Pan Bóg mnie wspomaga!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, to, co chcę tu napisać, właściwie wyraziła świetnie Anna we wczorajszym swoim komentarzu. Zechciejcie tam zajrzeć i skorzystać z zachęty, jaką tam znajdziecie.
   Zapraszam do głębokiej refleksji nad dzisiejszym Bożym Słowem i do jak największego wyciszenia…
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wielka
Środa,
do
czytań: Iz 50,4–9a; Mt 26,14–25
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan
Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą
strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho,
bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się
nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem
grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie
zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie
wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem
twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko
jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze
mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się
zbliży do mnie!
Oto
Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jeden
z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i
rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli
mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go
wydać.
W
pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i
zapytali Go: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do
spożycia?”
On
odrzekł: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i
powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie
chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili
tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z
nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu
uczniami. A gdy jedli, rzekł: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was
Mnie zdradzi”. Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez
drugiego: „Chyba nie ja, Panie?”
On
zaś odpowiedział: „Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on
Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest
napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy
będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie
narodził”.
Wtedy
Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: „Czy nie ja, Rabbi?”
Mówi mu: „Tak jest, ty”.
I
znowu dane nam jest usłyszeć zapowiedź zdrady Judasza. Taką
bowiem zapowiedź słyszeliśmy już wczoraj. Ale – podobnie, jak
wczoraj, tylko dzisiaj chyba jeszcze bardziej wyraźnie i mocno –
słyszymy kontrastującą z tą zapowiedzią wizję jakiegoś
ogromnego wsparcia, jakiego Bóg udzieli swemu cierpiącemu Słudze.

Wprawdzie
w pierwszym czytaniu jest mowa o cierpieniach owego Sługi, ale ich
ciężar wydaje się lżejszy, kiedy się słyszy takie oto słowa:
Pan Bóg mnie wspomaga,
dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją
jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko
jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze
mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się
zbliży do mnie!
Oto
Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
Zatem,
wszelkie
ludzkie intrygi, a nawet pełne nienawiści wrogie działania, niczym
są wobec opieki, jaką Bóg zapewnia swoim sługom.

Czy Jezus, kiedy mówił swoim Apostołom, że przez jednego z nich
będzie zdradzony – myślał
o tych słowach z Proroctwa Izajasza?
Zapewne,
przecież znał je bardzo dobrze. Na
ile jednak niosły Mu one pocieszenie

– właśnie w tym momencie, kiedy na Ostatniej Wieczerzy stworzyła
się taka ciężka
atmosfera

po zapowiedzi zdrady ze strony jednego z uczniów?
Myślę,
że Jezus odnajdywał pomoc i duchowe wsparcie właśnie w Bożym
Słowie. Czy
jednak i my także tam tego wsparcia szukamy?
Moi
Drodzy, jak już rozważaliśmy wczoraj – opisywane w tych dniach
sytuacje i dramaty, dokonujące się w życiu Jezusa i Jego
najbliższych, często
także dokonują się w naszym życiu.
Naturalnie,
w innym może wymiarze, w innym stopniu, ale jednak się dokonują. I
czy my od
Jezusa uczymy się wychodzenia z tych sytuacji,

czy podpatrujemy Jego sposobów ratowania się
z różnych duchowych opresji? Jezus sam uczy nas, że w
każdej takiej sytuacji należy bezgranicznie zaufać Bogu. Ale tak
naprawdę, na sto procent!
Nie
można bowiem
tylko
tak sobie mówić, że się ufa, a jednocześnie na
każdym kroku próbować sobie poradzić samemu.

Nie można traktować wezwania do zaufania Bogu jedynie
jako pięknej metafory kaznodziejskiej,
wygłaszanej
przez księży na ambonie – ot, tak, żeby coś powiedzieć, albo
żeby ładnie komponowało się z całością. To
naprawdę musi się stać dewizą
naszego życia, myślą przewodnią wszelkich naszych działań i
decyzji: zaufanie Bogu!
No,
niestety, nam jest łatwiej
ufać ludziom:

obietnicom, składanym nam przez ludzi, układom i znajomościom z
ważnymi ludźmi. Kochani, ile
razy się na tym zawiedliśmy?

Ile razy okazywało się, że szumne
obietnice i górnolotne zapewnienia kończyły się niczym?

Ile razy ludzie, na których liczyliśmy, w najbardziej decydującym
i rozstrzygającym momencie zwyczajnie
się wycofywali?
Ile
zatem razy doświadczyliśmy na sobie takiej właśnie zdrady, jakiej
doświadczył Jezus? A
ile razy to my okazywaliśmy się owymi zdradzającymi?
Czy
zatem naprawdę możemy ufać ludziom – także sobie samym –
bardziej,
niż Bogu?
Wydarzenia
zbawcze, dokonujące się w tych dniach, widziane z perspektywy
naszego życiowego doświadczenia, ciągle uczą nas i przekonują,
abyśmy całym sercem, ciągle i zawsze, w każdej sytuacji, a już
szczególnie tej najtrudniejszej, w sytuacji opuszczenia i
zlekceważenia ze strony ludzi – abyśmy od
razu uciekali się do Boga i go Jego pomocy.
A
wtedy i my także będziemy mogli powtórzyć za Sługą Jahwe z
Izajaszowego proroctwa: Pan
Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego
uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest
Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną?
Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do
mnie!
Oto Pan
Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
Czy
łatwo jest tak powiedzieć? Powiedzieć jest wszystko łatwo, ale
myśleć
tak z największym przekonaniem i żyć według takiego przekonania
na pewno łatwo nie jest.

Niech to zatem
będzie
dla nas zadaniem
do podjęcia i konkretnym
duchowy
m
cel
em,
do którego będziemy
dążyć – także poprzez głębokie i pobożne przeżywanie
wszystkich tajemnic Świętego Triduum Paschalnego…

9 komentarzy

  • Wszystkie blogi "kapłańskie" są jednakowe. Proszę więc nie traktować mej notki jako ataku na sympatycznego skądinąd Autora tego akurat bloga, bo to akurat nie jest atak. Kto wejdzie jednak na strony jednego bloga kapłańskiego, ten jakby poznał wszystkie. Ksiądz zawsze pisze /naucza z wyżyn swej doskonałości. Ksiądz zawsze jak zarazy wystrzega się spraw aktualnych. Ksiądz, jeśli trafi się jakiś dociekliwy lub niepokorny naiwniak, z wyżyn nigdy nie odpowiada takiemu. Zawsze zrobią to za niego jacyś „użyteczni”…Tu akurat zresztą nie ma komu i nie ma na co odpowiadać. I to może akurat szczęście dla tego księdza, bo gdyby tak poddany cenzurze… Każdemu księdzu przytrafiają się na blogu 2 – 3 osoby „bardziej księżowskie od księdza”, piszące zawsze nie na temat, ale piszące bardziej pobożnie niż ksiądz". Wiecznie żywy nieboszczyk Włodzimierz L. nazwał takich „użytecznymi”.
    Święconego jajka życzę, bo tzw „jaja” były już w Niedzielę Palmową w sąsiedniej parafii, o czym pisze cała polska prasa [poza kościelną]. Ktoś komu odbiła palma – wezwał policję. Ktoś komu odbił cały las palmowy – zamknął mimo oporu wiernych, wybudowaną przez wiernych, za pieniądze wiernych i na potrzeby wiernych świątynię. Zamknął ją dla dobra wiernych. Zapewne niedługo się okaże, że zamknął ją na prośbę wiernych. Nasi praprzodkowie modlili się w świętych gajach pod świętymi dębami, póki nie przyszedł taki jeden, co dęby kazał powycinać. Dobre było z niego panisko – mógł kazać zamknąć las. Wierni z zamkniętego kościoła winni chodzić co niedzielę do lasu… – Tylko co z tacą? – Gajowemu?

    • Wszystkie tego typu wypowiedzi są takie same. Wystarczy przeczytać jedną, aby resztę sobie darować. wszystkie polegają na wysmianiu KK i jego przedstawicieli funkcyjnych, pisaniu nieprawdy (prasa katolicka opisuje sytuację w Jasienicy), w kazdej pobrzmiewa ten postwolterowski motyw fałszywego ujęcia "w imię wolnosci, równosci i braterstwa". Proszę nie odbierać tego jako formy "ataku", zwłaszcza w Wilekim Tygodniu, ale leninowscy "uzyteczni idioci" o wiele bardziej pasują do autorów tego typu postów, zresztą takich własnie miał na mysli.
      A ja, może nie w imię "wolnosci, równosci i braterstwa", życzę nie jajka, ale Pokoju w Chrystusie Zmartwychwstałym, a przede wszystkim otworzenia drzwi Jezusowi.
      Z Bogiem
      R.

    • Jak kto nie ma argumentów w sprawie – wali na odlew w autora notatki…Tymczasem ja piszę o blogach księży i z Kościoła się nie naśmiewam [choć za przyczyną niektórych "urzędników pana B." wart tego nieraz i to jak bardzo]. Sloganami o Jezusie Chrystusie gęby sobie nie wycieram – nie zasłużył na takie traktowanie. Pisałem do Księdza nie do "użytecznego"… Odpowiada "użyteczny" nie Ksiądz. Norma?…

      Z Pasterzem bym wolał nie z trzodą…
      Obfitego śmigusa-dyngusa życzę, a nuż otrzeźwi.
      Bez ciągu dalszego.

    • Widać wyraźnie, że ani nie znasz Ks. Jacka, anie nawet nie czytasz tego bloga. Ks. Jacek nie unika trudnych tematów, odpowiada niemalże na wszystkie posty i nie kasuje postów, które są napastliwe – swiadczą o autorach i ich poziomie chamstwa, brachu :). Jakbys interesował sie trochę więcej wiara katolicką, ale nie tylko tą wiedzą czerpaną z GW, to wiedziałbys, że księża w Wielki Czwartek maja cos ważniejszego "na głowie", niż odpowiadanie na durne zaczepki. A ponieważ ten blog własnie jest "oazą" wolnosci wypowiedzi, wbrew temu co piszesz, to odpowiedziałem ja :). Nadal życzę otwarcia na Chrystusa 🙂

  • Drodzy Ks. Jacku i Marku! Oby Dobry Bóg zachował Was w wyśmienitej kondycji zdrowia duchowego i fizycznego, abyscie mogli służyć Chrystusowi i nam, wiernym Jego męce. Niech Duch Święty asystuje Wam w każdym życiowym dziele!
    Szczęsć Boże!
    Robert

    • Szczęść Boże wszystkim blogowiczom. Bardzo dawno z powodu uszkodzonego komputera nie zaglądałam w nasze rodzinne blogowe zakątki. Mam zamiar nadrobić zaległości. A dziś podpisuję się pod życzeniami Roberta dla księży w dniu ustanowienia sakramentu kapłaństwa. Aby Zmartwychwstały Chrystus prowadził Ich za rękę a Duch Św nie pozwolił błądzić we współczesnym świecie.

  • Dziękuję za życzenia i za całą tę dyskusję – także za tę wypowiedź krytyczną, chociaż szkoda, że nie jest ona podpisana, bo nie bardzo nawet wiem, do kogo się zwracać. Nawet miałem wątpliwości, jakiego rodzaju używać – męskiego, czy żeńskiego, ale znalazłem jedno słowo "pisałem", więc chociaż tyle wiem, że mam do czynienia z mężczyzną. Wyjaśniam: nie piszę z żadnych wyżyn doskonałości, bo wczoraj byłem u Spowiedzi i naprawdę miałem się z czego spowiadać. Ja po prostu dzielę się swoim przeżywaniem Bożego Słowa. Może Pan wierzyć – piszę do mojego Szanownego Adwersarza – a może nie wierzyć, ale zamieszczane treści staram się odnosić przede wszystkim do siebie, podobnie jak do samego siebie staram się odnosić zamieszczane pytania. Staram się nie unikać tematów trudnych, natomiast ideą tego bloga nie jest serwowanie aktualnych informacji ze świata, a nawet z życia Kościoła. Owszem, o niektórych wspominam i komentuję, jeżeli jakoś mnie ono poruszyło, ale bardzo często też nie od razu. Pewne sprawy we mnie dojrzewają, staram się bowiem zamieszczać tu takie opinie, do których jestem przekonany, które jakoś we mnie samym nabrały "mocy urzędowej". Nie chcę wypowiadać się "ad hoc", pod wpływem emocji. Co się tyczy sprawy, o której Pan wspomina, to już wypowiadałem się na ten temat na blogu – wtedy, kiedy ta sprawa się "rozkręcała". I przypomnę, że zarówno wtedy uważałem, jak i teraz, że o ile nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że w każdym konflikcie wina rozkłada się po połowie, a prawda jest pośrodku – bo prawda jest tam, gdzie jest – o tyle akurat w tej sprawie widzę winę zarówno w zacietrzewionym zachowaniu Księdza, jak i nieprzemyślanym, schematycznym, a czasami bezdusznym działaniu Kurii. Zawsze tak uważałem i uważam. Dlatego daleki jestem od potępiania Księdza, aczkolwiek uważam, że w wielu momentach bardzo się zapędził. A urzędnicy kurialni powinni zrobić sobie porządny rachunek sumienia za całą tę sprawę. Bo rzeczywiście – w tej sprawie faktycznie cierpi większość Parafian, spokojnych ludzi, którzy nie mają na najważniejszy czas w roku swojej świątyni… Jeżeli uważa Pan tak samo, to bardzo proszę, by zechciał Pan razem ze mną i wieloma innymi Osobami modlić się o rozwiązanie – po Bożemu – tego bolesnego konfliktu… To o wiele bardziej pomoże, niż niepotrzebne rozdmuchiwanie sensacji. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.