Lekcja Chryzostoma

L
Szczęść Boże! Witam Wszystkich i pozdrawiam u progu nowego dnia, życząc Bożego błogosławieństwa i pełnej owocności wszelkich działań – na chwałę Pana!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Jana Chryzostoma, Biskupa i Doktora Kościoła,
do
czytań: 1 Kor 10,14–22; Łk 6,43–49
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Najmilsi
moi, strzeżcie się bałwochwalstwa. Mówię jak do ludzi
rozsądnych. Zresztą osądźcie sami to, co mówię: Kielich
błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we
Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w
Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest Chleb, przeto my, liczni,
tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba.
Przypatrzcie się Izraelowi według ciała. Czyż nie są w jedności
z ołtarzem ci, którzy spożywają z ofiar na ołtarzu złożonych?
Lecz
po cóż to mówię? Czy może jest czymś ofiara złożona bożkom?
Albo czy sam bożek jest czymś? Ależ właśnie to, co ofiarują
poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym,
byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z
kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy
stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do
zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie jest dobrym drzewem to, które
wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po
owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia
ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z
dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego
skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Czemu
to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię?
Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie,
słucha słów moich i wypełnia je.
Podobny
jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i
fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany
uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był
dobrze zbudowany.
Lecz
ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który
zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od
razu runął, a upadek jego był wielki”.
Sylwetkę
duchową dzisiejszego Patrona tak oto charakteryzował Ojciec
Święty Benedykt XVI na Audiencji generalnej, w dniu 19 września
2007 roku:

„Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem,
czyli „Złotoustym”,
z
racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje
dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają
cały świat jak świetliste błyskawice”.
Pozwalają
również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których
okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią
jego ksiąg mimo
jego nieobecności.

[…]
Urodził
się około 349 roku w Antiochii w Syrii,

w dzisiejszej miejscowości Antakya na południu Turcji, tam też
podejmował posługę kapłańską przez około jedenastu lat,
do 397 roku, gdy został mianowany biskupem Konstantynopola.

W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch
wygnań, które nastąpiły krótko po sobie – między 403 a 407
rokiem.

[…]
W
młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która
przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką
wiarę chrześcijańską.
Odbył niższe oraz wyższe studia,
uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał
Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego
szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności
greckiej.
Ochrzczony
w 368 r
oku i przygotowany do życia kościelnego przez
biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w
371 roku. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do
kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367 – 372 do swego
rodzaju seminarium w Antiochii,
razem z grupą młodych.
Niektórzy z nich zostali później biskupami. […]
Później
udał się wraz
z eremitami na pobliską górę Sylpio.

Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie
pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił
się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii,

a zwłaszcza Listów Świętego
Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał
powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii. Pan – jak
wyjaśnia
jego biograf – interweniował
przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za
swoim prawdziwym powołaniem.

W
rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru
między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia
monastycznego, tysiąckroć
wolałby służbę duszpasterską,

gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj
nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został
pasterzem dusz w pełnym wymiarze!

Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia
eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej
konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam
otrzymał podczas lat medytacji.

Ideał misyjny ukierunkował go, […]
na troskę pasterską.
Między
378 a 379 rokiem
powrócił do miasta. Został
diakonem w 381 r
oku,
zaś kapłanem – w 386 r
oku.
Stał
się słynnym
mówcą w kościołach swego miasta.

Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na
wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze
święta liturgiczne. […]
Rok
387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tak
zwanego
przewracania
posągów.

Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu
podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z
powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on dwadzieścia
dwie
gorące „Homilie
o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie.

Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej, w
latach 387
– 397.
Chryzostom
należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego
siedemnaście
traktatów, ponad
siedemset
autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów
Pawłowych

(Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz dwieście
czterdzieści jeden

listów.

Jan
nie
uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną
i pewną naukę Kościoła

w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez
arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym
świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w
IV – V wieku. Jego
teologia jest wyłącznie duszpasterska,

towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem
wyrażonym słowami, a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to
przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał
katechumenów na przyjęcie Chrztu.

Tuż
przed śmiercią napisał, że wartość
człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w
uczciwości życia”.
Te
sprawy –
poznanie prawdy i uczciwość życia –
muszą iść razem: poznanie
musi się przekładać na życie.

Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w
wierzących wysiłku
umysłowego, autentycznego myślenia,
celem
zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych
wiary.
Jan
Chryzostom troszczył się, aby służyć
swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby,
w
wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy
wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym
z tych mórz jest dzieciństwo”.
Rzeczywiście,
„właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do
wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od
początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce”: w
istocie jest to wiek najważniejszy.
Musimy
brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia
człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają
właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już
od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i
uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole”
.

Później
przychodzi okres
dziecięcy oraz młodość:

„Po okresie niemowlęcym przychodzi morze
okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury, rośnie w nas
bowiem pożądliwość”.

Potem jest narzeczeństwo
i małżeństwo:

„Po młodości przychodzi wiek
dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi:

jest to czas szukania współmałżonka”. Przypomina on
cele małżeństwa,
ubogacając
je – z odniesieniem do cnoty łagodności – bogatą gamą relacji
osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają
w ten sposób drogę rozwodowi:

wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w
cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak
most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy
obie części”
;
tych troje stanowi „jedną
rodzinę, mały Kościół”.
Przepowiadanie
Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj
podczas liturgii,

w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i
Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża
jeden Kościół,

to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich, zaś
Komunia
eucharystyczna
staje się skutecznym znakiem jedności.

Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym
wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie,
królewskie i prorockie.
Do
wierzącego laika mówi: „Również
ciebie
Chrzest
czyni królem, kapłanem i prorokiem”
.
Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy
w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest
to zasada naszego życia społecznego, żeby nie interesować się
tylko sobą”.
Wszystko
dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz
„małym Kościołem” – rodziną – we wzajemnych relacjach.
Jak
możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja
Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych
świeckich w rodzinie oraz w społeczności

pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do
Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego
Nauczyciela Wiary.” Tyle
z katechezy Benedykta XVI.
A
my, słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w
liturgii Kościoła, zwracamy uwagę, że współgra
ono ze świadectwem życia i działalności naszego Patrona.

Oto Paweł Apostoł w pierwszym czytaniu naucza, że Eucharystia
jednoczy wszystkich wierzących w Chrystusa.

Jezus zaś w Ewangelii mówi o
owocowaniu i budowaniu – dobrym i złym.
Bardzo
bogate nauczanie Świętego Jana Chryzostoma jest dla nas cennym
wskazaniem, abyśmy na
wszystkich etapach swego chrześcijańskiego życia

oraz w
kontekście wszystkich zajęć i zadań,

jakie przychodzi nam podejmować w codzienności, pamiętali o swojej
wierze, wiarą
się konsekwentnie kierowali i przekładali ją na konkretne słowa i
czyny.
A
wzmocnienie wiary płynie wprost z
gorliwego
udziału w Eucharystii

i uważnego słuchania
Bożego Słowa.

5 komentarzy

  • Znane są słowa " Zgrzeszyć jest rzeczą ludzka, lecz trwać w grzechu nie jest rzeczą ludzka, lecz wręcz szatańską. " , bądź "Nie upadek jest rzeczą najgorszą, lecz to, że ktoś po upadku leży i nie wstaje, trwa w złości i słabości swej woli pokrywa myślami zwątpienia.", ale ja dopiero dziś dowiedziałam się , że je wypowiedział Patron dnia dzisiejszego.

  • Skretynienie ( nie nadmienię z przyzwoitości cytatu z Kazika o artystach 🙂 ) ludzi showbiznesu jest oczywiste, ale niejaki Tomasz Kamel, ktory wyraz potegi swojej niemocy intelektualnej pokazał głosząc farmazony o dzieciach poczętych metodą in vitro, teraz pozdrawia proboszcza uczestniczki programu, ktory prowadzi pokazujac symbol "diabła" – czy to juz tak ludzi powaliło, że nie wiedzą co czynią? Czy wręcz odwrotnie: dobrze wiedzą co czynią, ale g…o ich to obchodzi……?

    • Oto ateusz w pełnej krasie zrozumienia czegokolwiek – ani się odniesie do meritum, ani nawet zechce zrozumieć kwestię zasadniczą. Bełkocze tylko w ogólnieniach i personalnych atakach nie wnosząc nic pozytywnego do dyskusji. Stań twarzą w twarz ze mną gieroju i porozmawiaj, to co robisz jest jak złośliwe puszczanie bąków przy stole i udawanie, że to nie ty……

    • Przyznaję, że nie wiem, o jaki program Kamela chodzi – raczej staram się nie oglądać programów takich ludzi, jak Kamel czy Lis. Zauważyłem, że dzięki temu można sporo nerwów zaoszczędzić… Wydaje mi się natomiast, że my się za mało modlimy za ludzi pogubionych… W ten sposób naprawdę można im pomóc – Bóg może im pomóc uporządkować swoje życie… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.