Z czym człowiek przychodzi do człowieka?…

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w związku z wczorajszym pogrzebem Wojciecha Jaruzelskiego, chciałbym stwierdzić, że nie powinien on mieć charakteru publicznego. Jeżeli Jaruzelski rzeczywiście przystąpił przed śmiercią do Sakramentów Świętych, Msza Święta – nawet pogrzebowa, z wniesieniem ciała do kościoła – powinna się odbyć, ale powinna być to Msza Święta odprawiona po cichu, w żadnym wypadku nie przez Biskupa i z udziałem najwyższych władz państwowych. 
     Kodeks Prawa Kanonicznego dość często posługuje się pojęciem „zgorszenia wśród wiernych”, czy chociażby nawet „zdziwienia wśród wiernych”, których to sytuacji należy unikać i dlatego sprawy osób o nieuporządkowanej relacji z Kościołem winno się załatwiać nieco ciszej, bez niepotrzebnego rozgłosu.
    Ponadto, jeżeli Jaruzelski przystąpił do Sakramentów, dlaczego zatem cały pogrzeb miał charakter świecki? W połączeniu z Mszą Świętą, odprawianą uroczyście i w obiektywach kamer, sprawia to wrażenie niekonsekwencji, a wręcz sprzeczności działań. 
     Poza tym, przystąpienie do Spowiedzi Świętej zakłada zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu. W tej konkretnej sytuacji powinno się to wyrazić chociażby publicznym oświadczeniem – nawet napisanym i przez kogoś innego odczytanym w mediach – w którym to oświadczeniu Jaruzelski przyznałby się do zła i za nie przeprosił. Tymczasem jeszcze w ostatnim wywiadzie, udzielonym ze szpitalnego łóżka, bronił zasadności decyzji o stanie wojennym, a śmierć Księdza Popiełuszki potraktował jako samowolne działanie kilku milicjantów – urzędników najniższego szczebla. Jest to domknięcie swoistą klamrą kłamstwa całej życiowej postawy i wieloletniego unikania wymiaru sprawiedliwości. 
     Należy przy tym zaznaczyć, że mówienie teraz przez jego zwolenników o konieczności przebaczenia i zarzucanie braku miłosierdzia i niechrześcijańskiej postawy ludziom wołającym o sprawiedliwość, jest wyjątkową bezczelnością i obłudą. Przebaczenie – jako unikanie zemsty i oddanie całego sądu Bogu – to jedno, a wymiar podstawowej chociażby sprawiedliwości i odpowiedzialność za swoje czyny – to drugie. 
    Za człowieka zmarłego należy się modlić i rzeczywiście wielu z nas to robi także w tym przypadku. Ale absolutnie nie może to się wiązać z wybielaniem oczywistych przestępstw i udawanie, że wszystko jest w porządku, a ten, który tyle złego uczynił, jest w rzeczywistości mężem stanu. Takie zafałszowanie jest niedopuszczalne – i w sumie także niemożliwe w normalnym i wolnym kraju. 
   A jeżeli u nas w czasie wczorajszych uroczystości pogrzebowych ostatnie słowo, już nad samym grobem, należało do Kwaśniewskiego, który publicznie i otwartym tekstem, bez żadnego skrępowania i zażenowania, wygłosił hymn pochwalny na cześć rzekomego męża stanu i dobrodzieja Narodu – to jest to niebywały skandal i jawna kpina z tylu ludzi, którzy do dziś opłakują śmierć swoich najbliższych, zabitych w czasie stanu wojennego czy w innych okolicznościach stworzonego przez tego człowieka systemu. 
     Zaznaczam, że wszystko to, co tu zamieszczam, piszę z całą odpowiedzialnością jako ksiądz. Modlę się o sprawiedliwość dla naszej Ojczyzny i prawdziwą wolność. Bo na razie jeszcze nam do nich bardzo daleko!
     Zapraszam tymczasem do refleksji nad Bożym Słowem…
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Rz 12,9–16b; Łk 1,39–56
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego,
podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie
życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie
opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha.
Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie
cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych.
Przestrzegajcie gościnności.
Błogosławcie
tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy
płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za
wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Maryja
wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w
pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona
okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami
i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że
Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto skoro głos Twego
pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości
dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś
uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Wtedy
Maryja rzekła:
Wielbi
dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo
wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Oto bowiem odtąd
błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy
uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię, a Jego
miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami
serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się
za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak
przyobiecał naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja
pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Po
co człowiek spotyka się z drugim człowiekiem?
Dobre pytanie –
powiedziałby ktoś – albo też pytanie w ogóle bez sensu,
bo jeżeli ktoś takie pytania stawia, to pokazuje, że chyba nie
ma innych, naprawdę ważnych problemów
i nie ma nic ciekawszego
do roboty, tylko rozstrzyganie i roztrząsanie takich oto
akademickich problemów.
A
jednak, nie jest to problem jedynie akademicki, tylko i wyłącznie
teoretyczny, jeżeli Kościół takie zwyczajne – jak się wydaje –
spotkanie dwóch kobiet, a w dodatku krewnych,
wspomina w liturgii
i to jeszcze w sposób dość uroczysty, gdyż
jest to święto liturgiczne, a więc ma rangę wyższą od zwykłego
wspomnienia. Zatem, było to wydarzenie dość istotne i jako
takie dzisiaj je przeżywamy, analizujemy, rozważamy w sercu.
I
jednak – przyglądając się owym dwóm świątobliwym Niewiastom,
dwóm Krewnym, powracamy do pytania, postawionego na początku: Po
co człowiek spotyka się z drugim człowiekiem?
Na podstawie
doświadczenia życiowego możemy powiedzieć, że po to, aby
porozmawiać, coś razem zrobić, zasiąść razem do stołu,
razem coś świętować,
razem znaleźć rozwiązanie jakiegoś
problemu… Tak, dokładnie po to człowiek spotyka drugiego
człowieka i bardzo dobrze, jeżeli tak właśnie każde spotkanie
się dokonuje.
Wiemy
jednak – również z życiowego doświadczenia – że nie zawsze
cel owego spotkania może być dobry. Nieraz człowiek wychodzi na
spotkanie drugiego po to, aby go nawyzywać, aby mu postawić
jakieś zarzuty
– niekoniecznie nawet mądre i prawdziwe;
nieraz także po to, aby mu w jakikolwiek inny sposób zaszkodzić,
zdołować go, odebrać resztki nadziei…
Czy w takiej sytuacji
możemy w ogóle mówić o spotkaniu?
Wydaje
się, że słowo „spotkanie” – tak jak słowo
„nawiedzenie” – mają raczej odcień pozytywny. Jeżeli
bowiem człowiek wychodzi do drugiego, aby mu zaszkodzić, aby go
zdołować, to czy można powiedzieć, że jest to
spotkanie, czy może jakaś napaść na drugiego? A kiedy pod
sklepem pijak wpada na drugiego pijaka – to jest to spotkanie? Czy
z takiego zejścia się dwóch pogubionych ludzi wyniknie jakieś
dobro?
Wiemy, że nie.
Tak
samo odwiedziny drugiego człowieka, jeżeli nie mają na celu
zaniesienia mu dobra,
radości i nadziei – powiedzmy wprost:
zaniesienia Boga – trudno nazwać odwiedzinami, nawiedzeniem, a
bardziej należałoby mówić o najściu, wtargnięciu, zakłóceniu
spokoju…
I
może właśnie po to Kościół podnosi aż do rangi święta takie
zwykłe odwiedziny Krewnej przez Krewną,
dokonane dla okazania zwykłej pomocy, potrzebnej z racji bycia w
stanie błogosławionym – po to tak tę sprawę stawia, aby nam
uzmysłowić, że każde nasze spotkanie z drugim człowiekiem
i każde nasze odwiedziny u drugiego, mają być okazją do
apostolstwa!
Może
nas przeraża to górnolotne słowo, ale w rzeczywistości chodzi o
rzecz jak najbardziej zwyczajną i oczywistą: chodzi o zwykłe
niesienie dobra, o zwykłe dobre słowo, o zwykły uśmiech, o
podtrzymanie w nadziei…
Nie narzekanie, nie epatowanie jakąś
żółcią złości, goryczy, intryg i plotek, ale o niesienie
miłości i dobroci, radości i nadziei.
Chodzi
o to, aby każde nasze spotkanie z drugim człowiekiem stało się
okazją do zrealizowania słów, zapisanych przez Pawła Apostoła w
dzisiejszym pierwszym czytaniu: Miłość
niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za
dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W
okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w
gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu.
Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie
wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie
gościnności.

Właśnie,
takie proste, zwyczajne sprawy. Czy
jednak w codziennej praktyce rzeczywiście okazują się one
prostymi?

Wiemy, że nie zawsze. Mamy więc nad czym pracować, aby do takiego
wysokiego
poziomu
doprowadzić każde nasze spotkanie z drugim człowiekiem,

aby owocem takiego spotkania było to, że w naszych sercach więcej
będzie nadziei i wzajemnego szacunku. I
że sobie pomożemy – a przynajmniej podtrzymamy się na duchu –
w znoszeniu codziennych trudności.

Tych najzwyklejszych, ale nieraz także najbardziej dolegliwych.
Niech
tak, jak w czasie
odwiedzin Maryi u Elżbiety, tak w trakcie każdych
naszych
odwiedzin

u drugiego i w czasie każdego
naszego spotkania

z drugim człowiekiem – Bóg
będzie uwielbiony, dobro będzie nawzajem darowane, a radość i
nadzieja rozkwita w ludzkich sercach!

21 komentarzy

  • … Słowa jak krople

    Czy tylko wzajemne uprzejmości? Przyjście Pana Jezusa, które dokonuje się poprzez drogę górską czyli trud wspinaczki przewraca świat do góry nogami. Trzeba wejść do domu i pozdrowić. Słowa pozdrowienia są jak krople, które przeleją kielich. Napełniają do głębi i sprawiają, że drżą najdelikatniejsze struny. Słów tych nie da się puścić mimo uszu gdyż poruszają całą osobą.
    Pan kiedy przychodzi sprawia, że Duch Święty wypełnia nas po brzegi. Niosąc Pana Jezusa żyjemy w Duchu i Duchem. A dzieje się to w ludziach i poprzez nich. Maryja i Elżbieta są uczestniczkami czegoś, co je całkowicie przekracza, a są w stanie ogarnąć ogólne zarysy ponieważ trwają w Bogu, są bogobojne.
    Jakież słowa sprawiają, że me wnętrze zostaje poruszone? Czy Boże słowo, Słowo Wcielone nawiedzając mnie sprawia, że nie potrafię zamknąć ust i płynie pieśń zdumienia i uwielbienia? A skądże mi to, że Pan przychodzi do mnie? Wielbi dusza moja Pana!

    Znana tajemnica

    Wypowiadamy słowa, których do końca nie pojmujemy, a które wyrażają wolę Bożą. Właśnie na tym polega poddanie się działaniu Ducha Bożego. Posłuszne narzędzia w ręku Boga.
    Zwykłe pozdrowienia Maryi sprawiło lawinę niespodziewanych wydarzeń, bo Ona była święcie przekonana, że to Jej tajemnica (wszak po poczęciu Syna Bożego poszła do Elżbiety i Zachariasza). Nie da się zataić obecności Pana w sercu i w życiu. Nie o przeżycie idzie, ale o życie Bożą obecnością.
    Elżbieta wypowiadając niesamowite błogosławieństwo otwiera wszechświat na uwielbienie Boga. Odczuła namacalnie Jego przenikanie. Poruszenie dziecka w łonie odczytała jako wołanie Boga. Oto umiejętność nasłuchiwania natchnień Bożych, które przychodzą wtedy, gdy On zechce i tak jak On pragnie. Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

    Błogosławić = służyć

    Błogosławieństwo przywołuje błogosławieństwo. Wyzwala niespożyte siły. Sprawia, że ciemności znikają, a człek zaczyna odczytywać swe życie w innych kategoriach. Pan przychodzący, wchodzący do domu, przynoszący pozdrowienia objawia nam perspektywę patrzenia. Jest to perspektywa uwielbienia. Stąd kontynuacją błogosławieństwa Elżbiety jest hymn uwielbienia Maryi, Matki Pana, bo tak została nazwana.
    U podstaw pieśni zdumienia i uwielbienia znajduje się wiara. Uwierzyć czyli przyjąć Boga. Uwierzyć czyli słuchać słowa Bożego. Wiara układa poezje niewypowiedzianą. Ona pozwala ubrać (nawet jeśli nieudolnie) doświadczenia niepojęte. Wyraża się prostocie określeń, które okazują się łączyć w sobie powszechność i codzienność, niezwykłość i zwykłość, całość i szczegół. Odkrywa to ten, kto otwiera usta i śpiewa swój Magnificat, tak jak Maryja.
    A ostatnim elementem uwielbienia jest służba. To owoc trwania w Bogu, przyjęcia Go do serca i niesienia Go do tych, do których Bóg nas posyła …

  • …"chciałbym stwierdzić, że nie powinien on mieć charakteru publicznego"…

    – Niech Ksiądz sobie spokojnie stwierdza… To i tak niczego już nie zmieni…

    Dla mnie rękojmią uczciwego załatwienia sprawy był skład kapłanów odprawiających i koncelebrujących mszę i tych hierarchów, którzy wcześniej publicznie to zaakceptowali, a przyzna Ksiądz, że są wśród nich indywidualności [gdy pomsty "aż do 33 pokolenia" domagają się raczej indywidua].

    I aby uprzedzić nachalnie wtrącających się "użytecznych" [bo ja piszę tylko do Księdza] – nie byłem w PZPR, nie jestem "lewakiem" czy "komuchem"… A pachołki Jaruzelskiego dokuczyły moim bliskim chyba bardziej niż wypadające wtedy [in spe] Księdzu zęby mleczne. Odrzucam za to takie pojęcia jak nienawiść, mściwość, pamiętliwość, bezproduktywny wrzask i poniewieranie zmarłymi oraz pośmiertne ich szkalowanie. Lubię ludzi…wszystkich… Wydaje mi się [mogę się jednak mylić], że nie są to postawy nadmiernie popularne w Księdza środowisku, skoro nie waha się Ksiądz nazwać ich "wyjątkową bezczelnością i obłudą"… Trudno… Będę więc bezczelnym obłudnikiem mówiącym – "Przebaczam i proszę o przebaczenie"… Nie ja pierwszy…
    Pozdrawiam.

    • Cóż to ja będę tym razem tym "wtrącającym sie użytecznym" w całej okazałości… i nie wydaje mi się, żeby to było w tej sytuacji niestosowne. Owszem, pisze Pan do księdza Jacka, ale robi to Pan w sposób publiczny, a nie prywatny, i jeśli publicznie ma Pan odwagę robić to w taki sposób jak to widzimy, to niestety powinien Pan też uszanować fakt, że niektórym z nas ten ton wypowiedzi może się poprostu nie podobać… To nie nasza wina, że zostaliśmy wychowani w szacunku dla innych wartości niż Pan, ale przyzna Pan też że w duchu wolności wolno i nam się wypowiedzieć w obronie Księdza Jacka (i stanąć wyraźnie po Jego stronie) podobnie jak Pan w duchu "Pańskiej wolnosci" stara się Go obrazić… Być może się mylę, ale odnoszę takie wrażenie, że czasami działa Pan trochę jak Kali – w myśl zasady "jak Kali ukraść do nie grzech, a jak Kalemu ukraść…"
      Łączę pozdrowienia.
      J.B.

  • Bardzo się cieszę, że jest Pan ciągle obecny na blogu i że wypowiada się Pan często jako pierwszy. To tylko potwierdza moją tezę, o czym też pisało kilka Osób na blogu, że przeżywa Pan jakiś wewnętrzny niepokój, który musi Pan wykrzyczeć za wszelką cenę, negując niemal każde moje zdanie – zwykle za cenę prawdy. Pomimo, że nie akceptuję takiego stylu i naciągania w obłudny sposób szlachetnych stwierdzeń o przebaczeniu do własnej tezy, jak również pomimo tego, że nie jest to znakiem kultury z Pana strony, że zwraca się Pan do mnie z takim lekceważeniem, kpiną, a momentami chyba nawet pogardą – to i tak się cieszę z Pana obecności i naprawdę otaczam Pańskie poszukiwanie prawdy gorącą modlitwą. Niech Bóg Panu błogosławi! Ks. Jacek

    • – PO-GAR-DA??? – Czy Ksiądz zdaje sobie choćby w przybliżeniu sprawę z tego, co znaczy to słowo, że tak łatwo nim mnie obarcza, gdy sam okazuje pogardę wobec tajemnicy Śmierci, Mszy i – o ironio – decyzji Biskupa??? – Kpina…"Wewnętrzny niepokój"??? Tym ostatnim szermuje się zawsze, gdy brak argumentu rzeczowego, a chce się "poglądy przeciwnika" zdeprecjonować, a jego samego poniżyć…."Kilka osób"? – To znaczy ile? – Wszystkie dwie, czy całość – aż trzy? To miało być na serio, czy też to jeden z lekcyjnych żarcików katechetycznych??? Zostawiam Księdza z "dyskutantami" piejącymi w jednym zgodnym chórku i ze swoiście pojmowaną miłością bliźniego pozwalającą przy Mea culpa walić się w piersi…cudze… Duuużo dobrego życzę..

    • I po co tyle nerwów? I tak wiem, że przy najbliższej okazji zabierze Pan głos w jakiejś kolejnej sprawie – oczywiście, w swoim stylu. A ja i tak będę się cieszył z Pana obecności. Za życzenia natomiast szczerze dziękuję! Ks. Jacek

  • Bardzo Księdzu dziękuję za słowo wstępne. Za jasną i klarowną postawę w tej sprawie. Dodam, że w naszej historii mielismy już do czynienia z postawieniem spraw do góry nogami. Z nagradzaniem zdrajców i namiestników obcych państw i gloryfikowaniem ich po smierci oraz z potępianiem i obrzydzaniem pamięci po smierci bohaterów. Nihil novi sub sole. Przykre.

  • czytam Księdza wpisy i jest mi strasznie przykro, już nawet się nie denerwuję, jest mi tylko przykro..może zgorszenie to za mocne słowo ale zdziwienie jak najbardziej..szczególnie po przeczytaniu słów Sw Pawła do refleksji których Ksiądz zaprasza
    Ania

    • "Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem." – to Aniu czyatałas w liscie do Rzymian? Aniu, czy wg. ciebie zło istnieje? Czy są ludzie zło czyniący, czy nie ma? Jesli odpowiesz twierdząco, to dlaczego uważasz, że nie można o tym pisać?

    • Droga Aniu,

      dlaczego jest Ci przykro? Dlatego, że ktoś w końcu nie boi się nazwać zła złem a dobra dobrem? Chrześcijanin ma wybaczać, ale to nie znaczy, iż nikogo nie należy karać za jego występki, wręcz przeciwnie. Cieszmy się ze spowiedzi p. Jaruzelskiego i jego pojednania z Bogiem, podobnie postępujmy w przypadku każdego skruszonego grzesznika, módlmy się za nich. Jednakże nie oznacza to, iż mamy aprobować ich poprzednie złe postępowanie, którego podczas sakramentu pokuty oni sami żałowali! Nie możemy też w żadnym wypadku przechodzić obojętnie obok jakiegokolwiek grzechu i udawać, że go nie ma. Skutki takiego postępowania widać już dzisiaj w mediach, na ulicy… Należy chwalić dobre uczynki, ale ganić zło we wszelakiej postaci, aby też inni, choćby dzieci i młodzież, wiedzieli, w jaki sposób postępować nie należy. To nasze milczenie i pasywność sprawiają, że nieprawość tak rozpleniła się po świecie. Przeciwdziałajmy temu – zaczynając od naprawy zdewaluowanych pojęć i nazwania rzeczy po imieniu, od stanięcia w prawdzie (oczywiście najpierw wobec samego siebie :)). Właśnie milczenie i źle rozumiane miłosierdzie, łaskawość powodują rozzuchwalenie się złoczyńców. Czy jeśli dziecko świadomie złamie zakaz dany przez rodzica, to nie należy go w żaden sposób ukarać? Do czego prowadzi takie postępowanie widzimy choćby na przykładzie Szwecji.
      Kończąc mój lekko przydługi wpis – chrześcijanin nie jest osobą pozbawioną możliwości krytyki postępowania czy nawet potępienia zachowań określonych osób (postawy, a nie samych ludzi). Musimy też w pewien sposób oceniać zastane sytuacje, aby oddzielić dobro od zła i w przyszłości ustrzec siebie oraz bliźnich przed dokonaniem niewłaściwego wyboru. Parafrazując słowa jednego z Żołnierzy Wyklętych (Łukasza Cieplińskiego "Pługa"): katolik to nie niedołęga, który przed każdym spuszcza wzrok, każdemu ustępuje, wszystkich dookoła chwali i boi się kogokolwiek skrytykować, aby przypadkiem go nie urazić. NIE! To osoba zdolna, przedsiębiorcza, służąca dobru i walcząca (sic!) ze złem. A jak można z czymś walczyć i kogoś pokonać, gdy nie poznamy przeciwnika i będziemy milczeć?

      Szczęść Boże!
      Artur

      Omnia ad majorem Dei gloriam!

    • Arturze, w tej sprawie (a myslę, że i w wielu innych) jestesmy jednomyślni :).
      @Ania – czy myślałaś o nawróceniu Jaruzelskiego w takiej symbolice, jaką przedstawił na dzisiejszym kazaniu w mojej parafii ks. Andrzej Kuflikowski: jest to zwycięstwo Boga i jasny przykład jego działania tu i teraz w zyciu każdego człowieka. Jest znak pozostawiony przez Jaruzelskiego wszystkim niedowiarkom i tym, którzy swoim zyciem i slowami negują Boga.
      Rzeczywiscie, tak powinnismy na to spojrzeć obwieszczając wszem i wobec: patrzcie, oto grzesznik się nawrócił pokazując wszystkim "niedowiarkom", że Bóg zwycięża. Tylko co z tym symbolem zrobia ci, do których jest on przede wszsytkim skierowany? Jak pokazują kolejne dni, chyba tardycyjnie nie zrobia z nim nic, bądź przekręcą jego znaczenie.
      Obawiam się, ze z całej tej przygody grzesznika z Bogiem wielu może wyciagnać zgubne wnioski i zamiast szybko się nawracać, zostaną utwierdzeni w tym, że w zasadzie teraz nie warto. Po co? Czyż nie lepsze są "tance, hulanki, swawole" :)? Po co psuć sobie niedziele jakąś tam mszą, szkoda marnować taki piękny dzień. Po co ograniczać się i pracować nad swoimi grzechami, słabościami, przecież lepiej żyć "pelną piersią", czerpać ile się da, nawet "po trupach". Wszak wystarczy raz na 10 lat sie wyspowiadać, a tam – po co tak często? Wystarczy raz, na starość i gra gitara :).

  • Robercie, już wcześniej razem z Ks Jackiem jasno daliście do zrozumienia za kogo uważacie osoby mające inne zdanie w tej kwestii,
    nie tylko to zdanie czytałam w liście do Rzymian..czy sakrament Pojednania z Bogiem, Msza Św jest złem i powinnam mieć do tego wstręt? jeśli to nie jest dobro to do jakiego powinnam podążać?
    mówiłeś coś o nie czytaniu Pisma Świętego wybiórczo..a sam się do tego stosujesz?
    "W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie"
    no i zdanie jak najbardziej adekwatne "Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie"

    Ks Jacek ma prawo mieć swoje zdanie ale na blogu występuje jako kapłan, osoba zaufania publicznego, wzór dla wierzących..i jeśli nie widział nic złego w postawie osób zakłócających pochówek, jeśli przeszkadza mu odprawienie Mszy Sw w intencji osoby, która pogodziła się z Panem Bogiem to ja wolę swoją naiwność…
    Ania

    • Nie odpowiedziałas Aniu na pytania które zadałem. Przytaczjąc cytat ze sw. Pawla miałem nadzieje, jak wybiórczo ty do tej perykopy podchodzisz. Jesli Ks. Jacek ma wg. ciebie złą postawę kapłańską, to przecież zawsze możesz poczytać ks. Bonieckiego czy ks. Sowę, może wkrótce – nóż widelec – dowiesz się od nich, że np. aborcja czy eutanazja to w sumie nic złego, bo przecież wszyscy tacy dobrzy sa i dobrze chca robić, no i w ogóle jest fajnie i klawo na świecie. No i gdyby nie ta zgraja oszołomów, antysemitów i innych takich popaprańców, co to o jakichs ofiarach, o bohaterstwie (a cóż to w ogóle jest?), o hasle "Bóg, honor, ojczyzna" (które, nota bene, jak dziwne memento raziło nad urną Jaruzelskiego) paplają – i o co im w ogóle chodzi?
      Pochówek Jaruzelskiego w takiej oprawie i w tym miejscu wywołał reakcje takie, jakie były do przewidzenia, to była manifestacja polityczna zarówno rodziny jak i całej reszty, a nie tylko "msza w intencji osoby, która pogodziła sie z Panem Bogiem". Nie lubisz jak się ocenia – zwłaszcza zła, to dlaczego sama oceniasz? Skąd wiesz jakie to pojednanie było? Ja nie wiem i, dlaczego nie przyjmujesz argumentów o pozostałych warunkach sakramentu pokuty i pojednania? No a teraz co roku w nocy z 12 na 13.12 trzeba będzie na cmentarzu ustawiać policjantów, bo demnostracje przeniosa się sprzed domu włanie tam. Ks. Jacek ani słowem nie złorzeczył 🙂

  • Aniu, ale Ksiądz Jacek wcale nie pisze, że nie widzi nic złego w postawie osób zakłócających uroczystości pogrzebowe, przynajmniej ja się czegoś takiego nie doczytałem. Ksiądz nie pisał też, że przeszkadza mu odprawianie mszy w intencji Jaruzelskiego, a jedynie publiczna forma. Urządzanie publicznego pogrzebu człowiekowi, który przez cały okres władzy represjonował Kościół jest nie na miejscu. Ta uroczystość od samego początku była skazana na taki przebieg, tak jak Ksiądz napisał Prawo Kanoniczne a więc kodeks naszej wiary w pełni oddaje to, że od samego początku istniała możliwość zgorszenia wśród wiernych. Wielu żyjących ludzi ma przecież w pamięci nie tak bardzo odległe jeszcze czasy, część osób mogła stracić z powodu decyzji Jaruzelskiego swoich bliskich czy przyjaciół, wielu mogło także doświadczyć represji ze strony aparatu ówczesnej władzy. Nie dziwmy się więc, że potem dochodzi do tego typu sytuacji, które oczywiście nie powinny mieć miejsca, jednak CI ludzie zostali w pewien sposób sprowokowani, pogrzeb miał charakter państwowy i był finansowany z pieniędzy podatników. Tak jak Ksiądz mówi, należy modlić się za wszystkich, nawet za tych, których uważamy, że czynili zło, ale musimy też pamiętać o prawdzie,bo "nie ma wolności bez prawdy".

  • Komentarz ks. Jacka jest najlepszym komentarzem, jaki przeczytalem w mediach nt. pogrzebu Jaruzelskiego. Gratuluję odwagi. Przemysław

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.