Miejcie wiarę w Boga!

M
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym otaczam serdeczną modlitwą mojego Przyjaciela, Łukasza Sulowskiego z Lublina, w dniu Jego urodzin. Niech Pan pozwoli Mu zrealizować wszystkie dobre plany i zamierzenia, zgodne z Bożą wolą – szczególnie to zamierzenie aktualnie najważniejsze… W tym wszystkim, co dobre i szlachetne w Jego planach, wspieram Go modlitwą!
      I zapraszam Wszystkich do refleksji nad Bożym słowem. Przypominam jednocześnie o Wielkiej Księdze Intencji.
                            Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek
8 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Urszuli Ledóchowskiej, Dziewicy,
do
czytań: Syr 44,1.9–13; Mk 11,11–25
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Wychwalajmy
mężów sławnych i ojców naszych według następstwa ich
pochodzenia.
Ale
są i tacy, o których nie pozostała pamięć, i zginęli, jakby
wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich z
nimi.
Lecz
ci mężowie pobożni, których cnoty nie zostały zapomniane,
pozostały one z ich potomstwem, dobrym dziedzictwem są ich
następcy. Potomstwo to trzyma się Przymierza, a przez nich ich
dzieci.
Potomstwo
ich trwa na zawsze, a chwała ich nie będzie wymazana.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a
że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii.
Nazajutrz,
gdy wyszli z Betanii, uczuł głód. A widząc z daleka drzewo
figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie
znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic
prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do
drzewa: „Niech już nikt nigdy nie je owocu z ciebie”. Słyszeli
to Jego uczniowie.
I
przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać
tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły
zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie,
i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.
Potem uczył ich mówiąc: „Czyż nie jest napisane: Mój dom ma
być domem modlitwy dla wszystkich narodów? Lecz wy uczyniliście z
niego jaskinię zbójców”.
Doszło
to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie i szukali sposobu, jak by
Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był
zachwycony Jego nauką.
Gdy
zaś wieczór zapadł, wychodzili poza miasto. Przechodząc rano,
ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał
sobie i rzekł do Niego: „Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś
przeklął, uschło”.
Jezus
im odpowiedział: „Miejcie wiarę w Boga. Zaprawdę powiadam wam:
Kto powie tej górze: «Podnieś się i rzuć w morze», a nie wątpi
w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się
stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie,
stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy stajecie do
modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także
Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia
wasze”.
Właściwie
trudno dopatrzeć się jakiegoś wielkiego i ponadczasowego
przesłania w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Jeżeli jednak szukać
myśli przewodniej, to jest ona zapewne zawarta już w pierwszym
zdaniu: Wychwalajmy
mężów sławnych i ojców naszych według następstwa ich
pochodzenia.

Zdanie
to nabiera pewnej ostrości i wymowy w kontekście zdania następnego:
Ale
są i tacy, o których nie pozostała pamięć, i zginęli, jakby
wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli, a dzieci ich z
nimi.

I
właśnie
w świetle tego stwierdzenia ci, o których mowa w pierwszym zdaniu,
okazują się – jak słyszymy – tymi, których
cnoty nie zostały zapomniane, pozostały one z ich potomstwem,
dobrym dziedzictwem są ich następcy. Potomstwo to trzyma się
Przymierza, a przez nich ich dzieci. Potomstwo ich trwa na zawsze, a
chwała ich nie będzie wymazana.

Co
nam chciał – poprzez
to zestawienie – powiedzieć
Mędrzec Syracydes?
Nasuwają
się różne skojarzenia i różne odpowiedzi, ale najważniejsze
zapewne są dwie: po pierwsze – i ci, do których bezpośrednio się
zwracał, i my także, winniśmy korzystać z doświadczenia
tych, którzy przed nami byli

i którzy przed nami tworzyli i osiągali dobro, a dzisiaj żyją w
naszej pamięci i są dla nas wzorem.

Okazuje się bowiem, że nie wszyscy w tejże pamięci pozostali i
nie wszyscy owym wzorem są, ci jednak, którzy
w
sercach
naszych
pozostali,
mogą być wzorem
i przykładem.
Inaczej
bowiem zapewne nie wspominalibyśmy
ich,
jako że zwykle staramy się nie
pamiętać o tych, którzy nam źle czynili

lub życzyli. A jeżeli już o nich pamiętamy, to tylko z jakimś
przerażeniem, albo ze smutkiem. Ci natomiast, których nosimy w
sercu i wdzięcznie
wspominamy,
wytyczają
nam drogę, którą
oni
sami
już przeszli

i po której nas prowadzą. Za nich – za ich przykład i za ich
mądrość – wychwalamy Pana. To jest myśl pierwsza.
Druga,
jaka w kontekście tego czytania się nasuwa – równie oczywista –
jest taka, że to
my właśnie

mamy być tymi, którzy w
pamięci innych pozostaną.

Oczywiście, nie tak, jak Piłat w Credo, tylko w tej pamięci
pozytywnej, by inni mogli z naszego przykładu i naszego
doświadczenia korzystać. To jest taka – jakby to górnolotnie nie
brzmiało – wymiana
dziejowa, dziedzictwo pokoleniowe.

Skoro sami chcemy korzystać z dorobku duchowego tych,
którzy byli przed nami,

to jesteśmy wręcz zobowiązani, aby zostawić coś w
duchowym spadku

tym, którzy będą po nas!
Nie
możemy być takim uschłym
drzewem,

które – jak to opisane w
dzisiejszej Ewangelii – nie rodzi żadnych owoców. Jak
słyszeliśmy, Jezusowi
nie wystarczyło,
że
miało ono
piękne
liście. On oczekiwał owoców, chciał znaleźć na nim coś
konkretnego
i pożytecznego.

Nie znalazł.
Tak
samo, jak nie znalazł
wiary

w postawie tych ludzi, których napotkał w świątyni. Okazało się,
że choć byli w domu Bożym, nie
dla Boga tam przyszli!
Dlatego
też i o nich
możemy powiedzieć, że przypominali owo bezowocne drzewo.
Owszem,
każdy z nich miał swój kramik, jakoś ustawił
się w życiu,

miał jakąś swoją pozycję i zapewne jakieś znaczenie w
otoczeniu, ale w oczach Jezusa, w oczach Bożych, wszyscy oni byli
takimi nie
owocującymi drzewami.

Bo ich życie było skoncentrowane na tym, co doczesne, na zysku, na
handlu – i nie
zawahali się tego zademonstrować nawet w
takim szczególnym miejscu!
Dlatego
Jezus mówi i do nich, i do swych uczniów, i do nas: Miejcie
wiarę w Boga. Zaprawdę powiadam wam: Kto powie tej górze: «Podnieś
się i rzuć w morze», a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni
się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam

wam:
Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie,
że otrzymacie.

Tak,
Kochani, to jest jedyny sposób na mądre i duchowo owocujące życia:
Miejcie
wiarę w Boga!

Wiara i modlitwa. Całkowite zaufanie do Boga. Takie zaufanie,
którego wyrazem będzie także ogromna wewnętrzna radość i
szczęście…
Takie
właśnie świadectwo daje nam Patronka
dnia dzisiejszego,
Święta
Urszula,
w świecie – Julia
Maria Ledóchowska.

Urodziła się
17
kwietnia 1865 roku,

w Loosdorf koło Wiednia,
w gorliwej katolickiej rodzinie.
Mając
lat dwadzieścia jeden, wstąpiła do klasztoru urszulanek w
Krakowie.
Wyróżniała się gorliwością w modlitwie i
umartwieniach. Najpierw pracowała w krakowskim internacie sióstr. W
1904 roku, jako przełożona domu, kierowała internatem. Dwa lata
później założyła pierwszy na ziemiach polskich internat dla
studentek szkół wyższych.
Swoje
powołanie do wychowania młodzieży i opieki nad nią odkryła
jeszcze w nowicjacie. W 1907 roku, w świeckim stroju, wyjechała
do pracy dydaktycznej w Petersburgu.
Objęła tam kierownictwo
zaniedbanego internatu i liceum Świętej Katarzyny. Owocem jej
ofiarnej pracy było powstanie – zaledwie po roku – samodzielnego
klasztoru urszulanek w tym mieście.
Wtedy
Urszula przeniosła się do Finlandii, gdzie otworzyła gimnazjum dla
dziewcząt. Podczas pierwszej wojny światowej apostołowała w
krajach skandynawskich,
wygłaszając odczyty o Polsce i
organizując pomoc dla osieroconych polskich dzieci.
Jednocześnie
nie zaniedbywała swego Zgromadzenia, dzięki czemu rozrastał się
nowicjat i dom zakonny w Szwecji. Pod koniec wojny Urszula
Ledóchowska przeniosła go do Danii, gdzie założyła również
szkołę i dom opieki dla dzieci polskich.
W
roku 1920 wróciła do Polski.

Osiedliła się w Pniewach koło Poznania, gdzie – z myślą o
pracy apostolskiej w nowych warunkach – założyła zgromadzenie
Sióstr
Urszulanek Serca Jezusa Konającego,

zwane urszulankami
szarymi.

Zgromadzenie
to
oddaje się głównie pracy wychowawczej.
W
całym życiu Urszula
Ledóchowska
odznaczała się apostolską gorliwością i pogodą ducha. Zmarła
w Rzymie 29 maja 1939 roku.
Dnia
20
czerwca
1983
Święty
P
apież
Jan Paweł II
zaliczył
ją w poczet
Błogosławionych,
a
18
maja

2003,

w
dniu swoich osiemdziesiątych trzecich urodzin – zaliczył
ją w
poczet
Świętych.
I
to
właśnie Święta Urszula Ledóchowska uczy nas dzisiaj – w jednym
ze swoich pism – jak ma wyglądać postawa człowieka,
bezgranicznie
ufającego Bogu.
Ten
tekst przywołujemy tu sobie co roku, ale jest on na tyle ważny, tak
bardzo
piękny

i tak bardzo
potrzebny

nam, smutnym i zgaszonym chrześcijanom obecnego czasu, że
koniecznie musimy go sobie jeszcze raz przypomnieć. To naprawdę
skuteczny sposób
na duchowe owocowanie.
Dzisiejsza
nasza Patronka proponuje nam taką
receptę:
Podaję
wam tu rodzaj apostolstwa,

które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i
trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo
jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo
uśmiechu.
Uśmiech
rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej
mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem,
mówi
o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca
niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne
i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech
na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie,
by cię
o coś poprosić, o coś zapytać – bo twój uśmiech już z
góry obiecuje chętne spełnienie prośby.
Nieraz uśmiech twój
wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję,
że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg
czuwa.
Uśmiech jest nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i
wskazuje, że tam na górze bije serce Ojcowskie, które
zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką.
Ciężkie
dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie prawo
uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać
innym
w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez
rozsiewanie wokoło małych promyków szczęścia i radości.
Możemy to czynić często, bardzo często, darząc ludzi
uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o
miłości i dobroci Bożej.
Mieć
stały uśmiech na twarzy, zawsze

– gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie,
w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na opak – o
to niełatwo!
Uśmiech
ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą
pogodę duszy, że umiesz
zapomnieć o sobie,

pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.” Tyle
Święta Urszula. Prawda, że proste?…
W
tym
kontekście pomyślmy:
– Kto
z moich przodków lub osób mi bliskich jest dla mnie największym
autorytetem?
– A
w czym inni mogliby naśladować mnie?
– Czy
moje życie to prawdziwe duchowe owocowanie, czy tylko zewnętrzny
blichtr i pozór?

Miejcie
wiarę w Boga!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.