Dopóki nie sprzeda mi zamku, będę zadowolony!

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym, około południa, rozpocznę tygodniowe rekolekcje kapłańskie w Kodniu, w Sanktuarium Matki Bożej. Będę się próbował nieco wyciszyć, dlatego opiekę nad naszym Gospodarstwem od jutra do soboty będzie sprawował Ksiądz Marek – na zasadzie „zdalnego sterowania”. Już dzisiaj dziękuję Mu za to, a Was proszę o współpracę! 
    A dla siebie ośmielam się prosić o modlitewne wsparcie. Ja także każdego dnia, przed Tronem Matki Bożej Kodeńskiej, będę pamiętał o Was!
                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Elżbiety Węgierskiej, Zakonnicy,
do
czytań: Ap 1,1–4;2,1–5a; Łk 18,35–43
POCZĄTEK
KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Objawienie
Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby ukazać swym sługom, co
musi stać się niebawem, i wysławszy swojego anioła, oznajmił
przezeń za pomocą znaków słudze swojemu Janowi. Ten poświadcza,
że słowem Bożym i świadectwem Jezusa Chrystusa jest wszystko, co
widział. Błogosławiony, który odczytuje i którzy słuchają słów
Proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska.
Jan
do siedmiu Kościołów, które są w Azji: Łaska wam i pokój od
tego, Który jest, i Który był i Który przychodzi, i od Siedmiu
Duchów, które są przed Jego tronem.
Usłyszałem
Pana mówiącego do mnie: „Aniołowi Kościoła w Efezie napisz:
«To mówi Ten, który dzierży w prawicy swej siedem gwiazd, Ten,
który się przechadza wśród siedmiu złotych świeczników: Znam
twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to, że złych nie możesz
znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie
apostołami, a nimi nie są, i żeś ich uznał za kłamców. Ty masz
wytrwałość: i zniosłeś wiele dla imienia mego – niezmordowany.
Ale
mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.
Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny
podejmij»”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Kiedy
Jezus zbliżył się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy
drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał
się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu
przechodzi.
Wtedy
zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”
Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on
jeszcze głośniej wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade
mną!”
Jezus
przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się
zbliżył, zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?”
Odpowiedział: „Panie, żebym przejrzał”. Jezus mu odrzekł:
„Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Natychmiast
przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który
to widział, oddał chwałę Bogu.

Na
temat dzisiejszej Patronki tak mówił Papież Benedykt XVI na
Audiencji generalnej w dniu
20 października 2010 roku:

„Dziś
chciałbym opowiedzieć wam o jednej z najbardziej podziwianych
kobiet
Średniowiecza: jest nią Święta
Elżbieta Węgierska,
nazywana również Elżbietą z Turyngii.

Urodziła
się w 1207 r
oku, lecz co do miejsca opinie
historyków są rozbieżne. Jej ojcem był Andrzej II, bogaty i
potężny król Węgier, który pragnąc umocnić stosunki
polityczne, ożenił się z niemiecką hrabiną […] Gertrudą z
Meran, siostrą Świętej Jadwigi, która była żoną księcia
śląskiego. Elżbieta spędziła na dworze węgierskim razem z
siostrą i trzema braćmi tylko pierwsze cztery lata dzieciństwa.
Lubiła zabawę, muzykę i taniec; wiernie odmawiała modlitwy i była
wrażliwa na dolę ubogich, których wspierała dobrym słowem bądź
czułym gestem.

Jej
szczęśliwe dzieciństwo zostało nagle przerwane, gdy rycerze
przybyli z dalekiej Turyngii zabrali ją na dwór w środkowych
Niemczech,
gdzie miała odtąd zamieszkać. Zgodnie z panującym
wówczas zwyczajem, jej ojciec postanowił, że zostanie księżną
Turyngii.
Landgraf, czyli hrabia tego regionu, był jednym z
najbogatszych i najbardziej wpływowych władców w Europie początków
XIII wieku, a jego zamek był ośrodkiem świetności i kultury. Bale
i chwała tworzyły pozory, za którymi kryły się jednak ambicje
książąt feudalnych,
często prowadzących ze sobą wojny i
wchodzących w konflikt z władzą królewską i cesarską.

W
tej sytuacji landgraf Herman chętnie przystał na zaręczyny swojego
syna Ludwika z węgierską księżniczką. Elżbieta opuściła swoją
ojczyznę z bogatym posagiem i wielkim orszakiem, w którego skład
wchodziły również jej osobiste służące. Dwie z nich pozostały
jej wiernymi przyjaciółkami do końca i to one zostawiły nam
cenne informacje
o dzieciństwie i życiu Świętej.

Po
długiej podróży wszyscy razem dotarli do Eisenach, a potem do
twierdzy Wartburg, potężnego zamku górującego nad miastem.
Tam odbyły się uroczyste zaręczyny Ludwika i Elżbiety. W
następnych latach Ludwik uczył się rycerstwa, a Elżbieta i jej
towarzyszki — języka niemieckiego, francuskiego,
łaciny, muzyki, literatury i haftu.
Choć
decyzja o zaręczynach została podjęta z powodów politycznych,
narzeczonych połączyła szczera miłość, oparta na wierze i
pragnieniu pełnienia woli Bożej.
Po śmierci ojca Ludwik w
wieku osiemnastu lat zaczął panować w Turyngii. Elżbieta stała
się jednak przedmiotem cichych uwag, ponieważ jej zachowanie
odbiegało od stylu przyjętego na dworze.
Również uroczystość
zaślubin nie była wystawna, a część pieniędzy przeznaczonych na
przyjęcie weselne rozdano ubogim.
W
swojej głębokiej wrażliwości Elżbieta widziała sprzeczności
między wyznawaną wiarą i praktyką chrześcijańską.
Nie
znosiła kompromisów. Pewnego razu, wchodząc do kościoła w święto
Wniebowzięcia, zdjęła koronę, położyła ją przed krzyżem i
położyła się na ziemi, zasłoniwszy twarz. Kiedy teściowa
skarciła ją za ten gest, odpowiedziała: «Jak ja, nędzne
stworzenie, mogę chodzić w koronie symbolizującej ziemską
godność, kiedy patrzę na mojego Króla Jezusa Chrystusa w koronie
cierniowej?»
I
tak jak odnosiła się do Boga, odnosiła się też do poddanych. W
dziele zatytułowanym: Opowiadania czterech sług”
znajdujemy następujące świadectwo: «Nie spożywała pokarmów,
zanim się nie upewniła, że pochodzą z ziem i prawowitych dóbr
męża.
Nie dotykała dóbr zdobytych w sposób bezprawny i
zabiegała o to, by osoby, które doznały przemocy, otrzymały
zadośćuczynienie». Prawdziwy to wzór do naśladowania dla
pełniących funkcje kierownicze: wykonywanie władzy, na każdym
poziomie, musi być postrzegane jako służba na rzecz
sprawiedliwości i miłości, przy nieustannym dążeniu do wspólnego
dobra.
Elżbieta
przykładnie praktykowała miłosierdzie: dawała jeść i pić
pukającym do jej drzwi, odziewała ich, spłacała długi,
opiekowała się chorymi i grzebała zmarłych.
Często
wychodziła z zamku ze swoimi sługami, by odwiedzić domy ubogich i
zanieść im chleb, mięso, mąkę i inne produkty spożywcze. Sama
wręczała im żywność i uważnie sprawdzała stan odzieży i
posłań. Doniesiono o tym mężowi, który nie tylko się tą
wiadomością nie zmartwił,
ale odpowiedział oskarżycielom:
«Dopóki nie sprzeda mi zamku, będę z tego zadowolony!»
Wiąże się z tym cud chleba zamienionego w róże: kiedy Elżbieta
szła drogą z fartuchem pełnym chleba dla ubogich, spotkała
małżonka, który ją zapytał, co niesie. Otworzyła wówczas
fartuch, a w nim zamiast chleba były piękne róże. Ten
symbol miłosierdzia często występuje na wizerunkach Świętej
Elżbiety.
Jej
małżeństwo było bardzo szczęśliwe.
Elżbieta pomagała
mężowi w doskonaleniu przymiotów na miarę nadprzyrodzoną, on
natomiast bronił wielkoduszności żony w stosunku do ubogich i
jej praktyk religijnych.
Pełen rosnącego podziwu dla wielkiej
wiary małżonki, Ludwik, odnosząc się do jej wrażliwości na dolę
ubogich, powiedział: «Droga Elżbieto, samego Chrystusa umyłaś,
nakarmiłaś i otoczyłaś opieką».
Te słowa są wyraźnym
świadectwem, że wiara i miłość Boga i bliźniego umacniają
życie rodzinne i zacieśniają więź małżeńską.
Młoda
para znalazła wsparcie duchowe u braci mniejszych, którzy od 1222
roku byli w Turyngii coraz liczniejsi. Elżbieta wybrała na
swojego kierownika duchowego brata Rüdigera.
Gdy usłyszała od
niego historię nawrócenia młodego i bogatego kupca Franciszka z
Asyżu,
jeszcze mocniej się utwierdziła w swojej drodze życia
chrześcijańskiego. Od tego momentu bardziej zdecydowanie
naśladowała Chrystusa, ubogiego i ukrzyżowanego, obecnego w
ubogich. Również kiedy urodziło się jej pierwsze dziecko, a potem
dwoje następnych, Święta nigdy nie zaniedbała swoich dzieł
miłosierdzia.
Pomogła również braciom mniejszym w zbudowaniu
w Halberstadt klasztoru, którego przełożonym został brat Rüdiger.
Kierownikiem duchowym Elżbiety został wówczas Konrad z
Marburga.
Ciężką
próbą było rozstanie z mężem pod koniec czerwca 1227 roku,
kiedy Ludwik IV przyłączył się do krucjaty cesarza Fryderyka II,
przypominając małżonce, że należało to do tradycji władców
Turyngii. Elżbieta odpowiedziała: «Nie będę cię zatrzymywać.
Oddałam Bogu samą siebie, a teraz muszę oddać i ciebie».

Oddziały wojska zostały zdziesiątkowane przez febrę, również
Ludwik zachorował i umarł w Otranto we wrześniu 1227 roku,
w wieku dwudziestu siedmiu lat, zanim zdążył wypłynąć.
Wiadomość
ta napełniła Elżbietę tak wielkim bólem, że pogrążyła się
w samotności,
ale później, pokrzepiona modlitwą i
podtrzymywana na duchu nadzieją na spotkanie z nim w niebie, znów
zaczęła interesować się sprawami księstwa. Czekała ją jednak
jeszcze jedna próba: uzurpując sobie prawo do rządzenia
Turyngią, jej szwagier ogłosił się prawowitym spadkobiercą
Ludwika,
a o Elżbiecie powiedział, że jest pobożną kobietą,
która nie potrafi rządzić. Młoda wdowa z trojgiem dzieci została
wypędzona z zamku Wartburg i udała się na poszukiwanie
schronienia.
Pozostały z nią tylko dwie służące, które jej
towarzyszyły, a troje dzieci powierzyły opiece przyjaciół
Ludwika.
Wędrując
od miejscowości do miejscowości, Elżbieta pracowała, gdzie
mogła, opiekowała się chorymi, przędła i szyła.
Znosiła
swą kalwarię z wielką wiarą, cierpliwością i oddaniem Bogu. W
tym czasie krewni, którzy pozostali jej wierni i uważali rządy
szwagra za bezprawie, doprowadzili do jej rehabilitacji. Dzięki
temu Elżbieta na początku 1228 roku mogła otrzymać odpowiedni
dochód, który pozwolił jej zamieszkać w należącym do rodziny
zamku w Marburgu, gdzie mieszkał również jej kierownik duchowy
brat Konrad.
To
on opowiedział Papieżowi Grzegorzowi IX następujący epizod: «W
Wielki Piątek 1228 roku Elżbieta w obecności kilku braci oraz
krewnych położyła ręce na ołtarzu w kaplicy swojego
miasta Eisenach, gdzie przyjęła braci mniejszych, i wyrzekła
się własnej woli oraz wszystkich powabów świata.
Chciała
wyrzec się także wszelkiej własności, ale odwiodłem ją od tego
przez wzgląd na miłość ubogich. Wkrótce potem zbudowała
szpital, zgromadziła chorych i chromych i usługiwała przy własnym
stole najnędzniejszym i najbardziej zaniedbanym.
Gdy za to
wszystko ją upomniałem, Elżbieta powiedziała, że ubodzy są dla
niej źródłem specjalnej łaski i pokory».
Stwierdzenie
to pozwala nam dostrzec pewne podobieństwo do doświadczenia
mistycznego
Świętego Franciszka: Biedaczyna z
Asyżu napisał bowiem w swoim testamencie, że gdy posługiwał
trędowatym, wtedy to, co wcześniej było dla niego gorzkie,
zamieniło się w słodycz duszy i ciała.
Ostatnie
trzy lata Elżbieta spędziła w szpitalu, który założyła;
usługiwała w nim chorym i czuwała przy konających. Brała
zawsze na siebie najniższe posługi i najbardziej nieprzyjemne
prace.
Moglibyśmy powiedzieć, że była ona kobietą
konsekrowaną żyjącą w świecie – razem ze swoimi
przyjaciółkami, noszącymi szare habity, stworzyła wspólnotę
zakonną.
Nieprzypadkowo jest Patronką Trzeciego Zakonu
Regularnego Świętego Franciszka i Świeckiego Zakonu
Franciszkańskiego.
W
listopadzie 1231 r
oku zaatakowała ją ostra febra.
Kiedy wiadomość o jej chorobie się rozeszła, mnóstwo osób
przychodziło ją odwiedzić. Po blisko dziesięciu dniach poprosiła
o zamknięcie drzwi, by mogła pozostać sama z Bogiem. W nocy 17
listopada spokojnie zasnęła w Panu.
Świadectwa o jej świętości
były tak liczne i tak przekonujące, że zaledwie cztery lata
później
Papież Grzegorz IX ją kanonizował. W
tym samym roku został poświęcony piękny kościół, wzniesiony ku
jej czci w Marburgu.
Drodzy
Bracia i Siostry, postać Świętej Elżbiety pokazuje, że wiara,
przyjaźń z Chrystusem kształtują poczucie sprawiedliwości,
równości wszystkich, praw innych, a także rodzą miłość i
miłosierdzie.
A z tej miłości rodzi się też nadzieja,
pewność, że jesteśmy kochani przez Chrystusa
i że miłość
Chrystusa czeka na nas, daje nam zdolność naśladowania Go i
dostrzegania Go w innych. Święta Elżbieta zachęca
nas do odkrycia Chrystusa na nowo,
do kochania Go, do wiary, by
znaleźć prawdziwą sprawiedliwość i miłość, a także radość
z tego, że kiedyś będziemy zanurzeni w miłości Bożej, w
radości z wiecznego przebywania z Bogiem.” Tyle z przepięknej i
naprawdę interesującej katechezy Ojca Świętego Benedykta XVI.
A
my, przyjmując dar Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy
dzień w liturgii Kościoła, jesteśmy
świadkami cudownego
uzdrowienia człowieka, który bardzo mocno wierzył…

Pomimo nastawania całego otoczenia, aby umilkł, aby już nie wołał
on
wołał jeszcze głośniej!

Wierzył bowiem, a wręcz był przekonany, że jeżeli Jezus mu nie
pomoże, to nikt mu nie pomoże.
Dlatego
nie zważał na żadne konwenanse ani jakąś polityczną i
obyczajową poprawność, tylko
darł się wniebogłosy. I swoje osiągnął!
Prosty
człowiek – żaden „wielki tego świata”, żaden mędrzec. Po
prostu – taki zwyczajny
człowiek, ale tak bardzo zdany na Jezusa.

Podobnie
jak Święta Elżbieta, której w służbie ubogim i w wychodzeniu do
drugiego człowieka nie
przeszkodził status księżnej.
To
właśnie tych dwoje ludzi dzisiaj pokazuje nam, jak zrealizować
polecenie Jezusa, skierowane w
pierwszym czytaniu do
Pasterza Kościoła efeskiego: Mam
przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.
Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny
podejmij.
I
nam, którzy „poobrastaliśmy” już w różne formy, schematy,
przyzwyczajenia i wykręty, w
sztuczną pozę i fałszywą poprawność, Jezus
mówi: Nawróć
się i pierwsze czyny podejmij. Wracaj do pierwotnej gorliwości,
do
wiary dziecięcej – nie: dziecinnej, a więc jakiejś infantylnej,
ale właśnie dziecięcej, a więc bardzo
szczerej, żywiołowej, gorliwej, czyli… prawdziwej!

Takiej wiary, która w każdym człowieku potrzebującym i cierpiącym
dostrzeże potrzebującego i cierpiącego Chrystusa… 

14 komentarzy

  • Dobrego czasu na rekolekcjach, Bożego prowadzenia drogą którą Ci wyznaczył, darów Ducha Świętego i umocnienia w tym wszystkim co czynisz dla nas. Dziekując za dzisiejsze słowa podczas modlitwy porannej, dopisałam do intencji margaretkowych i Ciebie ks.Jacku.
    Wiesia.

  • już czas..
    modlę się, żeby Pan Bóg "wskrzesił"-"zrodził Jezusa " w każdym sercu Apostołów wiary na nowo… I nie tylko na dzisiejszych rekolekcjach kapłańskich , ale dla każdego gorącego serca .

    Szczęść Boże!
    Józefa

  • http://viviflaminis-deogracias.pl.tl/2014.htm

    "Nadszedł czas wypełniania się stron Apokalipsy. W tym czasie oczyszczę Mój Kościół poprzez Moje Święte działanie. Czas końca nie jest łatwy, ale wy musicie wytrwać do końca. Kapłani i biskupi mają zbyt małe wsparcie modlitewne i ofiarnicze ze strony ludzi, dlatego zostawieni samym sobie upadają w grzechy, często wchodzą w różne herezje, popełniają liczne błędy podszeptywane przez demony. Kapłani sami wytrącili sobie broń z ręki odsuwając od siebie tradycyjne praktyki kościoła, które ich broniły.

    Żądam, aby powróciła w dużej mierze łacina do Kościoła. Żądam, aby każdy kapłan rozwijał swoją pobożność, odprawiał Msze Święte i nabożeństwa według dawnych rytów. Żądam, aby biskupi uzupełnili święcenia wszystkim swoim kapłanom, o święcenia egzorcystatu. Żądam powroty gorliwości kapłanów i biskupów. Nie zamykajcie kościołów, mnóżcie nabożeństwa, przywróćcie stare, stosujcie w praktyce Świętych obcowanie.

    Szatan nie ustąpi od razu, ale będzie od tej pory w stałej defensywie. Żądam wspólnej modlitwy kapłanów oraz częstych ich rekolekcji. Nauczajcie prawd wiary! Uczcie właściwych postaw! Żądam, abyście kładli częsty i stały nacisk na sakrament pokuty, nauczyli wiernych dobrej i dokładnej Spowiedzi Świętej. Zbyt mało mówicie o czyśćcu, piekle i grozie, która w nim jest.

    Jeżeli nie będziecie ze Mną współpracować, opuszczę was, a demon dokona waszej eksterminacji. Kładę przed wami wybór, a są tylko dwa, Niebo i ciężka praca dla Niego, albo piekło. Tu nic nie musicie robić, możecie czynić, co tylko chcecie, a raczej to wszystko, co wam podyktuje demon. Konsekwencją wykonywania woli demona jest wieczne potępienie wraz z całą męką, którą przygotował swoim skuszonym biedakom. Nie łudźcie się, ustawiczne kroczenie drogą demona powoduje wieczne potępienie wraz z jego wszelkimi konsekwencjami."

    Dasiek

  • Nawiazując do cytatu zamieszczonego przez Daśka, a pochodzącego z heretyckiej strony, do której został nawet zamieszczony link, to mam jedno zasadnicze pytanie: czy wierzymy w działanie Ducha Świętego w naszym KK ? Jeśli tak, to proszę dobierajmy i wspierajmy się na publikacjach będących w zgodzie z nauczaniem Kościoła. A tak, to równie dobrze można by cytować "w dobrej wierze" i "trosce o wiernych" pisma Lutra i Kalwina….. ale dla osłody dodam filmik z pewnego kazania, a w nim to, co o takich stronach oraz o konkurentach w kulcie Chrystusa Króla sądzi autorytet pewnych kregów "tradycjonalistów" – sam ks. Natanek, z którym w tym wypadku trudno się nie zgodzić 🙂 : https://www.youtube.com/watch?v=I49NuzjRyPY

    • No i tradycyjnie ja będę mówił o mydle, a ty o powidle. Zarzucasz mi oszczerstwo? Piotr "Żywy Płomień" był nawet poproszony o nie przysyłanie swoich tekstów na stronę "W obronie wiary i tradycji" chociaz jak się zreflektował, że jego "orędzia" utozsamiane są z orędziami Marii z Irlandii, to się od tego odzegnywał i przysłal oswiadczenie, że w sumie jest wierny KK. Niemniej życzono mu trafienia na odpowiedniego przewodnika duchowego – ksiedza katolickiego. Zanim rzucisz we mnie słowem "oszczerca" (swoją drogą nie rozumiem dlaczego wyciagasz od razu takie wielkie działa?) to zbadaj sprawę. A zreszta to niewiele da……..
      Co do tego wszystkiego ma osąd Piłsudskiego przez ks. Natanka? Nie mogę pojąć! Oczywiście jak to u Natanka pelne absurdów: w jednym worku faktografia mieszana z oczywistymi bzdurami (zwłaszcza fascynacja Leninem :), bo rozumiem, że Matka Boska pokrzyzowała plany Piłsudskiego poddania Polski bolszewikom i Leninowi i zrobiła mu psikusa w postaci Cudu nad Wisłą :)? ). Niewiele mnie jednak interesują problemy poznawcze ks. Natanka. Wiem jedno: to co po jednej stronie sceny politycznej i świątopoglądowej nazywane jest od ostatnich kilku lat "lemingami" ma swoje odbicie lustrzane po drugiej stronie…..może nawet gorsze, niestety.

  • Jeśli nie rozumiesz słowa heretyk to czemu tak łatwo nim szafujesz. Przylepić łatkę heretyka jest łatwo szczególnie gdy opiera się na cudzych opiniach.

    Dasiek

    • Wiesz co? Jestem szcześliwy z faktu bycia czlonkiem KK i z tego, że nie muszę tak jak sekciarskie stada raz kochać Piłsudskiego, a raz Dmowskiego, w zalezności od tego, jaką miłością zapała guru sekty. Wiele razy poruszaliśmy sprawy prywatnych objawień i daleko posunieta ostrożność w tych sprawach jest NIEZMIERNIE WAŻNA, bowiem sam Chrystus przestrzegał przed fałszywymi prorokami i proroctwami! Ale nawet ostrzeżenia samego Mistrza, to jak woda w piach, jak widać….. I żeby było jasne, nie twierdzę, że objawienia prywatne są czymś złym, ale pozwólmy Kosciołowi swoim nierychliwym, ale za to sprawiedliwym osądem pochylić się nad nimi. A jak pokazuje przykład św. Faustyny (ale nie tylko) prawdziwe objawienia obronią się same – chociaż czasem zabiera to wiele lat!
      No dobra, ale jak to jest? To dyrdymaly o Piłsudskim opowiadane przez Natanka są dobre (no bo przecież wiadomo: socjalista, komunista, rozwodnik, konwertyta, mason, bandyta, szubrawiec, faszysta no i pewnie Żyd :D), ale już jego opinia o Żywym Płomieniu zła? Czyzbysmy czekali na to, aż guru zmieni zdanie i w tej sprawie? Zrozumiałem z kontekstu twojej wypowiedzi, że wczesniej Piłsudski Natankowi za bardzo nie wadził…..ale poznał "prawdę i zmienił zdanie? Zdanie zawsze można zmienić, ale mylisz się w tym, że sie nie zacietrzewia: otoż z zacietrzewieniem plugawi życiorys Marszałka, który postacią kryształową nie był, ale nie zasłużył sobie na tak hańbiącą go ocenę!

    • Sekciarskie stada, jak to określiłeś, mają swoją godność Dzieci Bożych jak każdy inny człowiek. Może i jesteś członkiem KK, ale takie określenia których używasz są niegodne. Cytat, który przytoczyłem na początku może bulwersować i można się z nim nie zgadzać, ale pozbawianie osób czci do których on przemawia i którzy uczestniczą we wszystkich sakramentach Kościoła jest co najmniej niestosowne.

    • Jeśli poczułeś się urażony przeze mnie, to bardzo przepraszam, chociaz nie czuję sie winny, bo nie to było moim celem. Moim obowiazkiem, jako katolika, jest ostrzeganie ludzi przed zagrożeniami, jeśli gdzieś je widzę, albo o jakichs wiem. Gdybyś UWAŻNIE przeczytał mój pierwszy post, a twoje ego lub godność nie reagowały nazbyt gwałtownie, to nie znalazłbys w nim nic obraźliwego, a może tylko motywującego do dalszej dyskusji. Natomiast ty, od razu strzelasz z armaty słowem "oszczerca". Przemyśl, może gdyby nie to, ta dyskusja potoczyłaby się inaczej….
      "niegodne okreslenia", "pozbawianie osób czci" – i to wszystko zrobiłem pisząc o "sekciarskich stadach"? Nie wycofuje się z tego, bo nie dotyczy to osob a zjawisk: SEKTY SĄ NIEBEZPIECZNE!!!!!!! Każde, a najbardziej te zwiazane z życiem duchowym! Niebezpieczny jest w nich model funkcjonowania jednostki zaleznej od widzimisie lidera, to jest dopiero zdeptanie godności człowieka. Posłuchaj niektórych nagrań Natanka: ileż tam jest takich określeń wobec ludzi, przy których moje to pieszczoty dla uszu. Ale natankowe "pozbawianie osób czci" pewnie jest dla ciebie OK? Obudź sie! Nie wiem o jakich ludziach uczestniczących we wszystkich sakramentach Koscioła piszesz, bo jak już wspomniałem wcześniej "ja o mydle, ty o powidle", ale jesli chodzi o ludzi zgromadzonych wokół Ks. Natanka, to przypomnę, że jest on suspendowany i skarmenty spowiedzi i małżeństwa udzielanne przez niego są NIEWAŻNE, a sakrament eucharystii wazny na zasadzie ex opere operato – może należałoby pomartić i modlić za tych ludzi, zamiast atakować tych, którzy staraja się innych informować o zagrożeniach. Zbyt łatwo jest zejsć z głównej drogi na boczną ściezkę i już nie wrócić na tę drogę.
      http://www.fronda.pl/a/nauczanie-ksiedza-piotra-natanka-niezgodne-z-objawieniem,35894.html

  • Ja wróciłam w niedziele z rekolekcji pt."Otwórzcie drzwi Chrystusowi" z Brdowa od Matki Bożej Zwycięskiej, ks. Jacek jak pisze, wyruszył wczoraj do Matki Bożej Kodeńskiej na swoje rekolekcje. Życzę, by Duch Święty odnowił zapał i gorliwość kapłańską, by był Ksiądz wciąż "solą ziemi" i "światłem " dla świata współczesnego.

  • W nawiązaniu do powyższej dyskusji, to ja miałbym prośbę, abyśmy nasze poglądy na sprawy wiary i sprawy duchowe opierali na Piśmie Świętym, a jeżeli jakichś objawieniach, to tylko tych, które są uznane przez Kościół. Zwracam przy tym uwagę, że nawet tych oficjalnie uznanych objawieniach nie znajdujemy żadnych słów Boga Ojca! Naprawdę, bądźmy w tych sprawach rozważni… Ks. Jacek

    • Czy aby na pewno nie znajdujemy żadnych słów Boga Ojca? Wielka szkoda, że Ksiądz nie trafił na : "Bóg Ojciec mówi do Swoich dzieci"
      Szkoda, że Ksiądz nie odniósł się do agresywnych wypowiedzi Roberta podając jedynie nieprawdziwy argument odnośnie słów Boga Ojca.
      Dyskutujmy zatem na prawdziwe argumenty i nie potępiajmy nikogo z góry.
      Zanim Ksiądz da odpowiedź proszę jedynie przeczytać chociaż to http://www.voxdomini.com.pl/ojciec/o_02.htm z większej całości: http://www.voxdomini.com.pl/sklep/index.php?main_page=product_info&products_id=80

      Dasiek

    • Bardzo proszę o nie mieszanie mojej osoby ze swoimi problemami. Moje wypowiedzi nie byly agresywne i to nie ja nazwałem ciebie oszczercą, tylko na odwrót. To, że mam takie, a nie inne stanowisko w sprawie objawień prywatnych nie dyskryminuje mnie z publicznej debaty na ich temat. Nie odnoszę się do objawień, które "przeszly swoją drogę przez mękę" i zostały uznane przez KK, ale do tych, w których moga występować elementy duchowo niebezpieczne, albowiem jak wiemy szatan nie próżnuje i często objawia swoje niecne oblicze tam, gdzie najmniej sie go spodziewamy. Chrystus ostrzegał przed fałszywymi prorokami, którzy będą mówić powołując się na niego. Dlatego ufam Kosciołowi w sprawach wiary, bo Jezus zapowiedział i to, że bramy piekielne go nie przemogą, niezaleznie od tego jakby źle się nie działo! Ilez mamy przykładów w dziejach na to, jak bardzo miał rację! Jeśli uwierają ciebie moje wypowiedzi lub komentarze i nie chcesz nawiązywać dyskusji, to wystarczy mi to zaznaczyć, co z pokorą przyjmuję i obiecuję, że będę starał się unikać komentowania twoich wpisów, chyba że zobaczę jakieś niebezpieczenstwo natury duchowej – ale i wówczas tylko je zaznaczę bez słowa komentarza.
      Szczęść Boże!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.