Wierzyć – ale jak?…

W
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko! Wczoraj rocznicę święceń kapłańskich przeżywał nasz Brat cioteczny, Ksiądz Marcin Nowicki, Kapłan Diecezji toruńskiej. Życzę Jubilatowi wielkiej gorliwości i zapału! I zapewniam o modlitewnym wsparciu.
       A Wam wszystkim, moi Drodzy, życzę pięknej niedzieli! I przetrwania upałów… Na religijne zaś i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty! Amen
                            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

13
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: 1 Krl 19,16b.19–21; Ga 5,1.13–18; Łk 9,51–62

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Pan
rzekł do Eliasza: „Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola,
namaścisz na proroka po tobie”.
Poszedł
wkrótce stamtąd Eliasz i odnalazł Elizeusza, syna Szafata,
orzącego wołami: dwanaście par wołów przed nim, a on przy
dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego
swój płaszcz. Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za
Eliaszem, powiedział: „Pozwól mi ucałować mego ojca i moją
matkę, abym potem poszedł za tobą”. On mu odpowiedział: „Idź
i wracaj, bo po co to ci uczyniłem?”
Wtedy
powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył ją na
ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom,
aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał
się jego sługą.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia:
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie
poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
Wy
zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie
bierzcie tej wolności za zachętę do hołdowania ciału, wręcz
przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie. Bo całe
Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: „Będziesz miłował
bliźniego swego jak siebie samego”. A jeśli u was jeden drugiego
kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.
Oto,
czego uczę: postępujcie według Ducha, a nie spełnicie pożądania
ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do
czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że
nie czynicie
tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi,
nie znajdziecie się w niewoli Prawa.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił
udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci
wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka
samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak,
ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Widząc
to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy,
żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”
Lecz
On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.
A
gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: „Pójdę za Tobą,
dokądkolwiek się udasz”.
Jezus
mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz
Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”.
Do
innego rzekł: „Pójdź za Mną”.
Ten
zaś odpowiedział: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i
pogrzebać mojego ojca”.
Odparł
mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś
królestwo Boże”.
Jeszcze
inny rzekł: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi
najpierw pożegnać się z moimi w domu”.
Jezus
mu odpowiedział: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz
się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.

Słuchając
dzisiejszych czytań mszalnych, możemy przekonać się, jak różnie
ludzie reagują na wezwanie Boże.
W pierwszym czytaniu, Autor
biblijny opisuje nam moment powołania Elizeusza na następcę
Proroka Eliasza. Elizeusz akurat zajęty był pracą na roli, a więc
wezwanie Boże musiało być dla niego całkowitym zaskoczeniem.

I
dlatego – chociaż nie odmawia Eliaszowi – prosi jednak o
możliwość pożegnania się z domownikami. I – jak
słyszymy – otrzymuje taką możliwość, z zastrzeżeniem, że ma
się sprawić z tym szybko i zaraz powrócić do Eliasza. I
tak też się stało, a potwierdzeniem dokonanego przez Elizeusza
wyboru było złożenie w ofierze Bogu wołów, którymi do tej pory
orał…
Opis
podobnych wydarzeń odnajdujemy także w Ewangelii. Słyszymy
Jezusowe: Pójdź za Mną, skierowane do człowieka,
który odpowiada wstępną gotowością, ale prosi – podobnie jak
Elizeusz – o możliwość pochowania ojca. I tutaj odpowiedź
Jezusa może zaskakiwać, bowiem widzimy radykalizację
stanowiska w stosunku do stanowiska Eliasza. Jezus mówi:
Zostaw
umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże.

Kiedy
zaś inny znowu człowiek sam z siebie zwrócił się ze słowami:
Panie,
chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z
moimi w domu,

w
odpowiedzi usłyszał: Ktokolwiek
przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się
do królestwa Bożego.

Jak
rozumieć tak radykalne stanowisko Jezusa? Czyżby nakaz pójścia za
Nim był aż
tak
absorbujący
i ostateczny,
że
wręcz
wykluczał możliwość
pożegnania
się z najbliższymi? A nawet pochowania
ojca,

co wydaje się powinnością ze wszech miar słuszną i konieczną?
Naturalnie,
możemy
się domyślać, a wręcz być pewni,
że zarówno pierwszy z rozmówców Jezusa mógł
pójść, aby dopełnić powinności,

wynikającej z miłości syna do ojca, jak
i drugi z
nich.
Ale tą swoją odpowiedzią Jezus chciał bardzo mocno wyakcentować
konieczność jednoznacznego,
radykalnego i ostatecznego opowiedzenia się za Nim!

Takim
swoim zdecydowanym
stanowiskiem Jezus dał
jasno do zrozumienia,
że nie da się pełnić Jego nakazów, nie da się służyć Bogu,
nie da się żyć
po Bożemu
w
sposób połowiczny!

To zawsze musi być dar
całego, gorącego i oddanego serca.

Nie
oznacza
to w praktyce – jak już zaznaczyliśmy
sobie – zrywania
więzi rodzinnych, ale
oznacza
rezygnację
z jakichś mało
istotnych zajęć i spraw,
aby
jak najwięcej energii
i zapału

towarzyszyło pełnieniu służby Bożej. I nie mówimy tu o
pomijaniu
codziennych
obowiązków
domowych, czy pracy, którą trzeba podjąć w celu utrzymania
rodziny. To są akurat
bardzo
istotne zadania

i na pewno Pan nigdy nie powie: „Zostaw swoje dzieci, one same
sobie poradzą, same
się wykarmią”; albo ewentualnie: „Nie idź do pracy, pieniądze
znajdziesz jutro pod doniczką”…
Nie,
tego raczej nikt nie z nas nie usłyszy. Trzeba iść do pracy,
trzeba obiad ugotować, trzeba iść na zakupy, trzeba w domu
posprzątać. Natomiast można
– a nawet trzeba – zrezygnować z różnych takich naszych zajęć,
które absorbują
czas, a nie niosą niczego dobrego,

albo przynajmniej: nie
za dużo tego dobrego niosą,

przez co odbierają nam czas na sprawy Boże.
Do
takich zajęć na pewno zaliczymy godzinne
przesiadywanie przed telewizorem

i oglądanie całej serii łzawych, banalnych seriali, albo
wielogodzinne wpatrywanie
się w monitor komputera,

albo jeszcze inne rozrywki lub mało
pożyteczne zajęcia… Nie
mówiąc już o zajęciach grzesznych!
Realizacja
Jezusowego polecenia: Pójdź
za Mną

– a nie chodzi
tu jedynie
o powołanie
kapłańskie
lub zakonne,
ale o każdą
formę
pełnienia woli Bożej – domaga się radykalnego
wyboru i konsekwentnego w nim trwania.

Bo
nie można iść za Jezusem i „wstecz się oglądać”, a więc
trochę
służyć Jezusowi, a trochę wzdychać

za starymi przyzwyczajeniami lub – co gorsze – grzechami.
Pójście
za Jezusem, a więc po
prostu poważne
potraktowanie Go w swoim życiu,

domaga się pewnego uporządkowania
tego życia,
poustawiania
w nim hierarchii
wartości i ważności,

aby nie okazało się, że Jezus i Jego nauka, i Jego Sakramenty –
i wszystko, co
z
Jezusem
związane –
to tylko
jedna z wielu atrakcji,

niczym jedna z wielu książek, stojących na półce. Nie!
Pójście
za Jezusem musi oznaczać w praktyce oddanie
Mu pierwszego miejsca w swoim życiu!

I
liczenie się z Jego przykazaniami i z Jego nauką we
wszystkich
sprawach,
a nie tylko w niektórych wybranych – na przykład, tych
„wygodniejszych” lub nie kosztujących zbyt wiele trudu i
zaangażowania… Nie, chrześcijaństwo nie może być – żeby to
jeszcze raz powtórzyć – połowiczne
i wybiórcze.

Nie może to być też chrześcijaństwo
zewnętrznych praktyk, pięknych tradycji,
szumnych
obietnic
lub
płytkich wzruszeń.

A
takim właśnie nieraz wydaje się być nasze polskie
chrześcijaństwo, nasz
polski katolicyzm:

stosunkowo dużo
nas w kościele

w niedziele (za co zresztą chwała Panu!), ale postawy,
zachowania i wybory (również te polityczne), a więc to wszystko,
co dzieje się w naszym życiu po
wyjściu z kościoła,
nieraz
nijak
się ma

do tego, cośmy chwilę wcześniej w kościele słyszeli, deklamowali
lub śpiewali.
Widzimy
na przykład – żeby nawiązać do wspomnianej
dziś kwestii pochowania
ojca – że większość pogrzebów odbywa się na sposób
katolicki, chociaż powiedzmy sobie szczerze, że w niemałej części
przypadków nie
powinno tak być, bo
jeżeli
zmarły
żył tak, jakby Boga nie było,

to
po co po śmierci „odstawiać” całe ceremoniały (żeby
nie powiedzieć: szopki!)
poprzedzone niejednokrotnie awanturami w kancelariach parafialnych.
Należałoby
po
prostu uszanować
wybór takiego człowieka i zrezygnować
z

pogrzebu katolickiego!
Jeśli
zaś idzie o przygotowanie do zawarcia sakramentalnego Małżeństwa,
to większość
par – o
ile już decyduje
się je zawrzeć

czyni to w kościele. Przy
czym często
zwraca
się większą
uwagę na dekorację, fryzjera, fotografa i
orkiestrę, niż
na samo przeżywanie Sakramentu.

Ale
też
z
uczęszczaniem na kurs przedmałżeński bywa bardzo różnie.
Podobnie
rzecz
się ma
ze
Spowiedzią przedślubną

– oczywiście,
po
uwzględnieniu faktu,
że nie wszystkie pary mogą do niej
przystępować,
bo już przed ślubem mieszkają razem. Ale
jeżeli mogą, to też nieraz zostawiają to na ostatni dzień,
zamiast cały czas przygotowania przeżywać w łasce uświęcającej.
A
po ślubie – też nie zawsze
życie
nowych małżonków jest potwierdzeniem

tego, co przeżyli w czasie zawierania Małżeństwa.

Patrząc
z kolei na przygotowanie
do Sakramentu Bierzmowania,

to sam pamiętam, jak prowadziłem takowe kilka razy i cieszyłem
się zaangażowaniem Młodzieży,

która przychodziła na spotkania i nabożeństwa, a nawet dawała
się namówić na pielgrzymki, czy inne wyjazdy. Rozmawiając
indywidualnie z każdym z nich bezpośrednio
przed Bierzmowaniem,
słyszałem zapewnienia, jak to będą oni teraz aktywnie
uczestniczyć w życiu Kościoła.

I naprawdę – byłem przekonany, że mówili to szczerze.
Ale
kiedy w pierwszą niedzielę po Bierzmowaniu patrzyłem po kościele,
ile tej mojej Młodzieży
jest, to
z goryczą dostrzegałem tylko
pojedyncze osoby…

Nie trzeba już było zbierać podpisów, więc i Młodzieży nie
było… I
stąd
pytanie, nurtujące moje
serce:
po
co to Bierzmowanie?…

Czy tylko po to, żeby nie było problemu ze ślubem? A potem ślub
po to, żeby zachować zwyczaj – i
tak
„w
kółko”?
I to jest wiara?…
Kochani,
ja wiem, że to, co tutaj mówię, wygląda
jak biadolenie sfrustrowanego człowieka,

który
już nie wie, do czego się przyczepić. Nie,
naprawdę,
nie o to chodzi! Wprost przeciwnie! Chciałbym bowiem mocno docenić
i podkreślić, że w
porównaniu z sytuacją Kościoła na Zachodzie, u nas jest nieźle.

A można powiedzieć, że na tle Europy jesteśmy wręcz ewenementem:
wiele osób chodzi co niedzielę do kościoła, chociaż jest to
zaledwie około
trzydziestu procent tych,
którzy są ochrzczeni i uważają się za katolików. Jednak
na tle Europy – to i tak procent niezwykły.
Natomiast
nie może to oznaczać, że nie
widzimy spraw i problemów,

nad którymi musimy popracować i które trzeba poprawić. Takim
problemem jest z całą pewnością sprawa owego
zbyt ostrego
rozdziału
pomiędzy tym, co w kościele, a tym, co poza kościołem.

Jeżeli
bowiem w kraju w
takiej większości katolickim
przez ileś lat władzę pełnią ludzie
negujący wprost wartości i zasady chrześcijańskie,

to powstaje pytanie, o co w tym wszystkim chodzi? Przecież nie
wzięli oni sobie władzy siłą, tylko zostali
wybrani w wolnych i legalnych wyborach – właśnie
przez
katolików!
I
kiedy się widzi w niedzielę zapchane parkingi przed supermarketami
i innymi sklepami,
to rodzi się w sercu pytanie, czy
to tylko niewierzący ta
m
przyjechali?
I
kiedy się jedzie
w niedzielę wśród pól, na których w najlepsze ludzie pracują,
to rodzi się pytanie, czy to nie są przypadkiem ci, którzy księdza
po kolędzie przyjmują i uważają
się za katolików?
Już
na początku swojej kapłańskiej posługi pytałem w kazaniach, czy
tymi
kombajnami zbożowymi,

które w niedzielę mijałem na drodze, to aby na
pewno ludzie jadą do kościoła na Mszę Świętą?…
A
czy te kłótnie,
wzajemne wyzwiska i obmawianie się za plecami

– to nie wśród wierzących? Jakby
w odpowiedzi na tego typu problemy, Święty Paweł poucza nas
dzisiaj w drugim czytaniu: Wy
zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie
bierzcie tej wolności za zachętę do hołdowania ciału, wręcz
przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie. Bo całe
Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: „Będziesz miłował
bliźniego swego jak siebie

samego”.
A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się
wzajemnie nie zjedli.
Kochani,
to właśnie w kontekście tego typu sytuacji odczytujemy słowa
Jezus z dzisiejszej Ewangelii: Ktokolwiek
przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się
do królestwa Bożego.

Wydaje
się, że szczególnie nasze czasy – z całym tym zamieszaniem,
jakie z sobą niosą – domagają się bardzo czytelnego,
jednoznacznego, wręcz krystalicznego,
a
nade wszystko: odważnego

stanowiska uczniów Chrystusa!
Paweł
Apostoł doradza nam: Postępujcie
według Ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do
czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i
stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czy
nicie
tego, co chcecie.

Właśnie,
moi
Drodzy: życie
według Ducha!

O tym cały czas dzisiaj
mówimy!
Mówimy
o wierze, która nie
jest tylko dodatkiem do 
codzienności,
kartką z
życzeniami na
święta, albo
polskim
zwyczajem,
który wypada zachowywać, albo
ewentualnie balastem i kulą u nogi; ale
mówimy o wierze,
która jest
życiem

– po prostu całym
życiem!
Jedyną
treścią i jedynym sensem w życiu!
Bo
tylko taka wiara – czyli ta prawdziwa – czyni
życie pięknym, treściwym, barwnym!
Nadaje
życiu smak i wartość!
Tylko
taka wiara – radosna, radykalna, przebojowa
niesie
radość i 
odnawia
nadzieję!

Masz
odwagę tak uwierzyć?…

13 komentarzy

  • …- czy tymi kombajnami zbożowymi, które w niedzielę mijałem na drodze, to aby na pewno ludzie jadą do kościoła na Mszę Świętą?…

    – Ależ tak, Księże Jaśkowski! Naturalnie, że jadą! I wtedy cały świat może się stawać kościołem.To jest może głębiej przeżywana Masz św. niż ta "odwalona" [pardon!] w kościele. Ci ciężko "tyrający" ludzie nie dopuszczają do zmarnowania darów Bożych, owocu swego trudu i ż y w i ą między innymi takich jak Ksiądz [Bóg wie, czy potrzebnie]… A praca może być piękniejszą modlitwą niż odklepane "na odwal się" bezmyślne "zdrowaśki"…
    Parafrazując Kogoś, Kogo winien Ksiądz znać [przynajmniej ze słyszenia];
    – Czy człowiek jest dla niedzieli czy niedziela dla człowieka???

    • Co fakt to fakt rolnicy tyrają dla każdego z nas,ale ilu jest rolników co potrafią zorganizować sobie prace do soboty.A w niedziele mają wolne a ilu jest takich co tyrają dla kasy.Zazwyczaj jest tak,że człowiek poświecą czas na zarobienie pieniędzy a później poświecą pieniądze na odzyskanie zdrowia po czym umiera tak jak by nigdy nie umarł i umiera tak naprawdę nie żyjąc i to jest święta prawda.Co do supermarketów uważam,że do nich chodzą wszyscy i wierzący i nie wierzący czasami mam wrażenie iż po prostu ludzie mający wolną niedzielę nie mają co zrobić z wolnym czasem i idą do supermarketu na spacer,ale to raczej nie jest kwestia tego czy wierzymy czy nie to jest chyba raczej jakieś przyzwyczajenie.Zbieranie podpisów przed Komunią czy Bierzmowaniem według mnie najgorsze co może być i tu się z Księdze zgodzę iż tak może być,że do Bierzmowania wszyscy chodzą do kościoła a po bierzmowaniu tylko garstka młodych ludzi nagle jest w kościele dlaczego bo chodzą większości tylko dla popisu nie ukrywam,ale jak słyszę tekst Księdza pod tytułem jak nie będziecie mieć podpisów nie do pusze was do Komunii bądź Bierzmowania to się momentalnie gotuje albo tekst pod tytułem jak będziecie mieli wszystkie obrazki zabiorę was na wycieczkę jakoś zawsze mam wrażenie wtedy iż Ksiądz zamiast spróbować przekonać dzieciaki do Boga wiary czy młodzież to zwyczajnie je przekupuje albo w jakiś sposób szantażuje a raczej tak nie powinno być.Dużo na pewno też zależy od rodziców,ale i też według mnie nie powinno być to na zasadzie nakazania a raczej znalezienia sposobu aby młody człowiek chciał iść do kościoła.Bo każdy człowiek powinien chodzić do kościoła,ale nie na pokaz czy dla tego aby otrzymać sakrament,a dla siebie samego.Może ktoś powie,że to jest złe jednak ja wcale tak nie uważam.Pozdrawiam M

    • Jasiu, pracują – być może niepotrzebnie, o czym Bóg tylko wie – również na Janowiców wszelkiej maści. A być może to dla własnej mamony? Może gdzieś mają i księży i janowiców mazorowiczów? Bóg keden wie 🙂

    • Na łamaniu Prawa Bożego człowiek niczego trwałego nie zbuduje, ani nie osiągnie. Niepotrzebna praca w niedzielę jest grzechem, czyli obrazą Boga. Ks. Jacek

  • Podpisy w dzienniczkach do bierzmowania mają być w pewnym sensie zachęta dla młodych. Zachęta przyjścia do Kościoła. Żeby przyszli, coś przeżyli, coś wynieśli i chcieli wrócić. Jednak nie jest tak pięknie. Dużo osób przychodzi po Mszy ( nie uczestnicząc w niej) po podpis. Kombinują jak mogą.

    Co do pracy w niedziele, to jedni niestety muszą pracować. Inni zaś gonią za pieniędzmi.

    Pozdrawiam
    Gosia

    • Wszystkich ludzkich poglądów nie zmienimy, więc chodzi o to abyśmy my zwykli zjadacze "chleba" ( katolicy), ten " chleb " na niedzielę kupowali w sobotę :). Ps. Zauważyłam, że w nowszych wydaniach rachunku sumienia widnieje w zakresie przykazania III pytanie " czy robię zakupy w niedzielę?", tak więc Kościół pomaga nam uwrażliwić sumienie w tym temacie.

  • Wiara jest jedną z trzech cnót Boskich. Jest więc darem samego Boga, danym, wlanym na Chrzcie Świętym ale również darem zadanym, jako "praca osobista" który powinniśmy rozwijać, dzięki innym darom Ducha Świętego przez całe życie. Pomagają nam w tym po ludzku; rodzice, otoczenie, Kościół, na różne dostępne sposoby, poprzez modlitwę, Eucharystię, Sakramenty, wiedzę, świadectwo życia, kształtując nasze sumienia i pomoc w zrozumieniu drogowskazów zawartych w Księdze Życia.

    • Jest też pojęcie wiary charyzmatycznej o której mówi św. Paweł: „Innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu” (1 Kor 12, 9). Jest to nadnaturalny dar Ducha Świętego, który zostaje dany w okolicznościach szczególnych, aby spełniły się jakieś konkretne dzieła Boże np. uzdrowienie. Jest to rodzaj ufnej modlitwy, silnego przekonania, wiary ,że Bóg chce, bądź uzdrawia w danej chwili konkretnego człowieka. Wiąże się ten dar wiary ściśle z darem poznania. Mieliśmy niedawno konferencje na ten temat, stąd troszeczkę zapamiętałam.
      2

    • Poza pierwszym wpisem – dyskusja rzeczowa, mądra i ubogacająca. Bardzo dziękuję Wszystkim za wymianę myśli! Biorę z niej dla siebie ile tylko mogę. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.