Mówić o wierze – czy żyć wiarą?…

M
Szczęść Boże! I znowu słońce za oknami, dlatego dzisiaj – póki jeszcze ono jest, bo później ma coś padać – wybieramy się do Świeradowa Zdroju, na przejażdżkę kolejką gondolową, a potem ewentualnie jeszcze do Zamku Czocha, znanego chociażby z filmu „Twierdza szyfrów” – czy jakoś tak… 
   Takie są plany przedpołudniowe, a potem – praca w grupach i dyskusja na zaplanowany temat, a wreszcie Msza Święta i osobista adoracja Najświętszego Sakramentu, w ciszy… Zapewniamy, że będziemy pamiętali o Was w naszych modlitwach, co już aktualnie także ma miejsce. Atmosfera w Grupie jest świetna.
      Szkoda, że już jutro trzeba wracać… Ale tak to właśnie jest – po to tu przyjechaliśmy, aby trochę podładować akumulatory i z nową energią wziąć się za to, co jest naszą codziennością. A więcej o tym – w rozważaniu.
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
6 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Jk 2,14–24.26; Mk 8,34–9,1
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Jaki
z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że
wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go
zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub
brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w
pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!”, a nie dacie im tego,
czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda? Tak
też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest
sama w sobie.
Ale
może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki.
Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze
swoich uczynków. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz,
lecz także i złe duchy wierzą i drżą. Chcesz zaś zrozumieć, że
wiara bez uczynków jest bezowocna? Czy Abraham, ojciec nasz, nie z
powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna
Izaaka na ołtarzu ofiarnym? Widzisz, że wiara współdziała z jego
uczynkami i przez uczynki stała się doskonała. I tak wypełniło
się Pismo, które mówi: „Uwierzył przeto Abraham Bogu i
poczytano mu to za sprawiedliwość”, i został nazwany
przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek dostępuje
usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary.
Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też martwa jest wiara bez
uczynków.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im:
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce
zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu
Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż
bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a
swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za
swoją duszę?
Kto
się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem
wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie,
gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi”.
Mówił
także do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu
stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże
przychodzące w mocy”.
Wiara
bez uczynków jest martwa. To takie dość oczywiste stwierdzenie i
nikogo chyba nie zaskakuje. Bo zapewne od dziecka jesteśmy
wychowywani w przekonaniu, że nie słowa, deklaracje i zapewnienia
stanowią o wartości człowieka, ale czyny, które te słowa
potwierdzają – lub im zaprzeczają…
Zapewne
sami wielokrotnie negatywnie wypowiadaliśmy się o ludziach, którzy
dużo mówią, dużo obiecują, wiele szumu wokół siebie robią,
ale kiedy przyjdzie do czynów, do konkretów, to jakoś ich nie
widać, ani nie słychać.
Co ciekawe, ludzie tacy mają w sobie
na tyle werwy i tupetu, że nawet kiedy pokaże się im wprost, że
są niesłowni, że czegoś tam nie zrobili, co obiecali, albo że
ich słowa rozminęły się zupełnie z rzeczywistością, to oni
zaraz i tak postępują po
dobnie, znowu dużo mówiąc,
obiecując, zapewniając…
Taką
właśnie postawę my często przyjmujemy w naszych relacjach z
Bogiem. Dużo tam słów i zapewnień, ale z czynami – bywa różnie.
Dzisiaj Pan pyta nas wprost, po czym można poznać naszą wiarę,
nasze chrześcijaństwo, nasze przywiązanie do Niego: czy po
czynach, czy po samych tylko słowach – często rzeczywiście
bardzo pięknych i wzniosłych?
Kochani,
szczególnie dzisiaj, kiedy słowo – jak się wydaje – mocno
traci na wartości,
o czym przekonują nas rozliczne jałowe
dyskusje telewizyjne, lub rozliczne puste obietnice polityków,
rzucane przy każdej okazji; właśnie dzisiaj potrzeba
potwierdzenia naszych słów konkretnymi czynami.
Szczególnie na
odcinku naszego odniesienia do Boga.
A
jest to potrzebne nawet nie tyle po to, aby Bogu cokolwiek
udowadniać, aby Jego przekonywać o tym, że w Niego naprawdę
wierzymy,
bo On sam doskonale wie, co kryje się w sercu
człowieka, zna wszystkie, nawet te najbardziej skryte intencje,
dlatego przed Nim niczego nie trzeba demonstrować. To sobie samym
musimy, Kochani, udowodnić, że my naprawdę w Boga
wierzymy i że ta wiara ma dla nas jakieś znaczenie.
I musimy
samych siebie przekonać, że nie rozstaniemy się z Bogiem i nie
zrezygnujemy z wiary, kiedy okaże się, że owo wypełnianie
uczynków będzie w rzeczywistości zapieraniem się siebie,

podejmowaniem swego codziennego krzyża i kroczeniem za Jezusem
nieraz pod górę. I że będzie to codziennym traceniem swego
doczesnego życia dla Niego. I że będzie to przyznawaniem się do
Jezusa przed tym pokoleniem
wiarołomnym i grzesznym.

To
właśnie w obliczu takich doświadczeń ma
się kształtować nasza wiara i ma się utrwalać nasza wiara.
Oczywiście,
kiedy tak słuchamy słów Jezusa, przed chwilą odczytanych w
Ewangelii, to zapewne jawi się przed naszymi oczami obraz
jakichś wielkich utrapień i dźwiganie krzyża przeogromnych
rozmiarów

– jak to nieraz widzimy na przeróżnych pobożnych obrazach lub
obrazkach. A tymczasem najczęściej będzie to takie zwykłe
nasze zmaganie się z codziennością

– tą codziennością, która jest najbardziej
wnikliwym i rzetelnym sprawdzianem naszej wiary i naszej miłości.

Nie jakieś wielkie bohaterskie czyny i epokowe dokonania. Owszem,
one też się czasami zdarzają. Ale na pewno nigdy
nie sprosta im ten, kto się nie sprawdzi w codzienności.
To
właśnie w codziennym zmaganiu się o dobro kształtują się
charaktery i postawy, kształtuje się wiara. Codzienne mądre
wybieranie pomiędzy tym, co dobre, a tym, co złe;

pomiędzy tym, co potrzebne i korzystne, a tym, co niekoniecznie
potrzebne i może szkodliwe; pomiędzy takim lub innym rozwiązaniem,
z których każde jest dobre, ale
trzeba wybrać to najlepsze…
Najzwyklejsze,
codzienne sprawy, najbardziej oczywiste działania, domowe obowiązki,
praca zawodowa, nauka, spotkania rodzinne i sąsiedzkie – to jest
właśnie przestrzeń
naszego sprawdzania się w wierze.
Bo
każde nasze słowo, nawet najmniejsze, oraz każdy czyn – nawet
najdrobniejszy – może się okazać potwierdzeniem
wiary, lub jej zaprzeczeniem.
Spróbujmy
w
taki właśnie sposób spojrzeć

na swoje działanie, na swoje prace,
na swoje spotkania, rozmowy, także na swoje myśli… Spróbujmy
zobaczyć w nich swoją wiarę. Być może, na
co dzień nie przychodzi nam do głowy takie właśnie skojarzenie

czy odniesienie, ale po przeczytaniu lub wysłuchaniu dzisiejszych
czytań mszalnych może będzie nam łatwiej.
Dlatego
przyłóżmy to Słowo niczym
wzorzec,
niczym
formę podstawową do naszych uczynków,
a
wtedy od razu przekonamy się, czy nasza wiara jest żywa,
energiczna, odważna i aktywna,

czy – niestety – martwa, ospała, powolna, bierna i zalękniona…
Pytanie,
czy w tym drugim przypadku – to jeszcze wiara?… 

5 komentarzy

  • "…czy nasza wiara jest żywa, energiczna, odważna i aktywna, czy – niestety – martwa, ospała, powolna, bierna i zalękniona…"
    W pierwszym i w tym drugim przypadku jest jedno słowo – " wiara"…
    "wiara jest żywa" a wiara jest "martwa".
    Myślę, że kiedy mówimy to słowo – "wiara"( tylko mówimy!)- już czujemy jak wprowadzamy w czyn ważną sprawę… tj. tylko mówiliśmy tak zaras już coś zrobiliśmy…
    Trzeba czynić w taki sposób,nie mówiąc słowo "wiara", ale czynić, działać z wiarą… – trzeba tego zrozumieć…

    Szczęść Boże!
    z modlitwą…
    Józefa

  • Witam serdecznie!
    Przypomina mi się, że ktoś? kiedyś? powiedział, że wiarę bez uczynków można porównać do człowieka, który – żyje, ale nie oddycha!
    Więc jak to jest ze mną? Odpowiadając posłużę się jednym zdaniem z dzisiejszej Ewangelii:
    „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”
    Kto chce pójść za Mną…o tak Panie Jezu b. chętnie, o tak – chcę! – przecież chcę iść za Tobą!
    niech się zaprze samego siebie…oj, Panie, wiele mnie to kosztuje, gdyż zmagam się z trudnościami zewnętrznymi (ciężko jest na tym niesprawiedliwym świecie) oraz wewnętrznymi tj. lenistwem, opieszałością, wymówkami np. słabym zdrowiem – a to wszystko przecież wbrew sobie!
    niech weźmie krzyż swój…oj, Panie, to już trudniej: praca, kontakty z innymi (nie zawsze miłymi), codziennie domowe obowiązki, zdrowie kruche, brak pociągającego świadectwa innych…
    i niech Mnie naśladuje!.. oj, Panie, to niemożliwe!, to tylko i wyłącznie ŁASKA, a więc dar przyjęcia raczej Ukrzyżowanego niż krzyża, bo Ty z miłości dla mnie i za mnie niesiesz mój krzyż! I za to chcę Ci dziś dziękować! Z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie wypełniać moje powołanie. Amem.
    Grażyna

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.