Od Pana otrzymaliście władzę…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i raz jeszcze zachęcam do pochylenia się nad nim – już nawet nie wspominając o możliwości wypowiedzenia się w komentarzu.
     Natomiast z okazji liturgicznego wspomnienia Świętego Marcina, przyzywając właśnie Jego wstawiennictwa, modlę się za Osoby, którym patronuje. A są to: Ksiądz Marcin Nowicki – mój cioteczny Brat, Kapłan Diecezji toruńskiej; Ksiądz Marcin Komoszyński – z mojej Parafii rodzinnej; Marcin Mućka – Człowiek mi bliski, pochodzący z mojej pierwszej Parafii w Radoryżu Kościelnym; Marcin Zagubień – mój dobry Znajomy z czasów posługi w Parafii Celestynów; Marcin Mazuryk – Kolega z czasów służby ministranckiej w naszej Parafii rodzinnej. 
         Wszystkim Drogim Solenizantom życzę, aby nie tylko połową swego życia oraz swoich dóbr i talentów – jak Ich Patron połową swego płaszcza – dzielili się z Jezusem, ale aby bez zastrzeżeń oddawali Mu całe swoje życie. Aby On mógł wówczas obdarzyć Ich swoim niezmierzonym bogactwem.
         I jeszcze jedne życzenia, jakie dzisiaj należy złożyć, to życzenia naszej Ojczyźnie. I czegóż tu można życzyć? Tylko jednego: trwałej przemiany myślenia Polaków! I wybudzenia ich z marazmu i bierności, a pobudzenia do twórczej aktywności dla jej dobra!
            A przy okazji – czy pamiętaliście o wywieszeniu flagi?
Pozdrawiam serdecznie! Łączmy się w modlitwie za Ojczyznę! Dobrego dnia!
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Środa
32 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Marcina z Tours, Biskupa,
do
czytań: Mdr 6,1–11; Łk 17,11–19

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Słuchajcie,
królowie, i zrozumiejcie, nauczcie się, sędziowie ziemskich
rubieży. Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie i chlubicie
się mnogością narodów, bo od Pana otrzymaliście władzę, od
Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze
rozsądzi.
Będąc
bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście
prawa nie przestrzegali, aniście poszli za wolą Boga, przeto
groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd surowy nad
panującymi. Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie, ale
mocnych czeka mocna kara.
Władca
wszechrzeczy nie ulęknie się osoby ani nie będzie zważał na
wielkość. On bowiem stworzył małego i wielkiego i jednakowo o
wszystkich się troszczy, ale możnym grozi surowe badanie. Do was
więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie
upadli.
Bo
ci, co świętości święcie przestrzegają, dostąpią uświęcenia,
a którzy się tego nauczyli, ci znajdą słowa obrony. Pożądajcie
więc słów moich, pragnijcie, a znajdziecie naukę.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zmierzając
do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy
wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu
trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali:
„Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na
ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A
gdy szli, zostali oczyszczeni.
Wtedy
jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga
donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A
był to Samarytanin.
Jezus
zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie
jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i
oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”.
Do
niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.

Gdyby
ludzie wzięli sobie do serca pierwsze słowa dzisiejszego fragmentu
Księgi Mądrości, to zapewne tak morderczo nie pchaliby się do
władzy
i na wysokie stanowiska, jak to ma miejsce obecnie. Ale
czy tylko teraz widać u ludzki takie postawy? Zdajemy sobie sprawę
z tego, że pęd do władzy, do znaczenia, do osobistej
wysokiej pozycji był w człowieku zawsze silny – bez względu na
to, kiedy człowiek ów żył.
A
Bóg w Księdze Mądrości mówi: Słuchajcie,
królowie, i zrozumiejcie, nauczcie się, sędziowie ziemskich
rubieży. Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie i chlubicie
się mnogością narodów, bo od Pana otrzymaliście władzę, od
Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze
rozsądzi.

A
zaraz potem wymienia – jeśli tak można to określić – katalog
najczęstszych
błędów,
a
czasami wręcz przestępstw
ludzi władzy. Czytamy słowa do nich skierowane: Będąc
bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście
prawa nie przestrzegali, aniście poszli za wolą Boga,

a
z tego wprost płynie jasne ostrzeżenie: Przeto
groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd surowy nad
panującymi. Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie, ale
mocnych czeka mocna kara.

Dlaczego
zaś
tak
właśnie się stanie? Dlatego, że – jak słyszmy – Władca
wszechrzeczy nie ulęknie się osoby ani nie będzie zważał na
wielkość. On bowiem stworzył małego i wielkiego i jednakowo o
wszystkich się troszczy, ale możnym grozi surowe badanie.

A
z tego wynika jeszcze jedno, mocne wezwanie: Do
was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i
nie upadli. Bo ci, co świętości święcie przestrzegają, dostąpią
uświęcenia, a którzy się tego nauczyli, ci znajdą słowa obrony.
Pożądajcie więc słów moich, pragnijcie, a znajdziecie naukę.

Czy
dzisiejsi władcy rzeczywiście biorą sobie do serca te wskazania?
Czy mają oni świadomość przeogromnej
odpowiedzialności
przed
Bogiem

za swoje słowa, decyzje, działania lub brak działań?
A
mówiąc tu o władcach, oczywiście myślimy i mówimy o wszystkich,
mających jakikolwiek
udział w sprawowaniu władzy

– choćby tylko w jakiejś najmniejszej społeczności, lub choćby
na przestrzeni ustanawiania
przepisów prawnych.
Chodzi
bowiem o wskazanie tych wszystkich sytuacji, w których człowiek w
jakiś sposób odpowiada za drugiego człowieka

i w imię tej odpowiedzialności podejmuje decyzje, które tego
drugiego zobowiązują.
A
w takim ujęciu na pewno zauważamy, że grono odbiorców Bożego
pouczenia bardzo mono się poszerza. Bo nie
dotyczy
ono już tylko władców państw,

a więc także
ich
– w jakimś sensie – dzisiejszych odpowiedników:
prezydentów
i premierów.

Chociaż
rzeczywiście początek czytania mógłby to sugerować.
Jednak
natura Bożego słowa, jako przekazu skierowanego do wszystkich
ludzi, każe nam uświadomić sobie, że dzisiejsze pouczenie dotyczy
wszystkich
sprawujących władzę w społeczności lokalnej,

w zakładzie pracy, w urzędzie i szkole, a nawet w rodzinie. W
Kościele także.
Każdy,
kto podejmuje się dzieła odpowiedzialności za innych – choćby
tylko za jednego człowieka – musi pamiętać o tym wszystkim, co
Bóg dzisiaj powiedział:
swoją władzę
człowiek
ów
otrzymał
od Pana.

I to przed Nim
zda sprawę z jej wykonywania.
Myślę,
że te słowa to taki zimny okład na rozgorączkowane czoła
niektórych dzisiejszych władców, bez
opamiętania walczących
o
poszerzenie swoich wpływów i znaczenia, depczących
przy tym godność innych ludzi,

wypowiadających słowa, które ranią i wprowadzają zamęt, a nawet
szastających
życiem drugiego człowieka.
Ten
ostatni aspekt wydaje się szczególnie istotny.
Bo
dzisiaj ci wszyscy, którzy chociażby podnoszą w sejmie rękę za
ustawami, aprobującymi tak zwaną aborcję lub metodę in vitro,
muszą pamiętać, że mają
na rękach krew wszystkich zgładzonych w ten sposób niewinnych
ludzi!

Oczywiście,
jest to inny
rodzaj odpowiedzialności od tej, która ciąży na ludziach
bezpośrednio
dokonujących tych zbrodni,

ale jednak jest! Czy oni sobie zdają z tego sprawę, jeżeli tak
lekko przychodzi im powoływać się na swoją rzekomą
wiarę i rzekomo gorliwy katolicyzm?

Moi Drodzy, tutaj naprawdę nie ma żartów!
Sternicy
dzisiejszych losów świata lekką
ręką podpisują decyzje,
kosztujące
życie tysięcy ludzi

– jak chociażby w przypadku różnych działań o
charakterze agresji zbrojnej,
ale też gdy idzie o handel bronią. Czy mają oni świadomość, że
będą
musieli odpowiedzieć przed Bogiem za każ
dego
– tak, każdego! – pojedynczego człowieka, któremu odebrali
życie?

Taka
właśnie odpowiedzialność bardzo już ciąży na wszystkich tych,
którzy mordują
chrześcijan w tylu miejscach świata.

Przyjdzie czas, kiedy za każdą kroplę przelanej krwi będą
musieli odpowiedzieć przed Bogiem i z pewnością odczują to bardzo
boleśnie! Podobnie, jak i ci, których grabieżcza
polityka

doprowadziła do skrajnego
zubożenia

lub wyzysku – choćby kolonialnego – tylu narodów.
Może
zbyt
górnolotnie brzmią te wszystkie słowa, ale kiedy obserwuje się
działania „wielkich” tego świata – i to zarówno na
przestrzeni dziejów, jak i obecnie – to można odnieść wrażenie,
że czują
się oni panami
tegoż
świata
i bezkarnymi
dysponentami życia swoich poddanych! A jest to bardzo błędne
mniemanie.
Bo
to Bóg
jest jedynym, absolu
tnym
Panem świata i człowieka.
I
– jak uczy dziś Jezus w Ewangelii – do Niego należy odnosić
każdą, nawet najdrobniejszą sprawę.
Oto
bowiem dzisiaj jesteśmy świadkami uzdrowienia dziesięciu
trędowatych. I
nie umknęło uwadze Jezusa, że z tych dziesięciu tylko
jeden wrócił, aby za tak wielki dar podziękować.
A
do tego, był to Samarytanin, co nasuwa nam ciekawe spostrzeżenie,
że Samarytanie – cudzoziemcy i tak nielubiani przez Izraelitów –
całkiem
korzystnie wypada
li
w
oczach Jezusa, co i raz „łapiąc punkty”
za mądre działania. Pomyślmy tu chociażby o miłosiernym
Samarytaninie z Jezusowej przypowieści…
I
dzisiaj także właśnie Samarytanin przyszedł, aby podziękować.
Jezus – uczyniwszy uwagę, że pozostałych dziewięciu nie
przyszło – do tego, który jako jedyny okazał wdzięczność,
powiedział: Wstań,
idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

Nie
wiemy, co dokładnie oznaczały te słowa. W końcu uzdrowienia
doczekali się wszyscy. Ale tylko ten jeden usłyszał powyższe
słowa. Czy to by oznaczało, że otrzymał
on coś więcej od Jezusa?

Może duchowe uzdrowienie, a przynajmniej – wzmocnienie?… Być
może.
Natomiast
na pewno Jezus zauważył ten jego drobny,
ale piękny gest,

podobnie jak zauważył niewdzięczność
pozostałych dziewięciu

– swoich rodaków… Okazało
się to w
oczach Jezusa ważne,
bo wszystko, co ludzie myślą, mówią i dokonują na ziemi – to
wszystko
powinni oni odnosić do Boga
i
czynić to zgodnie z Jego wolą. Wszystko – a więc także – a
może przede wszystkim – władzę nad drugim człowiekiem.
I
dlatego może z owej ziemskiej władzy na którymś etapie swego
życia zrezygnował Patron
dnia dzisiejszego,

podejmując inny rodzaj odpowiedzialności: odpowiedzialność
duchową, duszpasterską. Mowa oczywiście o Świętym Marcinie.
Urodził
się on w
roku 316, na
terenie dzisiejszych Węgier. Jego ojciec był
rzymskim trybunem wojskowym. Mając lat piętnaście, wstąpił
Marcin do armii Konstancjusza II. I to właśnie wtedy miał miejsce
znamienity fakt z jego życia: oddał on połowę swej opończy
żebrakowi, proszącemu o jałmużnę
u bram miasta Amiens.
Następnej nocy ukazał mu się Chrystus odziany w ten płaszcz i
mówiący do Aniołów: „To Marcin okrył mnie swoim płaszczem”.
Pod
wpływem tego wydarzenia przyjął Chrzest i opuścił wojsko,
uważając, że wojowanie kłóci się z zasadami wiary. Miał
wówczas osiemnaście lat. Wtedy także udało mu się doprowadzić
do chrześcijaństwa swoich rodziców. Następnie udał się do
Świętego Hilarego, biskupa Poitiers, stając się jego uczniem. Po
pewnym jednak czasie osiadł jako pustelnik na wysepce Gallinaria
w pobliżu Genui, gromadząc wokół siebie wielu uczniów.
W 361
roku założył pierwszy klasztor na terenie dzisiejszej Francji.
Dziesięć lat później, mimo jego sprzeciwu, lud wybrał go
biskupem Tours.
Święty
Marcin jako Pasterz diecezji prowadził nadal surowe
życie mnisze,
budząc sprzeciw okolicznych biskupów. Klasztory,
które zakładał, łączyły koncepcję życia mniszego z pracą
misyjną. Sam odbył wiele wypraw misyjnych. Zmarł 8 listopada
397 r
oku w Candes, podczas podróży
duszpasterskiej, a więc niejako w drodze… Jego ciało sprowadzono
Loarą do Tours i pochowano 11 listopada. I to właśnie ten
dzień wyznaczono na dzień jego liturgicznego wspomnienia.
I
to właśnie w tym dniu, w brewiarzowej Godzinie czytań, jako
czytanie drugie otrzymujemy opis ostatnich ziemskich dni naszego
Patrona,
tak przedstawiony w listach
Sulpicjusza Sewera:
„Marcin
na długo wcześniej znał dzień swojej śmierci i zapowiadał
braciom, że bliskie już jest jego rozłączenie z ciałem.
Tymczasem wynikła potrzeba udania się do diecezji Candes,
ponieważ duchowni tego Kościoła poróżnili się między sobą.
Marcin pragnął przywrócić tam pokój. Choć dobrze wiedział o
zbliżającym się końcu, nie powstrzymało go to jednak
przed podróżą dla załatwienia tego rodzaju sprawy. Sądził, że
będzie to szczęśliwym dopełnieniem cnót, jeśli pozostawi
Kościołowi na nowo odzyskany pokój.
Przez
jakiś czas pozostawał w tej miejscowości, albo raczej w kościele,
do którego zaszedł. Po przywróceniu pokoju wśród duchowieństwa,
kiedy zamierzał już powrócić do klasztoru, nagle zaczął
opadać z sił.
Zwołał więc braci i oświadczył, że chwila
jego śmierci jest blisko.
Wtedy
to żałość i płacz ogarnęły wszystkich i wszyscy wśród łez
wołali jednogłośnie: „Dlaczego nas opuszczasz, ojcze? Komu
zostawiasz nas strapionych? Do twej owczarni wtargną wilki
drapieżne; skoro zabraknie pasterza, któż nas obroni przed ich
atakami? Wiemy, że pragniesz być z Chrystusem, ale twoja nagroda
jest pewna
i nie zmniejszy się na skutek zwłoki; ulituj się
raczej nad tymi, których pozostawiasz”.
Wtedy
Marcin, wzruszony łzami – ponieważ zawsze był zjednoczony z
Panem przez serdeczne miłosierdzie – zapłakał, i zwróciwszy się
do Pana, tyle tylko odpowiedział płaczącym: „Panie, jeśli
jeszcze potrzebny jestem Twemu ludowi, nie wzbraniam się przed
pracą. Niech się dzieje wola Twoja”.
Jakże
niezwykły człowiek! Niezwyciężony przez trudy, niezwyciężalny
nawet przez śmierć.
Nie skłaniał się ani w jedną, ani w
drugą stronę: śmierci się nie lękał, przed życiem się nie
wzbraniał.
Podniósłszy oczy i ręce ku niebu, nie odrywał od
modlitwy niestrudzonego ducha. Kapłani, którzy zebrali się wokół
niego, prosili, aby ulżył ciału kładąc się na bok. On jednak
odpowiedział: „Pozwólcie mi, bracia, pozwólcie patrzeć
raczej w niebo niż na ziemię,
aby moja dusza, która ma
wyruszyć do Pana, przyjęła właściwy kierunek”.
To
powiedziawszy, ujrzał stojącego obok szatana. Wtedy rzekł: „Na
co czekasz, krwawa bestio? We mnie niczego nie znajdziesz, przeklęty;
mnie przyjmie łono Abrahama”.
Z
tymi słowami oddał ducha niebu. Szczęśliwy Marcin zostaje
przyjęty na łono Abrahama, Marcin ubogi i pokorny wstępuje do
nieba jako bogaty.”
Umocnieni
przykładem jego świętości, jak też ubogaceni dzisiejszym Bożym
słowem, pomyślmy:
– Jak
realizuję moją osobistą odpowiedzialność za ludzi, których mi
Pan powierzył?
– Czy
nie demonstruję wobec nich swojej pozycji, władzy lub siły?
– Czy
nie pogardzam żadną z tych osób, uważając ją za niegodną mojej
szczególnej uwagi?

Jezusie,
Mistrzu, ulituj się nad nami!

2 komentarze

  • 97 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Do życzeń dla naszej ojczyzny wymienionych przez Ks. Jacka dołączmy modlitwę w intencji ojczyzny i prośmy Boga, aby niepodległość nie była tylko formalnym, uznaniowym stanem państwowości, ale przede wszystkim stanem naszych serc.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.