Nie o wodę tu chodzi!

N
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj w Liturgii Słowa dużo… wody! Ale nie o wodę w niej  chodzi, tylko o bezpośrednie odniesienie człowieka do Boga! Zechciejmy wsłuchać się w głos Boży i zapytać samych siebie, jakie miejsce w naszym życiu zajmuje Bóg i Jego sprawy. To pytanie ważne – szczególnie w trzecią Niedzielę Wielkiego Postu…
     A duchem i sercem zechciejmy się dziś wybrać do Tomska, aby w modlitwie towarzyszyć Księdzu Markowi w chwili pożegnania z tą Parafią. Natomiast we wtorek wybieramy się do Surgutu!
    Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

3
Niedziela Wielkiego Postu, A,
do
czytań: Wj 17,3–7; Rz 5,1–2.5–8; J 4,5–42
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Synowie
Izraela rozbili obóz w Refidim, ale lud pragnął tam wody i dlatego
szemrał przeciw Mojżeszowi i mówił: „Czy po to wyprowadziłeś
nas z Egiptu, aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć
z pragnienia?” Mojżesz wołał wtedy do Pana i mówił: „Co mam
uczynić z tym ludem? Niewiele brakuje, a ukamienują mnie!”
Pan
odpowiedział Mojżeszowi: „Wyjdź przed lud i weź kilku ze
starszych Izraela z sobą. Weź w rękę laskę, którą uderzyłeś
Nil, i idź. Oto Ja stanę przed tobą na skale, na Horebie. Uderzysz
w skałę, a wypłynie z niej woda, a lud zaspokoi swe pragnienie”.
Mojżesz
uczynił tak na oczach starszyzny izraelskiej. I nazwał to miejsce
Massa i Meriba, ponieważ tutaj kłócili się synowie izraelscy i
wystawiali Pana na próbę, mówiąc: „Czy też Pan jest
rzeczywiście w pośrodku nas, czy nie?”
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Dostąpiwszy usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z
Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu
uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i
chlubimy się nadzieją chwały Bożej.
A
nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest
w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany.
Chrystus bowiem umarł za nas jako za grzeszników w oznaczonym
czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka
sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą
trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego
odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam
swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli
jeszcze grzesznikami.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
przybył do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu
pola, które Jakub dał synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło
Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to
około szóstej godziny.
Nadeszła
tam kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej:
„Daj Mi pić”. Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do
miasta dla zakupienia żywności.
Na
to rzekła do Niego Samarytanka: „Jakżeż Ty, będąc Żydem,
prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?” Żydzi
bowiem nie utrzymują stosunków z Samarytanami.
Jezus
odpowiedział jej na to: „O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała,
kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go
wówczas, a dałby Ci wody żywej”.
Powiedziała
do Niego kobieta: „Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest
głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś
większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z
której pił i on sam, i jego synowie, i jego bydło?”
W
odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: „Każdy, kto pije tę wodę,
znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu
dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam,
stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu
wiecznemu”.
Rzekła
do Niego kobieta: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie
przychodziła tu czerpać”.
A
On jej odpowiedział: „Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj”.
A kobieta odrzekła Mu na to: „Nie mam męża”. Rzekł do niej
Jezus: „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem
pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem:
To powiedziałaś zgodnie z prawdą”.
Rzekła
do Niego kobieta: „Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie
nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w
Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga”.
Odpowiedział
jej Jezus: „Wierz Mi, niewiasto, że nadchodzi godzina, kiedy ani
na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy
czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ
zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina,
owszem, już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć
Ojcu w Duchu i prawdzie, i takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg
jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w
Duchu i prawdzie”.
Rzekła
do Niego kobieta: „Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A
kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko”. Powiedział do niej
Jezus: „Jestem Nim Ja, który z tobą mówię”.
Na
to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą.
Jednakże żaden nie powiedział: „Czego od niej chcesz?” lub
„Czemu z nią rozmawiasz?” Kobieta zaś zostawiła swój dzban i
odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: „Pójdźcie, zobaczcie
człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On
nie jest Mesjaszem?” Wyszli z miasta i szli do Niego.
Tymczasem
prosili Go uczniowie, mówiąc: „Rabbi, jedz!” On im rzekł: „Ja
mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie”. Mówili więc
uczniowie jeden do drugiego: „Czyż Mu kto przyniósł coś do
jedzenia?”
Powiedział
im Jezus: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie
posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery
miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i
popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już
zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się
razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie:
Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym
wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud
wyście weszli”.
Wielu
Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu
kobiety świadczącej: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam”.
Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich
pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich
uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: „Wierzymy już
nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy
i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata”.
Cała
dyskusja, jakiej dzisiaj jesteśmy świadkami, słuchając uważnie
pierwszego czytania z Księgi Wyjścia, dotyczy – na pierwszy rzut
oka – wody, której na pustyni zabrakło Izraelitom i o którą
zwrócili się do Mojżesza,
swego duchowego przewodnika. Tak
najoględniej rzecz ujmując można by opisać atmosferę i przebieg
rozmowy, która miała miejsce w obozie w Refidim. Jednakże takie
ujęcie sprawy jest ujęciem niezwykle dyplomatycznym i wyważonym,
w taki sposób moglibyśmy tę rozmowę przedstawić w krótkim
komunikacie prasowym.
Kiedy
bowiem głębiej wczytujemy się w treść słów tam
wypowiadanych, kiedy próbujemy wyobrazić sobie całą tę sytuację,
kiedy próbujemy głębiej wejść w atmosferę całego tego
wydarzenia,
to bardzo łatwo zauważymy, że nie o wodę tu
chodzi.
Woda jest tu tylko pretekstem. Gdyby bowiem miało
chodzić jedynie o samą wodę, to problem ten z pewnością nie
przesłoniłby Izraelitom faktu Bożej opieki, Bożego działania i
Bożej obecności.
A tymczasem – co słyszymy?
Słowa
ostrej pretensji: Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby
nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia?

A więc nie tylko brak wody. Izraelitom już zaczyna doskwierać
ta wolność,
której dopiero co doświadczyli. Już im
zaczyna ciążyć. Już się okazuje za trudna.
W
tym miejscu koniecznie trzeba dodać, iż takie narzekanie
niejednokrotnie dawało się słyszeć z ust członków Narodu
Wybranego. Przy innej okazji narzekali na mannę z nieba,
która im się uprzykrzyła i którą nazywali pokarmem
mizernym”.
A wtedy wzdychali za niewolą egipską,
w której wiodło się im tak, jak się wiodło, ale przynajmniej
mieli co jeść. A tu przyszła wolność – i od razu takie
trudności.
Te
wszystkie narzekania, te wszystkie pretensje, gdyby je tak zebrać
w jedno zdanie,
to z pewnością byłoby to ostatnie zdanie
dzisiejszego pierwszego czytania, owo dramatyczne pytanie: Czy
też Pan jest rzeczywiście w pośrodku nas, czy nie?
I
właśnie tego dotyczy problem, właśnie o to toczyła się cała
batalia.
Izraelici
nie wystąpili do Mojżesza z petycją w sprawie wody, oni wystąpili
przeciwko samemu Bogu, oni zwątpili w Boga, zaprzeczyli Jego
działaniu, zlekceważyli łaskę, jaką im okazał.
Dlatego
dając im wodę ze skały Bóg nie tyle chciał zaspokoić ich
pragnienie
– chociaż to również – ale nade wszystko chciał
jeszcze raz (który to już z kolei? – trudno policzyć!) przekonać
ich, że jest wśród nich obecny.
Ta woda, która wypłynęła
ze skały, okazała się znakiem Jego obecności.
Także
Jezus w dzisiejszej Ewangelii podejmuje z przypadkowo napotkaną przy
studni Samarytanką rozmowę o wodzie. Jednakże tutaj nie
mamy z pewnością żadnych wątpliwości, że woda jako taka nie
jest podstawowym tematem tej rozmowy,
bowiem Jezus już w drugim
zdaniu przechodzi do tematów duchowych i zaczyna mówić o wodzie
żywej.
Samarytanka
początkowo zdaje się nie rozumieć metafory, bo dalej mówi o braku
czerpaka, a jej uwaga skupiona jest na wodzie w studni, jednakże
w którymś momencie wchodzi –
przynajmniej w pewnym
stopniu – na płaszczyznę, po której w swoim rozumowaniu poruszał
się Jezus
i zaczyna dotykać tematów głębszych. Porusza temat
kultu, jednak i tutaj Jezus mówi, że potrzeba głębszego
zrozumienia tej kwestii,
a nie wolno zatrzymywać się jedynie na
tym, co zewnętrzne.
I
oto Samarytanka odchodzi, a wracają uczniowie. Jezus natomiast jakby
nie zauważył, że zmienili Mu się rozmówcy – dalej ciągnie
swój wątek, czym w niemałe zakłopotanie wprawia swoich
najbliższych.
Kiedy bowiem ci proszą, aby zjadł to, co oni
przed momentem zakupili, Jezus mówi im o całkiem innym pokarmie.
Okazuje się, że mowa tu o rzeczywistości duchowej, a więc o
wypełnieniu woli Bożej. Czyżby to oznaczało, że owo pełnienie
woli Bożej było Jego jedynym pokarmem?
Ależ
nie, Jezus normalnie spożywał to wszystko, co jedli Apostołowie i
z pewnością nie wybrzydzał. Ale ta Jego wypowiedź do uczniów to
jakby dalszy ciąg rozmowy z Samarytanką i z pewnością –
nawiązanie do tego, co działo się w obozie Izraelitów w Refidim,

o czym była mowa w pierwszym czytaniu. Jezus nie odrzuca pokarmu,
nie lekceważy tego, jak bardzo potrzebna jest woda, Jezus wreszcie
nie umniejsza roli kultu, składanego Bogu przez ludzi w
oznaczonym miejscu i w określonej formie. Ale Jezus nie pozwala
na pewno zatrzymać się na tym, co zewnętrzne
i nie akceptuje
tego, że człowiek taką staranność wkłada i tak bardzo
angażuje się w zdobycie owej odrobiny pokarmu i paru kropel wody,

a gdzieś na boku zostawił sprawy głębsze, sprawy większe, sprawy
duchowe.
Myślę,
że przesłanie dzisiejszej Liturgii Słowa jest w tej kwestii bardzo
jasne. I sądzę, że jego aktualność wszyscy dostrzegamy.
Zobaczmy bowiem, ile – na przykład – zaangażowania wkładamy
w zdobycie codziennego utrzymania.
Ileż trudu jesteśmy w stanie
znieść, aby zarobić parę złotych więcej, aby „złapać”
jeszcze jakąś dodatkową pracę. Ileż to razy bardzo rano
wstajemy do pracy, ileż to razy przychodzi nam pracować w nocy.

Ileż to razy idziemy do pracy, pomimo nie doleczonej choroby.
A
z drugiej strony – jak bardzo łatwo usprawiedliwiamy byle czym
nieobecność na Mszy Świętej niedzielnej.
Jak bardzo łatwo
dyspensujemy się od codziennej modlitwy. Wystarczy przysłowiowy
„kaszelek”, wystarczy nawet najmniejsze zmęczenie, żeby
najspokojniej zwolnić się ze spotkania z Bogiem na Mszy Świętej
lub modlitwie.
Zobaczmy
dalej: ileż to razy przychodzi nam znieść upokorzenie ze strony
szefa w pracy! Ileż to razy padamy ofiarą jakiejś złej atmosfery
w
firmie! Ileż to razy mamy ochotę już więcej
tam nie wracać – do tych ludzi, do tych przełożonych. A jednak
zagryzamy wargi i wracamy, i dalej pracujemy, i dalej znosimy te
różne przykrości.
Bo gdzieś trzeba coś zarobić, bo z czegoś
w końcu trzeba żyć.
A
z drugiej strony – jak nam bardzo trudno ukorzyć się przed
Bogiem w Sakramencie Pokuty, jak nam trudno przyznać się do swoich
grzechów,
jak nam trudno przyjąć krytyczną uwagę,
dotyczącą naszego postępowania, wypowiedzianą przez Księdza na
Spowiedzi, w trakcie homilii lub osobistej rozmowy. Więc lepiej się
nie spowiadać – a przynajmniej: nie za często! – a na
uwagi Księdza mieć zawsze jedną gotową odpowiedź: że się
czepia i w ogóle to nie wiadomo, o co mu chodzi.
Zobaczmy
jeszcze i to: ileż to czasu jesteśmy w stanie przesiedzieć
przed telewizorem lub komputerem,
żeby sobie dogodzić, żeby
nacieszyć oczy lub wyobraźnię, także – żeby odpocząć. Ile
czasu jesteśmy w stanie spędzić u fryzjera, czy nawet we
własnej łazience,
żeby dobrze wyglądać. Ileż czasu jesteśmy
w stanie w kuchni przygotowywać najbardziej wykwintne i wyszukane
potrawy,
aby móc się potem cieszyć ich wybornym smakiem i
długie godziny delektować się nimi przy stole.
A
jednocześnie: jak bardzo ten czas skąpo wydzielamy Panu Bogu!
Kiedy przychodzimy na Mszę Świętą, to raczej jesteśmy
zainteresowani tym, żeby nie była ona za długa. Ale wystawienie
Najświętszego Sakramentu po Mszy Świętej i choćby króciutkie
nabożeństwo – to już zdecydowanie za długo.
I
dlatego połowa osób obecnych na Mszy Świętej wychodzi!
Kochani,
czy myśmy o czymś nie zapomnieli?
O czymś bardzo ważnym! Czy
nie zapomnieliśmy o tym, że człowiek to nie tylko ciało i
troska o nie,
a pragnień człowieka nie można sprowadzić
jedynie do tego, żeby się najeść, napić, wyspać i zabawić?
Kochani, nam nie wolno nigdy zapomnieć, że człowiek to jedność
ciała i duszy nieśmiertelnej!
I nie wolno zabiegać tylko o
komfort ciała, a duszę całkowicie zaniedbać!
Dlatego
Wielki Post – to właśnie czas dla duszy. Czas dla
uporządkowania spraw duszy! A w niejednym przypadku – powiedzmy
to jasno – dla ratowania duszy!
I czas najwyższy, aby
odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie miejsce w moim życiu
zajmuje Chrystus?
Ale tak naprawdę – które miejsce? I czy ja
w Niego wierzę? Czy ja w Niego jeszcze wierzę? Czy ja w
Niego na sto procent wierzę?
Święty
Paweł mówi dzisiaj do Rzymian – ale i do nas – w drugim
czytaniu: Chrystus bowiem umarł za nas jako za grzeszników w
oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za
człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z
największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka
życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć.
Bóg
zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za
nas, gdyśmy jeszcze byli grzesznikami.
Tyle Chrystus mi dał
ze swojej strony. A ile ja jestem w stanie dać Chrystusowi?
A
przecież zdajemy sobie sprawę, że na tym, co dajemy Chrystusowi,
to nie Chrystus zyskuje, bo On jest doskonały i nie ma
żadnych braków, żadnych dodatkowych potrzeb. To my na tym sami
najwięcej zyskujemy! To dusza człowieka na tym zyskuje!
Dlatego
Chrystus domaga się spojrzenia głębszego, niż tylko takie, które
by obejmowało sprawy jedzenia, picia i potrzeb doczesnych. Nawet
zewnętrzny kult, spełnianie praktyk dla samych praktyk – choćby
bardzo skrupulatne – to za mało. Jezus domaga się
zaangażowania ducha i serca.
W
dzisiejszym Psalmie wyśpiewaliśmy słowa: Kiedy Bóg mówi, nie
gardź Jego słowem.
Właśnie! Kiedy Bóg mówi – nie udawaj,
że Go nie słyszysz! Kiedy Bóg mówi – na tyle sposobów i przy
tylu okazjach – to wejdź z Nim w poważny dialog. Kiedy Bóg
mówi – to nie wychodź z kościoła, spiesząc się nie wiadomo
dokąd! Kiedy Bóg mówi – to zatrzymaj się chociaż na chwilę,
wyłącz ten wiecznie grający telewizor, odłóż na chwilę
komórkę, wyjmij słuchawki z uszu – i po prostu posłuchaj
swego Boga!
Kiedy
Bóg mówi – to potraktuj Go wreszcie poważnie! Może pierwszy
raz w życiu… 

9 komentarzy

  • Również pragnę przypomnieć, że dzisiaj po Mszy Wieczornej tj. po Mszy na godzinę 18:00 w Tłuszczu odbędzie się już drugie spotkanie z Ks. Jackiem 🙂 Będziemy rozmawiać o sakramencie pokuty.

    Pozdrawiam!

    Janina

  • Spotkanie się odbyło. W pięknej atmosferze! A więcej – w poniedziałkowym słowie wstępnym. W tym miejscu jedynie chcę podziękować wszystkim Uczestnikom za otwarte serca na poszukiwanie tego, co Boże! Ks. Jacek

  • Jezu, proszę Cię o Żywą Wodę, dla siebie, dla bliskich mojemu sercu, dla chorych, którzy Ciebie jeszcze nie pragną. Wyjdź im na przeciw, jak wyszedłeś do kobiety kananejskiej i napój nas Wodą Żywą, umocnij Twoim Słowem.

  • Ozeasz kiedyś prorokował w Samarii, że Pan zwabi i wyprowadzi na pustynię swą niewierną oblubienicę, będzie mówił do jej serca i przywróci jej wdzięk jej młodości. Wówczas ona nazwie Go "Mąż mój" i zapomni imiona bożków, z którymi uprawiała nierząd.
    Jezus, Oblubieniec jest w drodze, przychodzi z daleka w poszukiwaniu oblubienicy. Zmęczony drogą w samo południe siada przy studni. Godzina, zmęczenie oraz pragnienie Jezusa przywołują na myśl Jego mękę, gdy z Jego otwartego boku wypłynie krew i woda.
    W Starym Testamencie właśnie przy studni zaczęło się kilka historii miłosnych. Jezus i Samarytanka – spotkanie dwóch pragnień. Kobieta miała różnych mężów, ale oni nie potrafili ugasić jej pragnienia, aż wreszcie spotkała Jezusa, żródło, które pragnie dać wodę, miłość, która odczuwa pragnienie miłowania i bycia kochanym. Bóg drąży w nas otchłań, w którą może On się wlać i którą jedynie On może zapełnić. Daje nam Ducha – miłość Ojca i Syna. A my tak często zamiast czerpać ze źródła kopiemy sobie "cysterny popękane, które nie utrzymują wody" (Jr 2,13)

    Z pozdrowieniami
    s. Martyna

    PS. Bardzo lubię ten fragment Ewangeli wg św. Jana. 🙂 I te z następnych niedziel Wielkiego Postu roku A. 🙂

    • Jezus wypełniał wolę Ojca Swego – szedł niewidzalnymi śladami, po którym kierował Jego Ojciec. Jezus wiedział o tym, że Samarytanka będzie przychodziła do studnia – do źródła Jakuba – źródła Starego Testamentu…
      "Jezus i Samarytanka – spotkanie dwóch pragnień." … źródło Starego Testamentu, do którego przychodzili ludzi, ale znów pragnieli . ."Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął."
      Jezus – prawdziwe źródło prawdziwego Życia i prawdziwego pragnienia…
      "Nadchodzi jednak godzina, owszem, już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, i takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie".
      Jezus jest tej Godziną, Ktora nadchodzi.. tym Pragnienie, Które będzie przemianiło serca ludzi, gdy będą poznali prawdziwe zbawienie.
      –"O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby Ci wody żywej".
      –„Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”.
      O Jezu, daj mi tej wody – daj mi Twej Miłości…

      Pozdrawiam

      Józefa

    • …"Jezus, Oblubieniec jest w drodze, przychodzi z daleka w poszukiwaniu oblubienicy.",…
      On czeka na spotkanie … " Nadeszła tam kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: „Daj Mi pić” "…
      Daj Mi twe otwarte szczere serce,
      Daj Mi światło twych oczu nadziei,
      Mądrość głębię uczuć -"Kocham Cię"
      „Jestem Nim Ja, który z tobą mówię”…

      …Józefa

    • Rzeczywiście – jak pisze Siostra Martyna – w kolejne Niedziele Wielkiego Postu, w roku A, są bardzo "mocne" perykopy ewangeliczne. Każda z nich – to jak mocny snop światła na drogach naszej wielkopostnej pracy nad sobą. A tak swoją drogą, to bardzo podoba mi się to sformułowanie: "spotkanie dwóch pragnień"… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.