Słuchaj, co mówi, ale nie patrz, jak żyje…

S
Szczęść Boże! Pozdrawiam serdecznie już z Lublina, gdzie dotarłem po północy. Ostatni dzień spływu przebiegał w wyjątkowo radosnej atmosferze. Po porannej Mszy Świętej, sprawowanej przez czterech Księży, w czasie której podjęliśmy uroczyście końcowe postanowienia z tych małych kajakowych rekolekcji, pożegnaliśmy gościnną Mikaszówkę i jej Proboszcza, aby w dwie i pół godziny dotrzeć do Płaskiej, do karczmy Starożyn, skąd pobraliśmy kajaki. 
    Szczególnie sama końcówka spływu dostarczyła wszystkim wiele radości, bowiem Ksiądz Marek z Księdzem Michałem rozegrali „bitwę wodną” ze swoich kajaków, z wykorzystaniem dwóch piłek, które – nie wiedzieć skąd – znalazły się w grupie. Po tym batalistycznym epizodzie było ognisko, a potem już powrót do domu. 
     Bogu niech będą dzięki za ten piękny czas. Dla mnie był on okazją do wyciszenia, zachwytu nad pięknem przyrody i do modlitwy – także w Waszych intencjach. No cóż, wracamy do rzeczywistości…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
20 tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Ez 43,1–7a; Mt 23,1–12
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Anioł poprowadził
mnie ku bramie, która skierowana jest na wschód. I oto chwała Boga
Izraela przyszła od wschodu, a głos Jego był jak szum wielu wód,
a ziemia jaśniała od Jego chwały. Było to widzenie równe temu,
które oglądałem wtedy, gdy przyszedł, by zniszczyć miasto,
widzenie równe temu, które oglądałem nad rzeką Kebar. I upadłem
na twarz.
A chwała Pana
weszła do świątyni przez bramę, która skierowana była ku
wschodowi. Wtedy uniósł mnie duch i zaniósł mnie do wewnętrznego
dziedzińca. A oto świątynia pełna była chwały Pana.
I usłyszałem, jak
ktoś mówił do mnie od strony świątyni, podczas gdy ów mąż
stał jeszcze przy mnie. Rzekł do mnie: „Synu człowieczy, to jest
miejsce tronu mojego, miejsce podstawy dla mych stóp, gdzie chcę na
wieki mieszkać pośród Izraelitów”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus przemówił do
tłumów i do swoich uczniów tymi słowami: „Na katedrze Mojżesza
zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie
wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią
bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do
uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć
ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby
się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają
frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i
pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynku i
żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
Otóż wy nie
pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel,
a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie
waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie
chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest
tylko wasz Mistrz, Chrystus.
Największy z was
niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony,
a kto się poniża, będzie wywyższony”.
Chwała
Boża napełniła świątynię. W pięknym widzeniu Pan skierował do
Proroka uroczyste słowa: Synu
człowieczy, to jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy dla mych
stóp, gdzie chcę na wieki mieszkać pośród Izraelitów.

Bóg
wybrał sobie ponownie to święte
miejsce,

aby tam spotykać się z człowiekiem i aby tam udzielać mu swoich
rozlicznych duchowych darów.
Świątynia
zatem stała się
ponownie znakiem
Bożej obecności wśród ludzi.

Bóg sam zatroszczył się i o to, by zaznaczyć wśród ludzi swoją
obecność, jak
i
o to, by ukazać blask swojej chwały. A jest to o tyle ważne i
potrzebne, że człowiek
nie zawsze tę Bożą chwałę docenia i podkreśla.

Także wówczas, gdy do jej podkreślenia i przypominania o niej
ludziom jest
niejako z urzędu zobowiązany.

Oto
w Ewangelii słyszymy ostre słowa upomnienia, wypowiedziane przez
Jezusa pod adresem
uczonych w Piśmie i faryzeuszów,

za to, że jakkolwiek dobrze nauczają o Bogu, to jednak już tak
dobrze nie żyją, przez co faktycznie
swoim postępowaniem zaprzeczają temu, co nauczają.

A przecież to oni, jako pierwsi, jako ci najbardziej światli,
powinni czuć się zobowiązani, żeby szczególnie
wyraźnie, mocno i jednoznacznie wskazywać na Boga,
przypominać
o Nim, prowadzić do niego ludzi i pomnażać wśród ludzi Jego
chwałę. Tymczasem okazuje się, że oni o tym wszystkim – owszem!
– pięknie i kwieciście potrafią mówić, ale
już o wiele mniej potrafią to czynami potwierdzić.
I
dlatego Pan sam włącza się w całą sprawę, bowiem Jego
chwała nie może w żaden sposób zależeć od zmiennych nastawień

– żeby nie powiedzieć: humorów – człowieka.
Bóg jest stały i niezmienny, a Jego chwała jest przeogromna,
przeto nie może jej zniszczyć, ani nawet przesłonić małość
i grzeszność człowieka.

Dlatego Pan nawet z takiej sytuacji, jak ta opisana w dzisiejszej
Ewangelii, znajduje wyjście: doradza ludziom, aby słuchali
nauczania,

które
jest jak najbardziej prawidłowe, ale nie
naśladowali uczynków swoich nauczycieli.
Można
powiedzieć, że to jakiś dramat, jakiś paradoks, bo przecież
jeżeli ktoś czegoś naucza i do czegoś przekonuje, to należy
zakładać, że sam
w to wierzy, sam jest do tego pierwszy przekonany.
Tak
przynajmniej powinno być. Doświadczenie życiowe jednak aż nadto
często przekonuje nas, Kochani, że nie zawsze
tak jest.
I kiedy takie swoiste rozdwojenie zaczyna dotyczyć spraw Bożych,
Pan sam włącza
się, aby wskazać ludziom drogę wyjścia z błędnego koła.

Bo Pan nie może pozwolić, aby znieważano Jego chwałę i aby
ludzie, nauczający
w imieniu Boga i pod Bożym „szyldem”,
prowadzili
innych na manowce.
Moi
Drodzy, możemy z całą pewnością dzisiaj stwierdzić, że dzięki
tej właśnie zasadzie Kościół
istnieje od dwóch tysięcy lat, przechodząc zwycięsko przez różne
burze i zawirowania.

I także obecne zawirowania przetrwa, i nie zaszkodzi mu cyniczna
gra, prowadzona przez zbuntowanego kapłana, ani organizacyjna
nieporadność jego rodzimej kurii

– Kościół to wszystko przetrwa i Boża chwała na tym nie
ucierpi. Bo Pan sam o to się zatroszczy.
On
sam bowiem przestrzega nas, abyśmy umieli odróżnić treść
nauczania i 
stałość,
niezmienność drogi, jaką od początku kroczy Kościół, od
słabości Jego sług.

I to zarówno tych duchownych
sług, jak i tych świeckich.

Zbyt łatwo bowiem odnosimy
nieraz
treść dzisiejszego pouczenia Jezusa tylko
i wyłącznie do 
osób
duchownych. Jest
zbytnie uproszczenie i niepełna prawda.
Słowo
Boże zawsze odnosi się do wszystkich, którzy je czytają i nad nim
rozmyślają, a również do
pomnażania chwały Bożej wszyscy jesteśmy zaproszeni i wezwani

– tak jak, niestety, wszyscy możemy tę chwałę umniejszać…
Oby się to nam nigdy nie zdarzało! Żeby o nikim z nas Jezus nie
musiał mówić: słuchaj
co mówi, ale nie patrz, jak żyje…

Bo jest to najsmutniejsze chyba zdanie, jakie można wypowiedzieć o
człowieku…
Oby
nasze serca, całe nasze życie, nasze słowa, ale i nasze czyny –
były przestrzenią
nieustannego i niczym
nie zakłóconego jaśnienia

chwały Bożej!

2 komentarze

  • Tak, Ks. Marek jest dzisiaj w mojej parafii. Opowiada o swojej pracy i głosi Słowo Boże. Trudna i ciężka ta posługa na Syberii. Życzę wytrwałości, zdrowia i Bożego błogosławieństwa oraz opieki Maryi Królowej Polski (patronki naszej parafii). Szczęść Boże! Edyta

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.