Czy Pan Bóg robi „kawały”?

C
Szczęść Boże! Pozdrawiam Wszystkich i dziękuję za wsparcie modlitewne, jakie z Waszej strony, moi Drodzy, towarzyszy ważnym działaniom Księdza Marka, podejmowanym w tych dniach. 
     Pozdrawiam w duchu wielkanocnej radości, o której więcej dzisiaj także w rozważaniu…
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
2 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań:
Dz
5,17–26;

J
3,16–21

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Arcykapłan
i wszyscy jego zwolennicy należący do stronnictwa saduceuszów,
pełni zazdrości zatrzymali apostołów i wtrącili ich do
publicznego więzienia.
Ale
w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia i wyprowadziwszy ich
powiedział: „Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie
słowa tego życia”. Usłyszawszy to weszli o świcie do świątyni
i nauczali.
Tymczasem
arcykapłan i jego stronnicy zwołali Sanhedryn i całą starszyznę
synów Izraela. Posłali do więzienia, aby ich przyprowadzono. Lecz
kiedy słudzy przyszli, nie znaleźli ich w więzieniu. Powrócili
więc i oznajmili: „Znaleźliśmy więzienie bardzo starannie
zamknięte i strażników stojących przed drzwiami. Po otwarciu
jednak nie znaleźliśmy wewnątrz nikogo”.
Kiedy
dowódca straży świątynnej i arcykapłani usłyszeli te słowa,
nie mogli pojąć, co się z nimi stało. Wtem nadszedł ktoś i
oznajmił im: „Ci ludzie, których wtrąciliście do więzienia,
znajdują się w świątyni i nauczają lud”. Wtedy dowódca straży
poszedł ze sługami i przyprowadził ich, ale bez użycia siły, bo
obawiali się ludu, by ich nie ukamienował.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie
zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego
Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat
został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega
potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie
uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A
sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi
światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego
uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła,
aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.

Jeżeli
się mówi przy różnych okazjach, że Pan Bóg ma fantastyczne
poczucie humoru
i potrafi tak pokierować różnymi sytuacjami,
że trudno się nie uśmiechnąć – to właśnie dzisiaj z taką
sytuacją mamy do czynienia.
Oto
bowiem arcykapłan i jego zwolennicy – wściekli i zawzięci –
wtrącają Apostołów do więzienia. Tę scenę możemy sobie
wyobrazić i ta scena raczej nas nie skłania do śmiechu. Co działo
się w samym więzieniu – nie wiemy, bo o tym nam Autor Dziejów
Apostolskich nie wspomina, chociaż możemy się domyślać –
przywołując inne, podobne wydarzenia – że Apostołowie modlili
się wspólnie i śpiewem wychwalali Pana.
Czy
się bali, czy nie? Trudno powiedzieć, zapewne odczuwali takie
zwyczajne, ludzkie obawy, ale nie można raczej sądzić, że
był to jakiś strach paraliżujący.
W
tym czasie cała starszyzna zbiera się i zasiada do rady. Widzimy
ich poważne, groźne miny, ich szczery wysiłek intelektualny,
aby zaraz, kiedy tylko uwięzieni Apostołowie zostaną wprowadzeni,
wytoczyć przeciwko nim najsurowsze oskarżenia. I oto w momencie,
kiedy to już ma nastąpić, dochodzi do sytuacji zupełnie
zaskakującej, którą wysłani po Apostołów strażnicy tak
relacjonują: Znaleźliśmy
więzienie bardzo starannie zamknięte i strażników stojących
przed drzwiami. Po otwarciu jednak nie znaleźliśmy wewnątrz
nikogo.
Wyobrażamy
to sobie? Zaryglowane na „siedem spustów” ciężkie, więzienne
drzwi, przed którymi dzielnie czuwają strażnicy, a oto drzwi
zostają otwarte i… nie
ma nikogo!

Jakie miny musieli mieć ci strażnicy, którzy przyszli, a tym
bardziej ci, którzy tak dzielnie więźniów pilnowali?… I jaka
musiała być reakcja
całej zgromadzonej starszyzny,
kiedy
usłyszeli relację strażników, a później kiedy doniesiono im, że
ludzie, których szukają, bez
przeszkód nauczają

lud w świątyni?
A
przecież to wszystko mogło się dokonać zupełnie inaczej: mogłaby
się zatrząść ziemia, mogłyby się z hukiem otworzyć drzwi
więzienia, mogłyby mieć miejsce jakieś
nadzwyczajne zjawiska,
tymczasem
jednak
cała
sprawa rozegrała się w sposób, który naprawdę nasuwa
skojarzenia z
niesamowitym poczuciem humoru Pana Boga!
A
to tylko napełnia nasze serca odwagą i wlewa w nie nadzieję, że
Bóg naprawdę wspiera
i
wspomaga
ty
ch,
którzy Mu służą i którzy o Nim świadczą,
dlatego
nawet tak prowadzi niektóre sytuacje, że nie dość, iż Jego
słudzy wychodzą z nich obronną ręką, to jeszcze towarzyszy temu
niemała
radość.
Jest
to, moi Drodzy, bardzo cenna podpowiedź dla nas, bo my czasami
traktujemy świadectwo, dawane wierze, w sposób śmiertelnie
poważny. Owszem, to świadectwo ma być poważne, bo wiara
jest rzeczywistością poważną –
to
nie jest zabawa! Ale świadectwo, dawane wierze, nie może się
dokonywać w sposób śmiertelnie
poważny, ponury,
smutny,

naznaczony jakimś strachem, czy duchem walki.
Kiedy
dzisiaj, już po raz kolejny, przysłuchujemy się rozmowie Jezusa z
Nikodemem,
to słyszymy, iż postawa świętości i dobre uczynki zostały przez
Jezusa porównane do
światła,

a złe uczynki – do
ciemności.

Jezus mówi wprost: Sąd
polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi
światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego
uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła,
aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

Zatem,
nawet jeżeli nasze
świadectwo
dawane wierze będzie się wiązało z jakimiś wyrzeczeniami czy
trudnościami, a obrona wiary i chrześcijańskich zasad przysporzy
nam chwile
rozterki,

czy nawet łzę bólu, samotności
lub niezrozumienia,
to nigdy nie zapominajmy, że wiara i przyjaźń z Jezusem to
rzeczywistość nade wszystko radosna
i
pełna światła!
Dlatego
nie
obawiajmy się uśmiechu, dobrego humoru, pogody ducha w codziennych
relacjach z ludźmi!
Chrześcijanin
– prawdziwy chrześcijanin – to człowiek
radosny, pełen dobrego humoru

i rozjaśniający swoją pogodą ducha rzeczywistość, w której
żyje. A nawet – wprowadzający tę radość w sytuacje trudne.
Bo
przecież dokładnie tak
– jak
dzisiaj
słyszmy
– Pan
Bóg postąpił
w bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się Apostołowie.
Czymże bowiem
była
cała ta sytuacja, jak nie świetnym
żartem (żeby nie powiedzieć: „kawałem”) ze strony Pana Boga?

Nie
bójmy się zatem i my wprowadzać uśmiechu i tworzyć radosnych
sytuacji (oczywiście
– bez przesady!) w
swojej codzienności! Tak
powinien postępować każdy prawdziwy chrześcijanin,
aby
się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.
W
tym
kontekście pomyślmy:

Czy
moje chrześcijańskie świadectwo nie jest smutne i pełne wiecznego
narzekania, pretensji i wyrzutów?

Czy
stać mnie na uśmiech, dobry żart, a nawet dobry „kawał”,
uczyniony bliźnim?

Czy
jednak staram się unikać wyśmiewania innych i żartów, które
mogłyby ich zranić?

Albowiem
Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

2 komentarze

  • Nie ma na swiecie takiej sily, ktora moglaby powstrzymac rozprzestrzenianie sie Bozej nauki. Prawdziwe wyzwolenie osiaga pelnie w sluzbie Bogu i czlowiekowi. Zlo natomiast, mimo calej swojej zewnetrznej atrakcyjnosci, przemija, pozostawiajac po sobie pustke i rozczarowanie. Mysle, ze czasami te zlosliwosci to wlasnie tych, ktorzy wierza w to co maja w tej chwili / dobra materialne czy zdrowie / nie zdajac sobie sprawy, ze to wlasnosc Boga, a oni sa tylko zarzadcami.
    Z Panem Bogiem.
    Wiesia.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.