naszym:
      Wielkim i przedziwnym Panem,
      Bogiem wszechmogącym, miłosiernym,
      Zbawicielem.

      Św. Franciszek"

      Z Bogiem
      Józefa

  • Właśnie o takie docenienie siebie nawzajem prosiłem wczoraj na Mszach Świętych najpierw dzieci, a potem dorosłych na Mszy Świętej o 18.00. Tym ostatnim proponowałem, żeby zrobili to w czasie kolacji, przy symbolicznej lampce wina. Ciekawe, że niektórzy z całego tego mojego mówienia zapamiętali tylko ową lampkę wina… Ks. Jacek

  • Спасибо за такое красивое и оптимистичное размышление. Это правда , что иногда бывает сложнее сказать , как все хорошо , когда все хорошо , чем конкретно , что плохо . Хорошее базовое состояние воспринимается как само собой разумеющееся . Тяжело иногда выразить восхищение чем -то происходящим . Можно рассказать про красивую местность , сданный экзамен , а как рассказать про “ввысь сердца ”. Я вот когда читала ваш блог , часто было такое- как хорошо написано , и какое душевное состояние после этого , а в слова облекаются только какие-то междометия . Мне кажется , что человеку , его душе просто естественно находиться в состоянии счастья , поэтому когда все хорошо и идеально он и воспринимает как само собой разумеющееся.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.