Jeśli w jakimś miejscu Was nie przyjmą…

J
15
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Am 7,12–15; Ef 1,3–14; Mk 6,7–13
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
Amazjasz,
kapłan w Betel, rzekł do Amosa: „«Widzący», idź, uciekaj
sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj. A w Betel
więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i
królewską budowlą”.
I
odpowiedział Amos Amazjaszowi: „Nie jestem ja prorokiem ani nie
jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina
sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie:
«Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego»”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa,
który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na
wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed
założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego
obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych
synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku
chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.
W
Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie występków według
bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał w postaci wszelkiej
mądrości i zrozumienia, przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej
woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla
dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w
Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi.
W
Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni
zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej
woli, po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu, my, którzyśmy
już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie. W Nim także wy
usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W
Nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią
Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego
dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie, które nas uczyni
własnością Boga ku chwale Jego majestatu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch.
Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.
I
przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski:
ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci
w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”.
I
mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam,
aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i
nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z
nóg waszych na świadectwo dla nich”.
Oni
więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych
duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
Prorok
Amos usłyszał od Amazjasza, kapłana w Betel, że ma się –
mówiąc krótko – wynosić.
Bo to, co mówił, nie spodobało się królowi izraelskiemu.
Odpowiadając na to, Amos stwierdził bardzo pokornie: Nie
jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem
pasterzem i tym, który nacina sykomory.

Dodajmy
tylko, że nacinanie sykomor to było jedno ze zwyczajnych
zajęć
prostych pasterzy,
a służyło ono przyspieszaniu dojrzewania tych roślin. I to
właśnie od takich zajęć Bóg wezwał Amosa, o czym on sam mówi:
Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie:
«Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego»”.

Czy
mógł zatem Amos tak po prostu nie głosić, nie prorokować,
odejść, bo tak akurat zażyczył sobie Amazjasz i król izraelski?
Przecież Bóg powiedział
coś innego,
a Bogu
akurat nie przeszkadzało, że Amos – jak sam siebie określił –
nie jest jednym z wielkich
Proroków Izraela,
tylko
prostym pasterzem…
A
kimże było owych Dwunastu, których wysłał Jezus? Czyż to byli
wielcy Prorocy? Nie! Rybacy!
A przecież Jezus wysłał
ich, aby wzywali do nawrócenia i wyrzucali złe duchy. W jednym i
drugim z opisanych dzisiaj przypadków o
wielkim znaczeniu

prorockiego
posłania decydowała nie pozycja owych posyłanych, ale autorytet
Posyłającego.
W obu
przypadkach
był to Bóg,
o którym Święty Paweł, w drugim dzisiejszym czytaniu, wypowiada –
może lepiej będzie powiedzieć: wyśpiewuje
– jeden ze swoich wielkich
hymnów,
jakich kilka
znajdujemy w jego Listach.
I
jest rzeczą niezwykle znamienną i dającą do myślenia, że ów
Pawłowy hymn znajduje się w dzisiejszej liturgii słowa dokładnie
pośrodku, pomiędzy
dwoma opisami
powołania
i posłania. Czyż nie jest to bardzo mocne podkreślenie właśnie
wielkości i autorytetu
Tego, kto posyła, kto zobowiązuje, by w Jego imieniu mówić, żądać
nawrócenia, przemiany życia?… Zwłaszcza,
jeżeli jest to Autorytet najwyższy z możliwych, a więc
sam Bóg,
który w osobie
swego Syna, Jezusa Chrystusa, umiłował
nas i wybrał.

Przeznaczył do zbawienia.
Stąd
też nie dziwią nas pełne zachwytu słowa Pawła: Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa,
który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na
wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed
założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego
obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych
synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku
chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.
I
dalej Apostoł dopowiada, w jaki sposób stajemy się święci
i nieskalani
przed obliczem Boga. Staje się to przez zbawczą
Ofiarę Chrystusa. Gdyż to w Chrystusie – jak pisze Apostoł – w
Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie
występków według bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał
w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia, przez to, że nam
oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które
przedtem w Nim powziął dla dokonania pełni czasów…
W
imię tej Ofiary, tego poświęcenia się dla człowieka, Bóg ma
prawo oczekiwać, że człowiek Go posłucha i przynajmniej
zechce skorzystać z tych darów, które z ręki Bożej za darmo
otrzymuje. Jednym z tych darów jest słowojasne i
konkretne słowo
pouczenia, upomnienia, słowo nawrócenia… Tak
hojnie tym słowem Bóg obdarzał swój lud przez Proroków, ale
także przez tych, którym dał udział w misji prorockiej
nawet, jeżeli byli to prości pasterze, jak chociażby Amos… Albo
prości rybacy – jak Apostołowie…
Za
nimi wszystkimi stał zawsze autorytet Wszechpotężnego i
Niezmierzonego,
ale też bezgranicznie kochającego Boga.
Dlatego ich pouczenia nie są ich prywatną sprawą. I dlatego nie
mógł Amos „pójść sobie” i nie głosić! I nie mogli
Apostołowie nie głosić tego, co im zostało powierzone – nawet,
jeżeli w wielu miastach miano ich nie przyjąć, odrzucić,
zlekceważyć…
Przewidując
tego typu sytuacje, Jezus dzisiaj mówi do Apostołów u początku
ich misyjnej drogi: Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i
nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z
nóg waszych na świadectwo dla nich.
Ten gest był bardzo
wymowny i w jakiś sposób wpisany w tradycję ludu wybranego. Dla
członków tegoż ludu, nieczystym był proch każdego kraju,
poza ich ziemią – Ziemią Świętą. Dlatego wracając
skądkolwiek do swego kraju, starannie otrząsali proch z nóg,
aby nie wnosić go na swój teren.
W
dzisiejszym poleceniu Jezusa słowa te zyskują właśnie taki bardzo
wymowny wymiar, który może lepiej jeszcze obrazuje paralelny
opis z Ewangelii Mateusza.
A w tejże Ewangelii słowa Jezusa o
strząśnięciu prochu z nóg Apostołów wobec tych, którzy odrzucą
ich naukę, zostały jeszcze wzmocnione stwierdzeniem, iż ziemi
sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu, niż temu
miastu.
W
Ewangelii Marka tych słów dziś nie słyszeliśmy, ale polecenie
Jezusa: Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą
was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg
waszych na świadectwo dla nich
tyle właśnie
znaczy. Ma to być wyraźny znak, uświadomienie, przestroga dla
wszystkich, którzy zlekceważą głos Proroków, Apostołów,
a więc tym samym – głos samego Boga!
Kochani,
my sobie musimy także dzisiaj te słowa mocno wziąć do serca. Bo
Jezus te słowa naprawdę wypowiedział! I wypowiedział wiele
jeszcze innych słów przestrogi, bardzo poważnego upomnienia,
ostrzeżenia… A tymczasem, można odnieść wrażenie, że gdzieś
nam te słowa giną – niebezpiecznie giną! Mamy bowiem
teraz swoistą „modę” na ukazywanie Jezusa jako miłosiernego,
czułego, litościwego, delikatnego…
I jest to prawdą, bo taki
właśnie był, kiedy chodził po ziemi i nauczał – i taki jest
nadal.
Ale
wiemy, że nieraz był bardzo surowy, nieraz bardzo ostro
upominał, a jeszcze w innym czasie krzyczał! I
wprost, bardzo jasno i konkretnie – ostrzegał przed piekłem!
Nie „straszył piekłem” – jak drwiąco powiedziałoby wielu
pragnących pominąć tego typu pouczenia, lub je ośmieszyć – ale
ostrzegał przed piekłem. I ostrzegał przed konsekwencjami
odrzucenia Bożej nauki.
Kochani,
Jezus to naprawdę wszystko powiedział. I dzisiaj także do swoich
Apostołów skierował te słowa: Jeśli w jakimś miejscu was
nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd
strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich.
Można
koło tych słów przejść tak sobie, obojętnie?… One się
przecież odnoszą do nas wszystkich, do których Pan także
kieruje – już od najmłodszych lat – swoje pouczenie przez
rodziców, nauczycieli, katechetów, księży…
Jako
naród, byliśmy i jesteśmy prowadzeni przez kolejnych Papieży,
ale też przez Episkopat polski, czy poszczególnych Pasterzy
diecezji,
także przez kolejnych Duszpasterzy w Parafii. To
oni wszyscy – obojętnie, kim by nie byli i skąd by nie
pochodzili, i czy bardziej, czy mniej odpowiadali subiektywnym gustom
– wszyscy oni mówili i mówią w imieniu Tego, który ich
posłał.
Dlatego ich słów nie można tak po prostu pominąć,
zlekceważyć.
Dlaczego?
A dlatego, że jest to sprzeniewierzeniem się samemu Bogu! Z
tego właśnie powodu oni sami nie mogą nie głosić
Bożej nauki, bo gdyby nie mówili, gdyby się przestraszyli i z tego
powodu albo przestaliby mówić, albo bardzo złagodziliby przekaz,
wówczas ponieśliby za to odpowiedzialność!
Jeżeli
jednak mówią, a ludzie ich nie słuchają, lekceważą ich – to
właśnie wtedy mają zastosowanie słowa Jezusa: Jeśli w
jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać,
wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
dla nich.
A to oznacza, że to sami ludzie, którzy nie
słuchają, którzy lekceważą, poniosą odpowiedzialność.
Jeśli
więc Duszpasterze w Parafii przestrzegają przed różnymi grzechami
i wadami, a ludzie to zupełnie lekceważą, nic sobie z tego
nie robią i łamią Prawo Boże niemalże z uśmiechem na twarzy,
tłumacząc tę swoją postawę sloganami, że „teraz takie
czasy”,
„takie są wymogi nowoczesności”, „teraz tak
wszyscy żyją”, to właśnie wtedy z całą mocą brzmią słowa
Jezusa: strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla
nich.
I
jeżeli Duszpasterze w Parafii przypominają o świętowaniu Dnia
Pańskiego, a całe gromady ludzi idą sobie w najlepsze prosto ze
Mszy Świętej na zakupy,
a znowu niemała grupa innych Osób w
najlepsze pracuje na polu lub wykonuje inne prace, nawet na
budowach, nic sobie nie robiąc z Bożego przykazania, to właśnie
wtedy z całą mocą brzmią słowa Jezusa: strząśnijcie
proch z nóg waszych na świadectwo dla nich.
I
jeżeli Episkopat polski już po raz któryś jednoznacznie
przypomina, że metoda in vitro jest dla katolika nie do
zaakceptowania,
gdyż jest całkowicie sprzeczna z nauką
Bożą,
a niektórzy posłowie i senatorowie stają przed
kamerami i cynicznie twierdzą, że biskupi się mylą, a oni sami są
katolikami i uważają inaczej, to właśnie wtedy z całą mocą
brzmią słowa Jezusa: strząśnijcie proch z nóg waszych na
świadectwo dla nich.
Naprawdę, ziemi
sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dniu sądu,
niż
tym ludziom.
Kochani,
powiedzmy to sobie jasno i wprost, że choćby ktoś nawet sto razy
przed kamerami pewny siebie twierdził, że jest katolikiem, a
głosuje za in vitro, ale też za aborcją, eutanazją czy innymi
formami brutalnego i nierzadko zbrodniczego łamania Prawa Bożego,
taki człowiek wyłącza się ze wspólnoty Kościoła i
chociaż formalnie jest katolikiem, bo został ochrzczony i jest to
wpisane w księgach parafialnych i formalnym aktem z Kościoła nie
wystąpił, to jednak na płaszczyźnie moralnej i faktycznej jest
już poza Kościołem!
A
na mocy kanonu 915 Kodeksu Prawa Kanonicznego, stanowiącego, że
należy odmówić Komunii Świętej każdemu, kto trwa z uporem w
jawnym grzechu ciężkim,
takim posłom i senatorom, którzy
zagłosowali za zbrodniczą ustawą o in vitro lub innymi tego typu
ustawami, każdy udzielający Komunii Świętej ma prawny
obowiązek im tego Sakramentu odmówić!
W
kontekście tego, nie ukrywam, że nie rozumiem postępowania tych
duchownych,
często także wysoko postawionych, którzy nawet w
obiektywach kamer takim politykom Komunii Świętej udzielają.
Jest to jawne i oczywiste złamanie dyspozycji prawa
kanonicznego! Mówimy tu o wszystkich, którzy w sposób jawny,
otwarty
i uparty sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła w
kwestiach zasadniczych, a do tego ich decyzje niosą za sobą tak
straszne skutki,
jak pozbawianie życia wielu istnień ludzkich.
Natomiast
wszyscy ci, którzy w każdej innej formie łamią Prawo Boże,
przekazywane jasno i konkretnie w nauczaniu Kościoła, muszą
pamiętać o słowach Jezusa, skierowanych do Apostołów i ich
następców: strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
dla nich.
Jedna
z sześciu głównych prawd wiary, które powtarzamy w
pacierzu, brzmi: „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za
dobro wynagradza, a za zło karze”.
Czas w to uwierzyć. I
przestać się oszukiwać. I przestać „rozmywać” to, co w
nauczaniu Jezusa trudne lub niewygodne. Bo Jezus to nie jest
„słodka przytulanka”, albo maskotka! Nie jest to również czuły
i tkliwy „naiwniak”,
którzy wszystko pochwali, wszystko
„jakoś tam” sobie wytłumaczy i za wszystko pogłaszcze. Nie!
Jezus
naprawdę kocha każdą i każdego z nas, dlatego chce naszego dobra,
naszego zbawienia – i dlatego Jego słowa mogą zaboleć, ukłuć
w serce…
Jednak ten, kto pragnie zbawienia wiecznego, musi się
z tą trudną prawdą zmierzyć.
Kto
zaś cynicznie i arogancko będzie uparcie lekceważyć Boże słowa
– zostanie na wieki potępiony w piekle!

14 komentarzy

  • Witam serdecznie!
    Ja z kolei z niepokojem spoglądam na to, co dzieje się w murach Watykanu, mam na myśli proces byłego abp. Wesołowskiego. Właściwie odroczenie procesu. Czy można prosić o jakiś komentarz do całej tej sprawy? Myślę, że nie tylko ja zadaję sobie pytanie o co chodzi w tym odroczeniu. Bo raczej nie o nagłe pogorszenie stanu zdrowia samego oskarżonego. Osobiście uważam, że to duży minus dla Kościoła – kwestia odroczenia procesu. Co się dzieje za murami Kościoła tak naprawdę? Czy faktycznie, jak powiedział ks. Isakowicz-Zaleski, do gry wchodzi potężne lobby, któremu nie rękę taki proces (PIERWSZY, JAK WIEMY), w Kościele? Nie wspominam już o liczbie wiernych (mniej lub bardziej związanych z Kościołem), którzy zaczęli się zastanawiać czy TAKI kościół to miejsce dla nich?

    Pozdrawiam!
    Dawid

    • Ucieczka w chorobę to sprawdzony i skuteczny motyw unikania odpowiedzialności. Jak widać, działa wszędzie, niezależnie od tego, czy dotyczy szefa mafii, generała czy arcybiskupa.

    • Trudno skomentować tę sprawę, jeżeli się nie zna szczegółów. Żeby się miarodajnie wypowiedzieć, trzeba by było mieszkać w Watykanie i z bliska przyglądać się całej sprawie. W tym kontekście, dziwię się jednoznacznym w treści komentarzom medialnym, których autorzy wszystko już wiedzą i na wszystkie pytania mają odpowiedź.
      Ja oczywiście jestem za pełnym wyjaśnieniem całej sprawy i – jeśli wina zostanie udowodniona – jestem za wyciągnięciem wszelkich konsekwencji. Ale nadal chyba obowiązuje zasada domniemania niewinności, którą przywołuje się na każdym kroku w odniesieniu do wszystkich, tylko nie do duchownych. Na nich wyroki media wydają od razu, na podstawie pierwszych doniesień. I wszyscy uważają to za coś normalnego, nikt nie protestuje.
      Ponadto, nie straciła na aktualności stara zasada prawna: AUDIATUR ET ALTERA PARS – co się tłumaczy: powinna być wysłuchana druga strona. Moje doświadczenie życiowe – w tym także kapłańskie – każe mi dodać do tej zasady słowo: ZAWSZE, bowiem ile razy swoje poglądy, opinie lub decyzje oparłem na stanowisku jednej strony, tyle razy zawsze musiałem się wycofywać, odwoływać, nierzadko przepraszać… Bo zwykle okazywało się, że ta druga strona też ma swoje racje, a stanowisko jednej strony, które uważałem za całościowe i zupełnie logiczne, okazywało się jednak niepełne. Naprawdę, zawsze trzeba wysłuchać drugiej strony! Nawet, jeżeli wygląda na bardzo winną, czy totalnie przegraną, a sprawa – za oczywistą. Nie wiem, czy w tym przypadku owej drugiej strony wysłuchano… Chyba nie!
      Natomiast co do poglądu, że ktoś miałby Z TAKIEGO Kościoła uciekać na podstawie tego wydarzenia, rodzi się cała gama zastrzeżeń. Po pierwsze, trzeba by na spokojnie dokonać prostego rachunku, czego w Kościele jest więcej – dobra, czy zła? Jeżeli zatem pojedyncze wydarzenie jest w stanie tak zachwiać czyjąś wiarą, to gratuluję takiej wiary! Po drugie: czy wszyscy biskupi (i nuncjusze) to pedofile? Można pominąć milczeniem naprawdę ofiarną posługę wielu duchownych? Po trzecie – z treści pytania wnioskuję, że te osoby są także w Kościele. Co one robią zatem, aby ten Kościół nie był TAKIM Kościołem? Jak one pomnażają dobro Kościoła – czy tylko go krytykują, atakują i z satysfakcją wręcz rozpowiadają o jego błędach? Czy chociaż modlą się za Kościół i duchownych, także – a może szczególnie – tych pogubionych?…
      Od razu zaznaczam, że za taką troskę o dobro Kościoła nie uważam medialnej działalności Księdza Isakowicza Zaleskiego. Z całą odpowiedzialnością podkreślam, że jako ksiądz nie identyfikuję się z postawą i wieloma poglądami tego księdza. Uznaję, że wypowiadane poglądy są jego prywatnymi poglądami, ale irytuje mnie to, że pod pozorem troski o Kościół biega po różnych stacjach, także tych nieprzyjaznych Kościołowi, i wypłakuje się im w rękaw. Nie uważam, żeby jego działalność przysparzała Kościołowi dobra!
      Uwzględniwszy te wszystkie zastrzeżenia i okoliczności, potwierdzam raz jeszcze, że jestem za dogłębnym wyjaśnieniem sprawy Biskupa Wesołowskiego – i wszystkich tego typu spraw. Ks. Jacek

    • Tak, podobnie z gen. Kiszczakiem i Jaruzelskim – problem w tym, że nie za bardzo dochodziło do "wysłuchania" drugiej strony. A może, odwrotnie w tych wypadkach? To właśnie scenariusz drugiej strony został przyjęty za pewnik? Nie wiem co jest lepsze dla Kościoła: zamiatanie pod dywan starych kup, czy niestrudzone czyszczenie dywanu? Ja prosty człowiek jestem, ale co tydzień wspólnie, rodzinnie sprzątamy mieszkanie….

    • Ja mówię o tym samym co napisałem w pierwszym poście: choroba jest metodą unikania odpowiedzialności (nie wnikam czy rzeczywista, czy nie). Kiedyś już dyskutowaliśmy w temacie tego zboczenia występującego wszędzie na świecie – w KK również, niestety. Ksiądz uważał, że nie ma problemu pedofilii w Kościele – i tu się zgodzę, że problemem byłaby nadreprezentacja zboczenia w jakiejś grupie (w Kościele, na podstawie badań w USA po "aferze pedofilskiej" wiemy, że występuje rzadziej niż w innych grupach społecznych). W tej konkretniej sprawie dowody raczej są mocne, skoro w ogóle doszło do wytoczenia procesu. Media głównego lewackiego nurtu – oczywiście, zawsze antykościelne – mają kolejną porcję tortu w prezencie.

    • Dowody "raczej" są mocne… Być może, nie wiem… Natomiast nie spieszyłbym się z ferowaniem kategorycznych opinii i wyroków na tym etapie. Naprawdę, nie chcę ponownie przytaczać całej swojej argumentacji w tej sprawie – to, co napisałem powyżej, jest moim precyzyjnym stanowiskiem. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • W naszej dyskusji nikt wyroków nie ferował. W którym miejscu Ks. Jacku, Ksiądz to wyczytał? Oprócz dość kategorycznej oceny ks. Isakiewicza – Zaleskiego (pozorna troska o Kościół) nie zauważyłem w tej wymianie zdań innych ocen osób trzecich: ani u Dawida, ani u mnie, ani nawet u Wandaliusza. Natomiast są opinie wyrażane w kwestii "sprawy" abp. Wesołowskiego, czy to źle? Chyba nie. Nie wpisujemy się w tryby atakowania Kościoła, ale nie chcemy w Kościele zła – z pełną świadomością, że nie da się tego wyeliminować do końca, należy podejmować próby i rozmawiać – zasada „kubła wody i nie bulgotania” przynosi o wiele więcej szkody Kościołowi niż Ks. Isakowicz – Zaleski (moim zdaniem). Obaj dobrze wiemy, że było wiele fałszywych oskarżeń księży o pedofilię, robionych w różnych celach i z różnym skutkiem. Ale fakt, że były fałszywe oskarżenia nie niweluje stanu rzeczy, że były i prawdziwe i udowodnione w sądach cywilnych, z przyznaniem się winnego do winy. Wysłuchanie drugiej strony jest podstawą sprawiedliwego procesu. Tylko czy do wysłuchania drugiej strony w ogóle dojdzie? Papież Franciszek, uważany przez kręgi tradycjonalistów za "postępowca", kategorycznie wypowiadał się w tym temacie i jasno wynika z jego wypowiedzi, że chciałby Kościół oczyścić z tego zjawiska. Być może – powtarzam „być może” – nie podoba się to ani tradycjonalistom (bzdurna teoria o niekalaniu własnego gniazda) i „postępowcom” (trzeba doganiać świat – i nic to, że w złym kierunku).

    • A w którym miejscu Pan wyczytał, że zarzucam Wam cokolwiek? Ja napisałem, że nie należy ferować kategorycznych wyroków – dlaczego Pan odnosi to do siebie? A co do potrzeby jasnego i konkretnego wyjaśniania takich spraw, to ja jestem całkowicie za tym i napisałem o tym wyraźnie w swojej wypowiedzi. Jeszcze raz proszę o jej uważne i spokojne przeczytanie, ale pod kątem tego, "co poeta miał na myśli", a nie co czytelnik chce tam znaleźć. Ks. Jacek

    • W odpowiedzi na mój post napisał Ksiądz takie zdanie: "Natomiast nie spieszyłbym się z ferowaniem kategorycznych opinii i wyroków na tym etapie." – można je zrozumieć jako komentarz do poprzednich wypowiedzi i tak to zrozumiałem. Jeśli miał Ksiądz na myśli swój osąd tej sprawy, to nieporozumiemie jest wyjaśnione. Post Księdza zrozumiałem dobrze i nie czytałem go pod wpływem emocji :).

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.