Czy chcę być apostołem?

C
Zdjęcia z ostatniej niedzieli – wyjazd do Kogałymu (190 km.)


(Prz 30,5-9)
Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, tarczą jest dla tych, co Doń się uciekają. Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę. Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmów mi – proszę – nim umrę: Kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: A któż jest Pan? lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać.

(Łk 9,1-6)
Jezus zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Mówił do nich: Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim! Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam z Syberii, z Surgutu.

U nas tu nieoczekiwanie ciepło (+14) i słonecznie, choć nocami zaczynają się przymrozki. Po miesiącu nieustannych dreszczów słoneczny tydzień…

A dziś w słowie Jezus posyła swoich uczniów, aby głosili i uzdrawiali.

Fascynujące jest to, że Jezus uwalnia ich od zbędnych przywiązań, obciążeń.

Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie!

Cechą apostoła jest skromność, pokora, a nawet… ubóstwo.

To są bardzo silne argumenty w głoszeniu Królestwa Bożego.

Sam widzę, jak bardzo pewne zewnętrzne sprawy pochłaniają mnie – kiedy trzeba się troszczyć o sprawy techniczne, np. podłączyć ogrzewanie w kościele, o sprawy prawne, żeby wszystko było legalnie i oficjalnie, jakieś prace w kościele, i mnóstwo chodzenia, dzwonienia, myślenia i przeżywania… i potem trzeba się „przełączyć” na fale – apostolstwo, duszpasterstwo, Boże słowo… Jest to czasem trudne… Jest to jak gdyby oddzielna rzeczywistość.

Dlatego też Jezus uwalnia Apostołów od przeżywania za sprawy zewnętrzne, bytowe – jak gdyby mówi: idźcie, a za to nie przezywajcie, o to się nie martwcie…

I jest to bardzo trudne, aby się nie martwić.

Jednak jest to pewien element wiary, zaufania, a jednocześnie wymaga to postawienia apostolskiego wysiłku, apostolskiej troski na pierwszym miejscu.

Kiedy rzeczywiście postawimy to na pierwszym miejscu, okazuje się, że te inne, zewnętrzne sprawy są pomocą w głoszeniu, dają nam szansę, możliwość głoszenia.

W sobotę popsuły się drzwi do garażu, nie mogłem się dostać do samochodu, a trzeba było jechać na Mszę św. pojechałem taryfą (do kościoła mam 9 km.). Po drodze wywiązała się rozmowa z owym taksówkarzem – ten człowiek zamyślił się nad swoją wiarą – mówi, że ochrzcił się mając 25 lat, i było to dla niego wielkie i ważne przeżycie, ale potem już nic więcej nie było w planie wiary… I oto ta rozmowa skłoniła go do refleksji…

Poszedłem w piątek do stołówki „Bieriozy”, nieopodal, gdzie często się żywię i pytam panią, która nalewała zupę – która zupa jest bez mięsa? – ona odpowiedziała, ale zapytała – a wy nie jecie mięsa? Odpowiedziałem, że tylko w piątki. Zdziwiła się i zaczęła dopytywać – czemu? Odpowiedziałem jej, że w tym dniu Jezus umarł na krzyżu i dlatego jest post. Nic już więcej nie pytała…

Myślę, że każdy z nas ma takie sytuacje w życiu, i jeśli będziemy nastawieni na apostolstwo, na dawanie świadectwa, to różne zewnętrzne sprawy, będą piękną podstawą, płaszczyzną spotkania, możliwością głosić Boże Królestwo.

Tylko pytanie, czy my tego chcemy? Czy my jesteśmy nastawieni na dawanie świadectwa, czy my sami jesteśmy do tego wewnętrznie przekonani.

Nie mogę się nie podzielić także swoimi myślami na temat tych naszych przyjaciół, którzy często w komentarzach atakują nas, może i się śmieją…

Trudno jest z takimi ludźmi rozmawiać przez internet, kiedy nie widzisz, nie znasz człowieka, nie wiesz co nim kieruje, czy to jest bunt, czy to jest prowokacja, czy to jest forma zadania pytania. Trudno jest z nimi rozmawiać, ponieważ nie ma tam też często konkretnych zarzutów i konkretnych argumentów. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że my z takimi ludźmi kompletnie nie umiemy rozmawiać. Rzucamy im jakieś ewangelizacyjne mocne słowa, które, mam wrażenie, próbując spojrzeć z ich perspektywy – są śmieszne, one nie dają odpowiedzi na ich pytania… Jednak jeśli ci ludzie tu są, jeśli czytają, piszą, to oni czegoś tu szukają, oni nie są obojętni, a zatem to są ludzie, z którymi też powinniśmy się uczyć rozmawiać. Oczywiście, w internecie jest to trudne, ale przecież takich ludzi spotykamy też w życiu, ludzi, zbuntowanych, nierozumiejących, ale jednak zadających pytania, szukających.

Trzeba nam z nimi wchodzić w dialog, nie atakować z pozycji wyższości, bo nie fakt, że jesteśmy wyżej od nich… Mamy ich kochać i z poziomu miłości zaczynać rozmowę, spróbować wejść w ich sposób myślenia, nie tylko słyszeć to co mówią, ale też to czego nie mówią, to co mówią między wierszami, to dlaczego tak mówią…

Niedawno przyszła pewna Ormianka, żeby ochrzcić dziecko. Próbowałem jej wytłumaczyć, że ochrzcić dziecko jest czymś pięknym, ale potem trzeba w wierze wychowywać, rozwijać to ziarno wiary, a ja was jakoś w kościele prawie nie widzę. I tak żeśmy długo rozmawiali, przedstawiałem jej różne argumenty, a ona prawie, że kłóciła się, że ona jest wierząca, że ona się modli w domu, że nie ma czasu… Kłóciła się, spierała, a ja próbowałem jej wyjaśnić, zachęcić, jak mogę cierpliwie…

I kiedy już miałem wrażenie, że ona nic z tego nie rozumie, kłóci się i obstaje przy swoim, ona mówi – ja mogłabym pójść ochrzcić w prawosławnej cerkwi, i zachęcali mnie do tego, i już nawet tam byłam, ale tam powiedzieli tylko, że mam kupić świecę, zrobić to i to i będzie chrzest… Słysząc to wyszłam – ich tam nie interesuje, co to za człowiek przyszedł, nic nie wytłumaczą, nie dbają, żeby ten człowiek potem był wierzący – tam zabrakło mi tego, co ksiądz robi teraz – zachęca, mobilizuje, tłumaczy – dlatego ja chcę tu ochrzcić dziecko.

Nieoczekiwany obrót sprawy, rozmowy, pokazujący, że to co człowiek mówi w danej chwili to jeszcze nie wszystko, to co mówi i co myśli to różne rzeczy – człowiek na swój, często oryginalny sposób, szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania.

Jako apostołowie, posłani przez Jezusa, jeśli się oczywiście takimi czujemy, mamy być prości, pokorni i ufający – to nie my – to Bóg wypełnia swoje dzieło, nami się tylko posługuje.

Spróbujmy dziś wykorzystać różne spotkania, jako szansę by dać świadectwo, chociażby o tym myślmy.

Pozdrawiam.

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.