Bądźmy jak najbardziej – w rękach Bożych!

B
Szczęść Boże! Kochani, coś mi się wydaje, że słabnie Wasza aktywność na blogu. Jakoś mniej komentarzy, Waszych wspaniałych refleksji. Już nawet nie pamiętam, kiedy to ostatnio – na przykład – czytaliśmy jakieś słówko od Domownika…
     Zapraszam zatem do dzielenia się przemyśleniami – to nasze wspólne bogactwo! Możemy się w ten sposób nawzajem obdarowywać! Szczególnie gorąco zachęcam tych, którzy się jeszcze nie wypowiadali – aby się odważyli!
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Scholastyki, Dziewicy,
do
czytań: 1 Krl 8,1–7.9–13; Mk 6,53–56
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Salomon
zwołał starszyznę Izraela, wszystkich naczelników pokoleń,
przywódców rodów Izraelitów, aby zgromadzili się przy królu
Salomonie w Jerozolimie na przeniesienie Arki Przymierza Pana z
Miasta Dawidowego, czyli z Syjonu. Zebrali się więc u króla
Salomona wszyscy Izraelici w miesiącu Etanim, na Święto Namiotów
przypadające w siódmym miesiącu. Kiedy przyszła cała starszyzna
Izraela, kapłani wzięli Arkę i przenieśli Arkę Pana, Namiot
Spotkania i wszystkie święte sprzęty, jakie były w namiocie.
Przenieśli je kapłani oraz lewici.
A
król Salomon i cała społeczność Izraela zgromadzona przy nim
przed Arką składali wraz z nim na ofiarę owce i woły, których
nie rachowano i nie obliczono z powodu wielkiej liczby. Następnie
kapłani wprowadzili Arkę Przymierza Pana na jej miejsce do
sanktuarium świątyni, do Miejsca Najświętszego, pod skrzydła
cherubów, gdyż cheruby miały tak rozpostarte skrzydła nad
miejscem Arki, że okrywały Arkę i jej drążki z wierzchu. W Arce
nie było nic, oprócz dwóch kamiennych tablic, które Mojżesz tam
złożył pod Horebem, gdy Pan zawarł przymierze z Izraelitami w
czasie ich wyjścia z ziemi egipskiej.
A
kiedy kapłani wyszli z Miejsca Świętego, obłok wypełnił dom
Pana. Kapłani nie mogli pozostać i pełnić swej służby z powodu
tego obłoku, bo chwała Pana napełniła dom Pański.
Wtedy
przemówił Salomon: „Pan powiedział, że będzie mieszkał w
chmurze. Już zbudowałem Ci dom na mieszkanie, miejsce przebywania
Twego na wieki”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi
Genezaret i przybili do brzegu.
Skoro
wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej
okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak
słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do
osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć
frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy
się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Patronka dnia
dzisiejszego pochodziła z Nursji, gdzie urodziła się w roku
480.
Była bliźniaczą siostrą Świętego Benedykta – i to
nie tylko gdy idzie o fakt urodzenia, ale także w tym wymiarze
duchowym, bo naśladowała go w jego pobożności i w jego
aktywności duchowej
tak, że kiedy Benedykt tworzył swój
zakon, ona w pobliżu tworzyła podobny żeński.
Rodzeństwo
stale wspierało się nawzajem w życiu i w tej zbożnej pracy, a jak
to wyglądało w praktyce, to opisuje nam Święty Papież Grzegorz
Wielki w swoich „Dialogach”. Czytając ten tekst lub go
słuchając, warto zwrócić uwagę na dostojeństwo i swoistą
egzaltację średniowiecznej hagiografii, według której wszystko,
co robili opisywani ludzie, było dostojne i święte.
Dlatego dzisiaj usłyszymy, że czcigodny Brat ze swoją równie
czcigodną Siostrą prowadzili „święte rozmowy”.
A
już trudno się nie uśmiechnąć, kiedy usłyszymy o tym, jak
Scholastyka, chcąc zatrzymać Brata na owych „świętych
rozmowach”, sprowadziła swoją modlitwą taką ulewę, że
Benedykt żadną miarą nie mógł wyjść i wracać do domu, co on
sam skwitował stwierdzeniem: „Niech Bóg wybaczy ci twój czyn,
Siostro!”.
To tak, jakby sprowadzenie ulewy na ziemię było
czymś podobnym do naciśnięcia guzika i zaświecenia światła. Ale
tak właśnie ujmuje to średniowieczna hagiografia, czemu też – z
drugiej strony – nie można odmówić pewnego piękna i duchowej
harmonii.
Wsłuchajmy
się zatem w słowa, którymi Grzegorz Wielki opisuje ostatnie
spotkanie Świętego Rodzeństwa: „Scholastyka, siostra Świętego
Benedykta, od samego dzieciństwa poświęcona wszechmogącemu Bogu,
miała zwyczaj raz w roku odwiedzać swojego Brata. Mąż Boży
przyjmował ją niedaleko poza bramą, w pomieszczeniu należącym do
klasztoru. Pewnego dnia przybyła według zwyczaju, a czcigodny Brat
wyszedł ku niej ze swymi uczniami. Cały dzień spędzili na
modlitwie i świętych rozmowach, a kiedy zapadł zmrok, spożyli
wspólnie posiłek.
Ponieważ
do późnych godzin przeciągnęły się ich święte rozmowy,
Scholastyka zwróciła się do Brata ze słowami: „Proszę cię,
nie odchodź ode mnie tej nocy. Aż do świtu rozmawiajmy o
radościach nieba”.
On jednak odparł: „Siostro, o czym ty
mówisz? Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem”.
Świątobliwa Niewiasta, skoro usłyszała odmowę Brata, oparła
na stole złożone ręce i modląc się do wszechmogącego Boga,
pochyliła głowę.
Kiedy zaś uniosła ją znad stołu,
rozszalała się tak wielka burza z grzmotami i błyskawicami,
zerwała się tak gwałtowna ulewa,
iż ani Benedykt, ani
towarzyszący mu bracia nawet na krok nie mogli odejść z miejsca, w
którym przebywali.
Wtedy
to zmartwiony Mąż Boży zaczął narzekać: „Niech Bóg
wszechmogący wybaczy Ci Twój czyn, Siostro!”.
Lecz ona
odpowiedziała: „Oto prosiłam Cię, a nie chciałeś mnie
wysłuchać. Poprosiłam więc Boga mego, i zostałam wysłuchana.
Teraz więc odejdź, jeśli zdołasz.
Pozostaw mnie i wracaj do
klasztoru”. Tak więc ten, który nie chciał pozostać
dobrowolnie, pozostał wbrew swojej woli. Cały czas czuwali przeto
razem, znajdując pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych
myśli.
A
nic w tym dziwnego, iż owej godziny Scholastyka przemogła brata.
Albowiem zgodnie ze słowami Świętego Jana: Bóg jest miłością,
było rzeczą zupełnie słuszną, aby więcej potrafiła ta,
która więcej umiłowała.
A
kiedy w trzy dni później Mąż Boży, znajdując się w swojej
celi, podniósł oczy ku niebu, zobaczył, jak dusza jego Siostry,
opuściwszy ciało, ulatuje pod postacią gołębicy ku wyżynom
nieba
.” Tyle z tekstu Papieża Grzegorza. Opisany przez niego
fakt śmierci Scholastyki miał miejsce najprawdopodobniej 10
lutego 547 roku.
Nie jest to jednak data stuprocentowo pewna.
Kiedy
się czyta ten opis i myśli się o dziecięcej wręcz ufności i
prostolinijności Świętej Scholastyki, która – jak dziecko do
Ojca – zwróciła się do Boga ot tak, po prostu, żeby pomógł
jej zatrzymać brata,
nasuwa się skojarzenie z felietonem
Franciszka Kucharczaka, zatytułowanym: „Ryzyko konkretu”,
a zamieszczonym w najnowszym numerze „Gościa Niedzielnego”.
Przyznaję, że właśnie od felietonu tego Autora
zaczynam cotygodniową lekturę „
Gościa Niedzielnego”,
bo celność przemyśleń zawartych w krótkim zwykle tekście
naprawdę robi wrażenie. I tak jest również tym razem.
We
wspomnianym artykule Franciszek Kucharczak pisze – między innymi –
tak: „Niedawno podczas Mszy ksiądz pytał dzieci, o co się
modlić.
No i dzieci wymieniały: „o pokój na świecie”, „o
zdrowie dla chorych”, „za zmarłych”. Wierni, z obojętnym
wyrazem twarzy, odpowiadali: „Wysłuchaj nas, Panie”. Aż tu
nagle jedna dziewczynka wypaliła: „Żeby mama dostała podwyżkę”.
– Ha, ha – rozległo się po kościele. Zebrani na tę chwilę
się ożywili, rozciągając usta w pobłażliwych uśmiechach, aby
po chwili ponownie zapaść w pobożne odrętwienie, przerywane
rytualnym: „Wysłuchaj nas, Panie”.
Zastanowiła
mnie ta scena. Dlaczego ludzi bawi najbardziej prawdziwa i
konkretna modlitwa?
Przecież ta jedna dziewczynka zdobyła się
na akt wiary, której skuteczność można zweryfikować. Ona
jedna wypowiedziała prośbę dotyczącą prawdziwego życia i
dowiodła, że Bóg nie jest dla niej bezosobową ideą, lecz Kimś,
kto troszczy się o najdrobniejsze nawet szczegóły życia.

Gdyby ludzie w kościele szczerze przyłączyli się do modlitwy
dziecka, bardzo możliwe, że jego matka dostałaby podwyżkę już w
najbliższy poniedziałek. […]
A
nawet i nie musieliby się przyłączać. Modlitwa dziewczynki
wystarczyłaby, gdyby jej prośba mogła zbudować czyjąś
wiarę – na przykład jej matki.
Bo nie w samej podwyżce
rzecz, lecz w świadomości, Komu ją naprawdę zawdzięczamy. Tak
jak nie o samo zdrowie chodzi w cudownym uzdrowieniu, lecz o
wiarę, która cud buduje.
[…]
Prosić
Boga o „pokój na świecie” jest bezpiecznie, bo się człowiek
nie naraża na porażkę. Nikt nie powie: „Patrzcie, prosił, a
tu nic”.
Bo świat jest wystarczająco pojemny, żeby się w
nim zmieściły i pokój, i wojna. Zawsze taki delikwent może
powiedzieć, że gdzieś tam przestali się bić. Zresztą i tak nikt
go o to nie zapyta, bo przy niekonkretnej modlitwie nikt nie ma
konkretnych pragnień i oczekiwań.
[…]
Widziałem
już dziesiątki cudów, które stały się w wyniku konkretnej
modlitwy o konkretną rzecz
– najczęściej modlitwy
wspólnotowej. I widzę, jaki jest tego owoc: rosnąca chwała
Boża.
I wzrastające zaufanie słowu Boga – temu wyrażonemu
przez Kościół i przez Biblię. […]
Niedawno
ktoś w kontekście uzdrowień postawił zarzut: a co z tymi,
którzy nie zostaną uzdrowieni?
No przepraszam – a to do kogo
pytanie? Mamy się modlić, a co Bóg z tym zrobi, to Jego sprawa.
Maryja w Lourdes powiedziała Bernadetcie: „Jedni odzyskają
zdrowie, a inni nie – bo źle wykorzystaliby swoje zdrowie”.
Każda modlitwa jest wysłuchana. Ale po wysłuchaniu Bóg może
powiedzieć: „nie”. Też w interesie człowieka.”
Tyle
z tego artykułu. Zdecydowałem się przedstawić jego obszerne
fragmenty, bowiem zawarte tam przemyślenia oraz przykład
bezgranicznego zaufania do Boga dzisiejszej Patronki – są świetnym
komentarzem do 
odczytanego przed chwilą Słowa Bożego.
Oto Salomon uroczyście wprowadza Arkę Przymierza do zbudowanej
przez siebie świątyni, oddając ufnie pod opiekę
Bożą losy swego narodu i całe swoje rządy.
A w Ewangelii
odnajdujemy świadectwo takiej samej postawy człowieka, tylko
przełożonej na konkrety: słyszymy, jak to do Jezusa znoszeni są
chorzy, aby w indywidualnym zetknięciu z Nim – nawet poprzez
dotknięcie samego płaszcza – mogli odzyskać zdrowie.
Kochani,
i my też tak możemy – a nawet powinniśmy – zwracać się do
Pana: jak bezbronne dzieci do Ojca! Ze wszystkim – z każdym
najmniejszym nawet problemem czy sprawą! Dla Boga nie ma nieważnych
spraw!
Mówmy Mu o wszystkim – bardzo konkretnie i bardzo
szczerze.
I z wielką ufnością! A jeżeli nie od razu
otrzymamy to, o co prosimy, to poczekajmy. A jeżeli Pan da
nam inaczej, niżbyśmy chcieli czy się spodziewali, to zaufajmy
Jego mądrości, że tak będzie dla nas lepiej na dalszą metę.

Bo
Bóg widzi dalej i rozumie dużo więcej, niż my wiemy, czy
rozumiemy. Dlatego my się módlmy, idźmy do Boga z każdym
szczególikiem naszego życia
– naprawdę, z każdym. On będzie
wiedział, w jaki sposób i jakie dobro z tego dla nas wyprowadzić.
Zdajmy się na Niego – na pewno nie będziemy tego żałowali!
Chodzi
tu bowiem o to, abyśmy w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy,
mieli w sobie takie wewnętrzne i ufne przekonanie, jakie stale miał
Jan Paweł II, a jakie wyraził w swoich osobistych zapiskach, iż
„jestem bardzo w rękach Bożych”…
Kształtujmy
w sobie i my, moi Drodzy, takie przekonanie: co by się w naszym
życiu nie działo, to Bóg o tym wie. I On z tego wyprowadzi dobro.
A my tylko bądźmy – bardzo, jak najbardziej, w Jego rękach… 

8 komentarzy

  • Tak. "… co by się w naszym życiu nie działo, to Bóg o tym wie. I On z tego wyprowadzi dobro."
    Pragnę być zawsze w Jego Świętych rękach…
    Bogu niech będą Dzięki!

    Józefa

  • Dziękuję za okruchy z życia św. Scholastyki, nie mam żadnej wiedzy o Niej, nawet nie pamiętałam, że była bliźniaczką św. Benedykta . Dostałam kiedyś obrazek od przełożonej benedyktynek w Jarosławiu ze św. Scholastyką z okazji jej 25lecia profesji monastycznej ale jakoś nie pobudził mnie do zainteresowania się Jej żywotem :(.

  • Szczęść Boże! Księże Jacku!
    Dziękuję bardzo za rozważanie!
    "Mówmy Mu o wszystkim – bardzo konkretnie i bardzo szczerze. I z wielką ufnością!" "z bezgranicznym zaufaniem do Boga dzisiejszej Patronki " św. Scholastyki.
    Z szczerym sercem rozmowiać z Panem, po prostu, składać modlitwy do Boga… Kiedy zaczynamy rozmowę z Panem czy oddajemy siebie w całości tej rozmowie – właśnie tylko Panu,tej rozmowie z Nim – i łączymy się z ufnością…
    U Pana "Każda modlitwa jest wysłuchana." A "Mamy się modlić, a co Bóg z tym zrobi, to Jego sprawa."

    z modlitwą
    Józefa

  • Być może ktoś z uśmiechem pomyśli o treść tego felietonu… a coś się zmieni w toku myśli człowieka w dobrym kierunku )

    Pozdrawiam
    Józefa

  • Bóg jest Miłością !
    Czy żyjemy z Miłością stale albo w chwilach, kiedy rozmawiamy w parafii z ludźmi lub "rozmawiamy" w Internecie…?

    Józefa

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.