Któremu panu służyć?…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie Wasze dobre słowa, życzenia i modlitwy, jakie dotarły do mnie różnymi drogami w dniu wczorajszym, z okazji rocznicy święceń. Dziękuję i odwzajemniam moją serdeczną modlitwą, ogarniając nią także tych, którzy wczoraj modlili się za mnie i moje kapłaństwo, a osobiście tego nie wyrazili. Wiem o wielu takich Osobach – i dziś bardzo im za to dziękuję! I gorąco się za nich modlę!
   A przy okazji: cieszę się z odwołania bluźnierczego spektaklu w Poznaniu. Widzimy zatem, Kochani, że warto zabierać głos i walczyć o prawdę, jednocząc się w obronie wartości. Oczywiście, organizatorzy obrzydliwego przedstawienia nie składają broni, dlatego swoją decyzję uzasadniają skandalicznymi stwierdzeniami o rzekomym zagrożeniu życia ze strony ludzi, którzy chcieli się modlić na wiecu, ale cóż – nikomu nie jest łatwo przyznać się do błędu, a już tym bardziej wycofać się z niego. Dlatego do końca walczą oni o swoją rację – bez względu na argumenty! 
   My jednak możemy dziś dziękować Bogu za to małe, ale jakże radosne zwycięstwo!
   Zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem, dotykającym także problemu wartości, wyznawanych w życiu…
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Alojzego Gonzagi, Zakonnika,
do
czytań: 2 Krn 24,17–25; Mt 6,24–34
CZYTANE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRONIK:
Po śmierci Jojady
przybyli naczelnicy judzcy i oddali pokłon królowi. Król ich wtedy
usłuchał. Opuścili więc świątynię Pana, Boga swego, i zaczęli
czcić aszery oraz posągi. Wskutek ich winy zapłonął gniew Boży
nad Judą i nad Jerozolimą. Posyłał więc Pan do nich proroków,
aby ich nawrócili do Pana i napominali, oni jednak ich nie słuchali.
Wtedy
duch Boży zstąpił na Zachariasza, syna kapłana Jojady, który
stanął przed ludem i rzekł: „Tak mówi Bóg: Dlaczego
przekraczacie przykazania Pana? Dlatego się wam nie szczęści.
Ponieważ opuściliście Pana i On was opuści”.

Lecz
oni sprzysięgli się przeciw niemu i ukamienowali go z rozkazu króla
na dziedzińcu świątyni Pana. Król Joasz zapomniał już o
dobrodziejstwie, jakie wyświadczył mu ojciec Zachariasza, Jojada, i
zabił syna. Kiedy zaś ten umierał, zawołał: „Oby Pan to
widział i pomścił, i za to zażądał sprawy!”

I
oto jeszcze w ciągu tego roku wyruszyło przeciw niemu wojsko
Syryjczyków. Wkroczywszy do Judy i do Jerozolimy, wyniszczyli z ludu
wszystkich jego naczelników, a całą swą zdobycz wysłali do króla
Damaszku.

Choć
wojsko syryjskie weszło z małą liczbą żołnierzy, Pan jednak
oddał mu w ręce wielkie mnóstwo wojska, ponieważ mieszkańcy Judy
opuścili Pana Boga swych ojców. I tak wykonało ono wyrok na
Joaszu.

Kiedy się od niego
oddalili, pozostawiając go ciężko chorym, słudzy jego uknuli
spisek przeciw niemu, aby pomścić krew syna kapłana Jojady. I
zabili go na jego łóżku. Zmarł i został pochowany w Mieście
Dawidowym, ale nie złożono go w grobach królewskich.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus powiedział do
swoich uczniów: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo
jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z
jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć
Bogu i Mamonie.
Dlatego
powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co
macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać.
Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż
odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną
i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż
wy nie jesteście ważniejsi niż one?

Kto
z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć
do wieku swego życia?

A
o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom
na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet
Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z
nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca
będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej
was, małej wiary?

Nie troszczcie się
więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić?
czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie
zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego
potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego
sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie troszczcie się
więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć
się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.
Patron
dnia dzisiejszego, Alojzy,
urodził się
9
marca
1568
roku,
we Włoszech, w okolicach Mantui,
jako najstarszy syn Ferdynanda di Castiglione. Pobożnie wychowany
przez matkę, skłaniał
się do życia duchowego.
Prawo
do księstwa przekazał bratu i wstąpił do zakonu jezuitów
w Rzymie.
Ojciec marzył dla
swego syna o karierze
rycerskiej,
uczył go też
wysokich manier dworskich. A
on wybrał życie w umartwieniu i na modlitwie.

Kiedy zaś wstąpił do jezuitów i podjął wyznaczone
tam praktyki pokutne, stwierdził, że wszystkie one są
lżejsze i mniej wymagające od tych, które sam sobie nakładał

zanim przekroczył klasztorną furtę. Duch miłości i ofiarowania,
jakim żył, sprawił, że Alojzy całkowicie zapomniał o sobie i
poświęcił się bez reszty pielęgnowaniu chorych, zarażonych
dżumą, która wówczas grasowała po Rzymie.
I właśnie to
poświęcenie sprawiło, że nawet
nie doczekał święceń kapłańskich, tak bardzo upragnionych,
zaraził się bowiem
śmiertelną chorobą i
zmarł jako kleryk,
w
wieku dwudziestu trzech lat, w
dniu
21
czerwca

1591
roku.
Swoją postawą Alojzy
udowodnił, że pomimo
młodego wieku można być bardzo dojrzałym chrześcijaninem.

Skoro bowiem miał odwagę sprzeciwić się ojcu i ułożyć sobie
życie według własnego scenariusza – według
Bożego scenariusza!

to znaczy, że jego więź z Jezusem była bardzo mocna i bardzo
głęboko w sercu przeżywana. Alojzy nie
służył dwom panom

nie zgodził się służyć ziemskim splendorom i zaszczytom, i
jednocześnie Bogu. On
wybrał tylko służbę Jezusowi!
I dlatego, pomny na
wskazania, zawarte w Ewangelii – także tej dzisiaj odczytanej –
nie troszczył się
zbytnio o swoje życie, ani o to, co będzie jeść i pić, ani o
swoje odzienie…
On
przede wszystkim troszczył się o
Królestwo Boże i jego sprawiedliwość.
Ale ktoś mógłby w
tym momencie zauważyć, że to mu się –
tak po ludzku patrząc – nie
opłaciło, bo zmarł w młodym wieku.

Nie nacieszył się życiem, nie nacieszył się kapłaństwem,
którego się nawet nie doczekał… W tym kontekście od razu nasuwa
się skojarzenie z treścią pierwszego dzisiejszego czytania, w
którym słyszeliśmy, jak prorocy
i kapłani Boga ginęli z rąk
tych,
którzy się przeciwko Bogu zbuntowali, oddając cześć fałszywym
bóstwom.
O tychże
Prorokach jedynego Boga także można powiedzieć, że przegrali. Czy
jednak naprawdę przegrali? I czy za przegranego mógł się uważać
Alojzy Gonzaga?
Kochani, dochodzimy w
naszych rozważaniach do takiego momentu, w którym musimy sobie
odpowiedzieć na pytanie, co
wybrać: czy życie wartościowe i sensowne,

chociaż może niewolne od trudności i kosztujące znoszenie
sprzeciwów ze strony ludzi, czy
życie mdłe i bezbarwne, bez żadnych zasad,

bez jakiegoś wyraźnego pomysłu na jego przeżywanie, ale za to
bezkolizyjne, bezstresowe
i wygodne,
przy ogólnym
uznaniu ze strony otoczenia? Co wybrać?
My nie musimy – na
szczęście – przy dokonywaniu tego wyboru kłaść
na szali swego życia,
bo
naszemu życiu nikt i nic nie zagraża. Natomiast rozstrzyga się
styl, w jakim to życie przeżywamy i będziemy przeżywać, a także
wartości, które uznamy
za własne i cenne.
A
wręcz bezcenne!
Czy to, że dzisiaj tak
często życie chrześcijan nie
stanowi wyraźnego i czytelnego świadectwa,

i nie jest zachętą dla niewierzących – czyż ten fakt nie
potwierdza tego, że wielu
chrześcijan niestety nie dokonało owego życiowego wyboru

i nie są zdecydowani opowiedzieć się po stronie wartości? I
nie wiedzą, któremu panu służyć?…
A my, obecni na tej
Mszy Świętej, czy na pewno już to wiemy? I czy w związku z tym
nie boimy się wyzwań i
pewnych trudności, jakie mogą się wiązać z wyborem Jezusa i Jego
zasad?
Od odpowiedzi na
te pytania zależy kształt naszego chrześcijańskiego życia. I
skuteczność, wyrazistość, siła przekonania – naszego
świadectwa!

2 komentarze

  • … A trzeba zerwać

    Można byłoby krzyczeć przecież się nie rozerwę. Tak, nie rozerwiesz się! Stąd jasne słowa Pana Jezusa: Nikt nie może dwom panom służyć. Nikt nie może żyć bez dokonywania wyborów, bo będzie to zakrawało na kpinę. Myślenie w kategoriach, żeby nikogo nie urazić prowadzi donikąd. Życie w zawieszeniu – bez decydowania – prowadzi do tego, że albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi.
    Na tym polega trud podejmowania odpowiedzialności. To wystawienie się na ryzyko rozerwania, a dokładnie zerwania czegoś, przerwania czegoś, odsunięcia się, pozostawienia. Próbujemy zapalić Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek i wydaje się nam, że to do możliwych spraw należy! Nie należy! To jest niemożliwe.
    Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Nie da się jednocześnie służyć życiu i śmierci, światłu i ciemnościom, dobru i złu. To kwestia opowiedzenia się, obrania strony, jednej strony. Trudne to, ale inaczej się nie da!

    Konsekwencja wyboru

    Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Prawdziwy wybór, wybór dobra i życia daje wolność, obdarza zdrowym dystansem. Troszczymy się o jedzenie, picie i ubiór, ale nie spędza nam to snu z oczu.
    Wybierając Boga w Jego ręce składam me życie, także codzienność, która czasami wydaje się przygniatać, wręcz miażdżyć. Patrzę naokoło i dostrzegam, że On troszczy się o ptaki w powietrzu, o kwiaty na polu. I dociera do mnie świadomość, że jesteśmy ważniejsi niż ptaki.
    Zasadza się to na decyzji: komu chcę służyć? Nie tylko w słowie czy na papierze, ale w rzeczywistości, w której za wyborem idą konkretne decyzje. Każda furtka, którą zostawiam niezatrzaśniętą to wyłom, to próba upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. W tym przypadku nie da się tego zrobić! Wybieram Boga czy mamonę? Idę za dobrem czy śladami zła? Nie chodzi o nieskazitelność, ale o konsekwencje dokonanych wyborów.

    Pycha żywota

    W swej pysze współczesny człowiek (i nie tylko współczesny, bo to skaza pokoleniowa) uważa, że przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia, że może nad nim panować, nim kierować i robić co mu się żywnie podoba. Nie może i niech to dojdzie do głowy i serca ludzkiego.
    To efekt postawienia siebie na miejscu Boga. Człowiek nie jest Bogiem i nigdy nim nie będzie, bo Bóg jest jeden! Gdy próbuje się takiego bałwochwalstwa to wtedy nic się nie liczy, a dokładnie liczy się żądza posiadania (i wszelkie jej formy – nie tylko jedzenie, picie czy odzienie).
    Zapominamy, że dziś jesteśmy, a jutro nas nie będzie. Wiarę zastąpiliśmy pychą tego żywota, która swe korzenie zapuściła w pożądaniu bogactwa i sławy. No i owocem tego jest także brak starania się o sprawy królestwa Bożego. Obchodzi nas bardziej królestwo ziemskie. Czyż ono będzie trwać wiecznie? Czyż nie przeminie?

    Dlatego opowiadając się za Bogiem zajmijmy się Jego Królestwem i sprawiedliwością, a wtedy wszystko, czego pragniemy będzie nam dodane. Troska niech naznacza dziś, naznacza a nie wybija się na pierwszy plan. Nikt, kto wybrał Boga nie pozostał zawstydzony! …

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.