Kiedy Bóg przychodzi w gościnę…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym spieszę z serdecznymi życzeniami do mojego Wujka, Mirosława Oleszczuka, z okazji Jego urodzin. Życzę Jubilatowi dobrych natchnień i światła Ducha Świętego w wytrwałym poszukiwaniu Prawdy i wgłębianiu się w najgłębszą istotę każdej rzeczy. Obiecuję wsparcie modlitewne i wyrażam wdzięczność za życzliwość, na każdym kroku okazywaną!
         W dniu dzisiejszym liturgia dopuszcza wspomnienie dowolne Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Chyba w większości naszych Parafii sprawowane jest co tydzień nabożeństwo właśnie do Matki Bożej nieustannie gotowej pomagać człowiekowi… Może zatem warto dzisiaj szczególnie serdecznie oddać Matce Bożej wszystkie nasze sprawy…
            Życzę Wszystkim błogosławionego i owocnego dnia!
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
12 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 18,1–15; Mt 8,5–17

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u
wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy
dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich podążył od
wejścia do namiotu na ich spotkanie.
A
oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: „O Panie, jeśli jestem tego
godzien, racz nie omijać twego sługi. Przyniosę trochę wody, wy
zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja
zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim
pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego”. A oni
mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”.
Abraham
poszedł więc spiesznie do namiotu Sary i rzekł: „Prędko zaczyń
ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki”. Potem
Abraham podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę dał
je słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym, wziąwszy
twaróg, mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy
oni jedli, stał przed nimi pod drzewem.
Zapytali
go: „Gdzie jest twoja żona, Sara?” Odpowiedział im: „W tym
oto namiocie”.
Rzekł
mu jeden z nich: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja
zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”.
Sara
przysłuchiwała się u wejścia do namiotu, które było tuż za
Abrahamem. Abraham i Sara byli w bardzo podeszłym wieku. Uśmiechnęła
się więc do siebie i pomyślała: „Teraz, gdy przekwitłam i mój
mąż starzec, mam doznawać rozkoszy?”
Pan
rzekł do Abrahama: „Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: «Czy
naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam?» Czy
jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę
do ciebie, i Sara będzie miała syna”.
Wtedy
Sara zaparła się mówiąc: „Wcale się nie śmiałam”, bo
ogarnęło ją przerażenie. Ale Pan powiedział: „Nie, śmiałaś
się!”

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił
Go, mówiąc: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i
bardzo cierpi”. Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz
setnik odpowiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod
dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.
Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię
temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź tu», a przychodzi; a
słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy
Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za
Nim: „Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak
wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze wschodu i
zachodu, i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w
królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na
zewnątrz w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.
Do setnika zaś Jezus rzekł: „Idź, niech ci się stanie, jak
uwierzyłeś”. I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.
Gdy
Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w
gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka opuściła ją. Wstała
i usługiwała Mu.
Z
nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem
wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto
spełniło się słowo proroka Izajasza: „On wziął na siebie
nasze słabości i nosił nasze choroby”.

Kiedy
Abraham zobaczył trzech tajemniczych wędrowców, zmierzających ku
niemu, sam wyszedł im na spotkanie. Mimo, że był już
człowiekiem leciwym, a przez to z pewnością nieco osłabionym,
jednak podniósł się z miejsca,
w którym siedział w cieniu i
powitał przybyszów, po czym bardzo skwapliwie począł krzątać
się koło należytego ich ugoszczenia.
Oczywiście,
bierzemy pod uwagę cały kulturowy kontekst, charakteryzujący się
ogromną gościnnością ludzi Bliskiego Wschodu, ale zapewne
i tak zastanawia nas – a może wręcz zadziwia
zaangażowanie, z jakim Abraham podejmował tych przecież zupełnie
sobie nieznanych ludzi.
W
komentarzach do tego opisu można znaleźć sugestię, iż Abraham,
jako człowiek bardzo zżyty z Bogiem, bardzo pokorny i posłuszny
Bogu, wyczuł sercem, że ci trzej wędrowcy to jakieś –
mówiąc naszym językiem – „przedstawicielstwo” Boga. I
nie pomylił się, bo szybko okazało się, że goście mają mu do
przekazania nowinę niezwykłą.
Już
samo pytanie jednego z nich, skierowane do Abrahama, gdzie jest jego
żona, zdradzało, że ludzie ci mają dużą wiedzę o tym,
do kogo dotarli. Zwłaszcza, że znali też imię kobiety, o
którą pytali. Kiedy jednak jeden z nich zapowiedział narodzenie
się syna, a potem – jakby na potwierdzenie prawdziwości swej
przepowiedni – zdemaskował Sarę, uśmiechającą się w
ukryciu, Abraham nie mógł mieć wątpliwości, z
kim rozmawia… Przekonał się, że to sam Bóg wszedł
do jego tymczasowego obejścia – do jego tymczasowego domu, do jego
prywatności, do jego życia – aby to życie znacząco
ubogacić.
Dobrze
więc postąpił Abraham, idąc za głosem serca i podejmując
tak gościnnie tajemniczych przybyszów. W ten sposób bowiem
samemu Bogu udzielił gościny.
Dzisiejsza
liturgia słowa pokazuje nam jeszcze inne momenty wejścia Boga w
codzienność człowieka
i w takie zwyczajne realia ludzkich
losów – ludzkich domostw. Chociaż w jednym przypadku nie doszło
do fizycznego, spektakularnego przekroczenia przez Jezusa progu domu,
to jednak i wtedy owo wejście dokonało się – jeśli tak
można powiedzieć – na odległość.
Mówimy
o rzymskim setniku, który z pewnością ucieszyłby się, gdyby
Jezus pofatygował się do niego i wszedł pod jego dach, jednak
głęboko w sercu przeżywana pokora, poczucie żołnierskiej
przyzwoitości i prawości,
a do tego jeszcze – co sam Jezus
zauważył – głęboka wiara nie pozwoliły mu prosić
Mistrza o taki zaszczyt. Dlatego swą prośbę skierował w tym
miejscu i w ten sposób, jak to zostało nam przedstawione przez
Ewangelistę Mateusza, a i tak zyskał to, o co prosił, zaś
jego duchowe nastawienie sprawiło, że nawet pomimo tego, iż Jezus
progu jego domu nie przekroczył, to na pewno obdarzył go wieloma
darami swojej obecności. Bo na płaszczyźnie serca spotkanie
to się dokonało!
Do
domu Piotra już Jezus wszedł, zwłaszcza, że – jak przekonują
bibliści i przewodnicy, oprowadzający dziś po ruinach tamtego
Kafarnaum – Jezus pomieszkiwał u Piotra, więc ten dom był
w jakimś sensie także Jego domem. Wiemy przecież, że Jezus
nie miał żadnego własnego „kąta” na tej ziemi, o czym sam
mówił…
I
to właśnie w tymże domu najpierw dokonał uzdrowienia
teściowej Piotra, a potem wiele innych uzdrowień. Możemy
powiedzieć, że to wejście Boga do domu człowieka zaowocowało
jakimś ogromnym i trudnym do przecenienia dobrem!
A
my, Kochani, możemy sobie z całego tego rozważania wyprowadzić
kilka praktycznych wniosków.
Pierwszy
to taki, że przyjmując w swoim domu kogokolwiek, zawsze należy
przypomnieć sobie stare polskie przysłowie: „Gość w dom –
Bóg w dom”…
Oczywiście, różnej „maści” prześmiewcy
zdążyli już to przysłowie przekształcić na wersję: „Gość w
domu – Bóg wie, po co?…”, ale my pozostańmy przy wersji
oryginalnej. I starajmy się zawsze o tym pamiętać, że każde
odwiedziny, to naprawdę jakiś uśmiech Boga do nas.
Z
tym zaś wiąże się drugi wniosek – ten mianowicie, że kiedy to
my udajemy się z wizytą, także powinniśmy zadbać o to, aby
wnieść do odwiedzanego domu chociaż odrobinę radości i
nadziei,
a więc – mówiąc najkrócej – wnieść tam
Boga.
Chociażby przez dobre, pocieszające słowo…
I
po trzecie wreszcie – nigdy nie możemy zapomnieć, że Bóg
naprawdę jest w naszym życiu obecny i poprzez różnych
ludzi oraz różne sytuacje realnie wchodzi w naszą codzienność,
naprawdę nam pomaga, pociesza nas… Może trzeba trochę
większej uwagi,
żeby to dostrzec?… A może potrzeba chociaż
odrobinę gościnności i uprzejmości Abrahama, aby Boga do
swego domu zaprosić, aby nie musiał On naszego domu omijać, ale
aby Go przyjąć godnie i posłuchać, co ma do powiedzenia?…
A
Bóg – z całą pewnością – z gościny naszej skorzysta…
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
w każdym odwiedzającym mnie człowieku widzę przychodzącego do
mnie Boga?

Co
ja wnoszę do domów innych?

Po
czym rozpoznaję działanie Boga w mojej codzienności?

Panie,
nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko
słowo… 

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.