Jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?

J
Szczęść Boże! Pozdrawiam serdecznie z krzyżackiej twierdzy – z zamku bierzgłowskiego. Jako rekolekcjonista, zajmuję kwaterę wielkiego komtura. Oczywiście, żartuję, bo to nie jest kwatera komtura, ale pokój dla ważnych gości. Całkiem ładny pokój, w którym jednak nie ma za bardzo czasu przebywać, bo rekolekcje idą pełną parą. 
     Bardzo Wam, Kochani, dziękuję za modlitwę, bo w sposób bardzo wyraźny wspomaga ona wszystko, co się tu u nas dzieje. Atmosfera – bardzo dobra. Odczuwam wielką życzliwość Księży. W rekolekcjach uczestniczy dwudziestu czterech kapłanów. Polecamy się Waszej dalszej modlitwie.
     A ja dzisiaj przesyłam serdeczne życzenia mojemu Wujostwu, Państwu Teresie i Marianowi Nowickim, z okazji trzydziestej szóstej rocznicy zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Niech Pan im we wszystkim błogosławi!
         Moi Drodzy, pamiętam o Was w modlitwie! Liczę na wzajemność…
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
34 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Andrzeja Dunc–Lac, Kapłana i Towarzyszy,
do
czytań: Dn 2,31–45; Łk 21,5–11

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Daniel
powiedział do Nabuchodonozora: „Ty, królu, patrzyłeś: Oto posąg
bardzo wielki, o nadzwyczajnym blasku stał przed tobą, a widok jego
był straszny. Głowa tego posągu była z czystego złota, pierś
jego i ramiona ze srebra, brzuch i biodra z miedzi, golenie z żelaza,
stopy zaś jego częściowo z żelaza, częściowo z gliny.
Patrzyłeś,
a oto odłączył się kamień, mimo że nie dotknęła go ręka
ludzka, i ugodził posąg w jego stopy z żelaza i gliny, i połamał
je. Wtedy natychmiast uległy skruszeniu żelazo i glina, miedź,
srebro i złoto, i stały się jak plewy na klepisku w lecie; uniósł
je wiatr, tak że nie pozostał po nich nawet ślad. Kamień zaś,
który uderzył posąg, rozrósł się w wielką górę i napełnił
całą ziemię.
Taki
jest sen, a jego znaczenie przedstawimy królowi. Ty, królu, królu
królów, któremu Bóg Nieba oddał panowanie, siłę, moc i chwałę,
w którego ręce oddał w całym zamieszkałym świecie ludzi,
zwierzęta polne i ptaki powietrzne i którego uczynił władcą nad
nimi wszystkimi, ty jesteś głową ze złota.
Po
tobie jednak powstanie inne królestwo, mniejsze niż twoje, i
nastąpi trzecie królestwo miedziane, które będzie panowało nad
całą ziemią. Czwarte zaś królestwo będzie trwałe jak żelazo;
żelazo, co wszystko kruszy i rozrywa w kawałki; jak żelazo, co
miażdży; zetrze i zmiażdży ono wszystkie inne.
To,
że widziałeś stopy i palce częściowo z gliny, częściowo zaś z
żelaza, oznacza, że królestwo ulegnie podziałowi; będzie miało
coś z trwałości żelaza. To zaś, że widziałeś żelazo
zmieszane z mulistą gliną, a palce u nóg częściowo z żelaza,
częściowo zaś z gliny, oznacza, że królestwo będzie częściowo
trwałe, częściowo zaś kruche. To, że widziałeś żelazo
zmieszane z mulistą gliną, oznacza, że zmieszają się oni przez
ludzkie nasienie, ale nie będą się odznaczać spoistością,
podobnie jak żelazo nie da się pomieszać z gliną.
W
czasach tych królów Bóg Nieba wzbudzi królestwo, które nigdy nie
ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród.
Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś będzie
trwało na zawsze, jak to widziałeś, gdy kamień oderwał się od
góry, mimo że nie dotknęła go ludzka ręka, i starł żelazo,
miedź, glinę, srebro i złoto. Wielki Bóg wyjawił królowi, co
nastąpi później; prawdziwy jest sen, a wyjaśnienie jego pewne”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi
kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z
tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by
nie był zwalony”.
Zapytali
Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się
to dziać zacznie?”
Jezus
odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu
bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem»
oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie
się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się
stać; ale nie zaraz nastąpi koniec”.
Wtedy
mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo
przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód
i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.

Daniel,
o którego godności i głębokim zaufaniu do Boga mówiliśmy sobie
wczoraj, dzisiaj – w bardzo konkretnej sytuacji – udowadnia tę
swoją wysoką dyspozycję. Zaniepokojonemu bardzo tajemniczym
snem królowi tłumaczy znaczenie tego, co widział. Co więcej, dla
udowodnienia tego, że naprawdę to Bóg przez niego ma z nim pełny
kontakt, Daniel bezbłędnie przedstawia królowi, co ten
widział.
I okazuje się, że tak właśnie było – król
właśnie to wszystko, co Daniel przedstawił, widział w swoim śnie.

Widział,
ale nic z tego nie rozumiał. Kiedy jednak Daniel wyjaśnił
znaczenie każdego z elementów, sen stał się bardzo czytelną i
bardzo mocną zapowiedzią
tego, co miało w niedługim czasie
nastąpić.
Bo
Bóg mówi do człowieka – mówi bardzo często, właściwie jest z
nim w kontakcie nieprzerwanym. Ale człowiek nie zawsze rozumie, nie
zawsze należycie odczytuje, nie zawsze w ogóle nawet zauważa te
Boże sygnały.
I dlatego tak ważnym jest, aby byli ci, którzy
pomogą zrozumieć – pomogą, bo sami rozumieją więcej, bo są
bliżej Boga…
Taką
rolę spełniają niewątpliwie kapłani, siostry zakonne, katecheci.
Oni mają – jeśli tak można powiedzieć – w zakres
obowiązków
mają wpisaną umiejętność
rozumienia owych Bożych znaków. Oczywiście, jest to stwierdzenie
bardzo na wyrost, bo nikt na zawołanie nie jest w stanie niczego
wiedzieć, ani rozumieć. Ale te wymienione osoby wiedzą – a
przynajmniej powinny wiedzieć – gdzie szukać wyjaśnienia, jak
dochodzić do zrozumienia;
jak słuchać, żeby usłyszeć i jak
patrzeć, żeby zobaczyć…
Apostołowie
– o czym słyszymy w Ewangelii – pokazują nam, jak odczytywać
owe Boże znaki? I co zrobić, aby je w ogóle zauważyć? Co zatem?
Być
blisko Jezusa,
cały czas w kontakcie z Nim, cały czas słuchać
Go i od Niego samego uczyć się wielkiego wewnętrznego
skupienia,
zamyślenia, refleksji… Od Jezusa… To nie oznacza,
że jak ktoś wejdzie w jakąś formę osobistego kontaktu z Jezusem,
to już natychmiast będzie wszystko wiedział. Nie, na to
potrzeba czasu.
My
mamy być stale z Jezusem – poprzez modlitwę, intensywne życie
sakramentalne i lekturę Bożego słowa – aby od Niego właśnie,
od Jezusa, uczyć się słuchania i patrzenia, aby w bliskości z Nim
przejmować coś z Jego stylu, z Jego sposobu patrzenia i
mówienia.
Apostołowie
nauczyli się,
choć zajęło im to trzy lata, a i potem –
kiedy Jezusa w postaci widzialnej nie było już wśród nich –
także tę znajomość pogłębiali. Daniel otrzymał, co
prawda, w tej sprawie specjalny dar od Boga, ale na pewno nie
mógłby go otrzymać, gdyby swoją otwartością na Boga i swoim
posłuszeństwem nie stworzył pewnej płaszczyzny dla działania
Boga;
gdyby nie pozwolił Bogu do siebie mówić.
I
także każda i każdy z nas, Kochani – każdy, nie tylko ksiądz
czy siostra zakonna! – tylko wówczas będzie coraz więcej
rozumiał
z tego, co dzieje się na świecie, w naszej Ojczyźnie,
w naszej Parafii, w naszym sąsiedztwie, w swojej rodzinie czy we
własnym sercu, gdy będzie się tego zrozumienia uczył w bliskości
Jezusa. Trzeba być ciągle blisko Jezusa, ciągle w kontakcie z
Ni
m tych spraw nie da się nauczyć w przeciągu
jednego dnia, czy miesiąca. Bo tu chodzi o mądrość życia,
a tej – uczymy się ciągle, właściwie aż do ostatniego dnia!
Przy
czym, stopniowo jej przybywa i coraz bardziej możemy już służyć
nią ludziom,
ale nigdy nie będzie tak, że już wszystko będzie
dla nas zrozumiałe. Wiele rzeczy zobaczymy w całej pełni i
zrozumiemy dopiero w wieczności. Jednak już dzisiaj, już teraz nie
wolno nam marnować czasu,
ale starać się jak najwięcej od
Jezusa nauczyć.
Bo
Bóg daje znaki ciągle i daje ich wiele. Tylko my, przez naszą
niefrasobliwość i niedbalstwo, wielu z nich nie zauważamy i
tym samym – marnujemy je. I dlatego potem mamy to, co mamy.
Kochani,
my sobie naprawdę nie możemy już więcej pozwolić na
marnowanie Bożych znaków!
Zbyt dużo to dzisiejszy świat
kosztuje…
W
bardzo trudnych okolicznościach i w bardzo ciężkim kontekście
historycznym przypadło realizowanie chrześcijańskiego i
kapłańskiego powołania Świętym z Wietnamu,
których dziś
wspominamy. Co jest jednak niezwykle zachęcające i budujące, a dla
nas jest niesamowitym przykładem, to fakt, że w tych śmiertelnie
trudnych warunkach oni ani na moment nie zwątpili w to, że Pan
jest z nimi
i On sam ich naprawdę prowadzi! W tych warunkach, w
jakich przyszło im żyć – i, niestety, umierać – wszyscy oni
bezbłędnie odczytywali Jego obecność.
Co
zaś wiemy więcej na ich temat?
Otóż,
pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do
Wietnamu, przybyli tam w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia
chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z
nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania
cesarza Minh–Manga w latach 1820–1840. Zginęło wtedy od stu do
trzystu tysięcy wierzących.
Stu
siedemnastu Męczenników z lat 1745–1862 Jan Paweł II
kanonizował w Rzymie
w dniu 18 czerwca 1988 roku.
Ich Beatyfikacje odbywały się w pierwszej połowie XX wieku. Wśród
kanonizowanych znalazło się dziewięćdziesięciu sześciu
Wietnamczyków, jedenastu Hiszpanów i dziesięciu Francuzów. Było
to ośmiu biskupów i pięćdziesięciu kapłanów, pozostali zaś to
ludzie świeccy, w tym jedna kobieta – Agnieszka, matka sześciorga
dzieci.
Andrzej
Dung–Lac,
który reprezentuje wietnamskich Męczenników,
urodził się około 1795 roku, w biednej, pogańskiej
rodzinie na północy Wietnamu. Pod
wpływem katechety przyjął Chrzest i imię Andrzej, a 15
marca 1823 roku przyjął święcenia kapłańskie.
Jako
kapłan w parafii Ke–Dam nieustannie głosił Słowo Boże.
Często pościł, wiele czasu poświęcał na modlitwę. Dzięki jego
przykładowi wielu tamtejszych mieszkańców przyjęło Chrzest. W
1835 roku Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy.
Dzięki
pieniądzom, zebranym przez jego parafian, został uwolniony. Żeby
uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac
i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą
pracę misyjną.
10
listopada 1839 roku ponownie go aresztowano,

tym razem wspólne z innym kapłanem, Piotrem Thi, którego
odwiedził, by się u niego wyspowiadać. Obaj ponownie
zostali zwolnieni z aresztu

– po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Okres wolności nie potrwał
jednak długo. Po raz trzeci aresztowano ich po kilkunastu zaledwie
dniach. Trafili wówczas do
Hanoi. Tam przeszli
straszliwe
tortury.
Obaj
zostali ścięci mieczem
21 grudnia 1839 roku.
Wdzięczni
Bogu za ich niezłomne bohaterstwo i świętość, a jednocześnie
zasłuchani w Boże słowo, pomyślmy:

Co
konkretnie robię, aby uwrażliwiać swoje serce na
znaki,
jakie daje mi Pan?

Na
czym konkretnie polega moja osobista bliskość z Jezusem?

Czy
na
modlitwie potrafię też słuchać, czy tylko mówię?

Strzeżcie
się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim
imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas».
Nie chodźcie za nimi!

2 komentarze

    • Raczej nie ma z tym problemu, bo z powodu dość intensywnego tempa rekolekcji i ciągłęgo spotykanie się z księżmi, nie "namieszkałem się" w swoim apartamencie. Ale to dobrze, bo nie pojechałem tam na odpoczynek, a do pracy. Z całą pewnością byłoby gorzej, gdybym miał czas godzinami przesiadywać w pokoju, a nie byłoby kontaktów z księżmi. Na szczęście, było inaczej. Dziękuję za modlitewne wsparcie całego dzieła! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.