Kościół jest domem rodzinnym…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam w ostatnim dniu rekolekcyjnego skupienia w Trąbkach. Dziękuję Wszystkim za modlitwę i dziękuję tym, którzy razem ze mną i tutejszą Wspólnotą parafialną włączają się we wspólną pracę. Wszystkim życzę błogosławionego dnia i zapewniam o mojej modlitwie!
                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Dzień
3 przygotowania
do
rocznicy poświęcenia kościoła w Trąbkach,
we
wspomnienie Św. Wincentego à Paulo,
do
czytań:
Koh
11,9–12,8; Łk 9,43b–45
CZYTANIE
Z KSIĘGI KOHELETA:
Ciesz
się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się
rozwesela za dni młodości twojej. I chodź drogami serca swego i za
tym, co oczy twe pociąga; lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie
cię sądził Bóg. Więc usuń przygnębienie ze swego serca i oddal
ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko
przemija.
Pomnij
jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze
nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: „Nie mam
w nich upodobania”; zanim zaćmi się słońce i światło, i
księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie gdy
trząść się będą stróże domu i uginać się będą silni
mężowie, i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie, i
zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulice,
podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu
ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną.
Odczuwać
się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze.
I
drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza, i
pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego
wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicach płaczki.
Zanim
się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się
rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i
wróci się proch do ziemi tak jak nią był, a duch powróci do
Boga, który go dał.
Marność
nad marnościami – powiada Kohelet – wszystko marność.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Gdy
wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On
powiedział do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca
te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”.
Lecz
oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak
że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.
I
tak oto dochodzimy do trzeciego, ostatniego dnia duchowych
przygotowań do uroczystości jubileuszu osiemdziesiątej rocznicy
poświęcenia naszego kościoła parafialnego.
Przygotowanie to
prowadzimy w świetle hasła: JESTEŚMY
ŚWIĄTYNIĄ – W ŚWIĄTYNI,
przy
czym pierwszego dnia mówiliśmy sobie, że kościół,
owa materialna świątynia, jest miejscem spotkania:

zarówno spotkania z Bogiem, jak i z drugim człowiekiem, z którym
tworzy się wspólnotę
liturgiczną i wspólnotę wzajemnej modlitwy,

przeto z naszej strony potrzeba należytego nastawienia na to
spotkanie, aby każe nasze wejście do kościoła wiązało się ze
świadomością, że w
ten sposób odpowiadamy na zaproszenie samego Pana.

Mówiliśmy
sobie o
najgłębszej motywacji,

jaka powinna przyświecać naszemu każdemu spotkaniu z Jezusem. Z
kolei, spotkanie z innymi ludźmi nie
może nas prowadzić jedynie do ich obserwowania w kościele i
oceniania,

ale – właśnie! – do tworzenia z nimi prawdziwej wspólnoty.

Wczoraj
natomiast zastanawialiśmy się, że kościół
jest domem Bożym

i mocno uświadamialiśmy sobie potrzebę docenienia
tego faktu i uszanowania obecności samego Boga

wśród nas. A z tego wynikają – między innymi – takie postawy,
jak cisza
w kościele, powstrzymanie się od żucia gumy, wyłączenie komórki,
odpowiedni ubiór,
czy
już konkretne wskazania, dotyczące samego przeżywania Mszy
Świętej. Dzisiaj
natomiast spróbujemy zobaczyć kościół
jako dom rodzinny,

a zatem dom jednoczący w sobie Rodzinę parafialną.

To
nasze zamyślenie prowadzimy w atmosferze modlitwy wszystkich za
wszystkich,
przy czym – obok różnych form osobistej modlitwy
– formą, która nas jednoczy, jest codzienne odmawianie w
naszych domach
jakiejś jednej, takiej samej modlitwy. I tak, w
czwartek odmawialiśmy Litanię do Krwi Pana Jezusa, wczoraj –
Litanię do Serca Pana Jezusa,
a dzisiaj zechciejmy odmówić
Litanię Loretańską do Najświętszej Maryi Panny. Dziękuję
wszystkim, którzy od początku włączają się w dzieło wspólnej
modlitwy!
Przypominam,
że odmawiamy wskazaną Litanię w
domu, najlepiej w gronie całej rodziny,

a to dlatego, że właśnie do domu chcemy zanieść
jak najwięcej tej dobrej, modlitewnej atmosfery,

jaką tu, w kościele, tworzymy. Naszą modlitwą ogarniamy
całą Rodzinę parafialną,

szczególnie jednak pamiętając o tych, którzy najbardziej
potrzebują wsparcia z Nieba, a więc tych, którzy nie
mogą w 
rekolekcyjnych
spotkaniach uczestniczyć, ale i tych, którzy nie chcą…

Naszych drogich Chorych prosimy, aby swoimi
modlitwami i cierpieniami wspierali dobre dzieło,

które tu wspólnie tworzymy.
Każdego
też dnia wpatrujemy się w Patrona, którego wskazuje nam liturgia
Kościoła. Na dzisiejszy dzień przypada wspomnienie Świętego
Wincentego
à
Paulo.
Urodził
się on
w południowo – zachodniej Francji, w
dniu 24 kwietnia
1581
roku.
Po
studiach przyjął święcenia kapłańskie. Aby się przyczynić do
formacji duchowieństwa i otoczyć opieką ubogich, założył
zgromadzenie księży misjonarzy i sióstr miłosierdzia.

Troska
o chorych, samotnych, opuszczonych i odsuniętych na margines
społeczności stanowiła centralną
zasadę jego życia i posługi.

Zmarł 27 września 1660 roku w Paryżu.
Wstawiennictwu
tego świętego
Opiekuna paryskiej biedoty

powierzamy nasze zmagania duchowe z naszymi słabościami i
grzechami. Wpatrujemy się przy tym w blask Bożego Słowa. A ono, w
pierwszym czytaniu, już po raz kolejny wziętym z Księgi Koheleta,
przestrzega nas przed
pokładaniem zbytniej ufności

w tym wszystkim, co jest
tu
na ziemi i
co tak
szybko
przemija.

Kohelet
mówi: Pomnij
jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze
nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: „Nie mam
w nich upodobania”; zanim zaćmi się słońce i światło, i
księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie gdy
trząść się będą stróże domu i uginać się będą silni
mężowie, i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie, i
zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulice,
podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu
ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną.

Podobnie
i Jezus w Ewangelii, w obliczu tylu zachwytów nad wszystkim, czego
dokonał, stwierdza z całą mocą, że przyjdzie
czas, w którym zostanie
On
wydany w ręce ludzi.

To musiał być szok dla słuchaczy, olśnionych Jego cudami i
znakami, gdy usłyszeli, że Ten, którego potęga i moc zdają się
nie mieć miary, ma
być

wydany
w ręce ludzi!

Mamy tu do czynienia ze zderzeniem dwóch przeciwstawnych sobie
rzeczywistości. Podobnie w pierwszym czytaniu, w
którym – jak słyszymy –
Kohelet każe człowiekowi cieszyć się swoją młodością, bo
przyjdą dni, w których wszystko przeminie,

wszystko się skończy.
Swoje
wywody kończy Kohelet – także już nie pierwszy raz –
stwierdzeniem: Marność
nad marnościami

[…]
wszystko
marność.

To
taki jakby refren całej jego Księgi. Policzono nawet, że
to stwierdzenie, to
zdanie
pojawia się w Księdze Koheleta – nie takiej znowu obszernej –
dwadzieścia
razy,

a samo słowo: marność
sześćdziesiąt
cztery razy.

Możemy zatem powiedzieć, że mocny akcent kładzie ten
starotestamentalny Mędrzec na przemijalność świata.
Jezus
też to podkreślał, nauczając jednak, że ci,
którzy w Nim ufność swą położą, nie muszą się tego obawiać.
Także
nasz dzisiejszy Patron miał tego świadomość, dlatego
wykorzystywał każdą
chwilę sposobną, aby czynić dobro i nieść ludziom miłość.

I my także nieraz mamy ochotę powtórzyć za Koheletem: Marność
nad marnościami
[…]
wszystko
marność,
zwłaszcza
kiedy tak wiele rzeczy nam się nie
układa, albo nie tak się układa, jak byśmy chcieli lub się
spodziewali.

Ale
my, na szczęście, mamy
świątynię, mamy ten dom modlitwy, dom spotkania, dom Boży,

będący dla całej naszej Parafialnej rodziny – właśnie! –
rodzinnym
domem,

bo przecież tutaj, jako
Rodzina Boża,

co niedzielę się spotykamy, a nie tylko w niedzielę, bo i w
święta, i przy różnych okazjach, a
często i bez okazji…

Wśród
nas przecież
są tacy,
którzy nawet
codziennie przychodzą.

I
Bogu dzięki, że tacy są!
Naturalnie,
już słyszę komentarze, bardzo łatwo w tym kontekście
wypowiadane, że
to są na pewno jakieś dewotki, albo jacyś bigoci,

którzy codziennie do kościoła biegają, a żyć się z nimi na co
dzień nie da. Chciałbym w tym momencie prosić
wszystkich, którzy przychodzą tu codziennie, aby takich głupot nie
słuchali,

bo zapewne
kiedyś,
na Sądzie Bożym, okaże się,
że właśnie ta
ich codzienna, cierpliwa i żarliwa modlitwa wielkiego dobra
przysporzyła Parafii.

A tych, którzy takie niemądre rzeczy wygadują, proszę, aby zanim
następnym razem zechcą rzucić komuś w oczy takie oskarżenie,
niech najpierw tak
na spokojnie spojrzą w lusterko

i od tego, co tam zobaczą, zaczną reformę świata! Naprawdę
reformę
świata najlepiej zawsze zaczynać od siebie!
Codzienna
bowiem, cicha obecność i żarliwa modlitwa wspomnianych tu Osób
buduje
duchowe dobro
Parafii
i w jakiś tajemniczy, Boży sposób, ubogaca
także tę świątynię materialną.

Trzeba nam jednak w tym momencie wspomnieć, że świątynię
parafialną należy ubogacać nie
tylko duchowo,
ale
też dbać o jej zewnętrzne piękno. Przecież o swój dom rodzinny
każdy dba, nikt bowiem nie chce mieszkać w jakiejś – przepraszam
za to
stwierdzenie
– zawszonej, brudnej
norze. Każdy
– i to jest normalne – dba o
taki przynajmniej podstawowy porządek w swoim domu,

a niektórzy to naprawdę pucują te swoje kąty jak w muzeum! Nie
ukrywam, że tych ostatnich to nawet
podziwiam, ale naśladować ich nie jestem w stanie…
Skoro
zatem tak bardzo dbamy o wystrój i porządek swego domu rodzinnego,
czyż nie powinniśmy z
równą intensywnością dbać o piękno i porządek tego domu
rodzinnego, którym jest świątynia?
Przecież
to tutaj przybywamy i tu jednoczymy się jako Rodzina parafialna.
Czyż
nie chcemy, aby to miejsce było naprawdę piękne?

Zobaczmy,
ponad osiemdziesiąt lat temu nasi Przodkowie tę świątynię
wybudowali. Ile
musieli włożyć trudu i pieniędzy,

to tylko oni sami wiedzieli, oczywiście – Bóg to wie i wiedzą
ci, którzy dzisiaj stawiają nowe świątynie. My tę piękną
świątynię już mamy. Naturalnie,
ktoś może powiedzieć, że
mu się architektura nie bardzo podoba,

a może rozmiar,
a może wewnętrzny
wystrój
– nie wiem, być może… Są przecież inne kościoły – i
większe, i bardziej kunsztowne.
Ale
ten tym
się różni od tamtych, że jest nasz

– i że związane są z nim najważniejsze
wydarzenia naszego życia,

począwszy od Chrztu Świętego. Z tym kościołem, z tym domem,
wiążemy nasze
przeżycia radosne i smutne:

radość zaślubin i smutek pożegnania Zmarłych… To
jest nasz kościół, nasz dom.

Trzeba więc o niego dbać. Takie dziedzictwo pozostawili nam nasi
Przodkowie, którzy – jak wspomnieliśmy – mieli
tu wkład dużo większy.

Nam przypadło w udziale kontynuować ich dzieło i starać się o
utrzymanie piękna tego miejsca.
I
to nie jest tylko taka ewentualna możliwość, ale
poważny obowiązek.
Wynika
on z piątego przykazania kościelnego, które w aktualnej wersji
każe nam troszczyć
się o potrzeby wspólnoty Kościoła.
Różne
są to potrzeby, ale na
pierwszym miejscu jest to troska o świątynię.
Jak
tę troskę wyrażamy?
Najczęściej,
poprzez składanie ofiar na tacę i tu powiedzmy od razu, że te
fundusze, te składki, są właśnie na
wspólne dobro przeznaczane.
Chociaż
cała sprawa obudowana jest najróżniejszymi i najdziwniejszymi
komentarzami, mądrymi
i mniej mądrymi – częściej, niestety, tymi drugimi

– to trzeba jasno stwierdzić, że pieniądze z tacy to składka na
wspólne dobro: zarówno tu w Parafii, jak i w Diecezji, a czasami
nawet w wymiarach Kościoła powszechnego.

Na różne bowiem cele przeznaczane są kolejne tace.
Natomiast
nie
jest ona zasadniczo przeznaczana do prywatnej dyspozycji księdza,

a jeśli jest – kiedy na przykład do Parafii przyjeżdża jakiś
misjonarz i zbiera ofiary na swoją pracę misyjną – to
jest to wyraźnie ogłaszane.

Zasadniczo jednak,
pieniądze te idą na utrzymanie
kościoła i inne inicjatywy,

podejmowane w Parafii. Dlatego – jakby to niemiło nie zabrzmiało
– składanie tych ofiar jest
moralnym obowiązkiem każdego uczestnika liturgii!

To jest dar ołtarza, a nie podatek.
Naturalnie,
wszyscy mamy świadomość, że na różnym materialnym poziomie żyją
dzisiaj ludzie, a większość z nich raczej żyje biedniej, niż
bogato,
ale też doświadczenie
duszpasterskie przekonuje, że świątynię i Parafię zwykle
utrzymują właśnie ci biedniejsi!

To nie jest, rzecz jasna, taką absolutną regułą, ale
dość częstym zjawiskiem.

To
są właśnie ci – wspomniani przed chwilą – pobożni ludzie,
którzy na Mszy Świętej są nie tylko w niedzielę, ale i w zwykłe
dni. Oni
są naprawdę z
e
swoim

kościołem i ze swoją Parafią związani całym sercem, wręcz
emocjonalnie –

i to wyrażają. Bardzo im za to dziękujemy!
Dziękujemy
im za ten wdowi grosz, którym dzielą się – powiedzmy to wprost –
z
samym Bogiem!

Jestem bowiem przekonany, że to On sam będzie nagradzał dobroć
ich serc.
Kochani,
zechciejmy
to sobie uświadomić – a może tylko przypomnieć – że kościół,
otoczenie kościoła, cmentarz, a nawet plebania, to
nie jest własność
księdza
tego, czy owego.
Przecież
nawet Wy, tutaj dzisiaj obecni, bylibyście w stanie wyliczyć
już kilkunastu, o ile nie kilkudziesięciu
Księży,
którzy tu się przewinęli, którzy tu posługiwali, a
potem poszli do innych Parafii,

do innych zadań… A ilu ich odeszło już do Pana!
Byli
tu, pracowali – lepiej, lub gorzej – swoje
zrobili i odeszli.

A to, co udało im się wypracować razem z Wami, tutaj
zostało!

Nie zabrali ze sobą kościoła, żadnego obrazu, plebanii. I nasz
Ksiądz Proboszcz nie
zabierze ze sobą kostki, wyłożonej wokół plebanii, ani tych
pięknych ekranów w kościele, ani nagłośnienia, ani nowych,
pięknych ławek,

ani pięknego wystroju kaplicy w Puznówce… To jest Wasze wspólne
dzieło – Was
i Księdza Proboszcza

– podobnie, jak to, co z poprzednimi Proboszczami zrobiliście,
także
jest Waszym wspólnym dziełem.

I
to jest Waszą
wizytówką!

Kochani, czy nie zdarza się Wam nigdy, kiedy przyjeżdżają do Was
goście – rodzina, przyjaciele – przyprowadzać ich tu w trakcie
spaceru i pokazywać z
dumą ten
kości
ół,
te
n
zadban
y
kości
ół,
i jego otoczeni
e?
Czy
nigdy nie prowadzaliście ich na cmentarz? Tak, to
jest Wasza wizytówka, Wasza radość i duma!
Ale
to się nie bierze samo z siebie. O to trzeba dbać, nad tym trzeba
się napracować. W to trzeba włożyć – powiedzmy to raz jeszcze
bardzo wyraźnie – określone,
niemałe pieniądze!
I
bez względu na te dyrdymały, które wygadują w telewizji, albo
wypisują
w internecie, tak
właśnie fu
nkcjonuje
każda Parafia.

Warto o tym pomyśleć i zastanowić się, jaki jest nasz
osobisty wkład w jej funkcjonowanie?
I
to będzie, Kochani, pracą domową na dzisiaj. Obok odmówienia
Litanii do Matki Bożej, zechciejmy
porozmawiać dzisiaj –

znowu przy kolacji, albo przy kawie, albo… przy tej wspominanej już
lampce wina, albo bez całej tej otoczki, a tak zwyczajnie, przy
jakimś domowym zajęciu – zechciejmy porozmawiać, jak my, nasza
Rodzina, nasze Małżeństwo, angażuje
się w życie i funkcjonowanie Parafii
?
A
tak konkretnie, warto przedyskutować i szczerze sobie
odpowiedzieć:
Czy
zawsze składam
ofiarę na tacę

– w takiej wysokości, na jaką mnie stać?
Czy
zdarza mi się – i jak często – złożyć
ofiarę dodatkową,

z przeznaczeniem na prace, prowadzone w Parafii?
Czy
włączam
się we wspólne prace,

prowadzone w kościele lub jego otoczeniu, kiedy Ksiądz Proboszcz
zwraca się z taka prośbą?
Czy
w
nieprzemyślany sposób nie wypowiadam się na te tematy,

zwłaszcza, jeśli sam się w te sprawy nie za
bardzo angażuję
czy
nie jest tak, że nic z siebie nie daję, ale dużo wymagam i mam
wielkie pretensje?
Czy
jestem ze swoją świątynią tak
związany, jak z domem rodzinnym?
Zechciejmy
o tych sprawach dzisiaj, tak na spokojnie – i szczerze –
porozmawiać. To będzie praca domowa na dzisiaj.
A
teraz ostatnie pytanie – pytanie o nasze osobiste
postanowienie z tego czasu.
Chodzi
o takie postanowienie, jakie będzie owocem tych dni skupienia i
które to postanowienie będziemy
realizowali przez najbliższe tygodnie, a może miesiące…

Niech to będzie jakieś wyraźnie
określone
postanowienie – jedno i konkretne!
Najlepiej,
gdyby dotyczyło tematyki naszych refleksji, chociaż nie jest to
konieczne, bo może dotyczyć jakiejś
inne
j
sprawy, ważnej dla nas, którą trzeba podjąć.
Z
tego postanowienia dobrze byłoby rozliczać się na kolejnych
Spowiedziach i starać się je realizować mimo doraźnych
niepowodzeń.
Tak
zatem odpowiedzmy sobie teraz – każdy
indywidualnie, w swoim sercu – na pytanie:
Jakie
będzie moje konkretne postanowienie z tego czasu?
JESTEŚMY
ŚWIĄTYNIĄ – W ŚWIĄTYNI.
Kościół
jest miejscem spotkania. Kościół jest domem Bożym. Kościół
jest wreszcie – naszym domem rodzinnym. Obyśmy w tym kościele, w
tej świątyni, coraz bardziej stawali się – duchowymi
świątyniami… Amen

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.