Jakie pomniki stawiać Papieżowi?

J
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Witam o świtaniu w Dniu Pańskim! Moi Drodzy, wczorajsze moje spotkania naprawdę pięknie przebiegły i przyniosły wiele radości – zarówno uroczystość zaślubin Anety i Piotra, jak też nasze spotkanie w gronie kapłańskim. Jeżeli doliczyć do tego miłe spotkanie z Panią Dyrektor Szkoły Podstawowej w Tłuszczu, w której to szkole uczyłem ostatnio, to już w ogóle można mówić o pełni szczęścia! 
      A dzisiaj o godz. 12.00 w Parafii w Trąbkach, w której to Parafii niegdyś duszpastersko pomagałem, a ostatnio prowadziłem trzydniowe skupienie przed rocznicą poświęcenia kościoła – będzie miało miejsce poświęcenie odnowionej (naprawdę, pięknie odnowionej i przebudowanej pod kierunkiem Księdza Proboszcza Jana Grochowskiego) kaplicy dojazdowej w Puznówce. Muszę powiedzieć, że kiedy porównałem to, co pamiętam, kiedy tam odprawiałem, z tym, co ostatnio zobaczyłem, to po prostu nie mogę wyjść z podziwu! I właśnie dzisiaj tę kaplicę poświęci Biskup Siedlecki Kazimierz Gurda. 
          A my dzisiaj – wpatrujemy się w świetlaną postać Jana Pawła II.
Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

28
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Iz 25,6–10a; Flp 4,12–14.19–20; Mt 22,1–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan
Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z
tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa,
z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał
wszystkie narody.
Raz
na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan otrze łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
I
powiedzą w owym dniu: „Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali,
że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:
cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie
na tej górze”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia:
Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle
warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć,
obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie
umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim
ucisku.
A
Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie
Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na
wieki wieków. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu:
„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił
ucztę weselną swemu synowi.
Posłał
więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci
nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem:
«Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i
tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na
ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole,
drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i
znieważywszy ich pozabijali.
Na
to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić
owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy
rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni
nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na
ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy
ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali:
złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł
król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam
człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego:
«Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?»
Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce
i nogi, i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz
i zgrzytanie zębów».
Bo
wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Przyznaję,
że kiedy czytam ten fragment Ewangelii Świętego Mateusza, którego
wysłuchaliśmy przed chwilą, to w pierwszym odruchu nie
mogę się nadziwić, jak bardzo kapryśnym

– żeby to odpowiednio określić – człowiekiem był ów król,
który wyprawił ucztę swojemu synowi.
Bo
zobaczmy: najpierw zorganizował
przyjęcie i zaprosił wielu rozmaitych gości. W porządku! To jest
zrozumiałe!
Możemy
powiedzieć, że hojny i gościnny z niego człowiek. Zaproszeni
goście z kolei – jak to się czasami zdarza – nie
skorzystali z tej jego wystawności.

No, może nie zdarza się aż tak, że wszyscy odmawiają, chociaż…
Niemniej jednak – jak się zdaje – król
powinien to jakoś zrozumieć i przyjąć tłumaczenia ludzi, którzy
akurat mają inne zajęcia.

Pomijając może tych, którzy jego sługi pozabijali, bo ci
rzeczywiście chyba nieco przesadzili, to w
stosunku do innych powinien się okazać bardziej wyrozumiały.
Tymczasem
– jak słyszeliśmy – król nie bawił się żadne konwenanse,
tylko kazał wysłać
swoje wojsko i złoczyńców pozabijać, a miasto ich spalić.
Nie
wiemy, czy ten marny los spotkał tylko samych zabójców, czy
wszystkich niedoszłych gości za jednym zamachem. Tego nie wiemy,
natomiast wiemy z całą
pewnością, że król, zagniewany zlekceważeniem swego zaproszenia,
postąpił bardzo surowo.

I
w tym momencie jesteśmy w stanie zrozumieć jego kolejne działanie,
polegające na tym, że wysyła swoje sługi, aby na
rozstajnych drogach poszukali nowych gości,

skoro tamci pierwsi nie okazali się godni zaproszenia. Słudzy
uczynili zgodnie z poleceniem swego pana i sala – jak słyszeliśmy
zapełniła się
biesiadnikami
.
I oto tutaj widzimy kolejne zachowanie króla, którego
w żaden sposób nie da się zrozumieć.

Oto
bowiem przygląda się on przybyłym gościom i
zamiast zapraszać ich do jedzenia, ocenia ich ubiór.

Wynikiem tej oceny jest wyrzucenie
człowieka nieodpowiednio ubranego.

A to już przekracza „ludzkie pojęcie”! To po to ów król
wysyłał sługi na rozstajne drogi z
poleceniem sprowadzenia każdego, kto się trafi, żeby teraz
wypominać brak stroju?

Skoro ci zechcieli przyjść, zrobić mu tę – nie ukrywajmy –
łaskę, to powinien się
cieszyć, że ktokolwiek skorzysta z tego, co przygotował

i nie pójdzie to na zmarnowanie. A tymczasem takie dziwne
zachowanie! O co więc w
tym wszystkim chodzi?
Myślę,
że nie mamy wątpliwości, iż w całym tym obrazie nie
chodzi o dosłowne relacjonowanie jakiejkolwiek uczty
,
zorganizowanej przez jakiegokolwiek króla. Nie chodzi także o
pokaz manier,
obowiązujących
tego, kto zaprasza na ucztę, czy tego, kto jest zaproszony.
Z całą pewnością nie chodzi tu również o
szukanie jakichkolwiek aluzji
do
takiego czy innego konkretnego władcy czy prezydenta.
O co zatem chodzi?
Skoro
przyjmujemy,
że obrazy, które przed oczami słuchaczy malował Jezus w swoich
przypowieściach, są pewnymi
symbolami i chodziło
w
nich o jakąś treść głębszą,

to również i tę dzisiejszą historię spróbujemy
zrozumieć w taki sposób, jak chciał nam ją przedstawić sam Jezus
Chrystus.
A
pomocą w tych rozważaniach na pewno będą słowa, zapisane w
pierwszym czytaniu, z Księgi
Proroka Izajasza. Prorok
ogłasza: Pan
Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z
tłustego mięsa, ucztę z wybornych win; z najpożywniejszego mięsa,
z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał
wszystkie narody. Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan otrze
łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi,
bo Pan przyrzekł.
Właśnie!
Uczta, o której mowa w dzisiejszej Ewangelii, jest symboliczną
zapowiedzią tej Uczty, o której mówi Prorok Izajasz: wiecznej
Uczty zbawionych – wielkiego święta, jakie Bóg przygotowuje tym,
którzy skorzystają z Jego zaproszenia.

A zaproszenie to zostało skierowane do wszystkich: wszyscy
są zaproszeni do zbawienia! Wszyscy bez wyjątku!

Nie ma lepszych i
gorszych!
Wszyscy w
równym stopniu mają szansę zasiąść do stołu i cieszyć
wiecznym wybraniem.
Niestety,
dzisiejsza Ewangelia kończy się bardzo
mocnym i bardzo smutnym zdaniem, że wielu
jest powołanych, lecz mało wybranych
.
Tak, wielu jest
zaproszonych, lecz niezbyt wielu z tego zaproszenia korzysta.
Skorzystanie bowiem z tego zaproszenia oznacza należyte
przygotowanie się do Uczty.

Surowość króla z dzisiejszej Ewangelia ma nam bardzo mocno i
konkretnie uświadomić, że na tę Ucztę nie przychodzi się
nieodpowiednio ubranym, to znaczy: do
Królestwa Bożego nie przychodzi się ot tak – „z marszu”, „z
rozbiegu”…
Między
tysiącem różnych innych spraw i zajęć, jeszcze „załapię się”
na miejsce w Niebie! Nie, to nie tak!
Osiągnięcie
zbawienia ma być jedynym
celem życia człowieka! Temu celowi powinien on podporządkować
wszystkie inne!
Całe
życie człowieka winno być przygotowywaniem
owego odpowiedniego, uroczystego stroju,
który
będzie jego wizytówką na tej wspaniałej Uczcie. Co
jest tym strojem?
To,
o co modliliśmy się w Kolekcie, a więc w modlitwie przed
czytaniami, w której kapłan,
w imieniu nas wszystkich,

zwrócił się do Boga z błaganiem: „Prosimy Cię, Boże, niech
Twoja łaska zawsze nas uprzedza i stale nam towarzyszy, pobudzając
naszą gorliwość do pełnienia dobrych
uczynków”.
Tak, to
właśnie o to chodzi: nasze
dobre życie, nasze dobre uczynki będą tym wspaniałym strojem,
który przywdziejemy na ową niezwykłą Ucztę.

Nie da się bowiem
do niej zasiąść, nie mając na swoim „koncie” – potocznie
mówiąc – żadnego dobra.
Jednakże
w tym momencie może pojawić się jeszcze jedna wątpliwość,
jeszcze jedno pytanie: w
jaki sposób i kiedy możemy zasługiwać na Niebo? Kiedy i jak
najlepiej przygotowywać sobie ów strój weselny?
Myślę,
że bardzo jasne wskazania w tej kwestii daje nam Święty Paweł,
który do Filipian, ale i do nas wszystkich, mówi w drugim czytaniu:
Umiem cierpieć biedę,
umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem
zaprawiony: i być sytym i głód cierpieć, obfitować i doznawać
niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

To
jakże optymistyczne wyznanie Apostoła Narodów kieruje także naszą
uwagę we właściwym kierunku: w
kierunku Jezusa Chrystusa, który daje człowiekowi prawdziwe
umocnienie.
To dzięki
Chrystusowi Paweł dobrze
radzi sobie z dostatkiem,

który nie powoduje jego zadufania w sobie, jak
też i z biedą,
która
nie doprowadza go do jakiejś rozpaczy.
Bo
właśnie w takich zwyczajnych
warunkach życia,
w
których to raz jest człowiekowi dobrze, a raz gorzej; raz ma
wszystkiego pod dostatkiem, a kiedy indziej na chleb brakuje; raz się
wszystko układa pomyślnie, a innym razem znowu „pod górę” –
właśnie w takich
zwyczajnych okolicznościach życia człowiek szyje sobie ów strój
weselny,
przygotowuje się
na wieczną Ucztę zbawionych. Nie trzeba szukać jakichś
szczególnych okoliczności w życiu, nie trzeba „stawać na
głowie”, żeby stworzyć sobie jakieś warunki do szybkiego
zasługiwania na Niebo. Nie!
Po
prostu: mądrze
przeżywać swoją codzienność, z taką samą godnością
podchodzić do powodzenia, jak i niepowodzenia…

Nie wpadać w pychę,
kiedy wszystko układa się idealnie i wszystko się udaje, jak
też nie rozpaczać i nie tracić nadziei,

kiedy jest trudno, ciężko, czy nawet nieraz – bardzo ciężko. A
siły do takiego życia czerpać
od Chrystusa,
który
naprawdę umacnia tego, kto w Niego wierzy.
Kochani,
to jest właśnie sposób na przygotowanie sobie wspaniałego stroju
na Ucztę. Dobre uczynki i
w ogóle: każde dobro, czynione w każdych okolicznościach życia –
z Bożą pomocą, w całkowitym i bezgranicznym zaufaniu do Boga –

oto
właśnie najpewniejszy i najlepszy sposób, w jaki można
odpowiedzieć na Boże zaproszenie na Ucztę.
Moi
Drodzy, myślę, że dzisiejszy dzień daje nam jeszcze jedną
możliwość uwierzenia,
że jest to możliwe, że jest to realne.

Dzisiejszy dzień bowiem – jak wiemy – stawia nam przed oczami
postać Jana Pawła II
jako Świętego.
Przeżywamy bowiem dzisiaj kolejny już Dzień
Papieski.
I
jeżeli właśnie dzisiaj
Jezus przychodzi do nas z takim słowem
i z tym zaproszeniem, o jakim tu sobie teraz tak szczegółowo
rozważamy, a w tle
niejako tego
słowa
stawia nam postać Jana Pawła II,

to chyba właśnie po to, aby ten wielki i niezwykły człowiek
swoją postawą i jakże
wyjątkowym, a jednocześnie jakże zwyczajnym swoim codziennym
życiem
mógł nas też
przekonać, że to ziemskie życie może i powinno być
przygotowaniem na Ucztę w Niebie; może
i powinno być zdobywaniem tegoż Nieba.

I raczej
nie mamy żadnych wątpliwości, że Jan
Paweł II przekonuje nas o tym.
A
wiemy, jak niełatwe było
jego
życie
zarówno w czasach
wadowickich, jak i w okresie wojny, a potem w czasie jego
pasterzowania w Krakowie, czy wreszcie – jak bardzo niełatwy
był cały
jego
Pontyfikat, a szczególnie ostatnie lata i dni, naznaczone widocznym
cierpieniem, niedołężnością, bezsilnością, bezradnością…

Chyba
nikt inny, jak właśnie Jan Paweł II, mógł
powtórzyć za Świętym Pawłem, że umi
i biedę cierpieć, i obfitować, i do każdych warunków
był
zaprawiony…
Bo
faktycznie, jego
papieskie posługiwanie jasno nam to pokazało: i jako sprawny,
wysportowany, silnym głosem mówiący człowiek, i
jako niedołężny staruszek na wózku – pozostał
tym samym Papieżem, ani na chwilę nie zwolnił tempa swojej pracy,
nie poddał się
rezygnacji, nie ulegał nastrojom chwili i samopoczucia. Do
końca gorliwie i z pełnym oddaniem realizował swoją posługę.

Dlaczego?
Chyba
właśnie dlatego, że powtarzał
za Świętym Pawłem także
inne zdanie: Wszystko
mogę w tym, który mnie umacnia
!
I może warto pomyśleć, Kochani, czy
to nie 
w tym właśnie
tkwi tajemnica sukcesu –

osobistego
sukcesu Jana Pawła II, o jakim to sukcesie śmiało możemy mówić,
wpatrując się w jego
Osobę jako we wzór i autorytet dla nas wszystkich?

Czy to nie tutaj tkwi tajemnica sukcesu?
Czy
nie to jest źródłem
jego
wielkości, świętości, pogody ducha, pracowitości, niezłomności
– i czego by tu jeszcze nie wyliczać? Czy nie w całkowitym
zaufaniu do Boga i w heroicznej wręcz wierze

tkwi cała tajemnica? A
jeżeli tak, to czy
my to należycie dostrzegamy?

Czy nam to gdzieś nie
umyka
wśród
wielu treści, wygłaszanych
w tych dniach na jego temat?
Czy
zachwycając się niespożytymi siłami Papieża, jego fantastycznym
poczuciem humoru, jego odwagą w walce ze złem, nie
przychodzi nam przypadkiem na myśl takie przeświadczenie, że
mało interesujące i mało ciekawe jest to,

że Papież codziennie bardzo
dużo się modlił,
codziennie
w niezwykłym skupieniu sprawował
Mszę Świętą,
z wielką
pobożnością odmawiał Brewiarz, Różaniec,
systematycznie
się spowiadał, a do tego –
sumiennie spełniał swoje codzienne obowiązki?…
Czy to wszystko nie wydaje
się nam mało interesujące, mało ciekawe, żeby nie powiedzieć –
nudne?…
Kiedy
bowiem
na rynku w Wadowicach
mówił o kremówkach
i w
radosny sposób dialogował z wielkim tłumem, to było się czym
zachwycać, było się z czego pośmiać, to było wciągające,
interesujące… Ale to,
że się modli, że się spowiada, że odmawia Brewiarz, Różaniec,
że odprawia Mszę Świętą,
że
codziennie pracuje?

A cóż to takiego
szczególnego? O czym tu w ogóle mówić?
A
właśnie o tym, Kochani, właśnie o tym!

Bo to było źródło, z którego czerpał do ostatnich chwil życia:
z tego tak bardzo
serdecznego kontaktu z Bogiem brał natchnienia i siły do tego, by
być tym, kim był i być takim, jakim był – do końca!

Moi
Drodzy, niech nam to nie umknie! Dostrzegajmy
to, co w postawie Jana Pawła II było i jest najważniejsze,
najistotniejsze,
chociaż
może nie zawsze na tyle efektowne, żeby media poświęcały temu
uwagę.
Pamiętajmy,
że najpiękniejszym pomnikiem, jaki możemy wystawić Papieżowi,
jest ten, zbudowany z
naszych dobrych uczynków.

I niczym innym lepiej nie uczcimy jego pamięci i wielkości, jak
naśladowaniem go w
codziennym życiu.
I
niczym nie sprawimy mu takiej radości, jak tym właśnie, że
wszystkich nas zobaczy
kiedyś obok siebie na Uczcie w Niebie

ubranych w najpiękniejsze szaty świętości…

12 komentarzy

  • Rzeczywiście, pomniki z naszych dobrych uczynków oraz z wcielania w życie papieskiej nauki są pomnikami najpiękniejszymi i najbardziej wartościowymi. Oby było ich jak najwięcej.

  • "Nasze życie ziemskie z perspektywy życia wiecznego to jak jedna noc w niewygodnym hotelu"- tak powiedziała jedna ze świętych(nie pamiętam Kto). Mnie osobiście te słowa bardzo budują, pozytywnie nastawiają. W każdej "ciężkiej" chwili staram się o tym pamiętać,…………………….. i zaraz się uśmiecham 🙂
    Zbierajmy zatem "skarby'" na koncie w niebie gdzie nie ma inflacji i kryzysu gospodarczego, bo z tych skarbów Pan nas rozliczy.
    pozdrawiam
    Basia

    • Dwie wypowiedzi, dwie myśli – a obie bardzo mądre i cenne. Dziękuję serdecznie i pozdrawiam! Rzeczywiście, budujmy trwałe pomniki, zasługujmy na miejsce nie w niewygodnym hotelu, ale w Domu Ojca, w którym mieszkań jest wiele, a które to mieszkania są z tego najwyższego standardu! Ks. Jacek

  • A ja w kontekście wczorajszych wydarzeń zapytam. Czy katolik może gwizdać? Pomijam gwizdanie w czasie zagrywki, czy jak przeciwnik jest przy piłce. To jeszcze rozumiem.
    Ale gwizdanie w czasie hymnu narodowego, nawet, jeśli jest to hymn Rosji czy Niemiec uważam za niesmaczne. Oglądałam każdy mecz naszej reprezentacji i widziałam, że niektórzy mieli z tym problemy. Czy arogancja zawodnika X. usprawiedliwia takie zachowanie?

    Jeżeli za 4 lata dostaniemy się na Mundial w Rosji to chciałabym, żeby rosyjscy kibice godnie zachowywali się w czasie grania Mazurka Dąbrowskiego.

    Sissi

    • Nie, nikomu nie wolno w taki sposób lekceważyć innego narodu – i w ogóle: drugiego człowieka. Nikomu nie wolno tak postępować, szczególnie katolikami. Co do tego katolicyzmu niektórych zwłaszcza kibiców to miałbym wątpliwości, ale to niczego nie zmienia. W czasie hymnu – i w ogóle: w kontakcie osobistym – trzeba drugiego uszanować, nawet jeżeli się z nim nie zgadza. Rzecz jasna, zasada ta obowiązuje w dwie strony. Ks. Jacek

    • Akurat piłka nozna generuje najwięcej agresji ze wszystkich sportów uprawianych przez człowieka. Chesterton napisał kiedyś, że system partyjny w demokracji jest popularny tylko w takim samym sensie jak popularne są mecze piłkarskie 🙂 – i jest w tym wielka mądrość 🙂

    • Dodam, że moim zdaniem pilka nozna stała się substytutem "wojen plemiennych" :), moze to i lepiej ;). A w sobotę cieszyłem się jak dziecko z tego fartownego zwycięstwa naszej drużyny :). czasem jednak potrzeba "chleba i igrzysk" 😉

    • Szkocja to co innego, niż Niemcy, czy Rosja. Flaga rosyjska w czasie ceremonii otwarcia Mistrzostw Świata w siatkówce została wygwizgana.
      A remis może być, obyło się bez straty punktów 🙂
      Sissi

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.