Wąska droga – i ciasna brama…

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję za życzenia, wyrazy pamięci, życzliwości i bliskości, a nade wszystko – modlitewne wsparcie, jakie wczoraj (i nie tylko wczoraj) dotarło do mnie tu, na forum, ale też w trakcie osobistych spotkań, przez telefon i drogą internetową, z okazji mojej kapłańskiej „dorosłości”. Dziękuję Wam nie tylko za te słowa, ale szczególnie za to, co one wyrażają, czyli za bliskość Waszych serc! Niech to dobro nieustannie trwa i będzie kontynuowane! Ja zaś obiecuję modlitwą odwzajemniać Waszą życzliwość, a w najbliższych dniach sprawował będę Mszę Świętą w intencji Wszystkich, którzy pamiętali o mojej „osiemnastce”. Jeszcze raz – dziękuję!
        Dzisiaj zaś wieczorem ponownie udaję się do Miastkowa, gdzie – oprócz nabożeństw parafialnych – będzie miała miejsce uroczysta Msza Świętą w domu miejscowych Sióstr, spośród których aż cztery w tym tygodniu świętują imieniny: Siostra Janina, druga Siostra Janina, Siostra Wanda i Siostra Danuta. Niech Im Pan obficie błogosławi we wszystkim, co każdego dnia podejmują. A trzeba przyznać, że cicha posługa Sióstr, pełniona od bardzo wielu lat, jest naprawdę jedną z piękniejszych wizytówek Parafii w Miastkowie Kościelnym. Ze swej strony, zapewniam Drogie Siostry o mojej modlitwie!
     Wszystkim Wam, Kochani, życzę błogosławionego dnia i raz jeszcze dziękuję za Waszą życzliwość!
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
12 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Alojzego Gonzagi, Zakonnika,
do
czytań: 2 Krl 19,9b–11.14–21.31–35a.36; Mt 7,6.12–14
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Sennacheryb,
król asyryjski, wyprawił posłów do Ezechiasza, polecając: „Tak
powiecie Ezechiaszowi, królowi judzkiemu: Niech twój Bóg, w którym
położyłeś nadzieję, nie zwodzi cię zapewnieniem: «Nie będzie
wydana Jerozolima w ręce króla asyryjskiego». Oto ty słyszałeś,
co zrobili królowie asyryjscy wszystkim krajom, przeznaczając je na
zagładę, a ty miałbyś ocaleć?”
Ezechiasz
wziął list z rąk posłów i przeczytał go, następnie poszedł do
świątyni Pana i rozwinął go przed Panem. I zanosił modły
Ezechiasz przed obliczem Pana, mówiąc: „Panie, Boże Izraela,
który zasiadasz na cherubach, Ty sam jeden jesteś Bogiem wszystkich
królestw świata. Tyś uczynił niebo i ziemię. Nakłoń, Panie,
Twego ucha i usłysz. Otwórz, Panie, Twoje oczy i popatrz. Słuchaj
słów Sennacheryba, które przesłał, by znieważyć Boga żywego.
To prawda, o Panie, że królowie asyryjscy wyniszczyli narody i ich
kraje. W ogień wrzucili ich bogów, bo ci nie byli bogami, lecz
tylko dziełem rąk ludzkich, z drzewa i z kamienia, więc ich
zniszczyli. Teraz więc, Panie Boże nasz, wybaw nas z jego ręki. I
niech wiedzą wszystkie królestwa ziemi, że Ty sam jesteś Bogiem,
o Panie”.
Wówczas
Izajasz, syn Amosa, posłał Ezechiaszowi oświadczenie: „Tak mówi
Pan, Bóg Izraela: «Wysłuchałem tego, o co modliłeś się do Mnie
w sprawie Sennacheryba, króla Asyrii». Oto wyrocznia, którą wydał
Pan na niego: «Gardzi tobą, szydzi z ciebie Dziewica, Córa Syjonu.
Za tobą potrząsa głową Córa Jeruzalem. Albowiem z Jeruzalem
wyjdzie Reszta i z góry Syjon garstka ocalałych. Zazdrosna miłość
Pana Zastępów tego dokona».
Dlatego
to mówi Pan o królu asyryjskim: «Nie wejdzie on do tego miasta ani
nie wypuści tam strzały, nie nastawi przeciw niemu tarczy ani nie
usypie przeciwko niemu wału. Drogą tą samą, którą przybył,
powróci, a do miasta tego nie wejdzie! – mówi Pan. Otoczę opieką
to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego,
Dawida»”.
Tejże
samej nocy wyszedł anioł Pana i pobił w obozie Asyryjczyków sto
osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Sennacheryb, król asyryjski,
zwinął więc obóz i odszedł. Wrócił się i pozostał w Niniwie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie dawajcie psom tego, co święte
i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały
nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.
Wszystko
więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie.
Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.
Wchodźcie
przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga,
która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią
wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do
życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”.
Słowa,
z którymi Sennacheryb, król asyryjski, zwrócił się do
Ezechiasza, rzeczywiście mogły zniechęcić do jakichkolwiek
dalszych starań i zabiegów, skoro i tak wszystko to miałoby być
skazane na niepowodzenie. Sennacheryb bowiem stwierdził: Tak
powiecie Ezechiaszowi, królowi judzkiemu: Niech twój Bóg, w którym
położyłeś nadzieję, nie zwodzi cię zapewnieniem: «Nie będzie
wydana Jerozolima w ręce króla asyryjskiego». Oto ty słyszałeś,
co zrobili królowie asyryjscy wszystkim krajom, przeznaczając je na
zagładę, a ty miałbyś ocaleć?
Takie
słowa raczej nie przywracają nadziei, ani nie zachęcają do
jakichkolwiek starań. Ale Ezechiasz nie załamał się, nie
zniechęcił – przede wszystkim: nie uwierzył w te
słowa!
– ale poszedł z nimi
przed oblicze Pana, aby je
tam odczytać i niejako
zapytać, co dalej? Z
treści czytania wiemy, że to był dobry krok
i że Pan okazał Ezechiaszowi swą pomoc i łaskę, przeto buta i
pycha Sennacheryba zostały ukarane.
I
właśnie taka postawa Ezechiasza jest dla nas piękną nauką i
czytelnym wskazaniem, abyśmy – po pierwsze – nigdy nie
zniechęcali się
w dążeniu do dobra
i nie
poddawali się żadnym, pojawiającym się po drodze trudnościom, a
po drugie: abyśmy nigdy nie sugerowali się sytuacją
innych
w taki oto sposób, że
ktoś inny w podobnej sytuacji przegrał, poniósł szkodę, nie
udało mu się czegoś tam zrealizować, więc nie ma sensu
podejmować trudu, „szarpać się” i zabiegać, bo skoro
jemu się nie udało, to i nam się nie uda.

Nigdy
tak nie można podchodzić do żadnej sprawy, bo nigdy nie
ma dwóch identycznych sytuacji

wśród
ludzi. Każdy inaczej rozgrywa swoje życie, a jeśli nawet mamy do
czynienia z jakimiś sytuacjami podobnymi, to nigdy nie są
to sytuacje
stuprocentowo identyczne, dlatego
naprawdę nie należy się nigdy sugerować, że oto temu zdarzyło
się, a tamtemu tamto. Żeby to jeszcze raz powtórzyć: każdy
z nas ma swoje życie, swoją sytuację, swój kontekst

– i nigdy nie ma dwóch sytuacji takich
samych!
A
ponadto
– a może to jest właśnie najważniejsze! – każdy z
nas ma
swoją
osobistą relację z Bogiem,
a
Bóg może w naszym życiu dokonywać rzeczy niezwykłych. I ich
dokonuje – w sposób indywidualny i niepowtarzalny!
Jezus
dzisiaj zachęca nas wszystkich, abyśmy – dążąc do zbawienia –
szli wąską drogą i przechodzili przez
ciasną bramę,
czyli nie bali się trudów i wyrzeczeń. I daje propozycję, którą
w biblijnych komentarzach nazwano złotą zasadą postępowania:
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie
czynili, i wy im czyńcie.
I
tym się, Kochani,
mamy kierować, trzymając się Jezusa i podążając za Nim, a
nie patrząc, jak to było u innego

i co się jemu udało, a co się nie udało.
Powiedzmy
to jeszcze raz bardzo mocno: nigdy nie możemy się sugerować
sytuacją innych, bo to jest zawsze inna sytuacja. Zawsze!
Diametralnie inna!
Chociaż
może niekiedy –
na pozór – podobna. My mamy szukać osobistego
odniesienia do Jezusa
i w ten
sposób kształtować swoje życie, podejmując nawet wysokie
wyzwania! Do tego zachęca nas Jezus. I On nam pomoże. Stąd
też tylko Jego mamy się
trzymać, a nie opinii czy kontekstów życiowych innych
ludzi.
Co
nie znaczy, żebyśmy nie brali z innych dobrego przykładu. Jak
najbardziej – dobry przykład można i należy brać.
Natomiast nie wolno nam się zniechęcać z powodu czyjegoś
niepowodzenia,
czy złego
przykładu. Ratunkiem w takiej sytuacji będzie zawsze więź z
Jezusem i kroczenie za Nim przez ciasną bramę, oraz stosowanie
złotej zasady postępowania: Wszystko więc, co byście
chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie.
Gdybyśmy
zaś chcieli wśród ludzi szukać przykładów dobrych i pięknych
postaw w tej materii, to na pewno warto skorzystać ze wzoru, jaki
swoją postawą daje nam Patron dnia dzisiejszego, Święty Alojzy
Gonzaga.
Urodził
się 9 marca 1568 roku,
koło Mantui, jako najstarszy z ośmiu synów margrabiego Ferdynanda
di Castiglione. Ojciec – co prawda – pokładał w nim duże
nadzieje, jednak Alojzy urodził się jako
dziecko bardzo wątłe,
a
matce przy porodzie groziła śmierć. Rodzice więc uczynili ślub,
że odbędą pielgrzymkę
do Loreto, jeśli tylko matka i syn wyzdrowieją.

Tak się też stało.
Ojciec
zatem marzył o laurach
rycerskich dla syna.
W
tym właśnie czasie, w roku 1571, flota chrześcijańska odniosła
świetne zwycięstwo nad
Turkami pod Lepanto.

Ojciec Alojzego brał udział w tejże wyprawie. Dumny ze zwycięstwa,
ubrał swojego
trzyletniego syna w strój rycerza i paradował z nim w fortecy

nad rzeką Padem, ku radości żołnierzy. Jednak kiedy ojciec
podążył na kolejną wyprawę wojenną, pięcioletni
Alojzy wrócił pod opiekę matki.
I
kiedy miał siedem lat, przeżył swoiste nawrócenie – jak je sam
określił. Poczuł nicość
ponęt tego świata i wielką tęsknotę za Bogiem.

Odtąd duch modlitwy, zaszczepiony przez matkę, rozwinął się w
nim jeszcze silniej. Codziennie – z budującą wręcz pobożnością
– odmawiał na klęczkach, oprócz normalnych pacierzy rannych i
wieczornych, siedem
psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej.

Jednakże
ojciec nie był z tego
zadowolony.
Po swoim
powrocie z wyprawy wojennej, zabrał syna do Florencji, na dwór
wielkiego księcia Franciszka Medici, by
tam nabył manier dworskich.

Alojzy jednak najlepiej czuł się w słynnym florenckim sanktuarium,
obsługiwanym przez zakon serwitów.
Tu też, przed ołtarzem
Matki Bożej, złożył ślub dozgonnej czystości.

Jak zapisano w jego życiorysach, w nagrodę miał otrzymać taki
przywilej, iż nie
odczuwał pokus przeciw cnocie czystości.

W
1579 roku, ojciec Alojzego został mianowany gubernatorem
Monferrato w Piemoncie.

Przenosząc się na tamtejszy zamek, zabrał też ze sobą Alojzego.
W następnym roku, z polecenia Papieża Grzegorza XIII, w diecezji
Brescia odbyła się wizytacja kanoniczna, przeprowadzona przez
Świętego Kardynała Karola Boromeusza. Z tej okazji Alojzy, właśnie
z ręki tegoż Świętego, przyjął
Pierwszą Komunię Świętą.

Jesienią tegoż roku, kiedy Alojzy miał lat dwanaście, rodzice
przenieśli się do
Madrytu, gdzie na dworze królewskim spędzili wraz z nim dwa lata.

Tam Alojzy nadal pogłębiał
w sobie życie wewnętrzne

przez odpowiednią lekturę. Rozczytywał się – między innymi –
w „Ćwiczeniach duchowych”
Świętego Ignacego. Modlitwę
swoją przedłużał do pięciu godzin dziennie.

Równocześnie kontynuował studia.
I
wtedy to właśnie zdecydował się na wstąpienie do zakonu
jezuitów. Kiedy wyjawił ojcu swoje postanowienie, ten wpadł
w gniew, ale stanowczy syn nie ustąpił.

Na rzecz brata, Rudolfa, zrzekł się prawa do dziedzictwa i udał
się do Rzymu. 25 listopada 1585 roku wstąpił do nowicjatu jezuitów
w Rzymie. Jak sam wyznał, praktyki
pokutne, które zastał w zakonie, były znacznie lżejsze od tych,
jakie sam sobie nakładał.
Cieszył
się jednak bardzo, że miał okazję do ćwiczenia się w wielu
innych cnotach, do czego mu zakon dawał okazję.
Jesienią
1585 roku, Alojzy uczestniczył w publicznej dyspucie filozoficznej w
słynnym Kolegium Rzymskim, gdzie olśnił
wszystkich subtelnością i siłą argumentacji.
Zaraz
potem otrzymał święcenia niższe i został
skierowany przez przełożonych na studia teologiczne.

W roku 1590 miał przyjąć święcenia kapłańskie. Wyroki Boże
były jednak inne. Wtedy bowiem Rzym nawiedziła epidemia dżumy.
Alojzy prosił
przełożonych, by mu zezwolili posługiwać zarażonym.

Wraz z innymi klerykami udał się na ochotnika do szpitala.
Wyczerpany
studiami i umartwieniami organizm kleryka uległ zarazie. Alojzy
zmarł, nie przyjąwszy święceń kapłańskich, w dniu 21 czerwca
1591 roku,
w wieku
zaledwie dwudziestu trzech lat. Jego sława była tak wielka, że już
w roku 1605 Papież Paweł V ogłosił go błogosławionym.
Kanonizacja jednak odbyła
się dopiero w roku 1726. Dokonał jej Papież Benedykt XIII,

wraz z Kanonizacją
Świętego Stanisława Kostki. Tenże Papież ogłosił Świętego
Alojzegow
roku 1729 – Patronem
młodzieży, zwłaszcza studiującej.
O
duchowej postawie dzisiejszego Patrona bardzo dobitnie świadczy
list, jaki na krótko
przed swą śmiercią napisał do matki,

a w którym – między innymi – czytamy: „Przyznam Ci się,
Dostojna Pani, że ile razy rozmyślam o Bożej dobroci, owym
niezgłębionym i bezkresnym morzu, umysł
mój gubi się zupełnie.

Wobec takiego ogromu traci on rozeznanie i nie rozumie wcale,
dlaczego Pan po tak
nieznacznej i krótkiej pracy zaprasza mnie do wiecznego pokoju.

Z nieba wzywa mnie do nieskończonej szczęśliwości, której tak
opieszale szukałem, i
obiecuje nagrodę za łzy, których tak niewiele wylałem.
Rozmyślaj
o tym ustawicznie, Dostojna Pani, i
strzeż się obrazić nieskończoną Bożą miłość.

Stałoby się to z pewnością wówczas, gdybyś
opłakiwała śmierć tego, kto żyje w obliczu Boga i swym
wstawiennictwem będzie Ci pomagał bardziej, niż za życia.

Zresztą, nasza rozłąka nie będzie długa. W niebie zobaczymy się
znowu. Złączeni na wieki z naszym Zbawicielem, rozradowani
szczęściem wiecznym, ze
wszystkich sił będziemy Go chwalić i na wieki sławić Jego
miłosierdzie.
Bóg
odbiera nam swój dar tylko po to, aby umieścić go w pewniejszym i
bezpieczniejszym miejscu, a ofiarować nam to, czego sami
zapragniemy.
Wszystko
to piszę, ponieważ gorąco pragnę, abyś Ty, Dostojna Pani, i cała
w ogóle rodzina, uważała moją śmierć za radosne wydarzenie,
abyś towarzyszyła mi matczynym błogosławieństwem wtedy, gdy będę
przemierzał ową drogę, aż dojdę do brzegu, gdzie się mieszczą
wszystkie moje nadzieje. Piszę to tym chętniej, iż niczym innym
nie zdołam okazać bardziej miłości, którą winienem Tobie
jako syn wobec matki.”
Tyle z listu Świętego Alojzego
Gonzagi.
Wpatrując
się w jego postawę, widzimy przykład odważnego kroczenia
własną drogą, wyznaczoną przez Jezusa
– w pełnej jedności
z Nim.
Mając
to na uwadze – podobnie jak i całe dzisiejsze przesłanie biblijne
– pomyślmy:
– Czy
przy dokonywaniu życiowych wyborów lub podejmowaniu życiowych
decyzji nie sugeruję się opinią lub sytuacją innych?
– Czy
z postawy innych umiem wybrać to, co może być dobrym przykładem i
zachętą, a pomijać to, co by mnie zniechęcało?
– Czy
moje życie – to naprawdę kroczenie wąską drogą i przechodzenie
przez ciasną bramę?

Jakże
ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało
jest takich, którzy ją znajdują…

8 komentarzy

  • Dwie wątki przykuły mą uwagę:
    1. "Ciasną bramę" chyba już zawsze będę wizualizować z grobem Pańskim z 2011r w mojej parafii, dla dekoracji którego wykorzystano ten fragment dzisiejszej Ewangelii.
    http://www.maksymilian.konin.pl/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=16:wielki-pitek&Itemid=46
    2.Zwrot św. Alojzego do matki "Dostojna Pani"
    Jak się czasy zmieniają… Moje dzieci w swym dorosłym życiu nadały mi przydomek " Asia " i tak się do mnie zwracają :). Początkowo, nie mogłam tego zwrotu zaakceptować, ale one konsekwentnie wraz z mężem i zięciem zwracali się do mnie tym wymyślonym "imieniem ". Tak więc dla najbliższych jestem Asia i polubiłam to ksywkę. Ps. Zaznaczam, że wypowiadają je z miłością, czułością i szacunkiem. :).

    • A jeszcze kilkadziesiąt lat temu w niektórych kręgach zwrot "Panie Ojcze" i "Pani Matko" był na porządku dziennym :). Szczerze, dla nas to już chyba zbyt daleki dystans między członkami najbliższej rodziny :). Natomiast staram się i nie pozwalam mojemu dziecku na mówienie "per ty" – chociaż panuje taka moda (dla mnie durnowata amerykańska kalka). Najlepiej jak wszystko jest na swoim miejscu: mama, tata, dziadek i babcia, kochane dzieci i wnuki 🙂

  • Urodził się 9 marca 1568 roku… W tym właśnie czasie, w roku 1517, flota chrześcijańska odniosła świetne zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto… Ojciec Alojzego brał udział w tejże wyprawie. Dumny ze zwycięstwa, ubrał swojego trzyletniego syna w strój rycerza…

    – Dobre…

    • Już poprawiłem. Zwykła pomyłka, jakich wiele w tym, co się pisze, zwłaszcza jeśli pisze się dużo. Ale można delikatnie pokazać, zwrócić uwagę i po problemie, ale można znaleźć kolejną okazję do dokopania. Zwłaszcza, jeśli się cierpliwie i pracowicie prześwietla każdą linijką, a wręcz każde słowo, żeby coś znaleźć, żeby coś wyciągnąć – i dokopać.
      Tylko jak to się ma do tego oskarżania księży o bogactwo i całego świata o wszystko?

      Nienawiść i podłość!

    • Taki to ten Janek (czy poprzednie jego wcielenia na blogu) jest – wyszydzić, wykpić, kłamliwymi argumentami szerzyć zwątpienie. Oby Bóg wyprostował mu ścieżki życia i w końcu przejrzał na oczy!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.