Nie samym chlebem żyje człowiek…

N
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Aneta Gmitrzak, należąca w swoim czasie do jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi miałem przyjemność współpracować. Życzę Jubilatce Bożego błogosławieństwa, o które też chcę się dzisiaj modlić.
        A oto pierwsza niedziela w Wielkim Poście. W poniższym rozważaniu – może trochę obszernym – chciałem poruszyć kilka spraw, które na początku Wielkiego Postu koniecznie trzeba poruszyć. Zapraszam do refleksji. Przypominam też o naszej Wielkiej Księdze Intencji i o naszej łączności duchowej o godzinie 20.00.
        A na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

1
Niedziela Wielkiego Postu, C,
do
czytań: Pwt 26,4–10; Rz 10,8–13; Łk 4,1–13
CZYTANIE
Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz
powiedział do ludu: „Kapłan
weźmie z twoich rąk koszyk i położy go przed ołtarzem Pana, Boga
twego. A ty wówczas wypowiesz te słowa wobec Pana Boga swego:
«Ojciec
mój, Aramejczyk błądzący,
zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi i tam
się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny.
Egipcjanie
źle się z nami obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie
roboty przymusowe. Wtedy myśmy
wołali
do Pana, Boga przodków
naszych. Usłyszał Pan nasze wołanie, wejrzał na naszą nędzę,
nasz trud i nasze uciemiężenie. Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną
ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i
cudów. Zaprowadził
nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód.
Teraz
oto przyniosłem pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi,
Panie».
Rozłożysz
je przed Panem, Bogiem swoim i
oddasz
pokłon Panu, Bogu swemu”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Cóż
mówi Pismo? „Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w
sercu twoim”.
A jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi
wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go
wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta
wiara prowadzi do usprawiedliwienia,
a wyznawanie jej do zbawienia. Wszak mówi Pismo: „Żaden, kto
wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony”.
Nie
ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan
wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go
wzywają. „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie
zbawiony”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
pełen Ducha Świętego powrócił znad Jordanu i czterdzieści dni
przebywał w Duchu na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic
w owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu
wtedy diabeł: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu
kamieniowi, żeby stał się chlebem”.
Odpowiedział
mu Jezus: „Napisane jest: «Nie samym chlebem żyje człowiek»”.
Wówczas
wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie
królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: „Tobie dam potęgę i
wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je
odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon,
wszystko będzie Twoje”.
Lecz
Jezus mu odrzekł: „Napisane jest: «Panu, Bogu swemu, będziesz
oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»”.
Zaprowadził
Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do
Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest
bowiem napisane: «Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby cię
strzegli», i «na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie
uraził swej nogi o kamień»”.
Lecz
Jezus mu odparł: „Powiedziano: «Nie będziesz wystawiał na próbę
Pana, Boga swego»”.
Gdy
diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do
czasu.
W
obrazie kuszenia Jezusa, ukazanym w dzisiejszej Ewangelii,
odnajdujemy zapewne obraz pokus, które i nas samych
niejednokrotnie dotykają.
I właściwie po to ten obraz został
przed nami zarysowany, abyśmy patrząc na Jezusa, jak zdecydowanie
odsuwa od siebie owe pokusy, jak jednoznacznie i od razu – to
bardzo ważne: od razu! – odpiera ataki szatana, sami
także od razu je odsuwali.
Bo
chyba nie mamy wątpliwości, że szatan w
starciu z Jezusem, Bogiem – Człowiekiem, nie ma
żadnych szans.
Nawet, na dobrą sprawę, mógłby nie zostać
dopuszczony do Jezusa. Ale Zbawiciel, który stał się przecież
jednym z nas, bardzo chciał przejść tę samą drogę, jaką
przechodzi człowiek,
zmagając
się z takimi i innymi trudnościami, dlatego przeszedł także
drogę pokusy. Jednak On przeszedł ją zwycięsko. A my?
Oj,
dobrze wiemy, jakże to różnie bywa. Dlatego bardzo ważną jest
sprawą, abyśmy z przykładu Jezusa brali dla siebie jak
najwięcej.
Spójrzmy
zatem: oto w pierwszym swoim zdaniu szatan zachęca Jezusa, aby
zamienił kamienie w chleb. Pamiętajmy, że Jezus – po
czterdziestu dniach odosobnienia na pustyni – był naprawdę
głodny i wymęczony.
A w tych okolicznościach pokusa łatwego
zdobycia pożywienia nabiera szczególnej mocy i znaczenia.
Poza
tym, Mesjasz, który dawałby ludziom łatwy chleb, który
zawsze i w każdej sytuacji na zawołanie zaspokajałby materialne
potrzeby ludzi, z pewnością cieszyłby się niesamowitym
aplauzem.
Przynajmniej na początku, dokąd by się to ludziom
nie znudziło.
Bo prawdopodobnie, kiedy nasyciliby się już
chlebem, zaraz potem zapragnęliby jeszcze igrzysk. Ale to taka
dygresja…
W
każdym razie myślę, że my, którzy tych słów słuchamy, bez
trudu odkrywamy tu pokusę łakomstwa, pokusę nieumiarkowania w
jedzeniu i piciu, ale także – pokusę bogactwa,
materialnego
dostatku za wszelką cenę i ponad wszelką miarę, a wreszcie –
pokusę nadmiernego przywiązania się do rzeczy materialnych
oraz ograniczenia swoich aspiracji i ambicji jedynie do zdobywania
materialnych dóbr. Jak silna jest to pokusa – to chyba nikogo nie
trzeba przekonywać.
Jednak
można, naprawdę można ją pokonać z pomocą Jezusa. Tego,
który powiedział jasno szatanowi: Nie samym chlebem żyje
człowiek.
Nie tylko wartości materialne mają znaczenie. A
ci, którzy od strony materialnej mają wszystko, też nie zawsze są
szczęśliwi. Nie samym chlebem żyje człowiek.
No
cóż, skoro na tym odcinku zły duch nic nie wskórał, to próbuje
z drugiej strony: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego
wszystkiego
– mówi, pokazując wszystkie królestwa
świata. Dobrze wiemy, że Mesjasz był przez wielu oczekiwany i
postrzegany jako przywódca polityczny,
który stanie na czele
narodu wybranego po to, aby wyzwolić go z niewoli rzymskiej.
Naturalnie, taki przywódca także miałby wielkie uznanie u ludzi.
Dlatego
też i my z pewnością bez trudu odkrywamy tu pokusę posiadania
władzy, po ludzku widzianej wysokiej pozycji,
pokusę wielkości
w tym negatywnym znaczeniu, pokusę upierania się przy swoim za
wszelką cenę, pokusę bezwzględnego stawiania na swoim,
podporządkowywania sobie innych,
narzucania
innym swego zdania, przewrażliwienia na swoim punkcie, wreszcie
pokusę tworzenia własnego korzystnego obrazu za cenę
umniejszania innych,
obmawiania,
krytykowania, dołowania…
Myślę,
Kochani, że chociaż nam tu obecnym nie grozi pokusa władzy nad
wszystkimi królestwami świata, to jednak w tym swoim małym
„światku”, na swoim podwórku, mamy aż nadto dużo okazji,
aby wyciągać ręce po to, co na tym odcinku podsuwa nam szatan.

Ale i tutaj Jezus pokazuje nam, jak odepchnąć pokusę złego ducha:
Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć
będziesz.
Właśnie
– tylko Bogu należy się cześć, uwielbienie i pokłon ze strony
człowieka. Nigdy inny człowiek nie może zająć w moim życiu
miejsca należnego Bogu. Co więcej – także ja sam nie mogę
zająć miejsca Bogu należnego
i
nie mogę być dla siebie samego ostatecznym punktem odniesienia i
najwyższym autorytetem! Muszę się w swoim życiu bardzo
poważnie liczyć z Bogiem. To On ma najwyższą władzę, to od
Niego wszystko zależy i to On także jest najwyższym Sędzią
świata i człowieka.
Tak
zatem – i na tym odcinku szatan przegrał. Spróbował więc raz
jeszcze – wszak do trzech razy sztuka… Jeśli jesteś Synem
Bożym, rzuć się w dół.
Można by rzec, że ot tak, dla
kaprysu. Bo przecież aniołowie natychmiast przylecą, żeby Go
ratować. Owszem, Jezus wiedział, że gdyby zaszła taka prawdziwa
potrzeba, tak by się mogło stać. Bo On i Ojciec są jednym,
dlatego Ojciec z pewnością nie odmówiłby niczego Synowi.
Ale
można by zapytać: Po co to wszystko? Czemu to miałoby służyć?
Po co rzucać się w dół? Tylko po to, aby sprawdzić, czy Bóg
zdąży wysłać swego anioła, który w locie uchwyci spadającego
Jezusa? W imię czego wolno wystawiać Boga na próbę? Nie wolno!
Bogu należy bezgranicznie zaufać.
Jednakże
Biblia pokazuje przynajmniej kilka
takich bardzo wyraźnych przykładów, kiedy to ludzie
gniewali Boga tym, że wystawiali Go na próbę. Ileż to razy
– szczególnie w czasie wędrówki przez pustynię z ziemi
egipskiej – lud tracił cierpliwość, dopytując a to o pokarm,
a to o wodę, a to o wiele innych spraw.
Zupełnie im nie
wystarczyło, że cudownie zostali wyprowadzeni z niewoli egipskiej.
I w ogóle nie potrafili docenić tylu znaków, jakie im Pan
dawał.
Oni chcieli ciągle czegoś więcej. Dlatego też Bóg
różnymi znakami i karami musiał ich budzić z tego letargu i tej
niewłaściwej postawy.
Również
Mojżesz – jak mógł – starał się pokazywać opornemu ludowi
znaki działania Bożego i budzić w twardych sercach wdzięczność
wobec Boga za Jego dobroć.
Bardzo czytelnym tego przykładem
jest historia opowiedziana w dzisiejszym pierwszym czytaniu, w którym
słyszymy właśnie Mojżesza, jak nakazuje ludowi złożyć ofiary z
pierwocin płodów ziemi przed ołtarzem Pana.
Jednakże
myślę, że nie musimy szukać aż tak dalekich przykładów, bo
zapewne z łatwością w tej ostatniej pokusie, z jaką szatan
wyszedł do Jezusa, odkrywamy wiele sytuacji dobrze nam znanych,
kiedy to
doświadczywszy tylu znaków Bożej opieki,
tylu gestów Bożej
miłości, tylu trudnych spraw, rozwiązanych z Bożą pomocą – my
ciągle, kiedy przyjdzie moment jakiejkolwiek pokusy do grzechu,
wybieramy właśnie grzech.
I
kiedy tylko przyjdą jakieś przeciwności, to od razu mamy pretensje
do Boga, dlaczego tak się dzieje,
dlaczego
do tego dopuszcza, dlaczego wszystko sprzysięgło się przeciwko nam
i wszyscy na nas
krzywo patrzą? Ale ani przez moment nie zastanowimy się, ile
to razy – i to jakże wyraźnie – Bóg pokazywał, że działa,
że pomaga, że się opiekuje.
Niestety, to nie miało znaczenia,
bo my akurat w tej chwili doznaliśmy jakiejś przeciwności, a więc
pewnie Bóg się od nas odwrócił!
I
dlatego to właśnie, Kochani, mamy Wielki Post, abyśmy na tym
odcinku mogli coś zmienić. Właśnie na odcinku naszego
postrzegania Boga i naszych osobistych kontaktów z Bogiem. I z
drugim człowiekiem.
Pomocą w tym powinny być dla nas bardzo
konkretne postanowienia.
Wiele o nich mówimy przy każdej
okazji. Ale to naprawdę sprawa bardzo ważna.
Przy
czym – uwaga! Muszą to być postanowienia mądre.
Postanowienie powinno dotykać tej
sfery naszego życia, która koniecznie i bezwzględnie
wymaga pracy.
W naszym tradycyjnym pojmowaniu Wielkiego Postu
utarło się, że jest to czas, w którym zazwyczaj nie je się
słodyczy,
albo nie je się
kolacji, albo w ogóle – zjada się trochę mniej.
Niektórzy nie piją alkoholu przez cały Wielki Post. I wszystko to
naprawdę jest bardzo ważne i bardzo dobre.
Tyle
tylko, że nie brakuje i takich sytuacji, kiedy to ktoś, kto
postanowił sobie powstrzymać się od alkoholu przez cały ten
święty czas – i w swoim postanowieniu wytrwał – gdy tylko
przyszły Święta, od razu „z nawiązką” nadrobił wszystkie
zaległości.
Można by więc zapytać: To po co takie
wyrzeczenie? Po co taki post?
Po co postanawiać sobie
niejedzenie słodyczy, jeżeli ktoś nie ma problemów z łakomstwem
czy obżarstwem? No chyba tylko po to, aby kształtować w sobie
silną wolę…
Jednak
postanowienie wielkopostne, wyrzeczenie wielkopostne powinno dotykać
tego najbardziej chorego miejsca naszej duszy; tej sfery, która
najbardziej boli,
która jest najsłabsza w naszym przeżywaniu
chrześcijaństwa. Dlatego ja osobiście wolałbym, żeby ktoś, kto
– na przykład – spóźnia się na lekcje, już
od tego Wielkiego Postu przestał się spóźniać,
chociażby nawet zjadł parę cukierków czy czekoladę.
I chyba
także lepszym jest takie postanowienie, dzięki któremu mąż
przestanie przeklinać żonę, albo ganiać ją po domu

nawet, jeżeli w czasie Wielkiego Postu wypije sobie piwo albo dwa.
Kochani,
ja chcę z całą mocą powiedzieć, że te nasze tradycyjne
postanowienia też są dobre.
Bo jeżeli ktoś nadużywa
alkoholu, to jak najbardziej powinien postanowić sobie ograniczenie
na tym odcinku. Ale odnoszę wrażenie, że w naszym pojmowaniu
Wielkiego Postu wkradło się trochę takiego automatyzmu,
takiego
działania mechanicznego, które
przejawia się chociażby tym, iż
na hasło: „Wielki Post” – reagujemy odruchowo: „Nie jem
słodyczy!”, „Nie piję kawy!”, „Nie piję alkoholu!”. I
zawsze, co roku tak samo. I jest to – samo w sobie – bardzo
dobre. Ale zauważmy, czy z roku na rok coraz bardziej nie brniemy
w jakieś swoje słabości,
które
stają się już dokuczliwymi dla otoczenia?
Dlatego
może trzeba by było w tym roku – dla odmiany – postanowić
sobie wspomnianą przed chwilą punktualność: że nie będzie
się spóźnia
ło do szkoły, do pracy, także na Mszę
Świętą…
A może trzeba by postanowić, że w ogóle
będ
zie się przychodziło na Mszę
Świętą
w każdą niedzielę i święto?… A może uda się
kilka razy przyjść w tygodniu?… A może postanowić sobie udział
w każdej Drodze Krzyżowej?…
A
może w niedzielę już nie wykonywać niepotrzebnych
prac, może wreszcie przesta
ć robić w niedzielę
zakupy?…
A może mniej będzie siedzenia przed telewizorem?…
I przed komputerem też można by mniej siedzieć. A gdyby tak
postanowić sobie większe panowanie nad swoimi nerwami i mniej
przeklinania, mniej kłótni w rodzinie?…
A gdyby tak
postanowić sobie, że będziemy się starać słuchać tego, co
inni mają do powiedzenia,
a
nie tylko zawsze upierać
się przy swoim zdaniu i obrażać się na tych, którzy mają
zdanie inne od naszego?… A gdyby tak w ogóle ograniczyć
używanie języka,
przynajmniej – ograniczyć całą masę
obmów, plotek, oszczerstw, pomówień tak bardzo łatwo rzucanych na
innych, a zwłaszcza: o innych?…
A
gdyby tak w domu chętniej pomagać rodzicom lub
współmałżonkowi w pracach domowych, bez potrzeby proszenia o to
kilkanaście razy. A gdyby tak mniej czasu marnować i szybciej
zabierać się do tego, co
jest do zrobienia,
nie odkładając tego na
później lub na pojutrze?…
Kochani,
możliwości działania jest aż nadto dużo. Nie ma z tym
najmniejszego problemu – trzeba tylko chcieć! Warto
natomiast pamiętać, że każde takie wyrzeczenie ma do spełnienia
dwa zadania: ma uleczyć
o czym do tej pory mówiliśmy – jakąś chorą
przestrzeń w 
naszej duszy, w naszym sercu, ale też
ma sprawić, że odmawiając sobie nawet jakiejś rzeczy dobrej i
potrzebnej, albo ograniczając jej używanie na tyle, że nie
spowoduje to naszej żadnej szkody, mamy więcej
miejsca w sercu na inne ważniejsze sprawy, albo bardziej jeste
śmy
otwar
ci na innych i na ich potrzeby. Jednym z
założeń Wielkiego Postu, zapisanym również w hymnach liturgii
brewiarzowej, jest to pragnienie, abyśmy z tego, czego odmówimy
sobie w trakcie tych czterdziestu dni, chętniej pomagali innym
lub podarowali to bardziej potrzebującym.
Tak
więc, Kochani, w czasie tego Wielkiego Postu bardzo wiele dobrego
może się stać
w nas samych i
wokół nas. To naprawdę zależy tylko od nas – od naszego
zaangażowania i od pomysłu na postanowienie. Niech nam nie
zabraknie wyobraźni i odwagi do podjęcia już dzisiaj takich
postanowień,
które będą dotykały przestrzeni jeszcze nie
zagospodarowanej lub zaniedbanej w naszej duszy. Niech to nie będą
postanowienia mechaniczne, podejmowane tylko dla nich samych –

bez chwili zastanowienia, do czego dane postanowienie miałoby
służyć.
I
jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa. Ta dzisiejsza liturgia Słowa ma
nas uwrażliwić na fakt istnienia szatana. Nie dopuśćmy
nigdy do siebie tej świadomości, że szatan to jakaś „bajka
dla niegrzecznych dzieci”.
Nie! Szatan to ktoś realnie
istniejący i – niestety – działający. Papież Paweł VI
mawiał, że największym zwycięstwem szatana w naszych czasach
jest właśnie to, że się o nim nie mówi.
Albo że jego
istnienie banalizuje się, traktując to jako przesąd. A to pozwala
szatanowi swobodnie działać.
Dlatego
nigdy nie możemy, Kochani, banalizować faktu jego istnienia. On
naprawdę kusi do złego, on naprawdę sprowadza na manowce, a do
tego – jest bardzo inteligentny i przebiegły.
Oczywiście –
jak nam to jasno pokazała Ewangelia dzisiejsza – nie ma on żadnych
szans w spotkaniu z Jezusem. I my też pokonamy jego zakusy,
jednak tylko w łączności z Jezusem!
A
ze swej strony – jak wspomniałem – postarajmy się poważnie
traktować fakt istnienia złego ducha. Nie dawajmy naszym dzieciom
zabawek w kształcie diabełków. Myślę też, że warto byłoby
ograniczyć oglądanie bajek, w których góruje przemoc. Już nie
wspominam o jakimś wywoływaniu duchów czy innych praktykach tak
zwanych magicznych, które są najprostszą drogą do opętania przez
szatana!
Ale
też – chociaż to nie jest takie groźne – nie dekorujmy sali
weselnej czy studniówkowej na podobieństwo jakiegoś „piekiełka”.

Kiedyś, w jednym z liceów, zostałem zapytany przez młodzież na
katechezie – a do takiego zapytania zobowiązał ich dyrektor szkoły – co
sądzę o pomyśle, żeby udekorować salę na studniówkę właśnie
tak, iżby
przypominała takie sobie „sympatyczne piekiełko”.
Szczerze
to odradzałem udowadniając, że samo w sobie to rzeczywiście może
nic takiego, ale może być początkiem oswajania się z
rzeczywistością piekła
i czynieniem jej rzeczywistością
sympatyczną i przyjazną. A to w żadnym razie nie jest
rzeczywistość
ani sympatyczna, ani przyjazna!

Piekło
jest rzeczywistością straszną
– jak to potwierdzają
widzenia Świętych, którym Bóg pokazał jego obraz – a szatan
jest uosobieniem bezwzględnego zła. Dlatego nie można sobie
pozwolić na banalizowanie tej rzeczywistości, nie można sobie
pozwolić na oswajanie się z piekłem, nie można sobie pozwolić na
żadne kompromisy z szatanem!
I
właśnie temu uodpornieniu się na jego działanie ma służyć
Wielki Post. W tym czasie ma się dokonać swoiste przewietrzenie
naszego umysłu i serca – i otwarcie ich na Boga.
Święty
Paweł w drugim czytaniu doradza nam: Jeżeli więc
ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim

uwierzysz, że Bóg wskrzesił Go z martwych,
osiągniesz zbawienie.

Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do
usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia.

17 komentarzy

  • … Pierwszą pokusą jest zapomnieć o Bogu, Jego obietnicach i dziełach. U podstaw tej sklerozy leży nieufność względem Niego, na którą sobie pozwalamy. Powody tego przyzwolenia są różnorakie. Oscylują między pójściem za apetytem (jak w przypadku kobiety z raju), chciwością (Judasz i trzydzieści srebrników), pogonią za dobrobytem (choć w niewoli = nie u siebie), po pewność siebie objawiającą się w samowystarczalności (faryzeusze).

    Drugą pokusę mamy w stawianiu sobie bożka i oddawaniu mu czci boskiej. Dzieje się to niepostrzeżenie lub poprzez świadomy wybór. By być jak inne narody. By mieć kontrolę nad wszystkim. Tyle z tym, że stajemy się niewolnikami, a wtedy wykazujemy wszelkie oznaki uzależnienia. Także czynimy z siebie samych bożki: wiecznie młodzi czy niezniszczalni
    Jednak dziś otacza nas wiele głodów sztucznie wywoływanych. Są to głody podsuwane nam przez świat. I wcale nie chodzi o wolność człowieka, choć podaje się je w kolorowych papierkach demokracji, tolerancji, swobód obywatelskich. To bezecne i bezwzględne wykorzystywanie człowieka i to do granic możliwości. To nie tylko reklama rzeczy użytkowych, pokarmów itp. To także wywoływanie i zaspokajanie głodów autorytetów, uczciwości, wolności po swojemu pojmowanej. Bo człowiek głodny nie myśli, a jeśli nawet to tylko o jedzeniu, o zaspokojeniu głodu. Wtedy podaje się papkę spreparowaną, bo tak wygodniej dla człowieka, bo ten nie musi się martwić o to jak zdobyć pożywienie, a potem zajmować się jego przygotowywaniem.

    Zrozumiały jest głód, który odczuł Pan Jezus po czterdziestu dniach niejedzenia. Wiedział co robi. Wiedział po co jest na pustyni i podjął ten trud głodu. Nie poszedł po linii złego, by szybko, natychmiast zaspokoić ten głód. Nie zamienił kamieni w chleb, choć mógł. Bo nie tak zaspokaja się głód. Tak jestem synem Bożym i wiem, że Ojciec troszczy się o chleb dla mnie

    Jakże łasi jesteśmy na władzę. Mieć u stóp świat cały, by ludzie się kłaniali, by się wybić, by być zauważonym, chwalonym, jednym słowem sławnym. To pragnienie panowania łasi się do nas nieustannie. Tylko jest jedno ale… a mianowicie, trzeba upaść i oddać pokłon czyli… jest ktoś większy, kto daje mi to. Wiemy, że te wszystkie królestwa świata, cała ich potęga i wspaniałość nie należą do tego, który je obiecuje. Idąc za jego pokusą stajemy się „właścicielami” niczego, a dokładnie wpadamy w zastawioną pułapkę. Takie misterne tkanie sieci i jej zarzucanie.

    Pan pokazuje inną formę władzy. Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Pokazuje Tego, który jest prawdziwym posiadaczem. Zaś drogą do rządzenia jest służba. Nie ma innej. Tak jestem synem Bożym i uczę się od Syna Bożego co znaczy służyć
    Pokaż, na co cię stać. Czy dziecko musi udowadniać, że jest dzieckiem? Czy za każdym razem trzeba przeprowadzać badania DNA by stwierdzić kto jest rodzicem? Pokaż ludziom twe możliwości, to, że jesteś ponad nimi, że jesteś wyższy, na wyższym poziomie. Czy jesteśmy sierotami? Bez Ojca, bez domu?

    Nikt nie wystawia swego Ojca na próbę. Tylko diabeł, który się Go wyparł, który odrzucił Ojca i teraz jest sierotą, bezimiennym, porzuconym, bezdomnym. Ciągle coś musi udowadniać. My nie musimy, bo jesteśmy synami i córkami. Mamy Ojca i mamy dom, do którego zmierzamy każdego dnia. Nie musimy rzucać się z narożników naszych świątyń. Nie trzeba mówić: jeśli jesteś Bogiem to… zrób to czy tamto… udowodnij mi, że jesteś i mnie kochasz. Miłości się nie udowadnia, nie potrzeba. Tak, jestem synem Bożym i nie muszę robić jakichś spektakularnych czynów. …

  • Ba! Piekło…
    Można sobie w y o b r a z i ć jego "atrakcje, skoro już opis czyśćca daje ich przedsmak.

    Oto jak tam jest wg relacji świętego Księdza Proboszcza z Ars Jana Marii Baptysty Vianneya:

    "Bardzo bolesne i przejmujące jest położenie naszych rodziców, krewnych, znajomych, jeżeli zeszli z tego świata nie uczyniwszy zadosyć sprawiedliwości Bożej. Skazani bowiem zostali do tego strasznego więzienia, które się czyśćcem nazywa, i tam zostawać będą dopóty, dopóki długów swoich całkowicie nie spłacą. "O jak straszną jest rzeczą – mówi Apostoł narodów – wpaść w ręce Boga żywego" (1). Ale po co ja bracia drodzy wszedłem dziś na ambonę i w czyim imieniu mam przemawiać do was? – Wszedłem z rozkazu Boga i przemawiać mam w imieniu waszych rodziców, krewnych, znajomych. Wszakże od was dla nich należy się dług wdzięczności. Przypomnijcie sobie co oni zrobili dla was, kiedy na tej ziemi żyli. Weźcie na uwagę ich położenie w płomieniach czyśćcowych i pośpieszcie im z pomocą. Zdaje mi się, że słyszę ich, jak wołają: "Powiedz naszym ojcom, naszym matkom; powiedz naszym dzieciom, wszystkim naszym krewnym, co my za straszne męki cierpimy. Niech się zlitują nad nami i niech nam swej pomocy nie odmawiają. Od czasu, jakeśmy się rozłączyli z nimi, ciągle w tych płomieniach gorejemy. Oby się poruszyli naszymi wołaniami i wyrwali nas z tej niedoli! Przedstaw im sługo Boży szczegółowo naprzód wielkość mąk naszych, a potem środki, którymi mogą nam ulżyć albo całkiem uwolnić". Pocieszycielko strapionych, wstaw się za nami. Zdrowaś Maryjo! I. α) Jako katolicy wiemy dobrze bracia drodzy, że jest czyściec, to jest miejsce, gdzie się dusze wiernych zmarłych wypłacają Boskiej sprawiedliwości. Jest to artykuł naszej wiary, że jeżeli pokuta nasza nie była odpowiednią do wielkości naszych grzechów, to chociaż grzechy nasze Pan Bóg nam przebaczył, gdyśmy się spowiadali, chociaż nas z wiecznej kary uwolnił, zostaniemy jednak dla uiszczenia się w zupełności z kary doczesnej skazani na męki do czyśćca. Jeśli Bóg nie zostawia bez nagrody żadnej myśli dobrej, żadnego pragnienia i czynności chociażby najmniejszej; to nie zostawi także bez kary żadnego przewinienia chociażby najlżejszego. Pójdziemy do czyśćca i cierpieć będziemy, dopóki sprawiedliwość Boska nie uzna nas za zupełnie oczyszczonych. W Piśmie świętym wiele dowodów znajdujemy na to, że chociaż grzechy nasze zostają nam darowane, Bóg jednak wkłada na nas obowiązek, abyśmy na tym świecie ponosili różne kary doczesne, a na tamtym wypłacali się aż do ostatniego szelążka w płomieniach czyśćcowych. Patrzmy, co się stało z Adamem: kiedy żałował za grzech swój, Bóg mu przebaczył, skazał go jednak na pokutę; więcej niż 900 lat trwającą.

    • Jakaż to długa pokuta! Dawid wbrew woli Boga rozkazał spisać wszystkich swoich poddanych; ale później dręczony wyrzutami sumienia uznał swój grzech, padł twarzą na ziemię i prosił Boga o przebaczenie. Bóg wejrzał na żal jego, winę darował, ale pomimo to proroka Gada posłał, aby mu powiedział:

  • Wybierz królu jedną z trzech kar, jakie Bóg przeznaczył za grzech twój: morową zarazę, wojnę lub głód. Dawid rzekł: lepiej wpaść w ręce Pana, który już tyle razy okazał swe miłosierdzie, niż w ręce ludzkie. Wybrał więc morową zarazę, która trwała trzy dni, i zabrała mu przeszło siedemdziesiąt tysięcy poddanych; a gdyby był Pan Bóg nie powstrzymał ręki anioła wyciągniętej na miasto, to by była spu-stoszała cała Jerozolima. Dawid widząc, ilu nieszczęść był powodem grzech jego, prosił Boga, aby karę swą przeciw niemu samemu zwrócił, a oszczędził lud, który był niewinny. Ach! bracia drodzy, ileż lat wypadnie nam cierpieć w czyśćcu, którzyśmy tyle popełnili grzechów, i pod pozorem żeśmy się wyspowiadali, nie czynimy odpowiedniej pokuty. Ileż lat męczarni czeka nas na tamtym świecie! β) Ogień w czyśćcu jest ten sam co w piekle; różnica na tym tylko polega, że nie jest wieczny. Dałby Bóg, żeby która z tych dusz biednych, które tam przebywają, stanęła dziś na moim miejscu otoczona ogniem ją pożerającym i opowiedziała sama męczarnie swoje, napełniła ten kościół swymi jękami: to może by zmiękczyła i do litości pobudziła serca wasze! O jakże my cierpimy, uwolnijcie nas bracia z tych męczarni, wy to możecie uskutecznić. O gdybyście wy czuli, co to za boleść być w rozłączeniu z Bogiem! Któż to wysłowi? Goreć w ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, ponosić bóle niesłychane, być trawionymi żalem, wiedząc, żeśmy mogli tego uniknąć! O dziatki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak kochali, czyż podobna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie na miękkim łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie zabawom, a my dzień i noc cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach, któreśmy wam zostawili, używacie owocu trudów naszych; a my opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze tak straszne. Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie prosicie dla przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, możecie nas z więzienia uwolnić, a jednak nie pomyślicie o tym. O jakże straszne są męczarnie nasze! Tak bracia drodzy, kiedy w płomieniach jęczymy, to sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach, jeżeli je można nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali.

  • "O mój Boże – woła Król-Prorok – biada człowiekowi nawet najsprawiedliwszemu, jeżeli go sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słońcu znalazłeś a złość w aniołach, to cóż będzie z grzesznikiem?". Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy, którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie czyniliśmy dla zadosyćuczynienia sprawiedliwości Bożej! γ) Czytamy w Piśmie świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich proroków: "Idź do króla Jeroboama i strofuj go w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się dopuścił. Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze". Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na niebezpieczeństwo wielkie naraża. Stanął przed królem i wyrzucał mu występek, stosownie do woli Boga. Król się mocno obraził taką śmiałością proroka, podniósł rękę i kazał go pojmać. Ale ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego, przebaczył mu grzech i uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło umysł króla, nie gniewał się już na proroka; ale prosił, aby z nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. "Nie mogę – odpowiedział prorok – Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę królestwa dawał, nie uczynię tego". Gdy wracał, napotkał fałszywego proroka, który mówił że jest posłany od Pana i nakłaniał go do spożycia z nim pokarmów. Przyjął to zaproszenie nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak tylko z domu fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który go pożarł. Jeśli się zapytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w odpowiedzi otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka. Patrzmy jeszcze na Mojżesza, który był tak miłym Bogu. Na chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie wytryśnie i dwa razy w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wejdziesz do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś zwątpił i dwa razy w skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie wystarczał, przeto za karę z daleka tylko tę ziemię ujrzysz, ale do niej nie wejdziesz.

  • Jeśli Bóg tak surowo karze lekkie przewinienia, to jakże karać będzie roztargnienia w modlitwie, niewłaściwe zachowanie się w kościele. Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż lat i wieków gotujemy dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic sobie poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród tych płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak dotykalnie, tak boleśnie odczujemy! δ) Bóg jest sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni. Nagradza nas za najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia, każdą myśl dobrą, każdą chęć, chociaż byśmy jej dla jakich przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z drugiej strony, kiedy idzie o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie, chociażby najlżejsze, może nas do czyśćca zaprowadzić. Wielu ze Świętych nie pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu. Święty Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w czyśćcu za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki lubieżnej. Dwaj zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z nich pierwiej umrze, to w jakikolwiek sposób da znać pozostałemu przy życiu o stanie, w jakim się znajduje po śmierci. Bóg pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją obietnicę. Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu swojej woli. Kiedy żyjący winszował mu, że tak niedługo przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł: "Wolałbym za życia ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat; gdyż to cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cier-pieniom, jakie w czyśćcu ponosiłem".

  • Pewien kapłan zapewniał swego przyjaciela, że przez kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to, że zwlekał z wykonaniem testamentu, w którym były zapisy na różne cele dobroczynne. Ach! iluż jest i teraz bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę samą winę. Od ośmiu albo i dziesięciu lat po-umierali ich rodzice i zobowiązali ich do dania takiej a takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu Mszy świętych, a oni dotychczas tego nie spełnili! Iluż jest takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na uczynki dobre, nie chcą zajrzeć do testamentu na ich korzyść sporządzonego przez rodziców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze w czyśćcu zostają, straszne męki ponoszą, ponieważ nie spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście zrobili? Chodziło wam o to, aby uszczęśliwić dzieci albo spadkobierców waszych; i ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie dobrych uczynków, które mogliście sami wykonać, powierzyliście waszym dzieciom. Ach! jakże byliście nierozsądnymi, kiedyście zapominali o samych sobie, o swoim zbawieniu! Powie kto: moi rodzice dobrze żyli, o łaskę Boga i zbawienie swoje bardzo się starali. Ach! czy to tak wiele po-trzeba, aby się do czyśćca dostać? Posłuchajmy, co mówi w tej mierze Albert Wielki, którego cnoty znane były powszechnie (a). Oto pokazał się po śmierci jednemu ze swoich przyjaciół i oznajmił, że go Pan Bóg posłał do czyśćca za to, że miał chwilowe upodobanie w swojej nauce. Co dziwniejsza, wielu Świętych nawet kanonizowanych przechodziło przez czyściec. Święty Seweryn, arcybiskup koloński, w kilka lat po śmierci pokazał się jednemu ze swoich przyjaciół i powiedział, że był w czyśćcu za to, że odłożył do wieczora modlitwę, którą był powinien zmówić rano. O jakże wielu chrześcijan w czyśćcu będzie za to, że swe modlitwy odkładali na czas inny, pod pozorem że coś ważniejszego mieli do załatwienia! Gdybyśmy szczerze pragnęli posiadać Boga, to byśmy unikali zarówno małych jak wielkich grzechów; ponieważ odłączenie od Boga, chociażby krótkie, jest tak strasznym dla dusz! ε) Ojcowie Święci mówią, że czyściec jest w pobliżu piekła. Łatwo to pojmiemy, gdy pomyślimy, że grzech powszedni niedaleko jest od śmiertelnego.

  • Według tychże Ojców nie wszystkie dusze pokutują w czyśćcu dla zadośćuczynienia Boskiej sprawiedliwości – niektóre z nich pokutują w tych miejscach, w których grzeszyły. Święty Grzegorz papież podał nam w tej mierze przykład. Pewien świątobliwy kapłan, będąc chorym, z rozkazu lekarza chodził co dzień do kąpieli w dosyć odległe miejsce. Zawsze tam czekał na niego jakiś nieznajomy człowiek, który mu pomagał rozebrać się, a po kąpieli podawał płótno do otarcia się. Kapłan przez wdzięczność przyniósł raz swemu nieznajomemu kawałek chleba poświęconego. "Mój ojcze – rzekł nieznajomy – dajesz mi rzecz, której ja nie spożytkuję; bo jestem duchem, chociaż widzisz mnie w ciele. Byłem tu kiedyś panem i odbywam tu mój czyściec. Sługo Boży, zlituj się nade mną; jeśli zechcesz, możesz mnie uwolnić z tych mąk, które ponoszę: ofiaruj za mnie Msze święte, ofiaruj modlitwy twoje". To powiedziawszy, zniknął. Ach! bracia drodzy, wiedząc o tym, czyż możemy nie pamiętać o naszych rodzicach, którzy może tu są około nas? Jeśliby im Bóg pozwolił nam się pokazać, to by się nam do nóg rzucili. "Dzieci drogie, powiedzieliby, miejcie litość nad nami, nie zapominajcie o nas". Tak bracia drodzy, wieczorem idąc na spoczynek, widzielibyśmy biednych rodziców naszych, wołających o pomoc, widzielibyśmy ich w naszych domach, w naszych polach. Te biedne dusze krążą około nas, idą za nami wszędzie; ale niestety są to biedni żebracy około złych bogaczów! Przedstawiają im swoje potrzeby i swoje męczarnie, ale źli bogacze nie zwracają na to uwagi. "Prosimy – wołają – o jedno Ojcze nasz, o jedno Zdrowaś, o jedną Mszę świętą". Ach! jakże byśmy byli niewdzięczni, gdybyśmy odmówili naszemu ojcu, naszej matce, jakiej małej cząsteczki tych dóbr, które oni z takim mozołem nabyli dla szczęścia naszego! Powiedzcie mi: jeśliby wasz ojciec lub wasza matka, albo jedno z waszych dzieci było w ogniu, gdybyście widzieli ich ręce wyciągnięte do was z prośbą o pomoc, czyżbyście byli tak nieczuli, żebyście pozwolili na ich palenie w oczach waszych? Ach! wiara nas uczy, że te biedne dusze ponoszą męki tak straszne, iż żaden człowiek pojąć tego nie jest w stanie. ζ) Jeśli chcemy, bracia drodzy, zapewnić sobie niebo, to módlmy się bezustannie za duszami w czyśćcu cierpiącymi. Pewny to znak wybrania i potężny środek zbawienia, modlitwa za umarłych. Pismo święte dostarcza nam porównania cudownego w historii Jonaty. Saul, ojciec jego, zabronił wszystkim żołnierzom pod karą śmierci nie brać żadnego pożywienia, dopóki by nie pokonali Filistynów. Jonatas, który na ten zakaz nie zważał, będąc bardzo zmęczonym, umoczył koniec swej strzały w miodzie i skosztował. Saul pytał Pana, czy kto nie naruszył danego zakazu? Dowiedziawszy się, że syn jego naruszył, kazał go pojmać i rzekł: "To mi niech uczyni Bóg, i to niech przyczyni, że śmiercią umrzesz". Jonatas widząc, że jest skazanym na śmierć przez ojca, za naruszenie danego rozkazu, zwrócił oczy swoje do ludu i płacząc zdawał się przypominać wszystkie usługi, jakie mu wyświadczył, wszystkie łaski, jakimi obsypał. Lud rzucił się do nóg Saulowi: "Czemu skazujesz na śmierć Jonatę, który wybawił Izraela, który uwolnił nas z rąk nieprzyjaciół? Nie, nie, nie spadnie ani włos z głowy jego; my musimy go ocalić, on nam wiele dobrodziejstw wyświadczył, my nie możemy, nie powinniśmy o tym zapomnieć". "I wybawił lud Jonatę, że nie umarł".

  • Jest to obraz tego, co się dzieje przy śmierci. Ten co się modli za duszami w czyśćcu cierpiącymi, skoro tylko stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa dla zdania rachunku ze swego życia, dusze owe już staraniem jego uwolnione z
    czyśćca rzucą się do stóp Zbawiciela i powiedzą: "Panie, zlituj się nad tą duszą, ona nas wyrwała z płomieni, ona za nas uczyniła zadość Twej sprawiedliwości. Zapomnij jej przewinień, jak ona błagała, żebyś zapomniał przewinień naszych".

  • Ach! Jakże to potężne są pobudki do rozbudzenia w nas współczucia dla tych dusz cierpiących. Tymczasem, jakże prędko zapominamy o tych duszach.

  • Weźmy inny przykład, który również znajdujemy w historii kościelnej; jest on jeszcze bardziej uderzający. Pewien święty kapłan dowiedziawszy się o śmierci swego przyjaciela, którego bardzo miłował w Bogu, nie znalazł lepszego środka dla podania mu pomocy, nad ofiarowanie za jego duszę jak najrychlej Mszy świętej. Rozpoczął ją z wielką pobożnością i z wielkim bólem zarazem. Po konsekracji podnosząc w górę hostię rzekł: "Ojcze Przedwieczny, oto ofiaruję Ci Ciało i Duszę twego Najdroższego Syna. Błagam pokornie, zlituj się nad duszą mego przyjaciela, który zostaje w płomieniach czyśćcowych. Zróbmy zamianę: ja Ci dam twego Syna, a Ty mi uwolnij mego przyjaciela". Prośbę swoją zanosił z tak żywą wiarą, że Bóg wysłuchał i on spostrzegł, jak dusza jego przyjaciela, przeszła z czyśćca do nieba. θ) Święta Perpetua zaleca usilnie modlitwy za dusze w czyśćcu. Bóg sprawił, że widziała jak jej brat gorzał w płomieniach, pomimo że umarł mając zaledwie lat siedem, i pomimo że przez całe życie cierpiał na raka, wydając jęki straszne we dnie i w nocy. Wiele modlitw i wiele pokut czyniła dla uwolnienia go; wreszcie ujrzała, że przeszedł do nieba promieniejący jak anioł. Ach! jakże są szczęśliwi ci wszyscy, którzy mają takich przyjaciół. Biedne te dusze w miarę jak się zbliżają do nieba, zdają się jeszcze więcej cierpieć. Są w tym położeniu, w jakim Absalon: zostawał on przez jakiś czas na wygnaniu, potem powrócił do kraju, ale nie wolno mu było widzieć się z ojcem, który go czule kochał. Kiedy mu oznajmiono, że jest blisko ojca, ale go nie zobaczy, zawołał: "Ach! zobaczę okna i ogrody mojego ojca, a nie zobaczę jego samego. Powiedzcie mu, że wolę umrzeć, niż tu być a jego nie widzieć. Powiedzcie mu, że to nie dosyć, iż mi przebaczył, ale że ja pragnę i proszę, aby mi pozwolił widzieć się ze sobą". Z owymi duszami biednymi rzecz się ma podobnie: im bardziej zbliża się czas ich wyjścia z wygnania, tym bardziej zwiększa się ich miłość ku Bogu, ich
    pragnienie widzenia Go – nie czują w sobie dość siły do wytrwania w męczarniach. "Panie – wołają – wejrzyj na nas okiem swego miłosierdzia, jesteśmy już przy końcu naszych cierpień, pozwól nam co rychlej ujrzeć Siebie. Ach! jakże szczęśliwi są ci, którzy mogą uniknąć tych płomieni. My już jesteśmy pozbawieni tego szczęścia; nie mamy nadto ani rodziców, ani przyjaciół. Oby się przynajmniej zlitowali nad nami ci, których głos nasz dojdzie; od tylu lat zostajemy w tym ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą. Gdybyście mogli pojąć wielkość tych cierpień, jakie ponosimy, to byście nas nie opuścili. Cóż za straszne położenie nasze, nikt nad nami litości nie ma!". ι) Jest to rzecz pewna bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, ale dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma. Jeśli Święci, co są w niebie, naszym zbawieniem się zajmują, chociaż od nas nic nie potrzebują; to o ileż bardziej dusze czyśćcowe, które naszymi modlitwami wspieraliśmy, po wydostaniu się z czyśćca, przez wdzięczność będą o nas pamiętać i nam w zbawieniu dopomagać. "Nie odmawiaj – powiedzą – swej łaski Panie tym braciom naszym, którzy tyle starań dołożyli, aby nas z płomieni wydobyć". Czyliż nie będzie błagać Boga matka o łaskę dla swych dzieci, które ją miłowały i o uwolnienie z czyśćca prosiły? Pasterz, który za życia bardzo się troszczył o zbawienie swych parafian, czyliż zapomni o nich w wieczności? Ach! nie. Tak bracia drodzy, za każdą razą, kiedy będziemy potrzebowali o co prosić, zwracajmy się z ufnością do tych świę-tych dusz, pewni będąc, że za nami się wstawią do Boga.

  • Jakież to szczęście dla nas, że w modlitwach jakie za dusze czyśćcowe zanosimy, mamy tak wyborny środek na zapewnienie sobie nieba! Kiedy zechcemy prosić Boga o żal za grzechy, zwracajmy się do tych dusz, które tyle lat przebywały w płomieniach czyśćcowych! Kiedy zechcemy prosić o wytrwałość w dobrym, wzywajmy te dusze, które wskutek swej wytrwałości teraz oglądają Boga. W chorobie, w smutku, myślmy o czyśćcu i tych duszach, co tam były; a nie zawiedziemy się, owszem osiągniemy skutek pożądany! κ) Jakiż koniec tego wszystkiego? Oto pewną jest rzeczą, że nadzwyczaj mała jest liczba wybranych, którzy nie przechodzili przez płomienie czyśćcowe; że kary jakie tam ponosili, są nad pojęcie nasze. Pewną jest rzeczą, że w rękach naszych mamy to wszystko, co potrzebne jest dla przyjścia z pomocą tym duszom nieszczęśliwym, to jest, modlitwy, pokuty, jałmużny, a nade wszystko Msze święte. W końcu, to niezawodna, że te dusze pełne miłości, wywdzięczając się, wyproszą dla nas tysiąc razy więcej niż my im dajemy. Jeśli będziemy w czyśćcu, to te dusze nie omieszkają prosić Boga o tę samą łaskę dla nas, jaką myśmy wyprosili dla nich: bo one dobrze wiedzą, jakie tam cierpienia straszne, jakie rozłączenie z Bogiem okrutne. Poświęćmy bracia drodzy kilka godzin w ciągu tej oktawy na rzecz tak zbawienną. Wiele, wiele bardzo dusz dosta-nie się do nieba przez Msze święte i modlitwy nasze, jałmużny, umartwienia. Niech każdy z nas myśli o swoich biednych ro-dzicach, krewnych, znajomych, dobrodziejach. Tak, bracia drodzy, czyńmy co tylko możemy dla sprawienia im ulgi w cier-pieniach. Podobamy się w ten sposób Bogu, który pragnie ich wyzwolenia, i pozyskamy dla nich szczęście najpożądańsze, szczęście widzenia Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. Amen.

    Ufff…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.