Jeżeli w coś brnąć – to tylko w dobro…

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wczoraj – w kontekście Bożego Słowa – postawiłem pewien problem do refleksji, na co zechciała odpowiedzieć J.B. Z właściwą sobie wnikliwością. Bardzo dziękuję za to dogłębne przeanalizowanie problemu. I jeszcze raz proszę także innych, aby zechcieli się do problemu odnieść.
   A dzisiaj Pan kieruje do nas kolejne przesłanie, nad którym warto się zastanowić…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
5 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Krl 12,26–32;13,33–34; Mk 8,1–10
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Jeroboam
pomyślał sobie tak: „W tych warunkach władza królewska może
powrócić do rodu Dawida, bo jeżeli ten lud będzie chodził na
składanie ofiar do świątyni Pana, to zechce wrócić do swego
pana, Roboama, króla Judy, i wskutek tego mogą mnie zabić i wrócić
do króla Judy, Roboama”.
Dlatego
po zastanowieniu się król sporządził dwa złote cielce i ogłosił
ludowi: „Zbyteczne jest, abyście chodzili do Jerozolimy. Izraelu,
oto Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”.
Postawił zatem jednego w Betel, a drugiego umieścił w Dan. To
oczywiście doprowadziło do grzechu, bo lud poszedł do jednego do
Betel i do drugiego aż do Dan.
Ponadto
urządził przybytki na wyżynach oraz mianował spośród zwykłego
ludu kapłanów, którzy nie byli lewitami. Następnie Jeroboam
ustanowił święto w ósmym miesiącu, piętnastego dnia tego
miesiąca, naśladując święto obchodzone w Judzie, oraz sam
przystąpił do ołtarza. Tak uczynił w Betel, składając krwawą
ofiarę cielcom, które sporządził, i ustanowił w Betel kapłanów
wyżyn, które urządził.
Jeroboam
nie zawrócił ze swej złej drogi. Lecz przeciwnie, mianował
kapłanów wyżyn spośród zwykłego ludu. Kto tylko chciał, tego
wprowadzał na urząd, tak iż stawał się kapłanem wyżyn. Takie
postępowanie stało się dla rodu Jeroboama sposobnością do
grzechu i powodem usunięcia go i zgładzenia z powierzchni ziemi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał
do siebie uczniów i rzekł im: „Żal mi tego tłumu, bo już trzy
dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę
zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich
przyszli z daleka”.
Odpowiedzieli
uczniowie: „Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić
ich chlebem?” Zapytał ich: „Ile macie chlebów?”
Odpowiedzieli: „Siedem”.
I
polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy te siedem chlebów,
odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je
rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi
odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać.
Jedli
do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było
zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił.
Zaraz
też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.
Dwie
przeciwstawne sobie postawy ludzkie pokazuje nam dzisiejsza
Liturgia Słowa – dwa zupełnie różne sposoby osobistego
odniesienia do Boga.
W
myśleniu Jeroboama dostrzegamy obawę przed utratą władzy,
osiągniętej w wyniku podziału Królestwa Izraela, jaki to podział
nastąpił po śmierci Salomona. Co ciekawe, niebezpieczeństwa dla
siebie upatruje Jeroboam w kulcie prawdziwego Boga, dlatego
ucieka się do bóstw pogańskich i rozbudowuje ich kult. Zauważamy
przy tym, że brnie on w owe bezeceństwa coraz bardziej i
bardziej,
skutkiem czego – jak to słyszymy w ostatnim zdaniu
pierwszego czytania – będzie upadek całego jego rodu.
A
przecież mógł zaufać Bogu, Jemu oddać swoje wszystkie obawy i
problemy. Czyż Bóg nie poratowałby go i nie rozwiązał całej
sprawy w 
należyty sposób? Co więcej, nawet
jeżeli już zaczął iść w niewłaściwym kierunku, to przecież w
każdej chwili mógł się z tego wycofać i zwrócić się do Pana.

Niestety, dostrzegamy zapewne często tę prawidłowość, że zło
zawsze wciąga człowieka i kłamstwo pociąga za sobą
następne kłamstwo,
przez co człowiek coraz bardziej i bardziej
się pogrąża, coraz bardziej też gubi się w swoich kłamstwach
i przekrętach;
już sam często nie pamięta, co i gdzie
powiedział, sam się w tym wszystkim plącze i do jednego zła
zwykle dodaje następne i następne, i jeszcze jedno…
A
przecież mógłby zawrócić z tej błędnej drogi,
prowadzącej donikąd, mógłby wejść na drogę prawdy,
mógłby zrzucić z siebie cały balast zła… Owszem, to może być
o tyle trudne, że będzie się wiązało z koniecznością
przyznania się do zła, odwołania niektórych swoich
stwierdzeń, a co za tym idzie – koniecznością jasnego
stwierdzenia, że się nie miało racji, że się pomyliło…
Ale
czy taki ból, taka trudność, nie są jednak mniejsze, niż
brnięcie coraz bardziej w grzech i zło,
i pogrążanie się w
jego zgubnych skutkach? Bo spowodowane w ten sposób komplikacje
okażą się na pewno większe i bardziej dolegliwe
zwłaszcza, jeśli się zważy, że tym pierwszym przypadku, o ile
tylko przebrnie się przez trudności, dojdzie się do naprawy
sytuacji i uwolnienia od zła, a w tym drugim przypadku to nawet
trudno przewidzieć, dokąd się dobrnie…
To
jest jedna postawa – brnięcie w zło.
A
druga, ukazana w Ewangelii, to postawa konsekwentnego trwania przy
Jezusie
bez względu na trudności, z tym związane.
Dla bohaterów dzisiejszej Ewangelii taką trudnością na pewno mógł
się okazać głód i zmęczenie. I pewnie odczuli jedno i
drugie, ale oni trwali przy Jezusie i słuchali Jego słowa.
Nie odchodzili od Niego. Nikt nie rzucił propozycji, że czas już
się rozejść, bo – jak zwykliśmy potocznie mówić – głodno,
chłodno i do domu daleko.
Nie, nikt tego nie zaproponował, a
wszyscy dalej konsekwentnie trwali przy Jezusie i nawet nie
myśleli, co zjedzą na kolację i jak wrócą do domu.
I
okazuje się, że o te sprawy zadbał Jezus. Kiedy oni poszli za
Nim „w ciemno”,
a precyzyjniej: kiedy zostali przy Nim,
nie myśląc o sobie,
On sam pomyślał o nich. Mamy tu przykład
takiego dobrego brnięcia – brnięcia w dobro! I w bliskość
Jezusa!
Coraz bardziej i bardziej, i jeszcze bardziej! Pomimo
obaw i pytań, pomimo takich, czy innych wątpliwości i trudności –
tylko z Jezusem, tylko przy Nim, „w ciemno” za Nim! Na
takim brnięciu zawsze się wygrywa, w ten sposób nigdy się nie
zbłądzi.
Bo
w takiej sytuacji Jezus podaje rękę i sam bezpiecznie prowadzi
tak jak w pierwszym omawianym dziś przypadku tę rękę poda
szatan i też poprowadzi…
Oj, poprowadzi… Raczej wiadomo,
dokąd…
Dlatego,
Kochani, jeżeli zdarzy nam się wejść na drogę grzechu, jeżeli
zdarzy nam się jakieś błędne i grzeszne działanie – a
pewnie się zdarzy, bo każdemu z nas się to zdarza – to starajmy
się jak najszybciej zreflektować, zobaczyć całą tę
sytuację w blasku Bożej prawdy, należycie ją ocenić, nazwać zło
po imieniu natychmiast się z niego wycofać!
Przyznać się do zła, przyznać się do błędu i wrócić na
dobrą drogę. Pod żadnym pozorem i dla jakichkolwiek racji nie
brnąć dalej w zło,
bo końca tego nie będzie… A właściwie
będzie – całkowity upadek, totalne moralne bagno!
Jeżeli
mamy w coś wchodzić tak do końca – albo i bez końca – to
tylko w bliskość Jezusa! Nawet, jeżeli nie za
wiele rozumiemy z tego, co się w naszym życiu dzieje i wydaje się
nam, że wszystko idzie nie tak, jak powinno – trwajmy przy
Jezusie, idźmy za Nim, ufajmy Mu bezgranicznie, nie odchodźmy na
krok!
Szybko przekonamy się, że było warto…

14 komentarzy

  • Wczoraj jako wspólnota dostaliśmy zadanie od Pana; aby poprowadzić spotkanie modlitewne w oparciu o fragment Pisma Świętego na weekendowych rekolekcjach. Zadanie zdawałoby się ponad nasze siły i możliwości, bo nikt z nas do tej pory tego nie robił. Jednak już wczoraj przyszedł nam z pomocą Duch Święty, dał światło o który fragment chodzi i ogólne " wytyczne" co od poszczególnych osób oczekuje. Pozostawił nam drogocenny czas na pokorną modlitwę, aby to On działał, mówił przez nas w czasie tego spotkania. Abyśmy nie zagłuszali Jego głosu i pozwolili się Jemu modlić w nas.
    Ten czas do przyszłego weekendu poświęcam na osobistą medytację Słowa z Ewangelii św. Jana 15,3-7.

  • "… tylko z Jezusem, tylko przy Nim, „w ciemno” za Nim!"
    "Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was."( J 15, 4)
    "Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni."( J 15, 7)
    Każdego dnia prosimy Pana w modlitwie –
    "…i nie wódź nas na pokuszenie,
    ale nas zbaw ode złego." – żeby szatan nie mógł nas poprowadzić w piekło… "żeby nie wejść na drogę grzechu"…
    a jeśliby ludzi poszli do domu a nie mają nakarm – Słowa Pana – wtedy statan mógłby zgłodniałych ludzi w drodze poprowadzić w błota zła…
    Tylko "Jezus podaje rękę i sam bezpiecznie prowadzi "!
    Tylko Słowo Pana!

    z Bogiem
    Józefa

  • Szczęść Boże!
    Chciałabym odnieść się do postawionego wcześniej przez Księdza Jacka pytania: Namawiać do Spowiedzi – czy nie namawiać?…Dziękuję za wcześniejsze wypowiedzi, z którymi się zgadzam całkowicie. Jeśli wolno mi, to chciałabym podzielić się doświadczeniem modlitwy wstawienniczej, która moim zdaniem, ma o wiele większą moc niż przekonywanie, namawianie, zachęcanie itp. kogoś niepraktykującego.
    Modlitwa wstawiennicza w moim życiu = praktyce, polega na oddaniu się Panu Bogu bez zastrzeżeń. Czynię to za wstawiennictwem Matki Bożej, ponieważ świadoma jestem, że sama nie jestem w stanie niczego Panu Bogu oddać (np.słuchu który tracę, a jestem organistką). Moja jest tylko wola, moje jest pragnienie i decyzja, natomiast resztę "realizuję" przez ręce Maryi. Doświadczam Jej pomocy, zwłaszcza gdy Pan Bóg na serio przyjmuje moje ofiary. Wysłuchuje mnie i niekiedy doświadcza. Wówczas dopiero widzę swoją małość, a wręcz pychę, że to nie ja zbawiam, że ja nic nie mogę i niczym są moje "ofiary" wobec Jego Przenajświętszej Ofiary! Że to On – a nie ja – składa Siebie w ofierze za mnie i ZA TYCH KTÓRYCH NOSZĘ W SWOIM SERCU!
    I na zakończenie (nie moje słowa) " Święci nawracają siebie, a heretycy innych".
    Oj wiele mi brakuje….pamiętając w modlitwie proszę o modlitwę
    Grażyna
    z Bogiem

  • Szanowni Państwo,
    Rzeczywistość współczesnego świata jest polem kontrastów… W chwili, w której kibicujemy naszym sportowcom na Igrzyskach (Kamil, leeeeć!!!), Parlament jednego z europejskich krajów wprowadza najbardziej przerażającą ustawę na świecie, jeśli chodzi o eutanazję. W ten sobotni wieczór piszę do Państwa pilnie w sprawie legalnego (!) mordowania chorych dzieci… Przerażająca ustawa pozwalająca na eutanazję dzieci została przyjęta przez belgijski Parlament. Nawet, jeśli istnieje tylko cień szansy na to, aby to zbrodnicze prawo zatrzymać, musimy działać. Prosimy Króla Belgów o to, aby nie podpisał ustawy.
    http://www.citizengo.org/pl/4183-petycja-do-krola-belgow-filipa-i-aby-nie-podpisal-sie-pod-ustawa-dopuszczajaca-eutanazja-dzieci
    Zanim o ustawie, kilka słów o nas…
    CitizenGO działa już 5 miesięcy i to dla mnie niezwykłe doświadczenie współpracować z Państwem. Tym z Państwa, Którzy dopiero co do nas dołączyli, powinnam się przedstawić 🙂 Nazywam się Magdalena Korzekwa i jestem członkiem Zespołu CitizenGO, który działa w 7 językach i 50 krajach, menedżerem kampanii CitizenGO w języku polskim. To dla mnie zaszczyt, że mogę być z Państwem w kontakcie i że razem bronimy godności człowieka, czego wyrazem jest troska o życie, o rodzinę i o wolność.
    Dzisiaj zachęcam Państwa do powszechnej mobilizacji. Nawet, jeśli istnieje tylko cień szansy na to, że Król Belgów, Filip I, nie podpisze ustawy, musimy działać. Pokażmy całemu światu, że nie zgadzamy się na to, aby dziecko, które jest chore, zostało zamordowane, zamiast otoczone miłością i troskliwą opieką. Nie godźmy się na to, aby czyjeś życie, w tym przypadku życie chorych dzieci, zostało uznane za… niegodne życia.
    Teoretycznie Król Belgów jest zobowiązany do podpisania każdej ustawy przyjętej przez parlament. Odmowa takiego podpisu jest sprzeciwem wobec prawa. Jesteśmy w kontakcie z osobami z otoczenia Króla, który wie o naszej akcji. Liczba podpisów jest stale sprawdzana. Większość ludzi sprzeciwia się takiemu prawu. Poprośmy Króla o postawę godną jego urzędu. Jest to ważne tym bardziej, że taka ustawa ma znaczenie nie tylko dla Belgii, lecz dla całej Europy. Jej podpisanie może być sygnałem dla innych przywódców, że społeczeństwo jest w stanie zaakceptować takie zbrodnicze prawo.
    Link do petycji: http://www.citizengo.org/pl/4183-petycja-do-krola-belgow-filipa-i-aby-nie-podpisal-sie-pod-ustawa-dopuszczajaca-eutanazja-dzieci
    Toteż, Sz. P. Robert Pogorzelski, pozdrawiam serdecznie w imieniu Gudrun i Martina Kugler – Inicjatorów kampanii i Autorów petycji oraz w imieniu całego Zespołu CitizenGO i moim.
    Dziękuję za Państwa zaangażowanie.
    Z wyrazami szacunku,
    Magdalena Korzekwa

    • Pisać do Króla, to wielki , niecodzienny zaszczyt :). Podpisałam petycję, to też je otrzymuję w poczcie od p. Magdaleny K. ale czy Jego Wysokość raczy wziąć pod uwagę…

    • Nie chcę usprawiedliwiać Wojewódzkiego, ale tabloidy też szydzą.
      Jaka jest ważniejsza wiadomość wg tych gazet? Złoty medal Stocha? Nie. Najważniejszą wiadomością jest bójka Dody z panią X.
      Uważam to za wielce niesmaczne dość szczegółowe pisanie o morderstwach dzieci (np. pisanie jak długo umierała mała Madzia i w jaki sposób matka ją uśmiercała) i wywieszanie tego obok szkoły. Sparafrazuję jeden nagłówek "Kto zabije Trynkiewicza". I to wisi obok szkoły, czy w kiosku obok przystanku.
      Nie przeczę, że pan T. może być problemem. Niestety, jest też pożywką dla tabloidów.
      Sissi

    • Jeszcze raz, ponieważ pisałem z tel. kom. musiałem dokonać korekty 🙂
      Droga Sissi, to o czym piszesz jest właśnie elementem tej barbarii, w kierunku której zmierza nasza cywilizacja. Ów jegomość jest z mediami tak związany jak huba z drzewem, a jego program w TV niczym nie ustępuje brukowcom. To nie jest o Trynkiewiczu, ani o Madzi (to są tematy zastępcze mające na celu odwrócenie uwagi opinii publicznej na zasadzie – cytuję z pamięci znanego dziennikarza o chytrym nazwisku – "niech plebs się nasyci" lub wg. słów innego , obecnie znanego polityka prawej strony sceny politycznej: "ciemny lud to kupi" i kupuje), to jest o tym czego uczyła mnie Moja śp. babcia: "Cham będzie chamem nawet we fraku". Chamskie media doskonale wpisują się w chamski świat będąc jednocześnie jego demiurgiem.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.