Ja czynię cię dzisiaj – murem spiżowym!

J
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo serdecznie pozdrawiam w Dniu Pańskim. Równocześnie pozdrawiam Wszystkich, którzy dzisiaj rozpoczynają ferie zimowe. Udanego i skutecznego odpoczynku!
        Na głębokie przeżywanie dzisiejszej Niedzieli – w duchu wiary – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

4
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Jr 1,4–5.17–19; 1 Kor 12,31–13,13; Łk 4,21 – 30
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Za
panowania Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo:
„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię,
poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię
prorokiem dla narodów.
Ty
zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę.
Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed
nimi.
A
oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i
murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich
przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.
Będą
walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja
jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać”.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Starajcie
się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym
też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał
wszelką wiedzę, i wszelką
możliwą wiarę,
tak
iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym
niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a
ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym
nie zyskał.
Miłość
cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka
poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza
się
bezwstydu,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie
cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość
nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo
jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś
przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko
częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak
dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy
twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam
tak, jak i
zostałem poznany.
Tak
więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z
nich jednak jest miłość.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
Nazarecie w synagodze, po czytaniu z proroctwa Izajasza, Jezus
powiedział:
„Dziś
spełniły się te słowa Pisma, któreście
słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym
wdzięku
słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: „Czyż
nie jest to syn Józefa”?
Wtedy
rzekł do nich: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie:
«Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu, w swojej
ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w
Kafarnaum”.
I
dodał: „Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile
widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów
było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało
zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód
panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został
posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu
trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich
nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.
Na
te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali
się z miejsca,
wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok
góry, na której ich miasto było
zbudowane,
aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił
się.
Zawsze,
ilekroć czytam ten fragment Ewangelii, którego dzisiaj
wysłuchaliśmy, nie mogę się nadziwić, jak szybko słuchacze
Jezusa przeszli od wielkiego podziwu do strasznego gniewu, od
euforii i zachwytu – do zawiści, posuniętej aż do zamiaru
zabicia Jezusa. Jak szybko zmieniło się nastawienie mieszkańców
Nazaretu!
Najpierw
bowiem słyszeliśmy: A wszyscy przyświadczali
Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust
Jego
; aby
już za chwilę pojawiła
się następująca informacja:
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem.
Porwali się z miejsca, wyrzucili go z miasta i wyprowadzili aż na
stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić
.
Jaka szybka zmiana nastroju, nastawienia…
A
mówimy tu o zmianie w nastawieniu ludzi wokół Jezusa, bo przecież
nie mamy wątpliwości, że Jezus nie zmienił
treś
ci swojego nauczania. Jezus nauczał zawsze
tego samego i zawsze w taki sam sposób. Nie przymilał się nikomu i
nie chciał taniej popularności. A oprócz tego – stwierdzenia,
które dzisiaj tak bardzo oburzyły mieszkańców Nazaretu,
przecież nie były bezzasadne! Jezus powołał się na pewne
fakty w historii
– w historii Bożego działania w narodzie
wybranym, które to fakty dobrze były wszystkim znane.
Bo
przecież nikt nie miał żadnej wątpliwości, że pomimo, iż wiele
wdów było w Izraelu,
to Prorok Eliasz został posłany przez
Boga do cudzoziemki. I pomimo, że wielu trędowatych było
w Izraelu,
to oczyszczony został cudzoziemiec, Syryjczyk
Naaman. To są ewidentne fakty i na ten temat nie da się dyskutować!
Taka jest historyczna prawda. Więc o co oburzyli się mieszkańcy
Nazaretu? O prawdę?
Zapewne.
Ale to tylko świadczyło o nich i o tym, że tym bardziej właśnie
tę prawdę należy im głosić i przypominać!
I Jezus to
właśnie czynił, chociaż nie było Mu łatwo, bo mówił do
swoich.
A to, jak słyszeliśmy, nie było dla Niego
okolicznością korzystną. Jakim prawem On, którego wszyscy
tu znają i którego Rodzinę znają i wiedzą o Nim wszystko –
jakim prawem On będzie tu kogoś pouczał i upominał? A
jednak prawda jest prawdą i fakty mówią same za siebie.
I
Jezus tę prawdę przypomniał, bardzo jasno wyraził.
Jeżeli
tę ewangeliczną sytuację przeniesiemy w nasze realia, to
zapewne stwierdzimy, że nieraz znajdujemy się w sytuacji Jezusa,
a nieraz – trzeba nam się do tego szczerze przyznać –
przyjmujemy postawę mieszkańców Nazaretu.
Kiedy
bowiem – tak jak Jezus – zabieramy odważnie głos i stajemy w
obronie prawdy, kiedy o tę prawdę się dopominamy, kiedy
wskazujemy innym błędy czy niedociągnięcia (nawet w najlepszej
wierze!), często okazuje się, że ściągamy na siebie
nieprzychylność, niechęć, czasami wręcz zawiść i
nieuchronne niemal stwierdzenie: „Ty też nie jesteś lepszy”.
Z
drugiej jednak strony dobrze wiemy, że to nie takie proste, że nie
jest łatwo tak od razu przyjąć uwagę do siebie skierowaną,
nawet jeżeli – stając w szczerości swego sumienia –
uświadamiamy sobie, że jest ona prawdą. Zapewne żaden
uczciwy Izraelita nie miał wątpliwości co do tego, że Jezus ma
rację
i że sama przynależność do narodu wybranego jeszcze
niczego tak naprawdę nie przesądza, gdyż fakt Bożego
wybrania winien być potwierdzony świętym życiem. Ale po co od
razu przyznawać się do swoich błędów, kiedy prościej
będzie znaleźć jakieś szybkie i łatwe
usprawiedliwienie, a błędów poszukać u innych?…
Pomimo
tego wszystkiego, Jezus przychodzi z posłannictwem prawdy. Także do
nas – dzisiaj. Przychodzi, aby powiedzieć nam całą prawdę o
sobie i całą prawdę o nas
. W Jego postawie odczytujemy
realizację tego polecenia, które Bóg wypowiedział w dzisiejszym
pierwszym czytaniu: Ty zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów
wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie
napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą
warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi,
przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej
ziemi. Będą walczyć przeciw Tobie, ale nie zdołają cię
zwyciężyć, gdyż Ja jestem z Tobą, mówi Pan, by cię ochraniać.

Zobaczmy,
Kochani, jak wielką pomoc obiecuje Bóg tym, którzy będą
mówić w Jego imieniu, którzy odważą się być świadkami jedynej
Prawdy, prawdy Bożej. Otrzymają oni moc, aby stać się murem
spiżowym przeciw całej ziemi.
Wygląda to może na
przesadę, ale przecież to Bóg tak mówi, to On składa taką
obietnicę. On sam da moc, aby sprzeciwić się wszystkim, aby
– jeśli zajdzie taka potrzeba – popłynąć pod prąd, wbrew
wszystkim modom i utartym schematom. I On sam da moc do tego, aby
najpierw sobie, a potem innym zadać trudne pytania; i aby
na te pytania jasno
odpowiedzieć – zgodnie z prawdą, jaka by ona nie była.

Kochani,
mówimy tu cały czas o tej wielkiej wewnętrznej
moc
y, której przykład swoją postawą i swoim
działaniem daje sam Jezus. Chodzi tu o solidnie uporządkowane
nasze wnętrze, o jakiś wielki porządek w naszym sercu,
dzięki
któremu będziemy wiedzieli, co jest prawdą, a co jest fałszem; i
będziemy dostrzegali problemy i sprawy najważniejsze i ku
nim skierowali swoje serce i całą swoją uwagę, a rzeczami
nieistotnymi – chociażby w telewizji mówili, że są one ważne –
w ogóle nie zaprzątali sobie głowy. Chodzi tu o takie
uporządkowanie wnętrza,
abyśmy nie musieli za wszelką cenę
zabiegać o uznanie innych, ale byśmy wewnętrznie byli spokojni,
że postępujemy właściwie, nawet jeżeli to nie spodoba się temu,
czy tamtemu.
Zobaczmy,
dzisiejszych słuchaczy Jezusa właśnie to doprowadziło do furii,
Jezus nie uznał – niejako z góry – faktu ich wybrania;
że nie uznał, iż skoro oni są tym narodem, któremu Bóg okazał
tyle zaufania, to już to wszystko załatwia i zwalnia ich z
konieczności dobrego życia.
Jezus zaś jasno dał im do
zrozumienia, że tak nie jest, bo wiele przykładów z historii
świadczy o tym, że Bóg przychodził do człowieka, którego
postępowanie Mu się podoba,
a niekoniecznie do tego, który ma
taką czy inną pozycję, czy też należy do takiego, lub innego
narodu.
Bóg
patrzy na życie człowieka, Bóg patrzy na wnętrze człowieka,
patrzy na jego serce.
I dobrze, abyśmy o tym nigdy nie
zapomnieli i zawsze starali się to swoje mocne wnętrze budować,
czyli tak mocnego ducha, iż nie będzie miało dla nas
znaczenia, czy jesteśmy majętni, czy ledwo wiążemy koniec
z końcem; czy jesteśmy na eksponowanym stanowisku, czy
spełniamy najbardziej proste czynności, lub może aktualnie tej
pracy nie mamy; czy jesteśmy bardzo wykształceni i mamy
kilka tytułów przed nazwiskiem, czy nie mamy żadnego i cieszymy
się tą wiedzą i mądrością, którą przyniosło nam życiowe
doświadczenie, także przecież bogate…
Żadna
z tych okoliczności nie będzie miała wpływu na styl
człowieka o sercu mocnym,
bo motywacji dla właściwej postawy i
dla swojej osobistej uczciwości poszuka on gdzie indziej. I
tylko taki człowiek w obliczu trudności nie załamuje się, tylko
taki człowiek ma jasny punkt widzenia całej rzeczywistości i
prostą drogą idzie przez życie.
Tylko
taki człowiek jest zdolny do prawdziwej miłości – miłości nie
na pokaz, miłości nie dla poklasku, ale miłości, która –
właśnie – będzie postawą wynikającą z serca, z wnętrza
człowieka,
postawą nie chwilowego zauroczenia i jakiejś
chwilowej euforii, ale postawą trwałą i niezależną od
sytuacji
zewnętrznej czy humoru.
Chodzi
tu zatem o miłość, która cierpliwa jest, łaskawa
jest
. Chodzi tu o
miłość, która nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego,
nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z
niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą
.
Chodzi tu o miłość, która
wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada
nadzieję.
Chodzi tu o miłość, która nigdy nie
ustaje.
Człowiek
o takim mocnym wnętrzu, człowiek o tak uporządkowanym sercu,
człowiek zdolny do prawdziwej miłości, jest – jak pisze dziś
Jeremiasz w imieniu Boga – twierdzą warowną, kolumną ze
stali, murem spiżowym przeciw całej ziemi,
przeciw modom,
zwyczajom, opiniom, upodobaniom…
O
takie mocne serca, o taką siłę ducha, chcemy się dzisiaj modlić.
Wiemy, że to wszystko nie jest w rzeczywistości takie proste, jak
powiedzenie tego na kazaniu. Taka postawa nieco kosztuje, do
przyjęcia takiej postawy potrzeba pewnej odwagi.
Ale tak
naprawdę tylko taka postawa ma sens, bo tylko wtedy człowiek wie,
kim jest i czego w życiu pragnie. Przyjęcie – lub nie – takiej
postawy zależy tylko od samego człowieka, od każdej i każdego z
nas.
Na
pozycję
bowiem społeczną, jaką
zajmujemy,
często nie mamy
wpływu. Raz się coś uda osiągnąć, innym razem nie. I
na swoją pozycję materialną
także
często nie mamy
wpływu, chociaż bardzo się staramy. Bo raz się może
poszczęścić – tak po ludzku – i człowiek się wzbogaci, a
innym razem znowu napracuje się bardzo, a niewiele z tego ma.
Naprawdę, nie mamy na to często wpływu. Natomiast na swoją
pozycję duchową mam
y całkowity wpływ. I tylko
od nas samych zależy, jak mocne jest nasze serce, jak mocny jest
nasz duch. To zależy od każdej i
każdego z nas!
Dlatego
modlimy się dziś:
Panie Jezu, pozwól nam naśladować Ciebie właśnie w tej
Twojej postawie, dzięki której Ty – bez względu na okoliczności
zawsze byłeś sobą, zawsze mówiłeś jedno i to
samo; zawsze szedłeś jedną i tą samą,
prostą
drogą!
Panie Jezu, daj nam wszystkim taką odwagę! Daj nam
ducha mocnego! Uczyć z każdej i z każdego z nas – twierdzę
warowną, kolumnę ze stali, mur spiżowy przeciw całej ziemi!
I
daj nam, prosimy, swoją moc i łaskę, abyśmy – jak się w naszym
imieniu przed chwilą modlił kapłan w Kolekcie – „chwalili
Ciebie z całej duszy i szczerze miłowali wszystkich ludzi”…

14 komentarzy

  • 46 Strzeżcie się uczonych w Piśmie, którzy z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach.

    47 Objadają oni domy wdów i dla pozoru długo się modlą. Ci tym surowszy dostaną wyrok!

    Łk. 20. 46-47

  • Jest taka zasada w necie, że na forach, blogach i social media zwracamy się do siebie po nickach – czyli w tym przypadku: po imieniu. Bez względu na wiek rozmówców 🙂

  • Na szczęście! Miłość cierpliwa jest i nigdy nie ustaje! Na szczęście Bóg nie rezygnuje tak szybko, jak my zamykamy drzwi to wchodzi przez okno. Na szczęście leczy, uzdrawia, przemienia tych, co przychodzą do Niego z wiarą

    Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość

  • Witaj Dominiko!Zajrzałam na Twój blog, ale wybacz nie będę tam komentować. Ja ze swoją wrażliwością nie mogę tego czytać, boli mnie serce, bo Ty wciąż o tym samym, dzień po dniu, to mierzenie kalorii i ważenie ciała. Pozytywną informację jaką wyczytałam, jest to że masz ( bądź miałaś) kierownika duchowego. Zrób wszystko co w Twojej mocy, aby słuchać Jego wskazówek i koniecznie postaraj się korzystać z indywidualnych modlitw o uzdrowienie i uwolnienie. My na odległość, jako Twoi przyjaciele netowi możemy Cię tylko wspierać modlitwą, postem, Eucharystią ale to Ty musisz odważnie podjąć decyzję o zmianie życia. Błagam Cię powierzaj swoje życie Jezusowi, codziennie swoimi słowami, bądź wydrukuj sobie modlitwę zawierzenia i oddania siebie Jezusowi i odmawiaj. Zamieść sobie na swoim blogu "Akt oddania się św. Michałowi Archaniołowi" i módl się nim ilekroć otwierasz swoją stronę. Pozdrawiam Cię serdecznie.

  • Czy to aż tak ważne kto ? Nawet gdybym podała imiona osób, grup modlitewnych, kapłanów … to i tak Tobie to nic nie powie. Myślę, że wystarczy Ci świadomość, że jest spora grupa ludzi życzliwych Tobie. Czasem wystarczy poprosić jedną osobę, by poruszyć całą lawinę dobrych serc 🙂 Piękne to, dziś my się modlimy za Ciebie, kto wie, może kiedyś Ty się pomodlisz za nas ? 🙂

  • Dominiko
    Po kolei …

    ALE NIKT TEGO NIE WIDZI CHYBA JAK WALCZE O KAZDY DZIEN, JAK CIEZKO JEST MI WSTAC, JAK W NOCY RYCZE Z TEJ BEZSILNOSCI, JAK NIE MAM SIŁ, ALE RESZTKAMI SIŁ ''

    Przede wszystkim proszę nie pisz dużymi literami.

    Duże litery są oznaką krzyku.

    '' ALE NIKT TEGO NIE WIDZI CHYBA JAK WALCZE O KAZDY DZIEN, JAK CIEZKO JEST MI WSTAC, JAK W NOCY RYCZE Z TEJ BEZSILNOSCI, JAK NIE MAM SIŁ, ALE RESZTKAMI SIŁ ''

    Nie oceniaj nas proszę.
    Nawet jeśli my czegoś nie widzimy, ważne , że widzi to Bóg.

    Uwierz, że wielu z nas walczy o każdy dzień, i płacze w nocy do poduszki.

    Przeczytaj sobie księgę Hioba.

    Każdy niesie swój krzyż. Nawet jeśli bardzo nas uwiera, ciąży, jest naszym krzyżem. I tylko od nas samych zależy czy nas złamie.
    Tylko od nas zależy czy będzie dla nas łaską, czymś co pozwoli nam wzrastać w wierze, czy stanie się naszym przekleństwem.
    Spróbuj pokochać to co trudne .
    Trudne to , ale możliwe.

    Mamy nowy dzień, nowe perspektywy.
    Wykorzystaj dobrze ten dzień, czas który został Ci podarowany.
    Nawet jeśli Ci się wydaje, że nie dajesz już rady, walcz.
    Jesteśmy z Tobą, ale w Twojej walce Ty stoisz na froncie.
    Każdy z nas stoi na froncie swojej walki.
    Wspieramy Cię, modlimy się za Ciebie, tylko tyle możemy, a może aż ?

    Pamiętaj proszę, że dopóki walczysz, zwyciężasz .

    ''

  • Dominiko, przepraszam Cię bardzo, jeśli tak odebrałaś moje słowa jak napisałaś. Pisałam o sobie, o moim doświadczeniu w czasie czytania Twoich postów, więc nie uogólniaj, pisząc "Wy". Jesteś w wieku, że mogłabyś być moją wnusią 🙂 której nie mam. Prosimy Cię o pisanie szczere w dalszym ciągu ale pozwól i mnie być szczerą w komentowaniu a autentycznie bolało mnie serce wczoraj, bo zaangażowałam się uczuciowo w relacjach z Tobą.

  • Dominiko, przeczytaj dokładnie, czyli w szerszym kontekście, to, co napisałem. A zobaczysz, że chodzi o to, iż Bóg przychodzi do człowieka, którego postępowania Mu się podoba, a nie tego, kto zakłada, że jeśli należy do narodu wybranego, to już nie musi się o nic starać i swoim postępowaniem przejmować. To o to chodziło. Natomiast Panu Bogu zawsze bardzo się podoba, jak człowiek szczerze poszukuje Boga, sensu życia, itp – i nawet stawia trudne pytania. Jestem przekonany, że im więcej będzie w Twoim postępowaniu szczerości i zaufania do Boga, tym bardziej Twoje postępowanie będzie Mu się podobało. Jeżeli będziesz się zabijać, to oczywiste, że Bogu nie będzie się to podobało, bo Jemu zależy na Twoim dobru! Ks. Jacek

  • Dziękuję za tę piękną i bogatą dyskusję.
    Dominiko, nie obrażaj się za nieco może twardsze wypowiedzi pod Twoim adresem. Z tego, co przeczytałem, to Wszyscy piszący są naprawdę szczerze o Ciebie zatroskani. I wielu z nich modli się za Ciebie codziennie – ja zresztą też. Natomiast nie możesz mieć pretensji do nas, że proponujemy Ci, żebyś się nad sobą nie użalała i nie koncentrowała całej swojej uwagi tylko na tym problemie, o którym tu mowa. On jest ważny – dla Ciebie i dla nas – ale dobrym sposobem na stopniowe radzenie sobie z nim (jak i z każdym innym) jest odwracanie od niego uwagi, a zajęcie się innymi sprawami, ważnymi dla nas wszystkich.
    Bo z tego, co piszesz, widzę, że masz wiele fajnych przemyśleń chociażby na sprawy Boże, na sprawy poruszane w Piśmie Świętym. I stąd propozycja, żeby nie przeliczać ciągle kalorii i nie koncentrować na tym całej uwagi, a zabierać głos w różnych innych sprawach.
    Tak więc, zachęta Anny nie jest wyrazem złej woli, ale naprawdę dobrą radą. Ja się pod nią podpisuję! Ks. Jacek

  • Podpisuję się pod wypowiedzą Księdza Jacka . Z tego co ja zauważyłam za często wyrywasz coś z kontekstu. Staraj się czytać całość 🙂

    "Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu " to jeden z moich ulubionych i często przytaczanych cytatów. I proszę nie nie odbieraj go negatywnie 🙂 Napisałam Ci go ponieważ sama często z niego korzystam.

    Pozdrawiam
    Gosia

    • Ja również. Ostatnio nawet dwa dni temu. Bardzo często mi się ten cytat przydaje – bo jest bardzo prawdziwy. A to właśnie Gosia podarowała go nam na blogu. Dzięki za to jeszcze raz! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.