Aż do wiary Abrahama!

A
Szczęść Boże! Moi Drodzy, życzymy wszystkim rozpoczynającym dziś ferie zimowe wspaniałego odpoczynku – pomimo takie, a nie innej pogody. A tym, którzy je kończą, życzymy ogromnego zapału do twórczej i owocnej pracy! A tym, którzy na ferie czekają, życzymy cierpliwości… Przyjdzie także ich czas. A wszystkim – i jednym, i drugim, i trzecim – niech patronuje Święty Jan Bosco, wielki Wychowawca i Przyjaciel młodzieży!
                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
3 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jana Bosco, Kapłana,
do
czytań: Hbr 11,1–2.8–19; Mk 4,35–41

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem
tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to
przodkowie otrzymali świadectwo.
Przez
wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego,
by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł
nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi
Obiecanej jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i
Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem
miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i
budowniczym jest sam Bóg.
Przez
wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku otrzymała moc
poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił
obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego,
powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak
niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.
W
wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im
przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy
siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, co tak
mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali,
z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś
do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi
się nosić imienia ich Boga, gdyż przysposobił im miasto.
Przez
wiarę Abraham wystawiony na próbę ofiarował Izaaka, i to jedynego
syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu
powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”.
Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i
dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania
Chrystusa.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Przez
cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór
owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”.
Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także
inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz
zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź
się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu.
Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie
obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do
jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała
głęboka cisza.
Wtedy
rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak
wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim
właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Abraham
i Sara, o których mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu, a także
wielu innych wspaniałych ludzi, którzy dzisiaj nie zostali imiennie
wpomniani, ale o których Autor Listu do Hebrajczyków mówi, iż w
wierze pomarli oni wszyscy

właśnie
oni
wszyscy
potwierdzili swoim życiem prawdziwość tych
oto słów, przed chwilą usłyszanych, iż wiara
jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych
rzeczywistości, których nie widzimy.

Postawa
Abrahama bardzo wyraźnie i konkretnie to potwierdziła.
On,
który najpierw – bez chwili wahania – ruszył
przed siebie w nieznane, wiedziony głosem Bożym

i przekonany, że jeżeli Bóg tak mówi, to znaczy, że nie ma się
nad czym zastanawiać, tylko to wypełnić. Jeszcze większym
wyzwaniem było dla niego Boże polecenie złożenia
w ofierze Izaaka, jedynego i wytęsknionego syna.

Ale i wówczas, chociaż zapewne z ciężkim sercem, ale jednak nie
zawahał się wypełnić Bożego polecenia.

I chociaż próba, jakiej został poddany, faktycznie – tak po
ludzku – przerastała go, to jednak on wykazał się
niezwykłą, wręcz heroiczną wiarą i posłuchał Boga.
Równie
poważnej próbie poddani zostali uczniowie Jezusa, o czym słyszymy
w dzisiejszej Ewangelii. To była innego rodzaju próba, nie
obejmująca – jak w przypadku Abrahama – jakiejś
dłuższej perspektywy czasowej,
gdyż
było
to raczej wydarzenie jednostkowe, ale także bardzo
poważne, bo w końcu na
szali położone zostało ich życie!
Tak
przynajmniej oni to mogli odbierać. I oto okazało się, że im
akurat wiary zabrakło.

A
jest
to o tyle znaczące, że – jak słyszeliśmy – Jezus chwilę
wcześniej uczył ich w przypowieściach, a więc wykładał
im prawdy wiary i budował tę wiarę swoim słowem,

a ponadto w tym momencie był
z nimi w łodzi!
To
wszystko jednak było zbyt słabym argumentem, aby uczniowie w tym
momencie egzamin z wiary mogli zdać pomyślnie…
Moi
Drodzy, do
której listy


spośród tych dwóch przedstawionych – moglibyśmy dopisać swoje
imię:

do tej, którą rozpoczyna Abraham i Sara, a na której dalej
widnieją imiona wielkich ludzi Starego Testamentu, również
zadziwiających
nas swoją wiarą,

czy raczej do tej listy, którą dzisiaj otwierają
uczniowie Jezusa, przestraszeni
w obliczu niebezpieczeństwa?
Oczywiście,
musimy dla sprawiedliwości i uczciwości dodać, że z czasem i
oni
ukształtowali
w sobie na tyle silną wiarę,
że
życie swoje ostatecznie oddali za Jezusa, ale w tym momencie jeszcze
byli od tego naprawdę daleko… Zatem, do
której listy dzisiaj moglibyśmy dopisać swoje imię?
Odpowiedź
na tak postawione pytanie daje nam bardzo wiele codziennych,
większych i drobniejszych sytuacji, będących rzeczywistym
i dokładnym sprawdzianem naszej wiary.

Z
pewnością, wielokrotnie egzamin ten nie wypadnie pomyślnie, bo w
wielu codziennych sytuacjach będzie się okazywało, że jednak
ciężko nam zaufać tak do końca,

skoro Bóg tak mówi lub tak chce, to znaczy, że ma rację i wie,
czego chce.
Jakże
często buntujemy się przeciwko temu, jakże często chcemy
inaczej, chcemy po swojemu;

jakże często jesteśmy przekonani, że
Bóg nas opuścił, że o nas zapomniał!

To takie bardzo ludzkie… Jezus
także do nas – jak do swoich uczniów – nieraz mógłby
powiedzieć: Czemu
tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?
Ale
przecież nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy i my przeszli tę
drogę, którą przeszli uczniowie: od
wiary lękliwej, słabej i minimalnej – do owej wiary wielkiej,

której przykład dał dziś Abraham, a która uczniów zmobilizowała
ostatecznie
do
złożenia ofiary z życia.
My
też możemy przejść tę drogę

– niekoniecznie aż do męczeńskiej śmierci, ale na pewno do
takiej wiary, która pomoże bezgranicznie
i bez żadnych zastrzeżeń ufać Bogu

w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Mówiąc krótko – my
też możemy dojść
do wiary Abrahama! To jest możliwe!

Trzeba jednak zacząć już dzisiaj – i
starać się o to konsekwentnie
każdego dnia, w
każdej,
nawet
najdrobniejszej

życiowej sytuacji…
Przykład
takiego codziennego kształtowania wiary w sercu swoim i w sercach
innych daje nam Patron
dnia dzisiejszego, Jan
Bosko. Urodził się
on
w
roku 1815 w pobliżu Castelnuovo,

w diecezji turyńskiej. Dzieciństwo spędził w wielkim ubóstwie, a
kiedy został kapłanem, wszystkie
swoje siły poświęcił wychowywaniu chłopców.

Założył Zgromadzenia poświęcające się wychowaniu młodzieży.
Napisał także drobne dzieła religijne. Zmarł w Turynie w roku
1888.
Przez
całe swoje kapłańskie życie gromadził przy
sobie
samotną młodzież, ucząc ją prawd wiary,
szukając dla niej pracy u uczciwych ludzi. W niedzielę zaś
zajmował młodzież rozrywką, dawał okazję do uczestnictwa we
Mszy Świętej i do przyjmowania Sakramentów Świętych.
Ponieważ
wielu z jego podopiecznych było bezdomnymi, starał się dla nich o
dach nad głową. Tak
powstały szkoły elementarne, zawodowe i internaty,

które rychło rozpowszechniły się po
całej okolicy.
Wszystko to spowodowało, że ten Apostoł młodzieży uważany jest
dziś za
jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła.

I
jeśli
by szukać źródła takiego „powodzenia” jego misji, to – poza
oczywistymi ludzkimi walorami i talentami – należy wymienić jego
ogromną wiarę,

która kazała mu całe swoje życie poświęcić prowadzonemu
dziełu, nawet pomimo
tylu doraźnych niepowodzeń i trudności.
Jan
Bosco nie zrażał się tymi burzami, miotającymi jego łódką, bo
wiedział, że razem
z nim jest Jezus!
A
jeżeli On jest, to nic złego nie może się zdarzyć. Jan w to
głęboko wierzył…
W
tym kontekście pomyślmy:

Jakie
sytuacje lub okoliczności mojego życia są najtrudniejszym dla mnie
sprawdzianem wiary?

Jak
staram się na co dzień pogłębiać swoją wiarę?

A
jak w tym pomagam innym?

Kim
właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?

8 komentarzy

  • dla mnie najtrudniejszym sprawdzianem wiary jest rezygnacja z siebie, swoich wyobrażeń o tym jak powinno wyglądać moje życie, małżeństwo, przyjęcie,że niekoniecznie to co uważam za słuszne jest dobre dla mojej duszy..najtrudniej jest zrezygnować z siebie, to wymaga największego zaparcie..bo nikt poza Bogiem nie jest w stanie zweryfikować czy szczerze pragnę przemiany i pracuję nad nią, tu nie ma miejsca na działanie "pod publikę"
    Ania

  • RatujmyRodzine.pl

    Osoby rozwiedzione i żyjące w nowych cywilnych związkach nie mogą przystępować do Komunii Świętej, a związki homoseksualne są sprzeczne z prawem Boskim i naturalnym – poprośmy Ojca Świętego Franciszka, by kategorycznie potwierdził katolickie nauczanie w tych sprawach. Dołącz do naszej synowskiej prośby kierowanej do Papieża Franciszka poprzez wypełnienie poniższego formularza. – See more at: http://ratujmyrodzine.pl/#sthash.JRN95n6u.dpuf

    Dasiek

  • W codziennych intencjach mam :prosze o wzrost wiary i madrosc serca. W poglebianiu wiary to mnie najbardziej pomaga spotkanie wspolnotowe. W czasie takiego spotkania , w czasie eucharystii lub adoracji wyciszam sie zupelnie i nic mnie nie obchodzi. Jestem w zupelnie innym swiecie, tak jak by ten swiat nie istnial. Po takiej modlitwie wracam uduchowiona i dopiero wtedy mam skrzydla aby pomagac innym wzrastac w wierze oczywiscie.
    Wiem, ze Bog prowadzi mnie i blogoslawi. Moje zycie jest tego potwierdzeniem. Otrzymalam od Niego wiele lask i jestem Mu za to wszystko wdzieczna. Tylko tyle moge powiedziec bo tego nie da sie wypowiedziec slowami. Bogu niech beda dzieki! Nawet ten blog i spotkanie ks.Jacka to tez laska.
    Wiesia.

    • To prawda, że najtrudniejszy jest powrót z "góry" spotkania z Bogiem na "niziny" naszej codzienności… Ale to po to właśnie wchodzimy na tę "górę", aby inaczej – lepiej – funkcjonować na owych "nizinach"… Pozdrawiam+! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.