„Zastępniki” Boga

&
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Karolina Szymbor, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. A rocznicę ślubu przeżywają Państwo Krystyna i Ryszard Rękawkowie, z Parafii w Trąbkach. Życzę wszystkim Świętującym dziś ogromu Bożej łaski i dobrych natchnień do codziennego czynienia dobra! Zapewniam o mojej modlitwie!
      Życzę Wszystkim błogosławionego dnia, a odpoczywającym – pięknych wakacji i urlopów!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
14 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Oz 8,4–7.11–13; Mt 9,32–37
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
To
mówi Pan: „Synowie Izraela czynili sobie królów, lecz wbrew
mojej woli, książąt mianowali, też bez mojej wiedzy. Czynili
posągi ze srebra swego i złota, na własną zagładę. Odrzucam
cielca twojego, Samario, gniew mój się przeciw niemu zapala; jak
długo jeszcze nie będą mogli być uniewinnieni synowie Izraela?
Wykonał go rzemieślnik, lecz nie jest on bogiem; w kawałki się
rozleci cielec samaryjski. Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę.
Zboże bez kłosów nie dostarczy mąki; jeśliby nawet dało,
zabierze ją obcy.
Wiele
ołtarzy Efraim zbudował, ale mu służą jedynie do grzechu.
Wypisałem im moje liczne prawa, lecz je przyjęli jako coś obcego.
Lubią ofiary krwawe i chętnie składają, lubią też mięso, które
wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. Wspominam wtedy na
ich przewinienia i karzę ich za grzechy, niech wrócą znów do
Egiptu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Przyprowadzono
do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy
odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się
nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz
faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.
Tak
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie
choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się
nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające
pasterza.
Wtedy
rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na
swoje żniwo”.
Zwróćmy
uwagę – słuchając pierwszego czytania – ile jest tam
wyliczonych różnych „zastępników” Boga. Myślę, że
można w taki umowny, techniczny sposób określić tych wszystkich i
to wszystko, co synom Izraela faktycznie zastępowało Boga,
albo „panoszyło się” na miejscu, przynależnym Bogu.
Przyjrzyjmy się tym „zastępnikom”: są to królowie,
wybrani wbrew woli Boga; są to książęta, mianowani bez
wiedzy Boga; są to posągi ze złota i srebra; a nawet
ołtarze, które służą do grzechu. Dużo tego – chciałoby
się powiedzieć…
Czegóż
to ludzie nie wymyślą i kogóż to nie wynajdą, żeby stworzyć
Bogu konkurencję!
I tylko można się zastanawiać, czy jednak
nie byłoby prościej szczerze i zwyczajnie uwierzyć Bogu,
niż tak bez końca kombinować?…
Pytanie
to można stawiać w odniesieniu do czasów, w jakich żył i nauczał
Prorok Ozeasz, ale można i trzeba stawiać je także dzisiaj,
bo nic nie straciło ze swej aktualności. Także bowiem dzisiaj
człowiek wyszukuje kogo tylko może i co tylko może, aby
zastąpić Boga,
aby Mu zrobić konkurencję. A chociaż
działanie to jest zupełnie irracjonalne, to jednak bardzo
powszechne!
Z
kolei, dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam, że takiemu dziwnemu
zachowaniu człowieka nie są w stanie stanąć na przeszkodzie nawet
ewidentne znaki skutecznego działania Boga
– działania
podejmowanego przecież dla dobra człowieka! Ewangelista
Mateusz opisuje dziś sytuację wręcz sztandarową. Oto Jezus
wyrzuca złego ducha, czyni to na oczach tłumów, które zachwycone,
wołają: Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w
Izraelu,
a
faryzeusze mówią: Wyrzuca złe duchy mocą ich
przywódcy.
Nawet
od takiej czysto ludzkiej strony patrząc – czy można
wyobrazić sobie większy absurd?
A
jednak nawet i taki absurd jest w stanie wymyślić
człowiek, aby nie uwierzyć w Boga i nie uwierzyć Bogu!
Pomimo – podkreślmy to jeszcze raz – że niemalże „na tacy”
otrzymuje dowody Bożej wszechmocy i łaski…
Nasuwa
się w tym kontekście takie może trochę infantylne pytanie, ale
które warto tu postawić: Czemu Bóg jest tak nielubiany
przez człowieka?
Owszem,
koniecznie trzeba poczynić pewne zastrzeżenia, że nie przez
każdego człowieka, i że nie zawsze, i nie tak ostatecznie, i tak
dalej – to wszystko prawda.
A
jednak musimy przyznać, że łatwiej jest
człowiekowi
od Boga odchodzić,
niż ku Niemu zmierzać. Łatwiej jest
człowiekowi Boga wątpić,
niż w Boga
wierzyć. Łatwiej jest
wmawiać sobie i innym, że Bóg nie słucha, nie pomaga,
nie jest blisko i nie okazuje życzliwości, niż dostrzec to Boże
działanie, ucieszyć się nim, podziękować za nie… I łatwiej
jest wreszcie
chodzić własnymi drogami,
niż pójść drogami, wskazanymi przez Pana w Dekalogu i w
Ewangelii.
Łatwiej
zatem wytworzyć sobie jakiegoś „swojskiego”
bożka, niż głęboko zjednoczyć się z prawdziwym Bogiem. Czemu
tak jest? Czy wszystko można tak po prostu i tak szybko wytłumaczyć
słabością człowieka, wynikającą z grzechu pierworodnego?

Czy można wszystko skwitować starym, ale często stosowanym
wytłumaczeniem,
w stylu: „Takiego
mnie, Boże, stworzyłeś – takiego mnie masz”? Czy
takie wytłumaczenie wystarczy?

Czy jest prawdziwe? Czy oddaje istotę problemu?
Czy
człowiek jest naprawdę skazany na takie bezwiedne działanie, które
w żaden sposób nie dopuszcza refleksji nad swoim własnym
odniesieniem do Boga?
Przecież
nawet spokojna refleksja – chłodna,
rozumowa analiza – każe
mu dojść do wniosku, że kiedy Bóg jest w jego życiu na
pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim właściwym miejscu.
A
znowu, kiedy miejsce Boga zajmą inni ludzie lub inne rzeczy, pojawia
się bałagan, niepokój, wyrzuty sumienia.
Dlaczego
zatem – jeżeli tyle razy doświadczało się ciężaru
niespokojnego sumienia, a nawet jakiegoś wewnętrznego rozbicia,
wewnętrznego bałaganu – nadal brnie się
w to samo?
Czemu człowiek,
który doświadczył koszmaru grzechu, i naprawdę poczuł
się przez to wewnętrznie rozbity – znowu się na grzech
godzi?
Przecież
jeżeli nie argumenty religijne (chociaż czemuż by i nie te), to
argumenty racjonalne powinny przekonywać nas,

moi Drodzy, abyśmy za każdym razem wybierali Boga i Jemu
przeznaczali pierwsze miejsce w naszej hierarchii ważności.

Tak powinno być.
Czemu
zatem tak nie jest? Czemu tak łatwo nam ciągle wprowadzać
kogoś – lub coś – na Boży t
ron,
na miejsce Boga w naszym życiu?… Logika i zdrowy
rozsądek
nakazywałyby, żeby
trwać przy Bogu, trzymać się Go oburącz i na krok od Niego nie
odchodzić. I nie zastępować Go nikim lub niczym innym
bo to zawsze droga donikąd!
Tak by nakazywało serce i rozum. A jednak – praktyka życia
pokazuje zupełnie coś innego.
Dlaczego?
Dobre
pytanie, prawda?…

6 komentarzy

    • Tak, ja wiem – tylko bardziej pasuje mi tu połączenie z pierwszym zdaniem o królach, gdzie jest "wbrew woli Boga". Wydaje mi się, że ta "niewiedza" Boga bliższa jest właśnie działaniu wbrew Niemu. Biorąc pod uwagę przymioty Boga:
      1. Wszechmocny
      2. Wszechwiedzący
      3. Miłosierny
      to "bez jego wiedzy" raczej żaden książę nie zostałby księciem. Przepraszam, że się "czepiam" tego tematu, ale kiedyś poruszałem w pewnym dyskursie zagadnienie wspomnianych bożych przymiotów w kontekście zła występującego na świecie i wolnej woli człowieka z perspektywy filozoficznej :).

    • W pełni to rozumiem i zgadzam się z tym. Oczywiście, że nie możemy tu mówić o dosłownej "niewiedzy" Boga, ale bardziej o braku akceptacji ze strony Boga dla tego konkretnego wyboru. Serdecznie pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.