Z czym do ludzi?…

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Marcin Zagubień, którego miałem przyjemność poznać w czasie mojej posługi w Celestynowie. Dziękując za życzliwość i pomoc w realizacji kilku ciekawych inicjatyw, życzę Bożego błogosławieństwa w życiu osobistym, rodzinnym – i wszelkim innym!
      Wczoraj natomiast – o czym się dopiero wczoraj, w ciągu dnia, dowiedziałem – imieniny obchodziła Siostra Joanna Andruszczyszyna, Siostra od Aniołów, posługująca w Surugucie. Widzieliśmy ją niedawno na zdjęciu, jak poskramia syberyjskie niedźwiedzie. Życzę Siostrze Joannie, aby tak właśnie poskramiała wszelkie trudności, jakie tam, na Syberii, mogą pojawić się na odcinku duszpasterskiej posługi, a swoją modlitwą i pracą pomnażała tam Boże Królestwo!
            Modlitwą ogarniam obie Dostojności, dzisiaj świętujące!
A poniżej zamieszczam rozważanie, które przez całą niedzielę, w ramach uroczystości odpustowej, głosiłem w Miastkowie. Wyjaśniam przy tym, że w przypadku Święta, które dziś obchodzimy, przed Ewangelią czyta się jeden z dwóch, podanych do wyboru tekstów, natomiast my w Miastkowie, w ramach Uroczystości, czytaliśmy je oba, jako czytanie pierwsze i drugie. I tak to funkcjonuje w rozważaniu.
      Moi Drodzy, dzisiaj ostatnie nabożeństwo majowe. Warto z pewnością wziąć w nim udział. Jutro zaś – pierwsze nabożeństwo czerwcowe. I jutro także – na naszym forum – słówko z Syberii!
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny,
do
czytań z t. VI: So 3,14–18; Rz 12,9–16b; Łk 1,39–56
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA SOFONIASZA:
Wyśpiewuj,
Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel
z całego serca, Córo Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie,
usunął twego nieprzyjaciela: Król Izraela, Pan, jest pośród
ciebie, nie będziesz się już bała złego.
Owego
dnia powiedzą Jerozolimie: „Nie bój się, Syjonie! Niech nie
słabną twe ręce! Pan, twój Bóg, Mocarz, pośród ciebie, On
zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość,
wzniesie okrzyk radości, jak w dniu uroczystego święta”.
Zabiorę
od ciebie niedolę, abyś już nie nosiła brzemienia zniewagi.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego,
podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie
życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie
opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha.
Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie
cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych.
Przestrzegajcie gościnności.
Błogosławcie
tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
Weselcie
się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą.
Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością,
lecz niech was pociąga to, co pokorne.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Maryja
wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w
pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona
okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana”.
Wtedy
Maryja rzekła:
Wielbi
dusza moja Pana
i
raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo
wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto
bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie
pokolenia.
Gdyż
wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte
jest imię Jego.
A
Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad
tymi, którzy się Go boją.
Okazał
moc swego ramienia,
rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił
władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych
nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął
się za swoim sługą, Izraelem,
pomny
na swe miłosierdzie.
Jak
obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi
i jego potomstwu na wieki”.
Maryja
pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Miłość
niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za
dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W
okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w
gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu.
Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie
wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie
gościnności.
Tymi
oto słowami, wyjętymi z dzisiejszego drugiego czytania, z Listu
Pawła Apostoła do Rzymian, próbujemy skomentować
i zgłębić sens
wydarzenia,
które liturgia Kościoła przeżywa w sposób tak uroczysty.
Obchodzone
zaś dziś
przez nas Święto
Nawiedzenia Elżbiety przez Maryję

wywodzi się z religijności chrześcijańskiego Wschodu. Wprowadził
je do zakonu franciszkańskiego Święty Bonawentura w roku 1263.
Papież Bonifacy IX, w
roku 1389, rozszerzył je na cały Kościół,

aby uprosić – za przyczyną Maryi – jedność w Kościele
Chrystusowym. Sobór w Bazylei, w roku 1441, święto to zatwierdził.

Obchodzimy
je właśnie teraz, czyli pomiędzy Uroczystością
Zwiastowania Pańskiego, a Narodzeniem Jana Chrzciciela.
Dokładny
opis tego ważnego wydarzenia zostawił nam Święty Łukasz w swojej
Ewangelii, której fragmentu przed chwilą wysłuchaliśmy. A
wysłuchawszy go, zapewne i my weszliśmy w atmosferę tego
niezwykłego spotkania.
Oto
Maryja – sama, z własnej i nieprzymuszonej woli, pomimo tego, że
również była w stanie błogosławionym – decyduje się
pójść w daleką drogę, aby pomóc swej starszej krewnej. Dlatego
wędruje – jak słyszeliśmy – do pewnego miasta w
pokoleniu Judy.
Według tradycji, było to dzisiejsze
Ain–Karim,
leżące w odległości siedmiu kilometrów na
zachód od Jerozolimy. Maryja przebywa drogę z Nazaretu do
Ain–Karim, a droga ta liczyła około stu pięćdziesięciu
kilometrów.
Jeżeli wędrowała w takim tempie, w jakim
pielgrzymi piesi zdążają na Jasną Górę i przemierzała w ciągu
dnia takie dystanse, jakie właśnie na pielgrzymce stanowią odcinek
dzienny, to mogła dojść w przeciągu czterech, może pięciu
dni.
A zważywszy, że była już wtedy w stanie
błogosławionym,
wędrówka taka stanowiła dla Niej na pewno
nie lada wyzwanie.
Jednak
Maryja, na nic nie zważając, wchodzi do domu swej krewnej i
wypowiada słowo pozdrowienia. Jak wielką moc musiało mieć
to słowo, z jaką wewnętrzną siłą musiało być wypowiedziane,
skoro – jak relacjonuje Łukasz Ewangelista – gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.

I
zapewne pod wpływem tegoż oświecenia przez Ducha Świętego,
Elżbieta odpowiada Maryi pięknymi słowami: Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana.
My
wszyscy, którzy nosimy w sercach głębokie nabożeństwo do Matki
Najświętszej, po wielekroć powtarzamy
pierwsze zdanie tej wypowiedzi Elżbiety, łącząc je ze słowami
pozdrowienia anielskiego.

Jakże zatem nośne – żeby to jeszcze raz powtórzyć – i mocne
było pozdrowienie Maryi,

skierowane do Elżbiety, ale także: jak bardzo nośna, bo powtarzana
przez dwa tysiące lat przez wszystkich wierzących na całym
świecie, była odpowiedź
Elżbiety.
Jesteśmy
zatem, Kochani, świadkami niezwykłego spotkania i niezwykłego
dialogu,

którego zwieńczeniem był wielki
hymn uwielbienia,

wyśpiewany zapewne też niezwykle spontanicznie przez Maryję –
hymn,
w
którym wychwala
Ona Boga za niezwykłe dobrodziejstwa,
jakich
od Niego doznała. Ten hymn również dzisiaj cały Kościół
codziennie powtarza przy różnych okazjach, a
szczególnie przy Nieszporach,

czyli brewiarzowej modlitwie wieczornej.
I
kiedy
sobie o tym wszystkim myślę, to nasuwa mi się taka oto refleksja,
że przecież to spotkanie – takie w sumie zwyczajne spotkanie
dwóch Matek,
dwóch Kuzynek – bardzo
różni się od naszych spotkań,

naszych rozmów, naszych odwiedzin. Zapewne i to spotkanie Maryi i
Elżbiety później przeszło
w takie
codzienne
spełnianie
zwykłych
obowiązków –
zwłaszcza,
jeśli dowiadujemy się, że Maryja pozostała u Elżbiety dłuższy
czas. Jednak początek tego spotkania – nie
wznosząc
się na wyżyny
patosu, ale jednak
trzeba to zauważyć
przeszedł
do historii.

Słowa, które wówczas zostały wypowiedziane, wyznaczyły kierunek
pobożności chrześcijan na całe dwa tysiące lat.
Moi
Drodzy, czy
nasze spotkania też obfitują w takie słowa?

Czy dokonują się w takiej atmosferze? A może byśmy raczej woleli,
żeby
jednak nie publikowano tego, o czym rozmawiamy,
czy
też jak się witamy, czy
– tym bardziej – jak się żegnamy? Bo może nie byłoby to zbyt
budującym świadectwem dla świata…

Z
pewnością, spotkanie Maryi i Elżbiety jest dla nas wzorem. A
kiedy zastanawiamy się, dlaczego
dokonało się ono w takiej właśnie atmosferze,

to
od razu przychodzą na myśl przynajmniej dwa powody. Pierwszy to
ten, że zarówno Maryja, jak i Elżbieta, jako Niewiasty
prawe i pobożne,

nosiły w swych sercach te uczucia, o jakich pisze dziś Święty
Paweł w zacytowanym na początku rozważania fragmencie:
Miłość
niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za
dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W
okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w
gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu.
Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie
wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie
gościnności.

Gdybyśmy
zobaczyli zapis tego tekstu, to przekonalibyśmy się, że każde
z tych wezwań – to oddzielne zdanie.

Jest to wyliczenie kilku zdań, z których każde stanowi jakby
oddzielny punkt programu

– programu życia i postępowania człowieka prawego i pobożnego,
kochającego Boga i ludzi. Bardzo konkretne wskazania, zawarte w tym
programie, stanowiły z pewnością sposób
życia i postępowania Maryi i Elżbiety.

One te właśnie zasady miały głęboko
zapisane w sercu.

I
to pierwszy powód, dla którego całe spotkanie miało tak niezwykłą
atmosferę.
A
na drugi powód naprowadza
nas
pierwsze czytanie, z Księgi Proroka Sofoniasza, w tych oto słowach:
Wyśpiewuj,
Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu!

[…]
Król
Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz się już bała
złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: „Nie bój się, Syjonie!
Niech nie słabną twe ręce! Pan, twój Bóg, Mocarz, pośród
ciebie, On zbawi…;

a
także informacja Łukasza Ewangelisty, że na słowa Maryi poruszyło
się dzieciątko w łonie Elżbiety,

oraz słowa samej Elżbiety, witającej Maryję
jako Matkę jej Pana.
O
czym zatem mówimy?
A
o tym, że w całym tym spotkaniu brały udział nie
dwie, a cztery Osoby,

bo razem ze swymi Matkami, uczestniczyli w nim dwaj Synowie: Jezus
i Jan Chrzciciel.

I dlatego to spotkanie było tak wyjątkowe, że Maryja – razem z
miłością, troskliwością i dobrocią, które przepełniały Jej
serce – wniosła
do domu Elżbiety Jezusa, Boga Człowieka,

który rozwijał się pod Jej sercem!
Stąd
też
nawet nie dopuszczamy do siebie takiej myśli, że to spotkanie
mogłoby
jakkolwiek inaczej wyglądać:

że mogło rozpocząć się od
jakiegoś narzekania

na zmęczenie, na trudy drogi, na sytuację polityczną i społeczną,
albo na codzienne
niedogodności życia. To wydaje się wprost niemożliwym w sytuacji,
gdy człowiek wychodzi na
spotkanie drugiego człowieka z sercem pełnym miłości i
najlepszych uczuć,
z
sercem życzliwym i dobrze nastawionym, wolnym od zgorzkniałości,
pretensji, plotkarstwa, zazdrości – których to
postaw tak
często, niestety, nie brakuje w trakcie naszych spotkań… A
do tego – jeśli
wychodzi z
sercem pełnym Boga; z sercem, w którym nosi Jezusa.

Dlaczego
zatem, Kochani, nasze spotkania – i w ogóle, nasze międzyludzkie
relacje – nie są wcale tak
pełne miłości i życzliwości,

jak to spotkanie, które dziś wspominamy i o którym mówimy?
Przecież w
naszym sercach jest tak wiele dobra,

tak wiele miłości i życzliwości, tak wiele ludzkiej otwartości i
współczucia… I co najważniejsze – w naszych sercach mieszka
przecież Jezus,

którego przyjmujemy w
Komunii Świętej i w innych Sakramentach,

a z którym rozmawiamy na modlitwie; i którego słuchamy w
Jego słowie. Mamy więc w sobie tak naprawdę niemałe
duchowe bogactwo.
Czy
zawsze
dzielimy się nim z innymi?
Myślę,
że każdy z nas sam odpowie na to pytanie, ale chyba raczej będziemy
musieli szczerze przyznać się, że mogłoby
być w tym względzie lepiej…

Oj, mogłoby…
I chyba nawet powinno. Bo sytuacja polityczna, sytuacja
ogólnoświatowa – te wszystkie wstrząsy
i kryzysy,

jakie mają
miejsce
w przestrzeni publicznej – na pewno wywierają
jakiś
wpływ i na naszą codzienność.

Ale ostateczny kształt tej codzienności tak naprawdę zależy od
tego, jak my
sami – w tej przestrzeni nam najbliższej – będziemy ją
kształtowali.

Bo
cała sytuacja polityczna i wszelka inna nie musi mieć na nas
żadnego
złego wpływu

– i nie będzie mieć! – jeżeli człowiek wyjdzie do drugiego
człowieka z
uśmiechem, z dobrym słowem,

gdy mu okaże zainteresowanie
i współczucie,

gdy mu coś dobrego doradzi, albo tylko spokojnie
wysłucha…;
gdy
będzie miał
dla niego czas,
a
nie będzie w trakcie spotkania
odbierał tysiąca telefonów i w tym akurat momencie odpisywał na
tyleż
samo smsów…

I
gdy człowiek będzie chciał drugiemu człowiekowi zawsze
coś podarować, czymś go o
bdarzyć,
czymś go uszczęśliwić (i
to wcale nie czymś materialnym); gdy
przynajmniej będzie
chciał sprawić,
żeby ten
drugi
choć
na chwilę się uśmiechnął,
poczuł
się zauważony, doceniony, wsparty…
Kochani,
jeżeli z takim nastawieniem wychodzić będziemy do drugiego
człowieka – nawet nie
oczekując wzajemności,
albo
może inaczej: po
cichu oczekując,

bo to nic złego, ale nie uzależniając od niej swojej życzliwości
– wtedy naprawdę świat
wokół nas będzie lepszy.
O
wiele też
lepsza,
zdrowsza i – jak by to dziwnie nie zabrzmiało – świeższa
będzie atmosfera
wokół
nas:

w w
naszej Parafii, w naszej miejscowości, w naszej gminie, w całej
naszej Ojczyźnie… A nade wszystko – w
naszej rodzinie, w naszym własnym domu,

i w naszym sąsiedztwie.
Tak,
Kochani, świat może
być naprawdę lepszy, niż jest.
I
to nie od polityków, nie od wielkich tego świata tak naprawdę
zależy. To zależy od tego, z czym Ty, Droga Siostro, i Ty, Drogi
Bracie, a zwłaszcza – z
czym ja osobiście wyjdę do drugiego człowieka.

Zobaczmy,
kiedy wybieramy się do kogoś na imieniny, staramy
się coś kupić,

co będziemy mogli wręczyć jako prezent. Ale kiedy spotykamy się z
kimś często, to trudno, żebyśmy – chcąc mu
zrobić
przyjemność – za
każdym razem coś kupowali…
Czy
to jednak znaczy, że w takim razie
nie zrobimy żadnej przyjemności, żadnej niespodzianki?
Wprost
przeciwnie!
Wtedy
właśnie – i w ogóle zawsze – możemy hojnie obdarowywać
innych tym,
co mamy w sercu, w umyśle…

Jak już wspomnieliśmy, to są dary, którymi możemy innych zawsze
obdarzać
– pod warunkiem, że to duchowe bogactwo będzie naprawdę
przepełniało nasze serca.

Wtedy możemy rzeczywiście
hojnie innych obdarowywać. Ale
żeby tak się mogło stać, musimy ciągle
to swoje duchowe bogactwo pomnażać.

W jaki sposób?
To
oczywiste! Przede wszystkim – poprzez systematyczną
Spowiedź,
stałą Mszę Świętą i Komunię Świętą;

poprzez intensywne życie sakramentalne, gorliwą
modlitwę, słuchanie Bożego słowa… Ale też wielką wartość
będzie miała
nasza szczera chęć i ciągłe
dążenie
do tego, żeby się czegoś
nowego dowiedzieć, czegoś się nauczyć, coś gruntownie przemyśleć

– bo tym również będziemy mogli się z innymi podzielić: jakąś
wiedzą, jakimiś ciekawymi wnioskami, albo inicjatywami,

albo
ciekawymi
propozycjami, albo nawet intrygującymi
pytaniami,
które
innych zmuszą do twórczego
myślenia…

Ale
nade wszystko – mamy dążyć do tego, aby innym
podarować Jezusa,
aby
budować innych świadectwem swojej wiary i swego
przeżywania
bliskości i
zażyłości z Jezusem
– tak, jak nas
tego dzisiaj uczą Maryja i Elżbieta… Akurat
to
duchowe bogactwo

możemy – i nawet powinniśmy – gromadzić
ciągle, wręcz zachłannie!

Na pewno, nie będzie nam groziło oskarżenie o chciwość czy
pazerność. W przypadku tego bogactwa – takiego
zagrożenia nie ma,
bo
duchowe
bogactwo możemy
gromadzić
i gromadzić

bez końca!
Dzięki
temu
świat
będzie
autentycznie
dużo

lepszy
– ten nasz mały świat, w którym się na co dzień obracamy; i
ten wielki świat także: jeżeli
człowiek,
wychodząc do drugiego człowieka, będzie
miał
mu zawsze coś do podarowania…

I jeżeli
naprawdę
będzie chciał
mu coś podarować; jeżeli będzie się
starał
zawsze mu
coś
podarować, czymś go ubogacić, czymś
uszczęśliwić
choćby
odrobin
ą
radości i nadziei…

14 komentarzy

  • Mnie Bóg dziś wyznaczył, abym głosiła Dobrą Nowinę, abym animowała spotkanie, abym tak jak Maryja uwielbiała Boga w Trzech Osobach. Bardzo liczę na opiekę, wsparcie i prowadzenie Maryi, mojej Matki. Was wszystkich także proszę o modlitwę za mnie, abym spełniła oczekiwanie Boga wobec mnie. Amen.

  • "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".
    My w naszym życiu nie okazujemy ufność. Nie potrafimy bezgranicznie zaufać, a Boże działania wkładamy w ramy ludzkich możliwości. Nie mamy odwagi odłożyć na boczny tor naszych wątpliwości i ludzkich kalkulacji, przemyśleń, naszego ludzkiego "rozumowania" .

    Co do naszych spotkań z bliźnimi, to jak najbardziej się zgodzę, że wiecznie narzekamy. Może chcemy zwrócić na siebie uwagę, a może tak jest prościej? Potrafimy być mili jeśli ktoś jest dla nas miły. W przeciwnym razie jest ciężko być uprzejmym. Tu nasuwa się myśl : " Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali" – chyba nie muszę podpisywać czyj ten cytat 🙂 Ten cytat ma jedno przesłanie, ale za to do wielu życiowych sytuacji – przynajmniej dla mnie.

    Pozdrawiam
    Gosia

  • Czesto się zastanawiam jak to jest,że brakuje nam zaufania do drugiej osoby dlaczego tak trudno dać nam komuś szanse.Czasami wystarczy podarować komuś życzliwy uśmiech miłe spojrzenie i dzień udany :-). Pozdrawiam M

  • Według mnie problem jest w drugiej osobie. Jeśli nie potrafimy zaufać, to najwidoczniej druga osoba nie zasłużyła swoim zachowaniem, albo nadużyła zaufania. Albo…. problem jest w nas – NIE POTRAFIMY zaufać.
    Pozdrawiam
    Gosia

  • Pierwszy mój komentarz dotyczył tylko tytułu notki. Teraz dopiero przeczytałam całe Księdza rozważanie na Słowo Boże dnia dzisiejszego. Atmosfera spotkanie Matek oczekujących na swych pierworodnych i jedynych Synów, nie budzi zdziwienia tym bardziej, że są to wybrane przez Boga MATKI i stworzeni przez Dawcę Życia SYNOWIE a w spotkaniu tym towarzyszy im Duch Święty, Osoba niewidzialna ale zauważalna w działaniu Świętych Niewiast.

    • Tak, Matki święte i Synowie święci, ale nie zapominajmy, że z woli samego Boga wszystko dokonuje się w realiach zwykłej codzienności. Wydaje mi się – chociaż nie mam na to dowodów – że tych akcentów nadzwyczajnej świętości w życiu tych Osób było zapewne niewiele, bo znakomita większość ich życia – to właśnie taka zwyczajna, "szara" codzienność… Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Zgadzam się, że Bóg działał w zwykłej codzienności w życiu Maryi, czy Józefa , czy Elżbiety, czy Zachariasza a żywa Jego obecność, czy interwencja Boża w ich życie, czyni te chwile niezwykłymi, tak niezwykłymi, że wspominamy je po dzień dzisiejszy 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.