Jezus prawdziwy – a Jezus „zmyślony”…

J
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przesyłam najserdeczniejsze życzenia Państwu Iwonie i Marcinowi Zagubień z okazji osiemnastej rocznicy zawarcia Małżeństwa. Ogarniam modlitwą „pełnoletnich” Małżonków, prosząc Dobrego Boga, aby pozwalał Im każdego dnia coraz bardziej dojrzewać w miłości i odkrywać piękno życia rodzinnego!
        Życzę Wszystkim jak najpiękniejszego przeżycia Dnia Pańskiego. I na takie właśnie przeżywanie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

21
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Joz 24,1–2a.15–17.18b; Ef 5,21–32; J 6,54.60–69
CZYTANIE
Z KSIĘGI JOZUEGO:
Jozue
zgromadził w Sychem wszystkie pokolenia Izraela. Wezwał też
starszych Izraela, jego książąt, sędziów i przełożonych,
którzy stawili się przed Bogiem. Jozue przemówił wtedy do całego
narodu: „Gdyby wam się nie podobało służyć Panu,
rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie służyć, czy bóstwom, którym
służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom
Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom
służyć chcemy Panu”.
Naród
wówczas odrzekł tymi słowami: „Dalekie jest to od nas, abyśmy
mieli opuścić Pana, a służyć obcym bóstwom. Czyż to nie Pan,
Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z
domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie
znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród
wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? My również
chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony
niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową
żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On, Zbawca ciała. Lecz jak
Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we
wszystkim.
Mężowie,
miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za
niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą,
któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą
Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy
czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie
powinni miłować swoja żony tak, jak własne ciało. Kto miłuje
swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie
odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je
żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy
członkami Jego Ciała.
Dlatego
opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i
będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica ta jest wielka, a ja mówię:
w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Ucząc
w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało
i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu
ostatecznym”.
A
spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło:
„Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”
Jezus
jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do
nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie
wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic
się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i
życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus
bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto
miał Go wydać.
Rzekł
więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do
Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”.
Odtąd
wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili.
Rzekł
więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”
Odpowiedział
Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa
życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś
Świętym Boga”.
Wielkie
zgromadzenie Narodu Wybranego, jakie miało miejsce w Sychem, podjęło
jednomyślną – powiedzielibyśmy dzisiaj – uchwałę, że chce
służyć Panu
.
Wszystkie
pokolenia Izraela, na czele ze swymi książętami, sędziami i
przełożonymi, stanęły przed Panem, aby odpowiedzieć na pytanie,
postawione przez Jozuego, następcę Mojżesza: Gdyby wam się
nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie
służyć: czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej
stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju
zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu.
Odpowiedź
narodu wybranego świadczy o jego wielkiej gotowości: My
również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem.
Wiemy
dobrze, że naród ten wiele razy łamał swoje przymierze z
Panem i pomimo składanych przy różnych okazjach obietnic,
odchodził od Niego. Albo popełniał najróżniejsze grzechy,
których potępienie przez Boga znajdujemy na wielu stronicach
Starego Testamentu, albo wprost skłaniał się do innych, obcych
bóstw
. Dlatego stwierdzenie, które dzisiaj usłyszeliśmy,
ma naprawdę duże znaczenie
W
tym kontekście odczytujemy sytuację, opisaną w usłyszanym właśnie
fragmencie Ewangelii. Oto Jezus, ucząc w synagodze w Kafarnaum,
mówi: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie
wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Reakcja
słuchających była dosyć oczywista – tak po ludzku patrząc –
a wyraziła się w słowach: Trudna jest ta mowa. Któż jej
może słuchać?
Wielu też w tym momencie odeszło od
Jezusa, nie chcąc już z Nim dłużej przebywać.
Apostołowie
zdali wtedy egzamin z miłości i bliskości Jezusa i pomimo, że też
niewiele z tego rozumieli, postanowili jednak zostać. Kiedy
Jezus zwrócił się do nich z zapytaniem: Czyż i wy
chcecie odejść?
– odpowiedzieli: Panie, do kogóż
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i
poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.
I
zostali…
Wielu
natomiast – jako rzekliśmy – odeszło, chociaż na początku
także chcieli być z Jezusem, chcieli Go słuchać i być Jego
uczniami. W którymś momencie okazało się jednak, że nie
takiego Jezusa chcieli słuchać
, nie takich słów
Nauczyciela mogli się spodziewać, nie w taki sposób miało się to
wszystko odbywać. Jezus po prostu – ich zdaniem – za dużo od
nich wymagał, zbyt trudne było to wszystko, co wobec nich
zaplanował. O jakim spożywaniu swego Ciała mówił, o jakim
piciu swojej Krwi?
Cóż to wszystko miało oznaczać? Czyż nie
jest to w ogóle jakimś zwyrodnieniem?
Zapewne
takich obaw nie brakło w sercach Apostołów, ale im wystarczyło
wiary, aby uznać, że skoro Jezus tak mówi, to wie, co mówi
i kiedyś stanie się to dla nich jasne. Rzeczywiście, stało się
nieco jaśniejszym dopiero na Ostatniej Wieczerzy, kiedy kawałek
chleba Jezus uczynił swoim Ciałem, a kilka kropel wina – swoją
Krwią.
Dzisiaj
może już tak bardzo się do tego przyzwyczailiśmy, że nie robi
to na nas specjalnego wrażenia.
A już na pewno nie takie, jakie
zrobiło na Apostołach, kiedy po raz pierwszy o tym usłyszeli, albo
na tych, którzy odeszli – zresztą, z tego właśnie powodu…
Tymczasem,
tajemnica ta i dziś nie stała się ani trochę mniej tajemnicza.
I Jezus, który dzisiaj nas pyta, czy chcemy Mu służyć, czy też
chcemy odejść – ten Jezus nie jest jakimś innym Jezusem,
od tego, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia; nie jest jakimś innym
Jezusem od tego, który stawia bardzo konkretne wymagania.
Nikogo nie zmusza, aby przy Nim pozostał, chociaż każdego
zaprasza.
Ci
jednak, którzy decydują się przy Nim zostać, dobrze gdyby
odpowiedzieli sobie na trzy bardzo podstawowe pytania. Po
pierwsze: Czy naprawdę chcą być przy
Jezusie, Jemu służyć, dla Niego żyć, nie odejść od Niego ani
na krok?
Kiedy już na to pytanie odpowiedzą pozytywnie, muszą
sobie postawić pytanie drugie,
równie ważne: W jakiego Jezusa wierzą?
Przy jakim Jezusie chc
ą pozostać, jakiego Jezusa chcą
słuchać?
Myślę,
że naród wybrany nie dotrzymywał obietnic składanych Bogu nie
dlatego, iż był z natury źle nastawiony i to jego służenie Bogu
było od początku oszustwem. Nie! Z pewnością wiele razy
autentycznie członkowie społeczności Izraela chcieli w pełni się
Bogu oddać i Jemu służyć.
Cóż
jednak,
kiedy okazywało się, że ten Bóg jest inny, niż oni by
chcieli
; inny, niż by sobie wyobrażali… I że stawia
konkretne wymagania, i że często nie podoba Mu
się sposób postępowania Jego narodu. Gdyby tak mniej wymagał,
gdyby przez Proroków nie gromił za każdym razem całej masy
błędów, gdyby zechciał przymknąć oko na to czy na tamto,
wtedy pewnie łatwiej by się Mu służyło. Ale tymczasem nie było
to takie proste, dlatego najszybszym sposobem poradzenia sobie z
problemem było odejście od Boga – żeby
nie czynił wyrzutów, żeby nie spojrzał w oczy, bo
wtedy z pewnością zrobiłoby się głupio…
I
podobnie rzecz się miała w relacji ludzi z Jezusem: może i więcej
by przy Nim zostało, może i więcej by Go słuchało, może miałby
lepsze „wzięcie”,
gdyby mniej wymagał i tak bezlitośnie
nie mówił prawdy w oczy.
Ale Jezus – jak wiemy – nie ulegał
takim sugestiom i mówił prawdę w oczy, i stawiał konkretne
wymagania. Pozostali więc przy Nim ci, którzy odważyli się podjąć
takie wyzwanie.
Stąd
też i my, zanim powtórzymy za narodem wybranym, że służyć
chcemy Panu;
zanim za Apostołami powiemy, że nie odejdziemy od
Jezusa, bo ma On słowa życia wiecznego i jest dla nas Świętym
Boga – jeżeli chcemy powiedzieć to świadomie i z serca –
koniecznie musimy postawić sobie i odpowiedzieć na owo drugie
pytanie: W jakiego Jezusa wierzymy? Czy w takiego, jakim jest,
czy w takiego, jakiego my sobie wyobrażamy i jakim
chcielibyśmy Go widzieć
– jakiego obraz sami sobie tworzymy?
Kiedy
zaś z przekonaniem stwierdzimy, że wierzymy w Jezusa takiego,
jakim jest
i z wielką ufnością przyjmujemy wszystko, co nam
daje i czego nas naucza, i to wszystko dokładnie chcemy wypełnić,
wtedy pozostaje odpowiedzieć na pytanie trzecie: Jak to robimy?
Jak konkretnie postępujemy, aby móc z czystym sumieniem
powiedzieć, że naprawdę służymy Panu?
Z
pomocą przychodzi nam Święty Paweł Apostoł, który do
Efezjan, ale i do nas wszystkich, mówi w drugim czytaniu o tym, jak
winny się kształtować
wzajemne relacje małżonków.
To taki bardzo konkretny przykład. Oczywiście – nie jedyny,
ale jednak bardzo ważny.
Małżonkowie
swoje pragnienie służby Bogu najpełniej zrealizują, jeżeli będą
się nawzajem miłowali i to taką miłością, jaką Chrystus
umiłował Kościół
. Jeżeli będą za siebie tak
odpowiedzialni, jak Chrystus jest odpowiedzialny za swój Kościół.
Jeżeli przeniosą tę
miłość,
jaką Chrystus
Kościół otacza, do swoich relacji wzajemnych.

Ale
to przecież nie jedyny sposób na to, aby naprawdę służyć Bogu.
Każdy z nas bowiem ma swoje życie, ma swój zakres zadań, które
musi wypełnić, ma swoje powołanie… I to właśnie nas, którzy
mamy swoje sprawy, swoje problemy i swoje oczekiwania, Jezus pyta,
czy chcemy
pozostać przy Nim i służyć Mu, czy
chcemy jednak odejść i swój świat układać bez Niego.
A
decydując się na Jezusa i chcąc Mu szczerze służyć, warto
zastanowić się, co On sam, Jezus Chrystus, powiedziałby o nas,
o naszym życiu i o sytuacji, w której się znajdujemy. Bo może
być tak, że będziemy chcieli Jezusowi służyć bardzo gorliwie –
ale tylko wtedy, gdy będzie to odpowiadało naszym oczekiwaniom.
A
tymczasem zdarzyć się może, że Jezus – na
kazaniu, a może przez Spowiednika, a może przez drugiego człowieka,
a może przez lekturę Pisma Świętego, a może przez jakąś
jeszcze inną sytuację – wypowie się niespodziewanie na temat
naszego życia, na temat naszych słów lub
jakichś konkretnych działań…
I
wtedy okazać się może, że już nie będziemy chcieli Mu służyć,
że będziemy chcieli odejść mówiąc, że trudna jest ta mowa,
któż jej może słuchać.
Bo będziemy uważali, że Pan stawia
zbyt duże wymagania, że spodziewaliśmy się, iż bez słowa
zaakceptuje nasz sposób życia,
nasze
postępowanie, a On tymczasem tak nas „nieprzyjemnie”
zaskakuje
Czy
starczy nam wiary – i ile jej w ogóle potrzeba – aby bez słowa
zastrzeżenia uznać, że Jezus ma rację? I
aby bez słowa zastrzeżenia pójść drogą, którą wskaże;
aby przyjąć do wiadomości, że Jezus może mieć inne zdanie; że
zaproponuje jakieś inne rozwiązanie, niż
my byśmy przewidywali – ale też dobre, a zapewne i
lepsze?…
Ile potrzeba wiary, aby przyjąć bez zastrzeżeń
nauczanie Jezusa odnośnie do wszystkich życiowych kwestii – nie
tylko tych, które łatwiej nam przyjąć, ale
również tych, co do których my mamy swoje, wręcz
„nieomylne” zdanie?…
Ile
zatem potrzeba wiary i prawdy w sobie, aby nie mówić, że jesteśmy
wierzący i gorliwie praktykujący, gdy tymczasem akceptujemy
zabijanie dzieci nienarodzonych,
zbrodniczą metodę in vitro,
wspólne mieszkanie i współżycie przedmałżeńskie?
Ile
trzeba wiary i prawdy w sobie, aby nie mówić, że jesteśmy
wielkimi katolikami, kiedy jednocześnie chcielibyśmy zamykać
przed J
ezusem i Jego prawem poszczególne sfery życia
społecznego i politycznego – tak, jakby w polityce i w życiu
społecznym miały nie obowiązywać zasady Dekalogu i zasady
ewangeliczne! Gdyby to wreszcie należycie zrozumiano, nie
musielibyśmy wciąż słuchać medialnych dyskusji – nudnych już
i zupełnie bezsensownych – o tak zwanym mieszaniu się Kościoła
do polityki!
Bo
wszystko to, o czym tu sobie mówimy, tak naprawdę sprowadza się to
tego pytania: Czy wierzymy w Jezusa takiego, jakim
On naprawdę jest, czy w takiego, jakiego sobie tworz
ymy
na swój własny użytek?…
W
Ewangelii dzisiejszej usłyszeliśmy, że ci, którzy nie uznali
Jezusa i Jego nauczania odnośnie do Eucharystii – nawet pomimo
tego, że może na początku nie zrozumieli, o czym Jezus mówi, ale
też nie chcieli tego zgłębić – ci wszyscy odeszli.
I Jezus ich nie zatrzymywał, nie obiecywał, że inne Jego
prawdy będą łatwiejsze do przyjęcia. Nie! Po prostu – albo się
Jego naukę przyjmuje taką, jaka ona jest, albo
się z niej całkowicie rezygnuje! Ze wszystkimi tego konsekwencjami!

I
my także musimy podjąć w tej sprawie bardzo jednoznaczną decyzję
i dokonać konsekwentnego wyboru. Jaki to będzie wybór:
posłuszeństwo Jezusowi – czy jednak odejście od Niego?
Bo życie w „rozkroku” – trochę z Jezusem, a trochę wbrew
Niemu – nie jest możliwe. Jaki będzie nasz wybór?
Słowa
Świętego Piotra są dla nas cenną podpowiedzią: Panie, do
kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy
uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga!

18 komentarzy

    • Starowina Gulbinowicz, generał Flacha, faraon Hoser, pirat drogowy Michalik, bogom równy, ubogi, sprawiedliwy i pokorny Ojciec Dyrektor Geotermalny-Stoczniowy Toruńczyk, bp "Ocean" Dydycz, bp Ryczan = to tylko ostatni miesiąc = pętaki [w sutannach i bez sutann] poniewierający byłym Prezydentem Rzeczypospolitej… Nawet Pieronek, nawet Nycz, a ten tu obecny Gospodarz bloga [przejrzyj choćby ostatni miesiąc]…

      Apage, Bracie Faryzeuszu ze Zgromadzenia OO i BB Judaszytów.

    • Ileż nienawiści… Skąd w jednym człowieku tyle żółci, tyle goryczy?…

      Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha, bądź nam obroną. Niech mu rozkaże Bóg, pokornie prosimy. A Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

      Módlmy się za tego poranionego Człowieka…

      Ks. Jacek

    • Ale czy jesteś w stanie napisać coś więcej ….poza bredniami. Ja wiem, że można być na wiecznym haju lub w permanentnym upojeniu alkoholowym: uwierz, że to szkodzi tobie i najbliższemu otoczeniu. Rozumiem, że żal za kończącymi się wakacjami odbiera zmysły – cóż trzeba wracać do szkoły (jeszcze gimnazjum, czy już trochę wyżej?).

    • Także kilkudziesięcioma milionami tych ze Wschodu i Południa [oraz kilkuset tysiącami takich jednych z Północy. Ale że to nie rzymskokatoliccy – nie warto pamiętać]…""Nie zapominajmy prosić Boga o pokój": zwłaszcza, że ksieża-kapelani wojskowi tak uroczo błogosławią broń.

    • Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha, bądź nam obroną. Niech mu rozkaże Bóg, pokornie prosimy. A Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

  • " Kto przebywa w pieczy Najwyższego
    i w cieniu Wszechmocnego mieszka,

    mówi do Pana: «Ucieczko moja i Twierdzo,
    mój Boże, któremu ufam».

    Bo On sam cię wyzwoli
    z sideł myśliwego
    i od zgubnego słowa.

    Okryje cię swymi piórami
    i schronisz się pod Jego skrzydła:
    Jego wierność to puklerz i tarcza.

    W nocy nie ulękniesz się strachu
    ani za dnia – lecącej strzały,
    ani zarazy, co idzie w mroku,
    ni moru, co niszczy w południe.

    Choć tysiąc padnie u twego boku,
    a dziesięć tysięcy po twojej prawicy:
    ciebie to nie spotka.

    Ty ujrzysz na własne oczy:
    będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.

    Albowiem Pan jest twoją ucieczką,
    jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.

    Niedola nie przystąpi do ciebie,
    a cios nie spotka twojego namiotu,

    bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie,
    aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.

    Na rękach będą cię nosili,
    abyś nie uraził swej stopy o kamień.

    Będziesz stąpał po wężach i żmijach,
    a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.

    Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
    osłonię go, bo uznał moje imię.

    Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
    i będę z nim w utrapieniu,
    wyzwolę go i sławą obdarzę.

    Nasycę go długim życiem
    i ukażę mu moje zbawienie."


    Józefa

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.