Granica, za którą dobro już nie jest dobre…

G
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam w sobotę, a więc dzień poświęcony jakoś tak szczególnie Matce Bożej. Prośmy Ją, aby patronowała naszej wielkopostnej pracy nad sobą. I naszemu przeżywaniu Rekolekcji. Czy już były u Was? A może będą niedługo. Przeżyjcie je głęboko i nie opuśćcie ani jednego dnia! To naprawdę czas łaski!
    A teraz zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Oz 6,1–6; Łk 18,9–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
Chodźcie,
powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas
pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a
dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności.
Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak
świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz
późny, co nasyca ziemię.
Cóż
ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość
wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko
znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych
zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę,
nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a
innymi gardzili, tę przypowieść:
Dwóch
ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a
drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże,
dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści,
cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w
tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».
Natomiast
celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu,
lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie,
grzesznika».
Powiadam
wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,
będzie wywyższony”.
Może
właśnie po to potrzebne są nam różnego rodzaju doświadczenia
i trudne momenty w życiu, abyśmy mogli wydoskonalić się
w miłości.
Taka refleksja nasuwa się po wysłuchaniu
dzisiejszego pierwszego czytania, a zwłaszcza tych słów: Cóż
ci mogę

uczynić,
Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość wasza podobna do chmur
na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem
ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje
zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary,
poznania Boga bardziej niż całopaleń
.
Kochani,
usłyszmy jeszcze raz dobrze te słowa: ciosałem
ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem!
Naprawdę,
mówimy tu o bardzo radykalnym działaniu Boga. Ale w tym duchu
przecież utrzymana jest także pierwsza część czytania, w której
słyszymy: Chodźcie,
powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas
pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a
dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności.
A
zatem, znowu mowa o jakimś zranieniu przez Boga, o jakimś bardzo
mocnym działaniu Bożym,

ale także – o
wyzwoleniu, o przywróceniu życia, o przemianie…

A wszystko to po to, aby – jeśli tak można powiedzieć –
nauczyć się miłości… Prawdziwej miłości… Miłości do Boga
– i do drugiego człowieka. Bo o tę miłość właśnie Bogu
najbardziej chodzi, jak to w pierwszym czytaniu słyszeliśmy:
Miłości
pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń
.
Nam
się może nieraz wydawać,
Kochani, że
jesteśmy już w tej miłości w pełni ukształtowani.

Bo przecież do kościoła chodzimy, codziennie się modlimy, nikomu
nie robimy nic złego, jesteśmy więc przekonani, że już
osiągnęliśmy szczyty miłości.

No
cóż, z pewnością wiele
w takiej naszej samoocenie może być prawdy,

bo rzeczywiście –
do
kościoła chodzimy, modlimy się, jakoś tam te relacje rodzinne
układamy, „klepiemy”
sobie tę codzienną biedę,

z ludźmi się „mniej więcej” dogadujemy, nikomu niczego nie
ukradliśmy, nikomu nie zaszkodziliśmy, jakoś tam nam się wiedzie…
To wszystko prawda!
Tylko,
że może się zdarzyć – zupełnie niepostrzeżenie – że w tej
błogiej samoocenie przekroczymy
ową delikatną, a jednak konkretną i wyraźną granicę,

za którą nie będzie już niczego innego, jak tylko cynizm
faryzeusza z dzisiejszej Ewangelii.

On
też zapewne dobrze zaczynał i nawet dużo dobrego robił. To
wszystko, co w takim szczerym zachwycie nad sobą dzisiaj
wypowiedział, z
całą pewnością
było
prawdą!

A jednak Jezus niezwykle wyraźnie i kategorycznie stwierdził: Ten

czyli celnik – odszedł
do domu usprawiedliwiony, nie tamten.

Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,
będzie wywyższony.

Co
to znaczy? To znaczy, że całe postępowanie faryzeusza,
całe to jego dobro – tak, faktyczne dobro, które czynił – nie
znalazło uznania w oczach Bożych! Jego dobro nie okazało się
dobrym!
Czy
może zatem istnieć złe
dobro?

Oczywiście, że nie może, to nielogiczne! Okazało
się więc,
że
całe
to dobro, jakie faryzeusz rzeczywiście czynił, w oczach Bożych
było dobrem
pozornym, fałszywym, bezwartościowym!

Dlaczego? Co
zniszczyło całą dobrą wartość faktycznie dobrych czynów?

Zła motywacja. Pycha. Cynizm. Bezgraniczne, wewnętrzne zaślepienie.
Zapatrzenie
w siebie.
Dlatego
tak bardzo często właśnie faryzeusze i uczeni w Piśmie byli –
żeby użyć sformułowania z pierwszego czytania – ciosani
słowami

już nawet nie Proroków, a
samego Jezusa.

I dlatego dzisiaj także Jezus opowiedział tę przypowieść. I
dlatego również
na nas dopuszcza różne trudne doświadczenia,
cierpienia,
przeciwności, aby
one kształtowały naszą miłość.

Bo
kiedy nam się wydaje, że przecież jesteśmy
już tacy wyrobieni duchowo, tacy ukształtowani,

to niespodziewanie
przychodzi
jakaś
trudniejsza
życiowa sytuacja
– nawet nie taka
znowu
straszna
a
my się załamujemy, gubimy, nie wiemy, co robić dalej, jak
postąpić…

A przecież tacy byliśmy pewni siebie i przekonani o swoich
możliwościach, o swojej postawie, o swojej wierze, o swojej
miłości…
Dlatego
dzisiaj trzeba nam – choć to bardzo trudne i przez usta niełatwo
przejdzie – podziękować
za trudne doświadczenia naszego życia,
bo
może właśnie dzięki nim nie
przekraczamy owej granicy, którą przekroczył faryzeusz;

granicy, za którą dobro przestaje być dobre, a zamiast miłości
jest obłuda i cynizm…

5 komentarzy

  • "Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika… Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”…

    —"Miłości pragnę "… Miłość – Bóg pragnie prawdziwej Miłości serca człowieka…
    Miłość jest jak owoc z drzewa życia … Miłość – Owoc Miłości Boga – Jezus Ukrzyżowany – Który oddał Ciebie według woli Boga dla zbawienia człowieka, którego Pan pragnie zbawić…
    —"Miłości pragnę " … Która jest jak korzenia drzewa życia… Tak Duch Święty napełni serce, istotę człowieka Swej Mocą, żeby człowiek odpowiedziałby Panu – pragnął oddać Bogu Miłość – owoc życia swego na ziemie… żeby być w wieczności z Bogiem – Miłością…
    żeby człowiek miał być i został doskonałym, jak pragnie tego Pan Jezus –
    "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5,48)

    " «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika»."…
    z modlitwą
    Józefa

  • Rekolekcje parafialne rozpoczynamy dzisiejszą wieczorną Mszą Świętą. Ja jednak rozpocznę jutro, bo dziś pragnieniem mego serca jest uczestniczenie w intronizacji relikwii św. Rity u Franciszkanów. Błogosławionej niedzieli życzę.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.