Niektórzy jednak uwierzyli…

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, pamiętajmy dziś o nabożeństwach fatimskich, które chyba we wszystkich naszych Parafiach będą odprawiane. Niech to będzie jeszcze jedna okazja do modlitwy w intencji naszej Ojczyzny – aby wszyscy Polacy, właśnie na odcinku swojej osobistej troski o jej dobro – czerpali natchnienia z przesłania fatimskiego!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
6 Tygodnia wielkanocnego,
wspomnienie
dowolne Najświętszej Maryi Panny Fatimskiej,
do
czytań: Dz 17,15.22–18,1; J 16,12–15

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
owych dniach ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż
do Aten i powrócili, otrzymawszy polecenie dla Sylasa i Tymoteusza,
aby czym prędzej przyszli do niego.
Stanąwszy
w środku Areopagu Paweł przemówił: „Mężowie ateńscy, widzę,
że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc
bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem
też ołtarz z napisem: «Nieznanemu Bogu». Ja wam głoszę to, co
czcicie, nie znając. Bóg,
który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem
nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką
i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś
potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko.
On
z jednego człowieka wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby
zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy
i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go
niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego
z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też
powiedzieli niektórzy z waszych poetów: «Jesteśmy bowiem z Jego
rodu». Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że
bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia,
wytworu rąk i myśli człowieka. Nie zważając na czasy
nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do
nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie
będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył,
po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z
martwych”.
Gdy
usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni
powiedzieli: „Posłuchamy cię o tym innym razem”. Tak Paweł ich
opuścił. Niektórzy jednak przyłączyli się do niego i uwierzyli.
Wśród nich Dionizy Areopagita i kobieta imieniem Damaris, a z nimi
inni.
Potem
opuścił Ateny i przybył do Koryntu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do
powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś
przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie
będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i
oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z
mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko,
co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i
wam objawi”.

Epizod
opisany w dzisiejszym pierwszym czytaniu koncentruje naszą uwagę na
problemie, który najkrócej można by określić jako niepowodzenie
w pracy
apostolskiej. Oto bowiem widzimy Pawła,
jak z wielkim zapałem – takim jak zawsze – głosi Ateńczykom na
Areopagu słowa Dobrej Nowiny, a oni, choć początkowo nieco
zaciekawieni, to jednak po chwili odchodzą demonstracyjnie, rzucając
mu na „odchodne”: Posłuchamy
cię o tym innym razem.
Myślę,
że wszyscy wiemy, co to znaczy. Bo to znaczy dokładnie to samo, co
rzucone dzisiaj zza niejednego biurka w urzędzie lub z okienka dla
interesantów: „Proszę
przyjść później”,

albo: „Proszę
się dowiadywać”.

To jest dokładnie to samo! Okazuje
się bowiem, że jeżeli
mówimy, iż
Pismo
Święte zachowuje do dziś swoją aktualność,

to mamy
na myśli nie tylko ten wymiar najważniejszy, ponadczasowy,
dotyczący nauczania i głównych prawd wiary, ale i ten wymiar
codzienny…

I
to właśnie w tym wymiarze odnajdujemy analogię do czasów nam
współczesnych w owym wymijającym stwierdzeniu: Posłuchamy
cię o tym innym razem…

To
jest chyba najbardziej przykre zdanie, jakie może usłyszeć ktoś,
komu bardzo zależy na przekazaniu jakiejś prawdy, na przekonaniu do
czegoś, kiedy stara
się on
o taki właśnie czytelny przekaz, a słyszy w odpowiedzi: „To
przyjdź jutro”, „Kiedyś o tym pogadamy…”.

Jak często taka obojętność uderza głosiciela prosto w serce i –
co by nie mówić – zniechęca go? I
co wtedy robić?
Oczywiście,
już trzeźwy osąd sytuacji pomoże dojść do wniosku, że trzeba
dalej robić swoje!
Czyli
głosić!
Świadczyć!
I
to nie tylko dlatego, że tak podpowiada zdrowy rozsądek, iż nie
można poddawać się pierwszemu zniechęceniu, ale także dlatego,
że słowo
Boże do tego zachęca.

Zobaczmy,
w opisanym dzisiaj w Dziejach Apostolskich wydarzeniu znajdujemy
stwierdzenie, że niektórzy
jednak przyłączyli się do niego i uwierzyli.

Ilu
było tych „niektórych” – nie wiemy. Ale gdyby to nawet była
jedna osoba – byłoby warto ze
względu na nią
jedną
głosić! Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę słowa Jezusa z
dzisiejszej Ewangelii: Jeszcze
wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie.
Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy.
Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek
słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe.

Czyż
te słowa nie tchną jakimś pocieszeniem i wsparciem?
Oto
Jezus sam stwierdził, że nawet
On
jeszcze
„nie jest w stanie” dotrzeć

do niektórych serc, bo jeszcze „znieść nie mogą” tego, co ma
im do przekazania. Dopowiedzmy
jeszcze – w dniu liturgicznego wspomnienia Matki Bożej Fatimskiej
– że także to przesłanie Boga wciąż czeka na czas, kiedy
ludzie wreszcie
przejmą się nim i „znieść będą mogli”

zawarte tam ostrzeżenia i wezwania. O ile nie będzie za późno…
Pomimo
jednak
tego,
Jezus wypełnia
swoją misję i nie zniechęca
się, nie
rezygn
uje
z człowieka.

Jego Boska mądrość – podobnie jak i czerpiąca z niej apostolska
mądrość Pawła – we właściwym momencie podpowiedziała, że
nie
wolno się załamać,

nie wolno się poddać, nie wolno się zniechęcić! To byłby akt
jakiejś dezercji!
I
chociaż sytuacja taka bez wątpienia „podcina skrzydła”, to
jednak nie
może całkowicie odebrać zapału!
W
takim bowiem momencie musi przyjść świadomość, że chodzi tu w
końcu o
dzieło Boże, a nie o prywatny występ,

który ma przynieść głosicielowi osobistą popularność. W
związku z tym, może trzeba zaryzykować stwierdzenie, że wręcz
potrzebne są

takie momenty niepowodzenia, doraźnej porażki, jakiegoś odrzucenia
– momenty, powtórzmy
to, bardzo trudne i bolesne – żeby „otrzeźwić”
niektóre rozpalone umysły
dzisiejszych
apostołów,
gotowych sobie przypisać chwałę,
należną Bogu.
A
mówimy tu – żeby było jasne – nie tylko o tych głosicielach w
sutannach lub w habitach, ale
o wszystkich,

którzy z mocy Chrztu wezwani są do dawania świadectwa. Bo wszyscy
działają mocą Bożą, i wszystkich może spotkać takie
niepowodzenie i odrzucenie, ale wszyscy oni mogą
dokonać bardzo wiele

i naprawdę przybliżyć innym Królestwo Niebieskie, jeżeli przyjmą
do wiadomości i do świadomości, że działają nie
w swoim imieniu, a w imieniu Pana;

i że nie zbierają do „własnego trzosa”, ale do skarbców
Bożych; i że nie pomnażają własnej chwały, ale chwałę Bożą;
i że nikogo z tych, których pozyskają, nie
mogą „zawłaszczyć” dla siebie,

ale wszystkich zyskać Chrystusowi.
Wtedy
na pewno żadne niepowodzenie i odrzucenie nie
spowoduje
klęski
samego
dobrego dzieła.
W
tym
kontekście pomyślmy:

Czy
dając świadectwo swojej wiary i broniąc chrześcijańskich zasad,
występuję w imieniu Jezusa, czy jednak bardziej we własnym?

Jak
reaguję na lekceważenie ze strony ludzi?

Jakie
wnioski dla siebie wyciągam z takich trudnych sytuacji?

Nie
zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i
wszystkich ludzi do nawrócenia…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.