Dobre świadectwo – o innych…

D
Szczęść Boże! Pozdrawiam, zostawiam słówko – i pędzę do szkoły! Dobrego dnia!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Barnaby, Apostoła,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz 11,21b–26;13,1–3; Mt 10,7–13
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Antiochii wielka liczba ludzi uwierzyła i nawróciła się do Pana.
Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do
Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działania łaski
Bożej, ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy
Panu; był bowiem człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego i
wiary. Pozyskano wtedy wielką rzeszę dla Pana.
Udał
się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy go znalazł,
przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w
Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz
pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami. W Antiochii, w tamtejszym
Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany
Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z
Herodem tetrarchą, i Szaweł.
Gdy
odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty:
„Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich
powołałem”. Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na
nich rąk, wyprawili ich.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich Apostołów: „Idźcie i głoście: Bliskie
jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie
umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo
otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra,
ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch
sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej
strawy.
A
gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto
tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.
Wchodząc
do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje,
niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech
pokój wasz powróci do was”.
Patron
dnia dzisiejszego, Święty
Barnaba,

pochodził
z Cypru. W Jerozolimie przyjął chrześcijaństwo i całą swoją
majętność przekazał Apostołom. On
wprowadził
Świętego
Pawła do jerozolimskiej gminy chrześcijańskiej.

Potem –
jak słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu – odszukał
go
w
Tarsie, przyprowadził do Antiochii i
na wyraźne polecenie Ducha Świętego towarzyszył Apostołowi
Narodów

podczas jego pierwszej podróży misyjnej w Azji Mniejszej. Po
Soborze
Jerozolimskim
wrócił na Cypr, gdzie według tradycji poniósł
śmierć męczeńską około 60 roku.
A
w pierwszym dzisiejszym
czytaniu odnajdujemy jeszcze inne ważne informacje, dotyczące
Barnaby. Autor Dziejów Apostolskich daje bowiem takie oto
świadectwo: W
Antiochii wielka liczba ludzi uwierzyła i nawróciła się do Pana.
Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do
Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działania łaski
Bożej, ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy
Panu; był bowiem człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego i
wiary. Pozyskano wtedy wielką rzeszę dla Pana.
Zawsze,
ilekroć czytam powyższe słowa, wyobrażam sobie jakąś
wielką radość i niesamowity entuzjazm

członków młodego Kościoła –
ludzi,
którzy tak zwyczajnie, tak po prostu i tak bardzo szczerze
potrafią cieszyć się

z tego, że Barnaba do nich przyjechał, i że w ogóle jest takim
dobrym człowiekiem. Zapewne kojarzy nam się taka oto sytuacja z
naszej codzienności, kiedy ktoś coś nam dobrego powie, albo
podaruje, albo w
jakikolwiek inny sposób sprawi nam radość,

to wówczas oprócz tego, że mu za to podziękujemy, to jeszcze może
liczyć na dobre słówko z naszej strony, właśnie w stylu: „dobry
z Ciebie człowiek”.

I
to jest chyba ważne, i ma spore znaczenie, że potrafimy
dobro w innych dostrzegać.

Oby nie było to
związane wyłącznie z chwilami uniesienia i nadzwyczajnego
szczęścia, ale byśmy zawsze
potrafili tak dobrze mówić o innych – o sobie nawzajem.

Bo kiedy czytamy Księgę Dziejów Apostolskich, to uświadamiamy
sobie, że czynnikiem, który w znaczący sposób przyczynił się do
ogromnej skuteczności misji apostolskiej pierwszych
członków Kościoła, była ich
wzajemna miłość, wzajemna życzliwość
oraz
świadomość
tego, jak
wielkim darem wszyscy oni są dla siebie nawzajem.

Naturalnie,
pierwsze skrzypce – mówiąc tak kolokwialnie – grał Duch
Święty, ale Jego działanie i promieniowanie Jego mocy i łaski
znajdowało dobry
grunt w sercach ludzi tak pozytywnie nastawionych do siebie.

Tak pozytywnie i tak życzliwie nastawionych, że tegoż nastawienia
nie dało się już ukryć i zamknąć we własnych sercach, ale
trzeba
się było tą wieścią podzielić ze światem.

I
dlatego Autor Dziejów Apostolskich w sposób spontaniczny – tak to
sobie możemy wyobrazić – dorzuca, jakby na marginesie głównego
wątku swego opowiadania, wieść, że Barnaba był
człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego i wiary.

Nic
zatem dziwnego, że działalność takiego człowieka, w połączeniu
z działalnością innych, jemu podobnych, przynosiła tak
wielki i bujny rozwój wiary w sercach ludzi – pomimo prześladowań!
Jakie
bowiem prześladowania mogą
cokolwiek złego sprawić, jeżeli ludzie
szczerze
się kochają, wspierają się nawzajem i tak bardzo się z siebie
cieszą.

Kiedy widzą tyle dobra w sobie i z tym dobrem do siebie nawzajem
wychodzą.
A
może właśnie dlatego dzisiaj nasze świadectwo chrześcijańskie i
nasza działalność apostolska – zarówno nas, duchownych, jak i
nas, świeckich – przynosi tak
ograniczone efekty i tak mało jest owocna i twórcza,

że między nami nie ma jedności i miłości, łączącej
członków
Kościoła czasów apostolskich. I z
tego także powodu, że
dla nas tytuł
chrześcijanina nie znaczy tak wiele,

jak znaczył dla tych, których – jak to słyszeliśmy dzisiaj –
w ten sposób po raz pierwszy nazwano…
Za
to bardzo często trawi nas bardzo
szczera i prosto z serca płynąca, bezinteresowna… zazdrość,

która niszczy wszystko, co tylko napotyka na swej drodze. A na pewno
niszczy wszelkie dobre działanie w Kościele i dla Kościoła.
Jeżeli
zatem takie świadectwo, jakie dziś wygłoszone zostało o Barnabie,
będziemy
umieli
dawać o sobie nawzajem, a nie wyłącznie o samych sobie,
to
pokój serca, który Jezus każe zanosić do ludzi, będzie
trwały i autentyczny. W przeciwnym bowiem razie będziemy
w
stanie zanieść tylko zgorzknienie i niechęć do drugiego,

a to jest pierwszy i najskuteczniejszy sposób do zniweczenia
wszelkiej apostolskiej działalności i świadectwa, dawanego wierze.

2 komentarze

  • … Nie odtwarzanie, a osobiste świadectwo

    Usłyszeli, przyjęli, poszli i głosili. Dopiero kiedy Dobra Nowina dotrze do uszu serca i tam się zadomowi będziemy w stanie iść i głosić. Dopiero gdy to orędzie stanie się moim będę zdolnym do ogłoszenia całemu światu. I wtedy zacznie działać.
    Bo nie chodzi o odtwarzanie, ale o osobiste świadectwo. To nie kopiowanie czy powielanie, bo przecież każdy głosi inaczej, na swój własny, niepowtarzalny sposób. Dlatego należy uczyć się mojego sposobu i jednocześnie patrzeć na drugich, by od nich też się czegoś nauczyć. Odkrywam, że tak naprawdę to nie wiadomo kto komu pomaga jeśli robi się to w imię Pana Jezusa.
    Ta, powiedzielibyśmy odwaga i bezkompromisowość w głoszeniu nie wypływa z szczególnego obdarowania. Każdy z głoszących odczuwa swoją słabość, tyle z tym, że… jak refren przebija się wyznanie Apostoła Narodów: będę się chlubił z moich słabości. Nie mówi o ubóstwianiu tychże, ale o tym, że w Bogu odkrywa się inny wymiar spraw i rzeczy, które są ciężarem. Odwaga i pokora głoszenia mają swe źródło w osobistym kontakcie z Dobrą Nowiną.

    Czerpać ze źródła

    Wszak to z Jego bogactwa otrzymaliśmy łaska po łasce m.in. dar uzdrawiania, wskrzeszania, oczyszczania i wypędzania złych duchów. Każda próba zagarnięcia dla siebie kończy się fiaskiem, bo znika takowy dar. Tutaj obowiązuje zasada: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Tylko w taki sposób zachowujemy nienaruszony dar Boży, nawet jeśli nosimy go w glinianych naczyniach. Wszak nie wszystko wychodziło apostołom, wszak nie wszystko ziarno pada na żyzną glebę.
    Owo wspomniane wyżej przylgnięcie sprawia, że nie myślimy o tym, by mieć ziemskie zabezpieczenie. Co nie oznacza całkowitej beztroski. Tyle, by nie zdobywać funduszy do swych trzosów. Złożyć nadzieję w Panu i tylko w Nim jak owa uboga wdowa, która wszystko złożyła Bogu, do ostatniego grosika. To postawa serca, które wie, że idzie w imię Boże i że droga prowadzi do pełnego zjednoczenie z Umiłowanym.
    W pójściu i głoszeniu potrzeba pewnej swobody, by ciężary nie opóźniały wędrówki, by nie prowadzić osiadłego trybu życia, wszak nasza ojczyzna jest w niebie, a nie na ziemi. Tam ze sobą nic materialnego nie zabierzemy.

    W wolności

    Ta wolność pozwala na odkrywanie nowych płaszczyzn, sposobów głoszenia. Wtedy Duch Święty ma wolną rękę i prowadzi zgodnie z wolą Bożą, jak to było w przypadku uczniów Pańskich z Dziejów Apostolskich. Oni nie mieli jakiegoś specjalnego kompasu, radaru czy sejsmografu.
    Krótko rzecz ujmując poddali się natchnieniom Bożym i szli tam i wtedy, kiedy Duch im pozwalał. Nie ma szczegółowych reguł, wszak do każdego podchodzi osobiście – to nieustannie odczytywanie języka Boga, bo niby skąd mamy wiedzieć, że pokój Boży zstąpił na tych, do których wchodzimy? To komunikacja serca, która nie jest oderwana od rozumu.
    Pan posługuje się wszystkim jeśli Mu na to zezwolimy. Aż po teraz już nie ja żyję, ale żyje w mnie Chrystus. …

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.