Umiejscowiony w konkretnej kulturze…

U
Boże Narodzenie 2013 w Biłastoku…
Teraz to i dla mnie już historia..

(Rdz 49,2.8-10)
Jakub zwołał swoich synów i powiedział do nich: Zbierzcie się i słuchajcie, synowie Jakuba, słuchajcie Izraela, ojca waszego! Judo, ciebie sławić będą bracia twoi, twoja bowiem ręka na karku twych wrogów! Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon! Judo, młody lwie, na zdobyczy róść będziesz, mój synu: jak lew czai się, gotuje do skoku, do lwicy podobny – któż się ośmieli go drażnić? Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród kolan jego, aż przyjdzie ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów!


(Mt 1,1-17)
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była /dawna/ żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam z Syberii.

Dziś u nas piękny słoneczny dzień, jest ciepło, -12, nie pada śnieg (już go nam wystarczy)… Taka pogoda jak dziś mogłaby być całą zimę – ja tylko za.

U nas w parafii dziś przylatuje o. Andrzej Legieć, redemptorysta z Kiemierowo, Polak, który od jutra będzie głosił nam słowo Boże – rekolekcje. Bardzo więc proszę Was o modlitwę, do niedzieli włącznie, za naszą parafię, za nasze rekolekcje.

Dziś w liturgii rozpoczyna się druga część Adwentu – bezpośrednie przygotowanie do świąt Narodzenia Pańskiego. A zatem także i my powinniśmy włączyć drugi bieg w naszych duchowych przygotowaniach.

Jak tam w Polsce zewnętrzne przygotowania? W supermarketach śpiewają już kolędy?

Tutaj też już trochę widać choinki i dekoracje świąteczne, podobnie jak w Polsce, z tą tylko różnicą, że my już siądziemy do świątecznego stołu, a tu przygotowania będą trwały dalej, a nawet będą się nasilały. I to nie ze względu na to, że prawosławne Boże Narodzenie jest 7 stycznia, a dlatego, że w Rosji przygotowujemy się do największego święta w ciągu roku – do nowego roku.

Owo święto jest powodem dla stawiania choinek i szału zakupów – wot, co kraj to obyczaj.

Ale my chcemy zwrócić uwagę na nasze duchowe przygotowanie…

Spójrzmy więc do dzisiejszego słowa…

Kiedyś zapytano jednego człowieka – jaką książkę ostatnio przeczytałeś? On odpowiedział – książkę telefoniczną. – I jak? – Akcja nieciekawa, ale bohaterów dużo.

Jak czytamy dzisiejszy fragment Ewangelii odnosi się też takie wrażenie – akcja nieciekawa, ale bohaterów dużo. Prawdę mówiąc, przyznam się wam szczerze, nie bardzo lubię ten fragment Ewangelii… Trudno o nim rozmyślać, trudno mówić kazanie…

Jednak jeśli pomyśleć, to jest on niezwykle ważny w całym przekazie Ewangelicznym. On nam przekazuje bardzo ważną prawdę – Jezus, Syn Boży jest człowiekiem, w pełni człowiekiem. Nie spadł z nieba, ma swój rodowód, pochodzenie, jak zwykły człowiek.

Jezus ma swoich przodków, jako człowiek został umiejscowiony w konkretnej kulturze, tradycji, pochodzeniu, narodowości, mentalności…

My też mamy swoją kulturę, mentalność, dziedzictwo, historię…

I to jest piękne, to daje jakiś szerszy kontekst naszego życia, bogactwo, dumę, pewność…

Współczesna kultura próbuje nam to odebrać, bez tego stajemy się bezdusznymi robotami, marionetkami, którymi łatwo jest sterować. Wczoraj ktoś na facebooku umieścił link do rozmowy w telewizji (nie powiem jakiej, ale polskiej) z pewną feministką – nauczycielem akademickim, która próbowała uzasadnić swoją tezę, że „W pustyni i w puszczy” to przeżytek, rasizm, nuda – książka nie na nasze czasy, a nawet szkodliwa, a za to „Harry Potter”, to jest nowoczesność, dzieci się nie nudzą czytając…

Jeśli tacy ludzie, z takimi poglądami, są nauczycielami akademickimi, a więc inteligencją, znawcami polskiej literatury, a przecież każdy nauczyciel nie tylko uczy, ale też przekazuje wartości, wychowuje… to dokąd zmierzamy i o co tu chodzi?

Myślę, że chodzi właśnie o oderwanie od korzeni, o zapomnienie o rodowodzie, o zapomnienie o własnym dziedzictwie, kulturze.

Chyba diabłu o to chodzi. Przecież jeśli patrzę dziś tutaj w Rosji, na ludzi wychowanych w Sowieckim Sojuzie – z całym szacunkiem do tych ludzi, bo nacierpieli się często więcej niż my w Polsce – to widzę, że ów diabelski system także miał to na celu – oderwać od tradycji, kultury…

Choćby tradycje religijne, które dziś powoli zaczynają się odbudowywać. Jak ich tu brakuje!

I tak w tym kontekście kulturowym warto spojrzeć na Boże Narodzenie.

Owe piękne tradycje – polskie tradycje bożonarodzeniowe.

Jak ich tu brakuje!

Przecież w Polsce i niewierzący podzieli się opłatkiem, i ateista się wzruszy słysząc kolędę, w telewizji różni artyści będą śpiewać religijne, bożonarodzeniowe pieśni. To są tradycje, piękne, polskie tradycje, które wypływają z wiary i w wierze znajdują swoją głębię i prawdziwe piękno.

Tu ludzie z zapartym tchem słuchają o tych tradycjach, pytają jak trzeba trzymać opłatek, jak go przełamać…

Nawet Jezus miał swój rodowód, był zakorzeniony w konkretnej kulturze, pochodzeniu, dziedzictwie. Dlaczego my mielibyśmy się od swoich korzeni, swojej kultury odżegnywać i jej wstydzić?

Jakie znacie tradycje bożonarodzeniowe? Jak się świętuje w Waszych rodzinach? Opowiedzcie, żebym i ja mógł podzielić się tym tutaj, w swojej parafii.

Pozdrawiam.

Tomsk w zeszłym roku…

11 komentarzy

  • Nie wiem czy to co napiszę można nazwać tradycją, ale w mojej rodzinie jest zwyczaj urządzania takiej jak to nazywamy "przedwigilji". Ponieważ rodzina rozrasta się z racji zakładania swoich własnych rodzin przez dorosłe już dzieci, chcemy spotykać się w tym dawnym podstawowym składzie. Zaczynamy już ok godziny 15 lub 16. Dzielimy sie opłatkiem, spożywamy kilka wigilijnych potraw, wspominamy tych, którzy już "są po tamtej stronie", śpiewamy kolędy, obdarowujemy sie prezentami i rozjeżdżamy na dalszy ciąg uroczystości. Jeśli wytrwamy to o północy spotykamy się na "pasterce". Zawsze jest bardzo serdeczna i ciepła atmosfera.
    Życzę już dziś dużo miłości od Nowonarodzonej Dzieciny dla księdza Marka i wszystkich jego parafian w Tomsku.
    Mirka od Ojca Pio

  • W niedzielę skończyłam czytać książkę J.Verne "Michał Strogow-kurier carski". Czytałam ją już wcześniej i pamiętałam, że kończy się dobrze. Warto czasami wracać do przeczytanych książek, bo ma się wtedy inne spojrzenie. Urzekła mnie pięknymi opisami przyrody, ubiorów i wygladu ludzi, i ich charakterów. Czasami, kiedyś jak intrygowała mnie akcja, to opisy pomijałam. Jak mówi tytuł rzecz dzieje się w Rosji, ale wiekszość na Syberii. Polecam.
    Z opłatkiem to jest w Polsce tak jak i ze święconką. Niewierzący kupią opłatek w supermarkecie i też będą łamać się nim i składać życzenia. U nas w parafii Celestynów być może jest to akurat opłatek poświęcony, bo sam organista roznosi po domach i kto chce to weźmie. Natomiast ze święconką trzeba iść do kościoła bo inaczej nie będzie poświęcona, a więc nie będzie "święconką". Czasami zastanawiałam się, dlaczego ci co nie chodzą do kościoła też idą święcić pokarmy.
    W klasie czwartej jest temat rodowodu rodziny. Mój wnuczek to robił: rysował i pisał daty urodzenia i imiona starszych pokoleń. Ja mam spisane wszystkie daty urodzin i śmierci najbliższych, ich nazwiska rodowe, te oczywiście które mogłam uzyskać. Te dane przydały mu się. Zauważyłam, że przy wymianie pomników na grobach nie zawsze spisuje się dane, które były wcześniej na starej tabliczce.
    Mam nadzieję, że blogowicze dużo napiszą na temat zwyczajów w ich rodzinach.
    U nas teraz przed kolacją czytamy słowo Boże, modlimy się, śpiewamy, córka gra na gitarze a wnuczek na pianinie kolędy. Następnie składamy sobie życzenia łamiąc się opłatkiem i dopiero zasiadamy do wspólnej kolacji. Po kolacji znowu śpiewamy kolędy i dopiero potem Mikołaj rozdaje prezenty. Chwila odpoczynku jak się zdąży i na pasterkę.
    W moim rodzinnym domu odmawiało się tylko modlitwę. W wieczór wigilijny natomiast był zwyczaj, że młodzi chodzili po wsi i tam gdzie były panny, to zdejmowali furtkę i umieszczali ją, gdzieś na drzewie, stercie słomy itp. Natomiast pod obrusem i siankiem rodzice wkładali monety, które w drugi dzień świąt były przez nas rozchwytywane podczas zabierania siana ze stołu dla bydła.
    Ja jeszcze ogarniam modlitwą wszystkich posługujących na rekolekcjach: rekolekcjonistów i tych w konfesjonałach. Niech Wam Bóg dopomoże.
    Wiesia.

  • Wyrosłam w rodzinie katolickiej, typowo wiejskiej, więc i tradycje wigilijne przejęłam z domu rodzinnego z własnymi drobnymi zmianami ( bez obdzielania zwierząt- bydła kolorowymi opłatkami, bo takich w mieście nie posiadam 🙂 ). Jest więc biały obrus, Biblia z zaznaczonym Słowem na ten wyjątkowy dzień, sianko nie pod obrusem, ale na talerzu na którym leży SŁOWO. ( w rodzinnym domu sianko leżało pod stołem i w nim Tato ukrywał cukierki dla swoich pięciorga pociech ). Na drugim talerzu leży opłatek, podzielony na tyle części ile przewidujemy uczestników +1. Jest 12 potraw, ale wliczamy w nie również kawę- herbatę, ciasto, owoce, słodycze. Jest karp na ciepło, barszcz z uszkami grzybowymi, kompot ze suszonych owoców, śledź w śmietanie i w oleju bądź w pomidorach, są dwie sałatki jedna warzywna i dla męża koniecznie śledziowa, makiełki lub jakieś inna wymyślona przystawka. Rozpoczynamy Wieczerzę fragmentem Pisma Świętego w moim rodzinnym od kolędy ( Biblii nie posiadaliśmy) a kończymy kolędami i otwieraniem podarków. Z perspektywy tych wszystkich przeżytych lat zastanawiam się, dlaczego Jezus nie przysłał do naszych domów " tułacza, przechodnia " i ten pusty talerz jest wciąż niewykorzystany ( nie myślę tu o proszonym gościu.)

    • Zapomniałam dodać, że w czasie łamania się opłatkiem są szczere do bólu życzenia, niekiedy z łezką w oku ;-).
      Ps. Ja już jestem po spotkaniu opłatkowym we Wspólnocie z prelekcją o historycznym rysie Świąt Bożego Narodzenia i Wigilii, na której było ok.60 osób.

  • Przepiękne te Wasze opisy, Kochani… A najpiękniejsze w nich jest to, że przebija z nich Wasza serdeczna, szczera, wręcz dziecięca wiara… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Ja od kilku lat spędzam Wigilię w rodzinnym domu żony w Drohiczynie (Podlasie). Celebrujemy podobnie jak Wiesia i Anna: odświętnie przystrojony stół, choinka, która od dziesięcioleci zupełnie wyparła z Polski wcześniejsze tradycyjne świąteczne ozdabianie mieszkań. Na początku czytamy fragment Ewangelii – Łk  2, 1-14. Następnie dzielimy się opłatkiem i każdy z każdym składa sobie życzenia :). Modlitwa za zmarłych z rodziny.Kolęda (ja spiewam szeptem albo w myśli ruszając ustami, żeby nie dewaluować wartości jaką jest śpiew 😉 ). Zasiadamy do stołu: stroik wędruje na regał, aby zmieściły się potrawy :), zostaje centralnie opłatek i sianko, a wokół: karp smażony, ryba po grecku, sałatka warzywno-śledziowa, kotlety z grzybów, karp w galarecie, pierogi z kapustą i grzybami (wstyd się przyznać, ale przez nie zamiast w pełnej lekkości ciała oczekiwać narodzin Pana – ledwo wstaję od stołu 🙁 ), śledź w oleju i śledź w miodzie, karp pieczony z nadzieniem ryżowo-rodzynkowym, no i oczywiście chleb i dodatki tworzące 12 potraw (typu kutia, barszcz grzybowy, kompot z suszonych śliwek). Po kolacji na ogół dzieci lecą do okien celem wypatrzenia gwiazdki, a w tym czasie Św. Mikołaj w przedziwnie szybki sposób umieszcza pod choinką prezenty :). U nas wszystko obywa się bez alkoholu, chociaż wiem, że w niektórych regionach popija się wino :).
    Mam nadzieję, że nie zanudziłem jadłospisem, ale Ks. Marek chciał podzielić się niektórymi polskimi zwyczajami wigilijnymi więc doszedłem do wniosku, że kuchnia też jest istotnym elementem kultury narodowej :). Byłbym zapomniał: oczywiście u nas też jest symboliczne nakrycie dla nieznajomego przybysza. Niestety poza Św. Mikołajem nikt nie przybywa, ale on jest starym znajomym ;).

    • Odkąd pamiętam, nasi Duszpasterze zawsze "grzmieli" z ambon, żeby spotkanie przy wigilijnym stole odbywało się bez alkoholu. Dziękuję za ten piękny opis i… za jadłospis, od którego zrobiło się jakoś tak… smacznie. Ale to są właśnie nasze piękne, polskie tradycje! Ks. Jacek

  • U mnie w rodzinie zawsze 24 grudnia rano najmłodsi ubierają choinkę ( jeszcze się załapuję) 🙂 i stoi ( jeśli wytrzyma) aż do odwiedzin Księdza. Sianko kładziemy pod obrusem, a opłatek na talerzyku na stole. Głowa rodziny czyta fragment z Pisma Świętego. Potem łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. I chociaż nigdy nie przyszedł do nas gość, to zawsze jest jedno wolne nakrycie. Następnie posiłek: karp smażony i w galarecie, kapusta, śledź w oleju i pod pierzynką, barszcz z uszkami, sałatka warzywna, kompot, herbata. Na deser zawsze makowiec i sernik , czasem też robimy murzynka i cały talerz owoców:) Oczywiście nie ma alkoholu.
    Następnie prezenty:) Jedna osoba rozdaje wszystkim po kolei . Nie robimy zamieszania. Wieczorem siedzimy wszyscy razem. Nikt nigdzie się nie spieszy, nikt nic nie ma do załatwienia. To taki czas zatrzymania się. Czas dla rodziny. Następnie pasterka.
    Pozdrawiam serdecznie
    Gosia

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.