Skąd weźmiemy chleba?…

S
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy w
liturgii 17 Niedzielę zwykłą w ciągu roku, dlatego nie ma
wspomnienia Świętych Joachima i Anny, Rodziców Najświętszej
Maryi Panny, a Dziadków Pana Jezusa. Wspomnienia liturgicznego nie
ma, ale są imieniny.
I
to właśnie z okazji imienin, przesyłam najlepsze życzenia mojej
Siostrze, Annie Niedźwiedzkiej, dla której modlę się o
cierpliwość i stałą pogodę ducha, ale też pomysłowość i
zaradność przy kształtowaniu codzienności małżeńskiej,
rodzinnej i wspólnotowej.
Życzliwością
i modlitwą ogarniam także Annę Oleszczuk – Żonę mojego Wujka
Mirka; Annę Kołodziejczuk – moją Koleżankę i Fryzjerkę; Annę
Włodarczyk – moją Koleżankę, z którą współpracowaliśmy w
Liceum w Żelechowie, Nauczycielkę języka polskiego; Siostrę Annę
Marat – Dyrektorkę Przedszkola w Tłuszczu; Siostrę Annę
Nowakowską – z którą razem uczyliśmy w Tłuszczu, a która
obecnie przygotowuje się do pracy misyjnej;
Doktor Annę
Dróżdż z Celestynowa – której pacjentem byłem w swoim czasie;
Annę Strzeżysz – Gospodynię na Plebanii w Celestynowie;
Doktor Annę Słowikowską z Wydziału Prawa na KUL oraz nasze
przemiłe Anny z Blogowej Rodzinki (
bardzo bym chciał napisać
o każdej z osobna, ale przydałyby się jakieś dane
identyfikujące). Wszystkim Drogim
Solenizantkom życzę – i
o to się modlę – aby były tak blisko Jezusa, jak Ich Patronka.
A
na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech
Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
17
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: 2 Krl 4,42–44; Ef 4,1–6; J 6,1–15
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Pewien
człowiek przyszedł z Baal–Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu,
Elizeuszowi, chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i
świeżego zboża w worku. On zaś rozkazał: „Podaj ludziom i
niech jedzą”. Lecz sługa jego odrzekł: „Jakże to rozdzielę
między stu ludzi?”
A
on odpowiedział: „Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan:
Nasycą się i pozostawią resztki”. Położył więc to przed
nimi, a ci jedli i pozostawili resztki, według słowa Pańskiego.
CZYTANIE
Z LISTU ŚW. PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób
godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i
cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości.
Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest
pokój.
Jedno
jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani w jednej
nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara,
jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i
działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim
wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy
chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi
uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.
Kiedy
więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się
do Niego, rzekł do Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby oni się
posilili?” A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział
bowiem, co miał czynić.
Odpowiedział
mu Filip: „Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z
nich mógł choć trochę otrzymać”.
Jeden
z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: „Jest
tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie
ryby lecz cóż to jest dla tak wielu?”
Jezus
zatem rzekł: „Każcie ludziom usiąść”. A w miejscu tym było
wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do
pięciu tysięcy.
Jezus
więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał
siedzącym; podobnie uczynił i z rybami rozdając tyle, ile kto
chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: „Zbierzcie
pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło”. Zebrali więc i
ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po
spożywających, napełnili dwanaście koszów.
A
kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: „Ten
prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat”.
Gdy
więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać
królem, sam usunął się znów na górę.
Miłosierdzie
Boga względem człowieka polega na tym, że ogarnia wszystkie
ludzkie sprawy,
także ta najbardziej przyziemne i oczywiste, jak
chociażby potrzeba pokarmu, jak brak chleba.
Pewien
człowiek z Baal – Szalisza, przyniósł mężowi Bożemu,
Elizeuszowi, chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i
świeżego zboża w worku. Ale
Elizeusz nie spożył sam tego
chleba, kazał natomiast rozdać to ludziom, rozdać to
głodnym,
którzy byli w
okolicy. Nie bardzo wiedział prosty sługa Proroka, jak
spełnić jego polecenie. Przecież chlebów było o wiele za mało
w stosunku do potrzeb!
A jednak, okazało się, że wszyscy
najedli się do syta i jeszcze pozostawili resztki.
Trudno
sądzić, iż stało się to dzięki osobistej pobożności
Elizeusza,
chociaż niewątpliwie Bóg posłużył się nim jako
narzędziem, jako wykonawcą swoich zamiarów. Ale na pewno to sam
Bóg w ten sposób wyraził swoją troskę o człowieka.
        Analogiczną
sytuację przedstawia dzisiejsza Ewangelia. Jezus widząc, że tłumy
zewsząd schodzą się do Niego, postanowił dać im coś do
zjedzenia.
I – podobnie jak uczeń Elizeusza – uczniowie
Jezusa także nie
wiedz
ieli, jak wybrnąć z sytuacji? Czego oczekuje
Jezus? Co zamierza?
Jak chce nakarmić pięć tysięcy ludzi?
Jezus
od początku wiedział, co miał czynić. Za chwilę zdumionym oczom
jego uczniów ukazało się niezwykłe zjawisko: chleb, który
Jezus im podawał, z
aczął się rozmnażać – i było
go coraz więcej!
Każdy z siedzących dostawał tyle, ile chciał
i wszyscy najedli się do syta. A na początku było tylko pięć
chlebów jęczmiennych i dwie ryby.
Analizujący
ten fragment Ewangelii Świętego Jana podkreślają, że jest to
zapowiedź Eucharystii. To prawda, bo przecież podobny cud
rozmnożenia chleba dokonuje się w czasie każdej Mszy Świętej.
Eucharystia jest Chlebem,
który do syta napełnia duszę człowieka i zapewnia jej życie.

Dusza ludzka bez tego Pokarmu staje się bardzo uboga – niektórzy
nawet mówią, że obumiera…
      Ale my może dzisiaj zatrzymajmy się nad sensem dosłownym tego
wydarzenia, jak również tego, o którym powiedziało nam pierwsze
czytanie. W jednym i drugim przypadku Bóg okazał swoją litość
nad człowiekiem.
Pomógł mu zaspokoić głód – jego jedną z
najbardziej podstawowych potrzeb. Pokazał, że interesuje się nie
tylko zbawieniem człowieka,
a
więc celem nadrzędnym, ale i tymi prozaicznymi
rzeklibyśmy – problemami.
     Ta
postawa Boga każe nam wyciągnąć wnioski dotyczące naszego zatroskania o
innych. Jak zwykł mawiać Ksiądz Doktor Ryszard Federczyk, Ojciec
Duchowny jednej z Diecezji na Ukrainie – każdy z nas jest
za kogoś odpowiedzialny! Chociażby za jedną osobę, ale jednak
jest!
Są jednak między nami tacy, którzy są odpowiedzialni za
większą liczbę osób. Ta odpowiedzialność często wynika z
ich powołania
– rodzicielskiego, nauczycielskiego,
kapłańskiego. Ta odpowiedzialność może jednak także wynikać z
urzędu, jaki ktoś piastuje.
Odpowiedzialność
człowieka za drugiego człowieka obejmuje serdeczną troskę o jego
dobro, o jego autentyczne dobro. Chleb powszedni, który
Elizeusz, a potem Jezus rozmnożył, symbolizuje
zaspokojenie nie tylko głodu, ale także najbardziej
podstawowych potrzeb człowieka.
Chleb, jako pokarm najbardziej
szlachetny i czcigodny, symbolizuje wielkość i godność człowieka,
który go najpierw wytwarza, a potem spożywa. Jest on symbolem
ludzkiej pracy.
Najwyraźniej
widzimy to wówczas, gdy przynosimy chleb na dożynki. Również w
czasie Mszy Świętej przedstawiamy chleb jako owoc Bożego
błogosławieństwa i ludzkiej pracy.
Ale chleb jest także
symbolem wszystkiego, co ludzkie; wszystkiego, co od człowieka
pochodzi, czasami jest również
symbolem ludzkich przeżyć, poruszeń człowieczego
serca.
Jest wreszcie symbolem Bożej przychylności,
błogosławieństwa i dostatku. Na temat symboliki chleba – na
przykład w Biblii – powstały już rozliczne opracowania i
komentarze.
      My
dzisiaj przyjmujemy do wiadomości te wszystkie symboliczne
znaczenia chleba i pytamy, na ile nasza odpowiedzialność
o powierzonych nam ludzi jest realizowana w praktyce?
Czy staramy
się o ciągłe pomnażanie wobec nich dobra, jak Jezus rozmnażał w
Ewangelii chleb, aby go wszystkim starczyło? Czy naprawdę nasza
odpowiedzialność wyraża się w tym, że pomnażamy
dobro, że 
nam na dobru drugiego zależy?
        To
pytanie z pewnością muszą
sobie postawić
rodzice. Bo to oni od pierwszych lat zaspokajają
wszystkie potrzeby dziecka. Czy jako rodzice dbają
o prawdziwe dobro swoich dzieci?
Czy dobrem jest postawa
bezkrytyczna wobec ich różnych zachowań? „Skończył szkołę
średnią, niech robi co chce, przecież jest dorosły”. „Nie
wraca do domu z dyskoteki? – Wróci później”. „Napił się
trochę? – A cóż to szkodzi? Przecież już nie jest dzieckiem!”.

„Bałagani w szkole? – Przecież dzisiaj młodzież taka już
jest, zresztą on przechodzi trudny wiek!”. Gorzki to chleb,
który pomnaż
ają tacy rodzice!
Przyjdzie czas, że sami go będą
spożywać – i to do ostatniej okruszyny!
I
jakże wielki szacunek i uznanie dla rodziców, których syn czy
córka zachwyca ogromną kulturą, poczuciem odpowiedzialności i
poświęcenia
w działalności na płaszczyźnie szkolnej,
parafialnej, wspólnoty młodzieżowej. Czasami nawet po kilka godzin
potrafi poświęcić na ciężką pracę, ani razu nie skarżąc się
na zmęczenie… Nieraz z zachwytem myślę o takiej Młodzieży,
patrząc na ich piękną postawę!
Ale
wtedy z jeszcze większym zachwytem myślę o atmosferze ich domu,
bo odpowiedzialności, kultury i wysokiego stylu nie nauczy ksiądz
czy nauczyciel. On może tylko pomóc i kontynuować to, co jest
wyniesione z domu.
I tylko można Bogu dziękować, że są takie
domy, gdzie mądrzy i kochani Rodzice pomnażają prawdziwe dobro,
dają dobry chleb – i ten materialny i ten duchowy, w postaci
mądrego wychowania.
       Jak
wiele tego dobra może się dokonywać w sąsiedztwie.
Bez końca
można by opowiadać o sąsiedzkiej pomocy, trosce wzajemnej, o
wspólnym przeżywaniu Świąt i uroczystości rodzinnych, imienin; o
wspólnych wyjazdach… Odpowiedzialność sąsiadów za siebie
nawzajem jest rzeczą oczywistą, nie podlegającą
dyskusji,
a wynika – jeśli nawet nie z bliskości
zamieszkania, to i z innych powodów.
Dlatego
ważne jest, aby sąsiad rzeczywiście zainteresował się, czy ten,
kto mieszka tak blisko niego – nie potrzebuje chociażby tego
chleba materialnego.
Ale już na pewno – czy nie potrzebuje
chleba duchowego: pomocnej ręki, czasem także dobrego słowa?…
Stąd też bardzo gorzko smakuje chleb ciągłych podejrzeń, plotek, szyderstwa
i zazdrości w sąsiedztwie. Tak bardzo boli, kiedy się człowiek
z serca „wygada” przed sąsiadem
i opowie,
co mu leży na sercu –
oczywiście w największym zaufaniu i
dyskrecji – a potem nagle okazuje się, że o całej sprawie już
wie okolica,
a w dodatku wszystko zostało siedem razy
przeinaczone. Gorzki to chleb, bo bardzo podważa wiarę w ludzką
dobroć i bezinteresowność.
        Moi
Drodzy, to też pewien wymiar odpowiedzialności, a właściwie –
braku odpowiedzialności! To jest pomnażane zło, chleb goryczy i
bólu, jakim jedni karmią drugich. Chociaż może im się to
opłaca, bo i na tym gorzkim chlebie można się nieźle dorobić…

Ale to jest gorzki chleb, naprawdę gorzki… Niech Bóg broni!

         Dlatego
do nas wszystkich mówi dzisiaj Święty Paweł w drugim czytaniu:
Abyście postępowali w sposób godny powołania,
jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, znosząc
siebie nawzajem w miłości.
Abyśmy postępowali w
sposób godny powołania – powołania chrześcijańskiego,
powołania do świętości. Każdy z nas został do tego powołany,
abyśmy znosili siebie nawzajem w miłości.
A
co zrobić, kiedy
niektórzy nie mają już sił znoszenia
w miłości tego, co się dzieje w ich domach?
         Modlimy się szczerze i serdecznie: Panie, pomóż nam pomnażać dobro!
Pomóż nam rozdawać innym dobry chleb – w rodzinie, w
sąsiedztwie, w lokalnej społeczności. Pozwól nam modlić się do
Ciebie raz jeszcze słowami Kolekty, modlitwy przed czytaniami, w
której cały Kościół dzisiaj zwraca się do Ciebie z ufnością:
„Boże, Obrońco ufających Tobie, bez Ciebie nic nie jest mocne
ani święte,
spraw w swoim wielkim miłosierdziu, abyśmy pod
Twymi rządami i Twoim przewodnictwem dobrze używali rzeczy
przemijających
i nieustannie ubiegali się o dobra wieczne…
              W
tym kontekście zastanówmy się:
– Za
kogo ja jestem w pierwszej kolejności i w najwyższym stopniu
odpowiedzialny?
– Jak
realizuję tę odpowiedzialność?
– Jaki
chleb daję ludziom: chleb dobrego słowa i wsparcia, czy gorzki
chleb narzekania, obmów, przekleństw i podejrzeń?

Jeden
jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec
wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich
i we wszystkich.

7 komentarzy

  • Poemat Boga-Człowieka
    To w Tarichei, po pierwszym rozmnożeniu chlebów, zrodziła się w ludzie idea uczynienia Rabbiego z Nazaretu królem Izraela. Był tam Manaen, uczony w Piśmie oraz wielu innych, którzy – jeszcze niedoskonali w duchu, lecz mający szlachetne serca – przyjęli tę myśl i rozszerzyli ją. Chcieli otoczyć czcią Nauczyciela, aby położyć kres niesprawiedliwej walce z Nim. To był błąd interpretacji Pism, błąd rozpowszechniony w całym Izraelu, zaślepionym marzeniami o ludzkim królowaniu i nadzieją uświęcenia Ojczyzny zbrukanej z tak wielu powodów.

    I wielu, jakby to było naturalne, przylgnęło do tej idei z prostotą. Wielu udawało podstępnie, że ją przyjmuje, aby Mi zaszkodzić. Ci ostatni, połączeni nienawiścią do Mnie, zapomnieli o nienawiściach klasowych, które zawsze prowadziły ich do rozdzielenia. Sprzymierzyli się, aby Mnie kusić, aby nadać pozór legalności zbrodni, którą już postanowili w swoich sercach. Mieli nadzieję na słabość, pychę z Mojej strony. Ta pycha i ta słabość, a następnie przyjęcie korony, jaką Mi ofiarowywali, usprawiedliwiłaby oskarżenia, jakimi chcieli Mnie obrzucić. A potem… A potem posłużyliby się nimi, aby uspokoić swe fałszywe duchy ogarnięte wyrzutami sumienia, bo powiedzieliby sobie, mając nadzieję, że potrafią w to uwierzyć: „To nie my lecz Rzym ukarał Nazarejczyka-podżegacza”. Prawomocne usunięcie ich Nieprzyjaciela. Tym był dla nich ich Zbawiciel…

    Dasiek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.