Na płaszczyźnie ducha

N
Szczęść Boże! Bardzo serdecznie pozdrawiam Wszystkich z Domu Rodzinnego. Raz jeszcze dziękuję za wszelkie dobre słowa, jakie różnymi drogami do mnie docierały. Jestem właśnie na etapie odpisywania na smsy i maile. A modlitwą odwzajemniam się każdego dnia. Dziękuję każdej i każdemu z Was, myśląc o każdej i każdym z Was indywidualnie, po imieniu – jak po imieniu Jezus zwrócił się dziś do Marii Magdaleny, czym poruszył jej serce. 
   Żyjmy, Kochani, radością ze Zmartwychwstania Pana!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
Oktawy Wielkanocy,
do
czytań: Dz 2,36–41; J 20,11–18
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
dniu Pięćdziesiątnicy Piotr mówił do Żydów: „Niech cały dom
Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego
wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem”.
Gdy
to usłyszeli, przejęli się do głębi serca i zapytali Piotra i
pozostałych Apostołów: „Cóż mamy czynić, bracia?”
Powiedział do nich Piotr: „Nawróćcie się i niech każdy z was
ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów
waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest
obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko,
a których powoła Pan Bóg nasz”.
W
wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: „Ratujcie
się spośród tego przewrotnego pokolenia”. Ci więc, którzy
przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się
owego dnia około trzech tysięcy dusz.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Maria
Magdalena stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała,
nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli
siedzących, jednego przy głowie, a drugiego przy nogach, w miejscu,
gdzie leżało ciało Jezusa.
I
rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?” Odpowiedziała im:
„Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”. Gdy to
powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie
wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: „Niewiasto, czemu
płaczesz? Kogo szukasz?” Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik,
powiedziała do Niego: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz
mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”.
Jezus
rzekł do niej: „Mario!” A ona obróciwszy się powiedziała do
Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu. Rzekł do
niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do
Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję
do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»”.
Poszła
Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi
powiedział”.
Ratujcie
się spośród tego przewrotnego pokolenia
.
Dobrze powiedzieć, ale jak to zrobić? Przecież
się właśnie w tym pokoleniu żyje, wśród tych ludzi, wśród
tych problemów i spraw,
którymi żyją inni. Owszem, nieraz
miałoby się ochotę uciec od tego gdzieś daleko, ale jest to
praktycznie niemożliwe, bo dokąd niby miałoby się uciec i w
jaki sposób?
A oto dzisiaj Piotr mówi: Ratujcie
się spośród tego przewrotnego pokolenia.

Dlatego
też samo wręcz ciśnie się na usta pytanie, zadane
Piotrowi przez jego słuchaczy
w pierwszym czytaniu: Cóż
mamy czynić, bracia?
,
na
co
usłyszeli oni następującą odpowiedź: Nawróćcie
się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na
odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.
Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich,
którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz.

Może
to i dla nas jakieś wskazanie, Kochani? My co prawda wszyscy
jesteśmy ochrzczeni, ale właśnie w czasie minionego już Triduum
Paschalnego, szczególnie
w trakcie Wigilii Paschalnej, wracaliśmy do źródeł naszej wiary.

Wracaliśmy właśnie
do faktu Chrztu Świętego,
a
więc do tego wydarzenia, które przed laty określiło nasze miejsce
w Kościele i które uczyniło nas chrześcijanami,
uczniami i przyjaciółmi Jezusa Chrystusa.

I
tak bardzo często podkreślaliśmy sobie, że do tego wydarzenia
trzeba nam powracać, trzeba nam – no właśnie – ciągle się
nawracać,
ożywiać w sobie świadomość chrześcijańską, świadomość
wielkiej godności dzieci Bożych.

I to na tym właśnie ma polegać ratowanie
się spośród tego przewrotnego pokolenia,

które w naszych czasach wydaje się o wiele bardziej przewrotne, niż
tamto, z czasów apostolskich.
To
ratowanie nie
m
oże
polegać na ucieczce w jakieś marzenia, jakieś mrzonki, w jakąś
nostalgię za lepszymi czasami,
które
kiedyś tam może były, albo może kiedyś tam dopiero będą.
Jeżeli mielibyśmy w jakikolwiek sposób uciekać, to tylko uciekać
się do Jezusa,

ale po to, aby Go
w
realia tego naszego pokolenia wprowadzać!

Aby
we wszystkie trudne i smutne realia naszego przewrotnego pokolenia
wprowadzać
Jezusa Zmartwychwstałego!

Jak
słyszymy w Ewangelii, On sam, dzień po dniu, powracał do swoich
najbliższych. Powracał jako
ten sam Jezus,

którego znali i kochali, a jednak w
jakiś sposób nie taki sam.
Maria
Magdalena nie mogła od razu Go rozpoznać. Zresztą, nie tylko ona.
Inni też mieli z
tym
problemy. Bo po
Zmartwychwstaniu Ciało Jezusa było Ciałem uwielbionym.
Na
czym to dokładnie polegało, trudno nam dziś powiedzieć, w każdym
razie zewnętrznym tego znakiem było to właśnie, że Jezus nie
od razu był rozpoznawalny przez swoich najbliższych

a więc tych, którzy Go naprawdę dobrze znali i którym raczej
trudno było pomylić Go z kimś innym. Tymczasem,
przy każdym spotkaniu, dokonującym się już po Zmartwychwstaniu,
rozpoznanie
dokonywało się dopiero po jakimś czasie

i – rzecz znamienna – dokonywało się bardziej
na płaszczyźnie serca, niż na sposób fizyczny.
Jezus
za każdym razem, kiedy nie był rozpoznany przez Apostołów lub
kogoś ze swych przyjaciół, poruszał
ich serca – i wtedy dopiero Go poznawali.
Marią
Magdalenę na przykład – jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii
– poruszył fakt wypowiedzenia
przez Jezusa jej imienia,
a
więc podkreślenia jej godności, jej indywidualności, bo symbolem
tego właśnie jest zawsze imię człowieka.
Dokonywało
się zatem owo spotykanie na
płaszczyźnie ducha, na płaszczyźnie wiary.

Po Zmartwychwstaniu właśnie na tę płaszczyznę weszły wzajemne
relacje Jezusa i Jego najbliższych. I dobrze byłoby, Kochani, gdyby
na
tę płaszczyznę weszły także nasze relacje z Jezusem –

właśnie po przeżyciu Triduum Paschalnego, a szczególnie tajemnicy
Zmartwychwstania.
Dobrze,
gdybyśmy zeszli z
płaszczyzny zewnętrznej, zwyczajowej, tradycyjnej, kulinarnej,
imprezowej,
a
weszli jak najbardziej na
płaszczyznę ducha, płaszczyznę wewnętrzną,
najgłębszą.
A
wtedy Jezus sam nam powie, jak my dzisiaj – w realiach, w jakich
żyjemy – mamy ratować się z tego przewrotnego pokolenia. A nie
tylko jak się ratować, ale jak
to przewrotne pokolenie przemieniać!

7 komentarzy

  • Rabbuni, mów do każdego z nas po imieniu, bo wówczas jesteśmy pewni, że to Ty Jezu przemieniony, zmartwychwstały. Twoje niezmienne Słowo daje nam życie, przemienia nasze serca i daje radość już tu na ziemi. Bądź uwielbiony Jezu.

  • My chrześcijanie, tak często nie słyszymy kiedy Chrystus zwraca się do nas po imieniu. Jesteśmy głusi na jego wołanie. Mamy jedynie oczekiwania, nie dajemy zaś nic od siebie, wielokrotnie odrzucamy słowa Chrystusa pojawiające się w krzyżach dnia codziennego, to właśnie wtedy dostajemy ogrom wskazówek, co robić, co zmienić w swoim życiu aby być godnym Jego naśladowcą. Idealnie pasuje tu ostatni akapit napisany przez Księdza, ile daliśmy Chrystusowi w te ostatnie dni, czy poświęciliśmy mu choć chwilę kiedy był samotny w ciemnicy, czy byliśmy z nim razem pod krzyżem i nie wstydziliśmy się powiedzieć ale i dawać świadectwa w postaci czynów, że jesteśmy jego uczniami? Czy te wielkie święta, które objawiają tak wielką tajemnicę naszej wiary, nie są jedynie okazją do spotkań towarzyskich w gronie rodzinnym? Czy nie za dużo czasu w tym okresie poświęcam na sprawy przyziemne i czy czasem nie odbija się to na spotkaniu z Bogiem? Oby nasze spotkanie na płaszczyźnie wiary i ducha nie skończyło się wraz z końcem tego pięknego i jakże radosnego okresu. Obyśmy jak wspominał wczoraj Ksiądz, byli totalnie i absolutnie za świadczeniem prawdy o zmartwychwstałym Chrystusie. Ten okres będzie ważny bo teraz okaże się czy rzeczywiście Chrystus poruszył nasze serca i czy rzeczywiście jego męka, śmierć a potem radosne zmartwychwstanie są dla nas w naszym życiu drogowskazem jak ratować się z tego przewrotnego pokolenia. I jeszcze wracając do tego co usłyszała podczas homilii wczoraj p. Anna, oby nasza transformacja, która przecież wydarzyła się przez te święta tak szybko była trwała. Szczęść Boże

    • Muszę powiedzieć, że to jest piękny komentarz, o bolesnej rzeczywistości. Ma Pan/Pani rację… nie słyszymy wołania Jezusa, jego słów. Zajmujemy się, jak zwykle sprawami przyziemnymi. Telewizja jest ważniejsza od Zmartwychwstałego Chrystusa, który dobrowolnie oddał za nas życie. Czy nie wypadało, by Mu podziękować? Tak, jak dziękujemy swojemu znajomemu za to, że wyszedł z nami na piwo, czy obejrzał mecz? Jezus oddał za nas życie… a czy znajomy odda za nas życie? Pozdrawiam! A. Piotrowski.

    • Przepraszam! Nie spojrzałem na napis "Maciej" obok zdjęcia… więc ma Pan rację. 🙂 Bardzo przepraszam… moja nieuwaga! Pozdrawiam! A. Piotrowski.

  • Wtorek jest dla mnie świętem, bo na wtorkowych spotkaniach, mamy zwyczaj rozważać już Ewangelię z przyszłej niedzieli. Dziś więc oprócz przeżywanej rano Eucharystii i usłyszanego Słowa na Mszy Świętej i powtórnie "przeżuwanego" tu na blogu ks. Jacka i usłyszanego znów na wieczornej Eucharystii, wciąż odkrywam nowe bogactwo treści słów Jezusa "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?"
    Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz czego szuka, czego pragnie moja dusza.
    A niedzielna Ewangelia to problem niewiernego Tomasza, a jednak jest święty. Jezus nie rezygnuje szybko, Jezus pozwala nam dotknąć, pozwala nam badać, dociekać prawdy. Dziękuję Ci Jezu, w Twej cierpliwości i miłosierdziu, moja nadzieja.

    • Św. Tomasz :). Bardzo lubię tego świętego :). A w niedzielę przybędzie nam dwóch kolejnych świętych, pamietajmy o nich i prosmy Pana, aby Ks. Jacek wraz z grupą bezpiecznie dojechal i bezpiecznie wrócił z Rzymu. Zyczę przy okazji, aby ta podróż była pelna duchowych bogactw!

  • Świetne spostrzeżenie: niewierny, a jednak święty… To znaczy, że każdy może być świętym – może tym bardziej, im bardziej jest niewierny! Ja wiem, że to brzmi szokująco, ale mam na myśli "niewierny" rozumiane jako "dociekliwy", bo w przypadku Tomasza raczej o czymś takim możemy mówić. A taka dociekliwość zawsze pozwala bardziej zbliżyć się do Boga… I zostać świętym… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.