Gdy sprawiedliwy odstąpi od sprawiedliwości…

G
Szczęść Boże! Pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby!
                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
1 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Ez 18,21–28; Mt 5,20–26
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
To
mówi Pan Bóg: „Jeśliby występny porzucił wszystkie swoje
grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich moich ustaw i
postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie
umrze: nie będą mu poczytane wszystkie grzechy, jakie popełnił,
lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował.
Czyż ma mi zależeć na śmierci występnego, mówi Pan Bóg, a nie
raczej na tym, by się nawrócił i żył?
A
gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał
zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje
występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów
sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu
nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił.
Wy
mówicie: «Sposób postępowania Pana nie jest słuszny». Słuchaj
jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest
niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?
Jeśli
sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu
i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli
bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i
postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją
przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich
grzechów, które popełnił, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie
umrze”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie
będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie
wejdziecie do Królestwa niebieskiego.
Słyszeliście,
że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił
zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się
gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu:
«Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku»,
podlega karze piekła ognistego.
Jeśli
więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat
twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a
najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i
ofiaruj dar swój.
Pogódź
się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze,
by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie
wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz
stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”.
Na
temat zasad, jakie zostały przedstawione w dzisiejszych
czytaniach, można by napisać obszerną książkę. Może
nawet niejedną… Zresztą, niejedną już napisano. A na pewno –
wiele na ten temat wygłoszono kazań i rozważań. Są to
bowiem zasady, według których człowiek ma kształtować postawę
prawdziwego przyjaciela Boga i według których ma osiągać
zbawienie.
Tak
zatem, w pierwszym czytaniu słyszymy bardzo jasne i jednocześnie
precyzyjne rozróżnienie dwóch sytuacji:
tej, w której
człowiek postępujący źle nawraca się i jako taki zdobywa
nagrodę; oraz tej, w której człowiek postępujący dobrze
porzuca tę właściwą drog
ę i wybiera zło, za co
spotyka go kara.
Jest
to więc jasno wyrażona zasada, którą my dobrze znamy także z
nauki katechizmowej, nauki religii, że śmierć – o ile tak
można to ująć – utrwala na wieczność taki stan duchowy
człowieka, jaki zastaje.
Jeżeli więc w chwili śmierci
człowiek jest w stanie przyjaźni z Bogiem, to osiąga zbawienie.
Oczywiście, jest sprawą samego Boga – jako
najsprawiedliwszego Sędziego – rozstrzygnąć, czy będzie
potrzebne jeszcze przygotowanie, oczyszczenie, czy zbawienie nastąpi
natychmiast, ale człowiek, który umiera w przyjaźni z Bogiem,
może liczyć na takie właśnie rozstrzygnięcie.
I
to pomimo tego, że w ciągu swego życia być może miał
„przerwy” w owej przyjaźni,
albo nawet całkiem otwarcie
odwracał się od Boga i gardził Bogiem. Jeżeli z tego wszystkiego
się dźwignął, uznał swój błąd, przeprosił za to Boga,
pojednał się z Nim,
to właśnie ów pozytywny obraz będzie
przedmiotem sądu Bożego i podstawą do pozytywnego werdyktu.
Co
innego, kiedy człowiek w chwili śmierci jest w stanie
nieprzyjaźni z Bogiem. Wówczas grozi mu wieczne
potępienie. A nawet może być tego potępienia pewien
– chociaż oczywiście my, ludzie, nie możemy (i chyba nawet nie
chcemy) stwierdzić autorytatywnie, że ten oto, czy tamten, na
pewno jest w piekle.
Tego nie możemy nigdy o nikim powiedzieć,
bo może być przecież tak, że człowiek nawet w chwili śmierci,
ostatnim aktem świadomości i woli, żałował za swoje grzechy

– i to mogło go ocalić.
Dlatego
nie wolno nam orzekać, że ktoś na pewno znalazł się w piekle,
natomiast trzeba nam przypomnieć generalną zasadę – która
też jest pewna – że jeżeli człowiek umiera w stanie
nieprzyjaźni z Bogiem, będzie potępiony na wieki.
Nawet pomimo
tego, że w życiu uczynił wiele dobra.
Może
to się wydaje komuś niesprawiedliwe, albo nielogiczne, ale usłyszmy
jeszcze raz słowa samego Boga, który stwierdza: A
gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał
zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje
występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów
sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu
nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił.
Jest
to z pewnością stanowisko ostre, ale czy na pewno nielogiczne,
niesprawiedliwe, niezasadne?

Jeżeli uznamy, że sąd
Boży polega na tym, że Bóg – tak, jak za życia człowieka, tak
i po jego śmierci – szanuje
jego wolny wybór,

to jeżeli tym wyborem jest odrzucenie Boga, to taki właśnie wybór
musi
być po prostu uszanowany.

W
przeciwnym razie,
gdyby nawet Bóg po śmierci chciał kłaść na szalę dobre i złe
uczynki i „wyszłoby” z tego porównania, że tych dobrych jest
rzeczywiście więcej i należałoby za to takiego człowieka
skierować do Nieba, to czy
nie byłoby to działanie wbrew jego woli
?
A wiemy, że Bóg nigdy
do niczego człowieka nie zmusza.

Owszem, zachęca go, przekonuje, ale nie zmusza. Nawet do zbawienia.
I
chociaż na pewno musi być Bogu bardzo przykro, że „na
Jego oczach” człowiek pogrąża się i stacza,

to jednak nie może człowieka zmusić do zmiany tego nastawienia.
Człowiek ma do
końca wolną wolę.

A Bóg tak
go bardzo poważa i tak wysoko go ceni, że tę jego wolność
szanuje. Do końca. A to – niestety – pociąga za sobą taką
właśnie konsekwencję, że jeżeli tym ostatnim akordem życia
człowieka będzie
stan jego nieprzyjaźni z Bogiem, to tak
już po prostu na wieczność zostanie…

I
dlatego zapewne Jezus w Ewangelii tak wysoko umieszcza poprzeczkę
wymagań, aby
człowieka zmobilizować

do dobrego działania, do budowania przyjaźni z Bogiem. A przy
okazji, padają z ust Jezusa także i takie słowa: Pogódź
się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze…

Otóż,
właśnie – pogódź się szybko… To bardzo poważny sygnał –
wręcz ostrzeżenie – dla tych, którzy wiedzą,
że muszą

pojednać się z Bogiem i gruntownie przebudować swoje życie, ale
mamią
się przekonaniem, że jeszcze mają czas…

Żeby nie musieli przeżyć dramatu! Bo kiedy dotrze do ich
świadomości, że jednak tego czasu nie mają, bo się im właśnie
skończył – to na
jakąkolwiek zmianę
będzie
już za późno…
Czy
jestem gotowy, aby stanąć na sądzie Bożym chociażby
teraz,
w tej chwili?… 

10 komentarzy

  • … Nie po równo, ale dać każdemu to, co mu się należy. Faryzeusze i uczeni w Piśmie patrzyli na sprawiedliwość wg swoich, ludzkich zasad. A do królestwa niebieskiego wchodzą ci, którzy starają się żyć regułami tegoż królestwa. Pierwszymi krokami sprawiedliwości to uczenie się tych reguł. Tak więc, by pojąć tę Ewangelię szukać nam trzeba sprawiedliwości Bożej

    Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. Dziwne to stwierdzenie, bo co mają emocje do sądu. Nic, bo, wedle ludzkiej sprawiedliwości sąd winien być niezawisły czyli niezależny. Jednak nie ma sądów bez emocji, bez zaangażowania emocjonalnego. Jeśli sędzia prowadzący sprawę poddaje się im (a czyni to prawie za każdym razem, bo tego wymiaru nie da się sztucznie wyeliminować) toteż wyrok nie jest ani prawomocny ani sprawiedliwy ani mądry.

    Już gniew pozostawiony sobie (pawłowe niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce) podlega sądowi, bo pozwoliliśmy, by w sercu zakiełkowało ziarno zła. Gniew zaślepia. Gniew ogłupia. Sprawia, że miotamy się jak zwierzęta w klatce. Dlatego też potrzeba kubła zimnej, wręcz lodowatej wody, by przerwać takie postępowanie. Dokonuje się to na poziomie serca, bo o czynach na razie nie wspominam.

    A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie (…)Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. Tu nie trzeba się zbytnio wgłębiać. Wystarczy osobiste doświadczenie, które podpowiada, że jednym słowem można zabić człowieka, a najgorszym jest to, iż zabity człek żyje z piętnem śmierci, męczy się w trudzie syzyfowej pracy, bo kamień życia ciągle ucieka mu z rąk tuż pod szczytem. I znowu nie ma jeszcze wymiaru działania, a już o zabójstwie mówić możemy
    Pojednanie sprawia, że wrogowie podają sobie ręce, że ustaje chęć zemsty, że świat staje się całkiem inny, bardziej znośny, że nie okazuje się złym, podstępnym, diabelskim.

    Mówię o pojednaniu Bożym, nie ludzkim. W szkole uczono podajcie sobie rękę na zgodę i uczniowie to czynili, ale z jakim nastawieniem. Ten, co wyciąga rękę musi wiedzieć o co chodzi, o co poszło i dlaczego potrzeba pojednania. Zauważmy, że w przypadku Bożego pojednania to niewinny wyciąga pierwszy rękę, bo winny tego potrzebuje. Już odkryliśmy, że grzech paraliżuje grzesznika, dlatego potrzeba wyjścia ze strony zranionego. Czemu tak? Bo Bóg to czyni!

    Gdy przynosimy komuś dar to chcemy by był on piękny, dobry, okazały. Nigdy byśmy się nie zdecydowali na jakiś podarek ze skazą, wybrakowany, chyba żebyśmy chcieli kogoś obrazić. Dar złożony Bogu nie ginie – cały czas leży przed ołtarzem. Tak naprawdę dopiero wtedy jest ofiarowany, gdy serce się pojednało, gdy serce się pogodziło z bratem. Znów powraca wymiar serca, bo niekiedy druga strona nie wyciągnie ręki
    Dopóki jesteśmy w drodze dopóty mamy możliwość pogodzenia się z przeciwnikiem. Gdy tego nie dokonujemy włącza się ludzki, czasami bezlitosny i do tego pełen dziur prawnych system sądowniczy, a kończy się to okrutnie: bo przeciwnik podaje człowieka sędziemu, a sędzia dozorcy, i wtrąca się do więzienia. Ono działa tak, że nie wychodzi się stamtąd, aż nie zwróci się ostatniego grosza. Obraz piekła? Być może. Piekła, które ludzie ludziom zgotować potrafią.

    Dlatego potrzeba nam sprawiedliwości Bożej. …

    • Rękę pierwszy wyciąga zawsze ten mądrzejszy, ten bardziej posłuszny Bogu, związany z Bogiem… Ale ten drugi też musi zrobić konkretny krok. Inaczej pojednania nie będzie. "Do tanga trzeba dwojga". Do pojednania – też. Ks. Jacek

  • "A kto by rzekł swemu bratu: «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego."
    Bardzo zdumiały mnie konsekwencje na jakie Jezus wskazuje za wypowiedzenie tych słów. Doczytałam, że słowo raka znaczy głupiec, pusta głowa zaś bezbożnik, to człowiek żyjący jakby Boga nie było. Są one obraźliwe, naruszają godność człowieka, ale żeby od razu do Wysokiej Rady…bądź piekła, ale przecież ze Słowem Bożym się nie dyskutuje, można je tylko próbować zrozumieć lub nie…

  • ***Ez 18,23***
    Czyż tak bardzo miałoby mi zależeć na śmierci występnego-wyrocznia Pana Boga-a nie raczej na tym, by sie nawrócił i żył?*

    —-jakos zaciekawił mnie ten cytat czemu sama do końca nie wiem, ale jakos mnie poruszył, choc nie wieemm co on nawet oznacza.

    ***Ez 18,31***
    Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy, ktore popełniliście przeciwko Mnie, i uczyńcie sobie nowe serce i nowego ducha. Dlaczego mielibyście umrzeć, domu Izraela?

    ***Ps 130,1-2***
    Z głębokości wołam do Ciebie,Panie, o Panie, wysłuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu!

    —tak jakby o mnie

    ***Ps 25, 17-18***
    Oddal udręki mojego serca, wyzwól mnie z moich ucisków! Wejrzyj*na udrękę moją i na boleść i odpuść mi wszystkie grzechy!

    —tak jakby o mnie

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.